Sezon ogórkowy

Tomasz Rożek

Kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraziła ubolewanie z powodu strat poniesionych przez hiszpańskich rolników w wyniku "kryzysu ogórkowego".

Sezon ogórkowy

Chodzi o rozpętaną przez Niemców kilkanaście dni temu psychozę, że hiszpańskie ogórki są zabójcze, bo zawierają szczepy bakterii E.Coli. Później okazało się, że sprawa była dmuchana. Pierwsze ofiary śmiertelne wystąpiły zanim w Niemczech feralna dostawa ogórków się pojawiła, a pomimo badań jakie cały czas się prowadzi, do teraz nie wiadomo skąd pochodziła bakteria. Bakteria, która na dodatek w ogóle nie jest naukowcom znana.

Kanclerz wyraziła ubolewanie, ale nie przeprosiła. W języku dyplomacji to ważne, bo oznacza, że Niemcy nie poczuwają się do odpowiedzialności. Nie wiedzą o tym, że w spanikowanych społeczeństwach Europy taka akcja od razu będzie oznaczała reakcję? Zapatrzeni w słupki sondażowe europejscy przywódcy w obawie przed spędzeniem kolejnej kadencji w ławach opozycji postanowili działać. Po informacjach płynących z Berlina, ze sprzedaży wycofano część hiszpańskich warzyw w Czechach, Francji i Danii. Belgia i Austria w ogóle wstrzymała import hiszpańskich warzyw. A to wszystko bez jakichkolwiek dowodów naukowych, że bakteria, które wtedy była powodem śmierci około 10 osób ma jakikolwiek związek z ogórkami i Hiszpanią. Straty Hiszpanów sięgały już setek milionów euro tygodniowo. Dla kraju ogarniętego kryzysem to może być gwóźdź do trumny. Dezinformacja szła dobrze (oczywiście nie dla Hiszpanów), ale temat zaczął żyć własnym życiem. I jak to często bywa, kolejne państwa zaczęły dostawać rykoszetem. Holandia zakazała importu ogórków z… Niemiec. A Rosja wstrzymała import surowych warzyw z całej Europy.

To, co zrobiła Rosja, uderza we wszystkie kraje Unii. Ale najbardziej w Polskę. To my wysyłamy do Rosji najwięcej jarzyn i owoców. Wprowadzenie zakazu w samym środku okresy zbiorów oznacza bankructwo wielu firm i gospodarstw.

Hiszpania domaga się od Niemców odszkodowania. Jeżeli poniesiemy straty i my powinniśmy z odpowiednimi żądaniami zwrócić się do Brukseli. Czy się uda? Na razie kanclerz Niemiec jest zaledwie przykro że tak się sprawy potoczyły. O przeprosinach, których konsekwencją byłyby odszkodowania nie ma mowy. A ja zastanawiam się o co w tej całej sprawie chodzi. Gdy jeden traci, drugi zyskuje. Kto tym razem zyskał? I jeszcze jedno. „Ogórkowa afera” po raz kolejny pokazała słabość intelektualną i polityczną europejskich przywódców. Czy hiszpańskie ogórki nie powinny najpierw zarażać samych Hiszpanów, a dopiero później Niemców? W Hiszpanii nie zaobserwowano ani jednego zatrucia, ani jednego zgonu. Brak logiki i elementarnej odwagi oraz ślepe wpatrywanie się przez rządzących w nastroje spanikowanych i rozkapryszonych społeczeństw jest powalający. Nigdzie nas to nie zaprowadzi.