W dawnej, hitlerowskiej katowni Podhala otwarto muzeum

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

|

GN 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

Otwarto Muzeum Palace w dawnej willi o takiej samej nazwie, w której podczas wojny mieściła się hitlerowska katownia.

Willa Palace, zwana katownią Podhala, ma ponad sto lat. Warto zwiedzić to niezwykłe muzeum. Willa Palace, zwana katownią Podhala, ma ponad sto lat. Warto zwiedzić to niezwykłe muzeum.
Roman koszowski

Mój ojciec, dr Wincenty Galica, przeżył tutaj piekło. Za walkę o Polskę był bestialsko męczony w willi Palace, a potem w kilku obozach śmierci – mówi dr Lucyna Galica-Jurecka.

Pani Lucyna wchodzi do jasnego budynku, o pięknej bryle. Wyremontowana willa robi wrażenie. – Tatuś powtarzał, że więźniowie niemieckich obozów prosili o pomszczenie ich krzywd. Trudno nam to oceniać, bo nie my byliśmy wieszani głową w dół, bici do nieprzytomności, głodzeni. Nienawidzili oprawców. Ale tacie nienawiść i zemsta były obce. Był głęboko wierzący, rozmodlony. Przebaczył ludziom, ale wiedział też, iż nie wolno zapomnieć, że pamięć to nasz obowiązek. Dlatego całe życie zabiegał, by willa Palace – katownia Podhala – nie została zniszczona, lecz stała się miejscem zadumy i refleksji.

Pani Lucyna kontynuowała starania ojca (pełną historię Wincentego Galicy opisaliśmy w artykule „Testament tatusia”, GN 40/2020), gdy zmarł w 2010 roku. Dopięła celu wraz z ponad setką innych osób, które o to zabiegały. Powstało muzeum, które trzeba zwiedzić. Bo historia willi Palace przy ul. Chałubińskiego w Zakopanem to symboliczny zapis ważnego fragmentu historii nie tylko Podhala, ale i całej Polski.

Przez siedzibę Gestapo w Zakopanem przeszło  około 2 tys. polskich patriotów.     Przez siedzibę Gestapo w Zakopanem przeszło około 2 tys. polskich patriotów.
Roman koszowski

Willa – symbol

Przed wojną było to kwitnące miejsce, do którego przyjeżdżała śmietanka towarzyska z całego kraju. Wybudowana w modnym wówczas stylu willa była jedną z wizytówek rozwijającego się turystycznie miasta. W czasie wojny została natychmiast przejęta przez Niemców. To tutaj – w piwnicach – przetrzymywani i przesłuchiwani byli patrioci związani z ruchem oporu. Przez pięć lat wojny w ustanowionej tu siedzibie Gestapo przebywało ponad 2 tys. osób (liczba ta może być faktycznie dużo większa), a przynajmniej 100 z nich straciło życie. Stąd też wywożono Polaków albo do więzień w Krakowie i Tarnowie, albo do obozów koncentracyjnych. Willa Palace była miejscem początku męczeństwa bł. ks. Piotra Dańkowskiego i bł. s. Klemensy Staszewskiej OSU. Był tu też przesłuchiwany – i cudem uszedł cało pod zmienionym nazwiskiem – ks. prof. Stefan Wyszyński.

– Zakopane było w czasie wojny miastem zamkniętym, mocno strzeżonym. Niemcy traktowali je jak własny kurort. Mieszkańcy żyli w strachu. Jednocześnie w konspiracę antyniemiecką włączały się całe rodziny. W tym mój tatuś, który był kurierem i łącznikiem tatrzańskim – opowiada dr Lucyna Galica-Jurecka. – Warunki rozwijania się konspiracji były ekstremalnie trudne, a mimo to utworzono sieć kurierską na linii Warszawa–Budapeszt. Działała tu m.in. słynna rodzina Marusarzy, z której Stanisław był poddany przesłuchaniu w Palace.

Dr Lucyna Galica-Jurecka, a wcześniej jej ojciec, walczyła o tę willę – by stała się miejscem pamięci.   Dr Lucyna Galica-Jurecka, a wcześniej jej ojciec, walczyła o tę willę – by stała się miejscem pamięci.
Roman koszowski

Aresztowani Polacy byli przesłuchiwani na piętrach willi, a nocowali w piwnicach, ściśnięci w maleńkich celach – w brudzie, zimnie, o głodzie. Na ścianach, ramach okiennych, drzwiach część z nich ryła napisy: imię, nazwisko, liczbę przesiedzianych dni, modlitwę. Wszystko po to, by o nich nie zapomniano, by przetrwał jakikolwiek ślad.

Jednak po wojnie willa nie stała się miejscem pamięci. Działały tam przeróżne instytucje państwowe, a w latach 90. placówka przeszła w ręce prywatne. – Udało nam się przekonać ówczesnego właściciela, by wynajął nam budynek na potrzeby szkoły – mówi Jan Jarosz, który stworzył w Zakopanem społeczną szkołę. – Daliśmy radę uratować dach, który już się rozwalał. Walczyliśmy też o wpisanie budynku do rejestru zabytków. Poznałem wówczas pana Wincentego Galicę, który utworzył tutaj pierwszą izbę pamięci. Poznałem historię tego miejsca. Po Wincentym Galicy izbę prowadził pan Adam Machowski, a później ja – opowiada Jan Jarosz, który niemal codziennie społecznie dyżurował w willi Palace przez pięć lat i dwa miesiące! – Dlaczego? Bo gdy zobaczyłem te napisy, poznałem biogramy ludzi, poczułem, że inaczej nie mogę. Poczułem, że to mój obowiązek.

W ostatnich latach dzięki wysiłkowi wielu ludzi, również zrzeszonych w Stowarzyszeniu Muzeum Walki i Męczeństwa „Palace” – Katownia Podhala (którego prezeską jest dr L. Galica-Jurecka), budynek zakupiło miasto Zakopane, przy wsparciu państwa polskiego. Willa stała się filią Muzeum Tatrzańskiego i już przeszła ogromny remont. Pod koniec marca otwarte zostało muzeum. – Przychodzę tutaj codziennie. Już nie jako społeczny kustosz, a mieszkaniec Zakopanego – mówi Jan Jarosz. – Udało się nie tylko uratować budynek, ale też stworzyć przestrzeń świetnie zorganizowaną, która uczy historii i godnie upamiętnia naszych bohaterów.

Jan Jarosz pokazuje dawne cele, które zostały profesjonalnie zabezpieczone, osuszone, wyczyszczone. Widać niektóre napisy wydobyte przez specjalistów spod wielu warstw tynku i gruzu.

We wrześniu 1939 roku Zakopane zostało zajęte przez żołnierzy niemieckich i słowackich.   We wrześniu 1939 roku Zakopane zostało zajęte przez żołnierzy niemieckich i słowackich.
Roman koszowski

Ku niebu

Jak zachować równowagę między rzeczowym pokazaniem historii a zachowaniem ducha miejsca? Jak przekazać dramat ludzi więzionych w willi, by nie przerazić? Twórcom Muzeum Palace to się udało. Ekspozycja nie przytłacza, jest wyważona.

– Zaczynamy zwiedzanie od podróży po Zakopanem przedwojennym – mówi Michał Murzyn, dyrektor Muzeum Tatrzańskiego. – Poznajemy miasto już egalitarne, w którym rozwija się turystyka dostępna dla ludzi z różnych warstw. Pokazujemy tutaj nasze dziedzictwo – walory miejsca, wartość kulturową. Wskazujemy też, że góralszczyzna weszła do przedwojennej kultury masowej. To w dużym stopniu wyjaśnia, dlaczego potem okupantowi zależało, by góralszczyznę zawłaszczyć dla swoich propagandowych potrzeb.

Michał Murzyn, dyrektor Muzeum Tatrzańskiego, pokazuje stare zdjęcie willi Palace.   Michał Murzyn, dyrektor Muzeum Tatrzańskiego, pokazuje stare zdjęcie willi Palace.
Roman koszowski

Z parteru schodzimy do piwnic, gdzie były cele więzienne. To miejsce niemej pamięci, w której warto zatrzymać się i pomodlić. Wyeksponowano nieliczne pamiątki, które przetrwały ponad 80 lat, m.in. kajdanki jednego z więźniów, łuski po nabojach. Symbolem jest też kopia figurki Matki Bożej, którą górale, bracia Kupcowie z Poronina, więzieni i maltretowani, wyrzeźbili w Auschwitz.

Wyższe kondygnacje to przestrzenie, w których poznajemy wojenne dzieje Zakopanego – atak niemiecki (przy dużym współudziale Słowaków), rządy okupanta. Znajdują się tu bezcenne dokumenty i zdjęcia z czasów okupacji. Większość mieszkańców była po dobrej stronie. Znalazła się też grupa kolaborantów – Komitet Góralski. Ta sala, poświęcona Goralenvolkowi oraz Konfederacji Tatrzańskiej – organizacji walczącej ze zdrajcami – jest na razie nieczynna. Będzie oddana do użytku niebawem. – Muzeum spełnia trzy funkcje. Pierwsza to miejsce pamięci, z zachowanymi ścianami, fragmentami murów, nawet sufitami. Druga – to cele muzealne, czyli przechowanie pamiątek i przekazanie rzeczowej wiedzy odbiorcom. I w końcu naszym trzecim celem jest również to, by muzeum żyło, tworzyło przestrzeń badań, konferencji, wymiany myśli. Tak by wiedza i pamięć budowały przyszłość – mówi dyr. Murzyn. – Dlatego mamy tu też sale konferencyjne, które będą wykorzystywane przez naukowców, szkoły, społeczników, ludzi zainteresowanych historią. Zostanie też uruchomiona pracownia konserwatorska. Otwarcie muzeum to nie zakończenie wysiłków, lecz ich początek.

W jednej z sal widać niezwykły krąg, blat, a na nim zapis nutowy Trzeciej Symfonii Pieśni Żałosnych Henryka Mikołaja Góreckiego do słów modlitwy wyrytej przez Helenę Błażusiak w 1944 roku w piwnicach willi. Jedna osoba nie jest w stanie uruchomić blatu tak, by usłyszeć muzykę. Dopiero kilka osób, gdy razem dotknie kilku przycisków, uruchamia fragment melodii. To mocno symboliczne: – Sami nie jesteśmy w stanie wiele zrobić, wspólnie możemy dużo – tłumaczy dyr. Michał Murzyn. – Tak jest również z przekazywaniem pamięci...

Poszukiwane pamiątki

Muzeum nadal szuka przedmiotów związanych z wojennymi dziejami Podhala i Zakopanego. Wiele takich bezcennych rzeczy zapewne znajduje się w domach prywatnych. Być może nawet nowi właściciele domów nie zdają sobie sprawy z ich wartości i mogą je wyrzucić. – Nie chcemy na to pozwolić. Mamy nadzieję, że gdy mieszkańcy zobaczą nasze muzeum, przekonają się, że warto walczyć o każdą pamiątkę. I to, co znajdą, przyniosą do muzealnego depozytu. Jesteśmy w stanie odpowiednio każdy przedmiot zabezpieczyć. Zresztą zwiedzający już deklarują, że poszukają starych zdjęć. Jakiś czas temu gmina Czarny Dunajec zrobiła dużą akcję poszukiwania pamiątek. Bardzo bym chciał, by i inne podhalańskie gminy działały tak dla dobra wspólnego – mówi dyr. Murzyn.

– Ta wystawa oddaje sposób myślenia mojego taty – mówi dr Lucyna Galica-Jurecka. – Przeszedł piekło z rąk złych ludzi, ale potrafił potem żyć radośnie, był społecznikiem, lekarzem. To muzeum to spełnienie jego marzeń. Wypełnił się testament tatusia, a my spełniliśmy patriotyczny obowiązek.

Wincenty Galica schodzi schodami willi Palace. W tym samym miejscu, z którego Niemcy zrzucali więźniów po przesłuchaniach. To oczywiście odtwarzany na ścianie film z czasów, gdy dawny kurier podhalański walczył o pamięć o tym miejscu. Przy filmowym zapisie postaci ojca staje córka Lucyna. Przeszłość łączy się w ten sposób z teraźniejszością. Wszyscy możemy doznać tego uczucia w tym muzeum.

Jan Jarosz przez pięć lat był społecznym kustoszem willi Palace. Pokazuje stare piwnice, w których Niemcy więzili Polaków.   Jan Jarosz przez pięć lat był społecznym kustoszem willi Palace. Pokazuje stare piwnice, w których Niemcy więzili Polaków.
Roman koszowski
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.