ks. Zbigniew Niemirski

|

GN 25/2011

Co jest największym szczęściem? Główna wygrana w loterii, superdyplom uznanej na całym świecie uczelni zapewniającej posadę o godziwej pensji, niespodziewany spadek, a może coś zupełnie innego? Elizeusz był uczniem wielkiego Eliasza, wędrownym prorokiem, który posiadł Boży dar obdarzania dobrem.

Właściwie więcej wiemy o jego dokonaniach niż o nauczaniu. A może powiedzmy lepiej, że nauczaniem były same uczynki, bo już nawet etymologia jego imienia coś podpowiada: Bóg okazuje swą pomoc. Elizeusz żył w połowie IX w. przed Chr. Jako pierwszy z proroków zgromadził wokół siebie uczniów, a wśród nich Gechaziego. W swych wędrówkach po Palestynie niejednokrotnie docierał do Szunem, miejscowości zamieszkanej przez Izraelitów z pokolenia Issachara. Tu mógł liczyć na godną gościnę u bogatej kobiety. Otrzymywał ją. Można by powiedzieć, że miał tu nawet swój kąt: mały pokój górny, obmurowany, z łóżkiem, stołem, krzesłem i lampą.

Ciekawa rzecz, że początkowo ani owa kobieta nie wiedziała do końca, kim jest ich gość, ani prorok nie usłyszał wprost od swych gospodarzy, co jest ich największą bolączką. I tak to rozpoczyna się swoiste dyskretne rozpoznawanie. „Jestem przekonana, że świętym mężem Bożym jest ten, który ciągle do nas przychodzi” – mówiła, a może szeptała mężowi kobieta. „Co można uczynić dla tej kobiety?” – pytał pokątnie Elizeusz swego sługę Gechaziego, nie widząc w izraelskim domu dziecka, znaku Bożego błogosławieństwa. I tak to, od słowa do słowa, od szeptu do szeptu, rzeczy przybrały zdumiewający obrót. „O tej porze za rok będziesz pieściła syna” – usłyszała kobieta.

Była to zapowiedź rzeczy niemożliwej, bo przecież „jej mąż był już stary”. Zdumiewa ta pewność zapowiedzi. Ale przecież trzeba tu pamiętać, że to nie Elizeusz pomaga. On był tylko narzędziem. Zgodnie z etymologią prorockiego imienia, pomaga Bóg. Ta starotestamentalna historia znalazła swe wyjaśnienie w nauczaniu Pana Jezusa, który mówił swym uczniom: „Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma”. Dziś też można spotkać proroków. Ale co zrobić, by ich rozpoznać i przyjąć? Pytanie nieobojętne, bo także w czasach Elizeusza nie brakowało fałszywych proroków.   

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.