Zapomniani

Andrzej Grajewski

|

GN 22/2011

publikacja 02.06.2011 00:15

Polakom mieszkającym w Niemczech nie przysługują takie same prawa jak Niemcom mieszkającym w Polsce.

Poświęcenie pomnika Jana Pawła II przy katedrze w Hamburgu Poświęcenie pomnika Jana Pawła II przy katedrze w Hamburgu
fot. East news/REPORTER

Prawa Polaków w Niemczech zostały formalnie zapisane w traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, podpisanym przez Polskę i RFN 17 czerwca 1991 r. Traktat miał dawać takie same prawne gwarancje Niemcom żyjącym w Polsce i Polakom zamieszkałym w Niemczech. Jednak przed 20 laty strona polska zgodziła się, aby w traktacie inaczej opisać obie te grupy, co jest teraz wciąż źródłem kłopotów oraz powoduje, że w zakresie ochrony mniejszości narodowych jednostronny sukces osiągnęli Niemcy. Ważne problemy Polonii w RFN nadal nie są rozwiązane.

Traktatowa asymetria

W odniesieniu do Niemców mieszkających w naszym kraju w traktacie mowa jest o „członkach mniejszości niemieckiej w Polsce”. To zapis odpowiadający międzynarodowym standardom, dający mniejszości niemieckiej prawo do ubiegania się o specjalne przywileje w zakresie edukacji, oświaty, a także inne traktowanie w przypadku wyłaniania własnej reprezentacji politycznej nie tylko w wyborach samorządowych, ale także parlamentarnych. Mniejszość niemiecka własnym wysiłkiem i aktywnością, ale i przy wsparciu władz RFN, a także dzięki subwencjom z budżetu państwa, stworzyła w tym czasie silną reprezentację polityczną, rozbudowane szkolnictwo mniejszościowe, a także liczne organizacje społeczne i kulturalne, dobrze wpisując się w pejzaż inicjatyw obywatelskich, zwłaszcza na Śląsku Opolskim.

Inaczej było w przypadku Polaków mieszkających w RFN. W traktacie nie zostali oni opisani jako „mniejszość narodowa”, ale „osoby (…) posiadające niemieckie obywatelstwo, które są polskiego pochodzenia, albo przyznają się do języka, kultury lub tradycji polskiej”. Jednocześnie w traktacie zapisano, że powinni oni otrzymać te same prawa i przywileje jak przedstawiciele „mniejszości narodowej”. W praktyce jednak brak zapisu regulującego status polskiej grupy w RFN utrudniał zawartą w traktacie deklarację ich specjalnego traktowania. To zresztą bardzo złożona kwestia. Strona niemiecka, nie godząc się na zdefiniowanie statusu Polaków mieszkających w RFN, lub osób polskiego pochodzenia, jako mniejszości narodowej, kierowała się obawami przed stworzeniem precedensu, który zostałby wykorzystany przez Turków w RFN.

Polonia zróżnicowana

Nie jest także łatwo opisać polską grupę w RFN, której wielkość szacuje się nawet na 2 miliony ludzi. Strona niemiecka mówi o 1,5 mln osób z tzw. polskim kontekstem migracyjnym. Jest to jednak grupa bardzo zróżnicowana nawet pod względem statusu prawnego. Tylko część jej członków posiada obywatelstwo niemieckie. To przede wszystkim potomkowie emigracji ekonomicznej z przełomu XIX i XX wieku, zamieszkujący obszar Zagłębia Ruhry, określani mianem Ruhr-Polen, oraz emigranci przybyli do RFN w trakcie kolejnych fal migracji powojennych. Są wreszcie i tacy, którzy w latach 70. i 80. wyjechali z Polski w ramach akcji łączenia rodzin, jako tzw. spätaussiedler – późni przesiedleńcy, deklarując się jako Niemcy, a dzisiaj przyznając się do polskich korzeni. Biorą udział w życiu polskich organizacji, a przede wszystkim uczęszczają na polskie nabożeństwa. Wreszcie dochodzi ostatnia grupa, licząca kilkaset tysięcy ludzi, którzy przyjechali do Niemiec za pracą po 1989 r.

Najważniejszą strukturą organizującą polskie życie społeczno-kulturalne jest Polska Misja Katolicka w Republice Federalnej Niemiec, która dla utrzymania polskości zrobiła w ciągu ostatnich 20 lat znacznie więcej aniżeli oba rządy razem wzięte. Szacuje się, że każdego tygodnia w kilkudziesięciu polskich parafiach w całych Niemczech we Mszy św. z polskim językiem uczestniczy ok. 100 tys. osób. Według różnych szacunków, na polską katechezę uczęszcza co najmniej 8 tys. polskich dzieci. Do tego dochodzą polskie organizacje parafialne, szkoły niedzielne, wydawnictwa. Wszystko to funkcjonuje przy bardzo niewielkiej pomocy zewnętrznej, dzięki aktywności polskich księży pracujących w RFN oraz ich parafian.

Katastrofa oświatowa

Według szacunków Ambasady RP w Berlinie, języka polskiego w Niemczech uczy się zaledwie 6500 dzieci, w tym tylko 2300 w systemie niemieckich szkół publicznych. Ponad 4200 dzieci uczy się języka polskiego w szkołach prowadzonych przez organizacje polonijne. Formalnie wystarczy podanie 12 rodziców, aby powstała klasa z polskim językiem nauczania. W praktyce jednak z możliwością realizacji tego uprawnienia bywa różnie, w zależności od landu. Niezła sytuacja jest w Nadrenii Północnej i Westfalii, Palatynacie, a także w Bremie. W większości landów jest gorzej, bądź całkiem źle. Niezadowolenie ze stanu polskiego szkolnictwa w RFN wielokrotnie sygnalizował ambasador RP w Berlinie Marek Prawda. Władze w Berlinie na wszystkie pretensje w sprawach szkolnictwa zawsze miały jedną odpowiedź: to nie jest kompetencja władz federalnych, ale landowych. Zdaniem pracownika MSZ specjalizującego się w problemach polskiej oświaty w RFN, powinniśmy więcej uwagi poświęcać współpracy z landami. Francuzi mają federalnego pełnomocnika ds. propagowania francuskiej kultury i oświaty, który swe biura ma zarówno w niemieckim MSZ, jak i w landach, i skutecznie dba o nauczanie języka francuskiego. Gdyby istniał jego polski odpowiednik, wiele barier można by łatwiej ominąć.

Okrągły stół w czworokącie

Z inicjatywy mniejszości rozpoczęły się rozmowy tzw. okrągłego stołu, do których oprócz przedstawicieli mniejszości niemieckiej w Polsce oraz Polaków w RFN zasiedli przedstawiciele resortów spraw wewnętrznych obu krajów. O ile mniejszość niemiecką reprezentuje jedna organizacja, Polonia niemiecka nie ma jednego przedstawiciela. Rozbicie polskich organizacji polonijnych to jedna z kwestii, którą wykorzystuje strona niemiecka dla usprawiedliwienia swej bezczynności przy realizacji polonijnych postulatów. W końcu udało się utworzyć Konwent Organizacji Polskich, skupiający pod jednym dachem wiele polskich organizacji i struktur w RFN, ale władze niemieckie zakwestionowały tę reprezentację. Poza nią działa zresztą wiele organizacji, m.in. szczególnie prężny Związek Polaków w Niemczech „Rodło”, który także uczestniczy w obradach „okrągłego stołu”. „Rodło” jest dziedzicem największej polskiej organizacji polonijnej w Niemczech, zdelegalizowanej przez III Rzeszę. Wielu działaczy „Rodła” poniosło śmierć w nazistowskich katowniach, a majątek organizacji został skonfiskowany i nie oddano go do dzisiaj. Rehabilitacja represjonowanych Polaków oraz los majątku „Rodła”, przejętego po wojnie przez samorządy oraz niemieckie banki, stanowi także jeden z ważniejszych tematów toczących się rozmów. Uczestniczący w nich minister Tomasz Siemoniak, sekretarz stanu w MSWiA, jest przekonany, że rozmowy przyniosą istotny postęp w zakresie realizacji postulatów Polaków w Niemczech. Ma nadzieję, że przed obchodami 20. rocznicy traktatu Bundestag przyjmie uchwałę, w której zrehabilituje działaczy Polonii represjonowanych przez III Rzeszę. W Berlinie powinna powstać tablica upamiętniająca ich męczeństwo.

Takiego upamiętnienia doczekały się praktycznie wszystkie grupy narodowe, represjonowane w czasach nazistowskiej dyktatury, a także mniejszości seksualne. Polacy są być może ostatnią wspólnotą, która nawet w sposób symboliczny nie jest upamiętniona w muzeum Topografia Terroru, centralnym ośrodku edukacji o represjach III Rzeszy. Natomiast kwestia rekompensaty materialnej za utracone przez polskie organizacje mienie, mówi minister, będzie przedmiotem dalszych dyskusji w ramach polsko-niemieckiego zespołu. Z całą pewnością powstanie Centrum Dokumentacji w Bochum, jako główna placówka dokumentująca dzieje Polonii w Niemczech. Przesądzone wydaje się także powołanie Biura Polonii w Berlinie, którego koszty będą pokrywane z federalnego budżetu RFN. Zmiany powinny dotyczyć także finansowania nauki języka polskiego w RFN. Skoro budżet państwa polskiego dopłaca ponad 80 mln zł rocznie do szkolnictwa mniejszości niemieckiej,podobnie jak do szkół innych mniejszości narodowych i grup etnicznych,  nie ma powodu, aby z dotacji nie korzystały także polskie dzieci, pragnące uczyć się języka ojczystego w RFN. Przez wiele lat Polonia była na marginesie dialogu polsko-niemieckiego. Podejmowane ostatnio działania być może spowodują, że jej głos będzie słyszany nie tylko u nas, ale i w Niemczech.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.