Kariera ucznia

Ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 25/2011

1. „Kto miłuje ojca, matkę (syna, córkę) bardziej niż mnie, nie jest Mnie godzien”. Te słowa jakby nie pasują do Pana Jezusa. A przecież napisano: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego swego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił”.

ks. Tomasz Jaklewicz ks. Tomasz Jaklewicz

Pan Bóg domaga się nas całych. To prawda, nie potrafimy kochać Boga z CAŁEGO serca, ale do tego jesteśmy wezwani. Pan Bóg poprosił kiedyś Abrahama, by złożył w ofierze syna. Bóg nie chciał wcale tej ofiary, chciał tylko zobaczyć (pokazać nam) wiarę Abrahama. Bogu nie chodzi o to, byśmy odrzucali bliskich, kochanych ludzi, składali ich na ołtarzu miłości do Boga. Chodzi o hierarchię. Tylko Bóg jest Bogiem.

Nawet najbardziej ukochany człowiek nie może stać się moim „bogiem”. A tak bywa. Przykłady: młodzi zakochani, którzy nie widzą świata poza sobą, rodzice traktujący dziecko jak małą „bozię”, dorosłe dzieci uzależnione od matki itd. Ludzka miłość nie jest absolutem, miewa swoje patologie. Ludzka miłość jest zdrowa, gdy na jej przedłużeniu jest Bóg – Stwórca i Dawca każdej kochanej osoby. Nikt nie powinien przesłaniać mi Boga. Będąc kochany przez ludzi i kochając ludzi, mam przez nich widzieć Boga – Źródło, Boga – Miłość.

2. „Kto chce znaleźć swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z Mego powodu, ten je znajdzie”. Te słowa brzmią paradoksalnie. Dotykają sedna chrześcijaństwa. Nie da się ich zrozumieć, można jednak im zaufać i próbować żyć tak, by się przekonać o ich prawdzie. Miłość nie szuka swego. Miłość godzi się na stratę, na ogołocenie, na zależność, na przybicie do krzyża.

To całkowita opozycja wobec dominującego nurtu współczesności, który każe nam się koncentrować na sobie, na swoich pragnieniach, tęsknotach, na realizacji siebie. I tak rośnie smutna cywilizacja samotnych egoistów, niezdolnych do jakiegokolwiek wyrzeczenia, krzyczących głośno o swoich prawach, a milczących o powinnościach. Chrześcijaństwo nie jest religią samoudręczenia. Godzenie się na swój krzyż nie oznacza pochwały cierpienia. Chodzi o mądrość życia. O to, że miłość ma zawsze swoją cenę. Nie ma miłości bez ofiary, bez umierania egoizmu, bez wyrzeczenia, dawki bólu i łez. Ten, kto kochał, ten wie, że tak jest. I że tak być musi. I że tak warto i trzeba. Do końca.

3. Jezus najpierw przypominał uczniom o twardych wymaganiach. Potem kilkakrotnie powtarzał, że uczeń zasługuje na nagrodę. Zawsze jest jakieś coś za coś. To prawo psychologii, którego nie trzeba się bać. Kto ufa Jezusowi i stawia na Niego, ten oczekuje zwycięstwa, chce dobrego, pięknego spełnionego życia na ziemi i w wieczności. To normalne i słuszne. Istotny pozostaje jednak kierunek rozwoju: „Nie do siebie, ale od siebie”. Podawać kubki z wodą najmniejszym. Każdy dobry gest, czyn, słowo... Wszystko staje się drogą do nagrody, której na imię świętość. Nie ma większej kariery dla człowieka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.