Zaskoczenie normą

Franciszek Kucharczak

|

GN 25/2011

publikacja 22.06.2011 00:15

Myśl wyrachowana: Jedna krzywda budzi sumienie, krzywda powtarzana sumienie usypia.

Zaskoczenie normą

Ksiądz nakłaniał umierającego do spowiedzi. Opowiedział mu, co go czeka, jeśli pójdzie do piekła. Chory słuchał z uwagą. – Straszne to, straszne – rzekł. – Ale do wszystkiego się człowiek przyzwyczai.

Przyzwyczajenie to druga natura, ale czasem też i wynaturzenie. Oswoić się można z każdym idiotyzmem i każdą potwornością, byle te rzeczy trwały wystarczająco długo. Gdy narody ozłacają stryczek, na którym same zawisną, co jeszcze może człowieka zaskoczyć? Już nie podnosi się krzyk, gdy kobiety dostają odszkodowanie za dzieci, które „musiały” urodzić. Już się ludzie oswoili. Nie porusza przechodniów myśl, że za ścianą kliniki, obok której idą, morduje się maleństwa, bo zbyt wiele razy to zrobiono. Gdy dwaj faceci domagają się praw męża i żony, to jest to obłęd i absurd, który musi budzić niedowierzanie, ale tylko z początku. Po dłuższym czasie zmienia się punkt ciężkości i społeczne oburzenie dotyka tych, którzy ośmielą się takim rzeczom sprzeciwić.

I to właśnie spotkało Węgrów. Pełnym gniewu zdumieniem świat przywitał zmianę konstytucji u naszych „bratanków”. Ochrona życia od poczęcia? Małżeństwo tylko dla pary męsko-damskiej? Społeczeństwa przyzwyczajane do obłędu nagle usłyszały, że państwo w środku Europy ustanowiło prawa, które obłęd wycofują. Okazało się, że można! Powiało świeżym powietrzem w pomieszczeniu, w którym diabeł rozpylił środki usypiające.

Dawid stanął przed Goliatem, Orbán przed „Urbanem”. Goliat myśli, że jest silny, ale jest tylko duży, bo nadęty. Dysponuje sprzętem i środkami. Węgrzy jednak pokazali, że nawet te środki nie muszą służyć złu. Rząd Orbána otwarł niedawno ogólnokrajową kampanię na rzecz życia nienarodzonych. Na stacjach metra, przystankach i w innych miejscach publicznych zawisły plakaty z wizerunkiem dziecka w łonie matki i z napisem: „Rozumiem, że nie jesteś jeszcze na mnie gotowa, ale zastanów się dwa razy i oddaj mnie do ośrodka adopcyjnego. POZWÓL MI ŻYĆ”. Kampania jest finansowana, uwaga!… ze środków Unii Europejskiej!

Przyzwyczailiśmy się, że Unia Europejska finansuje głównie szczypce aborterom, strzykawki eutanazistom i platformy homodziałaczom. Tymczasem Węgrzy przypomnieli, że to my decydujemy. Że państwo unijne nie musi firmować deprawacji, a może i powinno normalność. Pokazali, że idea Unii Europejskiej nie jest stracona i ojcowie założyciele nie muszą się ciągle w grobach przewracać.

Nic dziwnego, że wspomniana kampania wywołała furię na salonach Brukseli. „To jest sprzeczne z wartościami europejskimi!” – zapowietrzyła się unijna komisarz Viviane Reding. Nie powiedziała, że to sprzeczne z prawem unijnym, bo nie jest sprzeczne. Wyciągnęła więc „wartości europejskie”. Ale cóż to za wartości? Trumny w miejsce dziecięcych wózków? Kondomy dla każdego? Rozbite małżeństwa i dzieci rozdarte między mamą i tatą?

Nie, pani komisarz. Wartość to jest to, za co WARTO zapłacić. Nawet życiem, gdy trzeba. Czy ktoś umarłby dla „wartości europejskich”? Nie. I dobrze, bo nie umiera się za to, dla czego i żyć nie warto.

 

Zła wiara

TVN24 podał, że jakaś polska homogrupa „Wiara i Tęcza” odniosła jakoby wielki sukces w ramach jakiegoś Europejskiego Forum Chrześcijan LGBT. Forum grupuje homodziałaczy, którzy chcą tak wykrzywić naukę Chrystusa, żeby odpowiadała ich wynaturzonym skłonnościom seksualnym. Sukcesem miało być wystosowanie listu do papieża (przykleili znaczek i zaadresowali, zuchy!). Sygnatariusze zaapelowali do Benedykta XVI o „potępienie aktów przemocy wobec lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów” oraz o „współpracę w sprawie zniesienia karalności aktów homoseksualnych na całym świecie”. Autorzy dołączyli do listu „modlitwę”, w której powierzają Jezusowi „sprawę otwarcia Kościołów chrześcijańskich na prawa lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych”. Ależ panie i panowie! Kościół jest dla was otwarty! Wystarczy wejść i szczerze żałując za grzechy, wyspowiadać się. Trzeba też postanowić poprawę, a to oznacza porzucenie wszelkich grzesznych związków i życie w czystości. No i musicie przeprosić Jezusa za bluźnierczą „modlitwę”, w której usiłujecie uczynić Go wspólnikiem waszych grzechów.

Znów krzyże?

Trybunał w Strasburgu chyba znowu zajmie się krzyżami. Tym razem skargę chce zgłosić włoski sędzia Luigi Tosti, który od lat odmawiał udziału w rozprawach, gdy w sali wisiał krzyż. W związku z tym w 2005 r. nie pracował przez siedem miesięcy. Sąd w Camerino, gdzie był zatrudniony Tosti, przeznaczył więc dla niego salę bez krzyża. Ten jednak stwierdził, że czułby się jak w getcie, i zażądał usunięcia krzyży z wszystkich sądów we Włoszech. Następnie domagał się umieszczenia obok krzyża żydowskiej menory. Sąd Najwyższy oddalił ten wniosek, więc Tosti postanowił odwołać się do Strasburga, uważa bowiem, że pogwałcono jego prawa do wolności religijnej. Aha, czyli wolność religijna nastanie wtedy, gdy jeden ateista będzie mógł dostosować całe społeczeństwo do swojej religii braku Boga.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.