Matejko nieznany. Wystawa w Zamku Królewskim w Warszawie

Magdalena Dobrzyniak

|

GN 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

Ta wystawa to zderzenie sprzeczności. Obok monumentalnych obrazów pokazuje skromne wprawki i szkice. Wraz z wielkimi tematami historycznymi snuje kameralną opowieść o ojcu, bracie, przyjacielu. Wielkoformatowe dzieła z kolekcji muzeum wiszą obok niewielkich obrazków, które na co dzień zdobią ściany prywatnych domów.

„Portret czworga dzieci artysty” pochodzi z Narodowej Galerii Sztuki we Lwowie. „Portret czworga dzieci artysty” pochodzi z Narodowej Galerii Sztuki we Lwowie.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Wystawa w Zamku Królewskim w Warszawie to niecodzienna okazja, by zajrzeć za kulisy pracy twórcy nazywanego wieszczem pędzla, który swoimi interpretacjami dziejów Polski wycisnął niezatarty ślad na narodowej wyobraźni rodaków. W trzech salach zamku zgromadzone zostały nie tylko wielkie kompozycje malarskie mistrza, znane i podziwiane, ale także te, które na co dzień oglądają nieliczni, pochodzące ze zbiorów prywatnych.

Wystawa została zaaranżowana w trzech salach. W pierwszej zaprezentowano portrety, w drugiej „Dzieje cywilizacji w Polsce” – cykl obrazów, które posłużyły Matejce do namalowania kilku większych kompozycji. W trzeciej sali umieszczono monumentalne dzieła historyczne ze zbiorów warszawskiego muzeum, uzupełnione o obiekty z kolekcji prywatnych, czyli mniejsze sceny historyczne: obrazy olejne, akwarele, rysunki i szkice. – W porozumieniu z domami aukcyjnymi i prywatnymi właścicielami udało się nam ściągnąć praktycznie wszystkie obrazy, które od 30 lat funkcjonują na rynku aukcyjnym – informuje kustosz ekspozycji dr Mariusz Klarecki.

Portret pustelnika należy do pierwszych obrazów olejnych Matejki.   Portret pustelnika należy do pierwszych obrazów olejnych Matejki.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Obraz-uchodźca

Wyjątkiem jest „Portret czworga dzieci artysty” z Narodowej Galerii Sztuki we Lwowie. Pozyskany już po napaści Rosji na Ukrainę, należy do grupy obrazów-uchodźców, które na czas wojennej zawieruchy znalazły schronienie w polskich muzeach, gdzie są przechowywane, konserwowane i eksponowane. Obraz pokazywany na Zamku Królewskim w Warszawie przedstawia dzieci Jana Matejki. Jerzy ma sześć lat, Tadeusz 14, Helena 12, a Beata 10. Najmłodszy syn został przedstawiony z psem, a Beata – z gołąbkiem. Portret powstał w dworze Matejków w podkrakowskich Krzesławicach. Z okna widać otaczający go park. – Tuż przed wystawą przyjechał do nas portret, szkic rysunkowy do obrazu, nieznany, nigdy nie pokazywany, dosłownie został zdjęty przez panią z Warszawy ze ściany i przyniesiony tutaj – wskazuje kustosz wiszący obok skromny rysunek.

„Portret czworga dzieci artysty” od jakiegoś czasu gości w Warszawie. Wcześniej był pokazywany na wystawie „Geniusz Lwowa”. Jego uzupełnieniem jest niedawno odnaleziony subtelny portret z 1859 roku przedstawiający ukochaną siostrę Jana Matejki Marię, która zastąpiła siedmioletniemu chłopcu zmarłą matkę.

Obraz przedstawiający Karola Gilewskiego osiągnął rekord aukcyjny.   Obraz przedstawiający Karola Gilewskiego osiągnął rekord aukcyjny.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Matejkowskie twarze

Artysta malował portrety indywidualne i zbiorowe. Spośród jego 323 obrazów aż 120 to portrety. Twórczość tę, od której artysta rozpoczął swoją wielką przygodę z malarstwem, reprezentują na Zamku Królewskim kompozycje starannie wybrane i często zaskakujące. Po raz pierwszy prezentowany na publicznej wystawie, wcześniej nieznany, jest jeden z pierwszych obrazów olejnych Matejki, czyli „Portret ostatniego pustelnika z Góry św. Bronisławy”. – Co ciekawe, podczas prac przygotowujących ekspozycję trafił nam się również rysunek starca. Kiedy go wieszaliśmy na ekspozycji, okazało się, że to jest prawdopodobnie ta sama postać. Wystarczy przyjrzeć się rysom twarzy – zwraca uwagę Mariusz Klarecki.

„Zaślubiny Świętopełka z córką Bolesława Chrobrego”.   „Zaślubiny Świętopełka z córką Bolesława Chrobrego”.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Uwagę zwraca także malarski szkic portretowy Adama Sapiehy, który artysta następnie wykorzystał jako twarz księcia Witolda w monumentalnym obrazie „Bitwa pod Grunwaldem”. – Portret bardzo piękny, na zaledwie zagruntowanym płótnie, ze szkicu „wychodzi” do kompozycji malarskiej. Twarz pokazana ekspresyjnie, bardzo wyrazista – opisuje muzealnik, wskazując bruzdy i zmarszczki, napięcia mięśni mężczyzny, jego powiększone źrenice. Ekspresyjność portretów Matejki oraz ich znaczenie dla zrozumienia twórczości mistrza sprawiają, że są one niezwykle cennym materiałem dla badaczy jego sztuki. Przez wyjątkową finezję detalu oraz umiejętne wykorzystanie światła i cienia Matejko potrafił nadać swoim portretom niepowtarzalny wyraz i dramatyzm. Pasjonowała go analiza psychologiczna postaci.

Słynny obraz związany jest z Zamkiem Królewskim,  który widać w tle.   Słynny obraz związany jest z Zamkiem Królewskim, który widać w tle.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Nie mogło zabraknąć na warszawskiej wystawie dzieła, które uznawane jest za przykład najlepszego malarstwa portretowego Jana Matejki. „Portret prof. dr. Karola Gilewskiego”, który powstał w 1872 r., zaginął po wystawie polskiej sztuki w Wiedniu w 1915 r. i uznawany był za utracony przez 100 lat, aż do ponownego pojawienia się za granicą w 2015 r. W 2020 r. w Polsce sprzedano go za rekordową kwotę 6,96 mln zł. Wyjątkowo duży, okazały portret przedstawia dziekana Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyjaciela i jednego z lekarzy Matejki oraz jego rodziny. Obraz został zamówiony przez wdowę po Gilewskim, który zmarł w wieku 39 lat, zarażony przez pacjenta.

Dzieje cywilizacji

Zgłębiając historię Polski, Jan Matejko chciał odgadnąć kierunek rozwoju cywilizacji, co doskonale ilustruje prezentowany na wystawie cykl „Dzieje cywilizacji w Polsce”. W latach 1888–1889 malarz przedstawił swoje spojrzenie na przełomowe i według niego najważniejsze wydarzenia w historii Polski. Niewielkie malarskie szkice powstały z myślą o stworzeniu cyklu monumentalnych kompozycji, z których ostatecznie udało mu się zrealizować tylko kilka. Matejko namalował 12 obrazów – 9 na deskach, 3 na płótnie. – Sceny z dziejów ojczyzny artysta odnosił jednocześnie do związków Polski z kulturą zachodnioeuropejską. Często wiele wydarzeń łączył w jedno, przesuwał nawet o pół wieku niektóre z nich – opowiada Mariusz Klarecki, podkreślając, że cykl jest odzwierciedleniem osobistych wizji malarza i jego interpretacją dziejowych przemian.

W sali gromadzącej obrazy z tego cyklu można także zobaczyć szkic do obrazu Matki Boskiej Łaskawej. Przy tej okazji warto przypomnieć, że Matejko był głęboko wierzącym, gorliwym katolikiem. – Zawsze przed rozpoczęciem pracy żegnał się albo robił znak krzyża pędzlem. Nigdy nie zaczynał pracy w piątek – wyjaśnia kustosz ekspozycji.

Nie mogło tu zabraknąć odniesień do ukochanego miasta Jana Matejki, Krakowa. Zwiedzający wystawę mają niepowtarzalną okazję podziwiać szkic ikonostasu z krakowskiej cerkwi św. Norberta, powstały w 1888 roku. Część rysunków znajduje się w placówkach muzealnych, ale ten, który prezentowany jest w Warszawie, pochodzi z prywatnej kolekcji. Nigdy wcześniej nie był pokazywany, stąd jest ciekawostką dla miłośników twórczości genialnego malarza. Od prywatnego właściciela spod Wawelu pochodzi też interesujące przedstawienie Jana III Sobieskiego zdobywającego chorągiew turecką z 1880 roku. Obraz jest mało znany i unikatowy, bo akwarela to rzadka technika w przypadku dzieł Matejki. Trzy lata później powstał słynny obraz „Odsiecz Jana III Sobieskiego pod Wiedniem”, który zawisł w Muzeach Watykańskich i jest najczęściej oglądanym dziełem Matejki na świecie.

Do Krakowa przenosi zwiedzających również obraz, który… nigdy nie powstał. „Stópka królowej Jadwigi” z 1857 roku ilustruje znaną legendę o świętej władczyni, która pewnego dnia odpięła złotą klamrę od swojego buta, by wspomóc biednego kamieniarza. Obraz znany jest tylko w szkicu rysunkowym, który należy do prywatnego kolekcjonera z południa Polski, oraz ze szkicu olejnego z kolekcji lwowskiej.

Kustoszem wystawy  jest dr Mariusz Klarecki.   Kustoszem wystawy jest dr Mariusz Klarecki.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Wizje historii

Na wystawie nie mogło zabraknąć wielkoformatowych kompozycji historycznych, które stanowią najbardziej reprezentatywną część dorobku Matejki. Zostały tu wkomponowane wchodzące w skład stałej ekspozycji Zamku Królewskiego, wykreowane w wyobraźni wizje oparte na wydarzeniach historycznych, takie jak „Kazanie Skargi” czy „Rejtan – Upadek Polski”. „Kazanie Skargi” artysta namalował tuż po załamaniu się powstania styczniowego. Dzieło jest symbolicznym sportretowaniem charyzmatycznego kaznodziei głoszącego naukę w katedrze na Wawelu. – Ciekawostką jest fakt, że ten obraz ściemniał. Wojenne losy wpłynęły na zawilgocenie płótna i w rezultacie na zniszczenie podobrazia i warstw malarskich – mówi muzealnik.

Nie mogło zabraknąć na tej ekspozycji również dzieła „Konstytucja 3 Maja 1791 roku”, powstałego w 100. rocznicę tego historycznego aktu, na dwa lata przed śmiercią Matejki. Obraz związany jest z Zamkiem Królewskim, który widzimy tutaj w perspektywie ulicy Świętojańskiej. Wisi w symbolicznym miejscu, niemal za drzwiami prowadzącymi do miejsca, gdzie konstytucja została uchwalona.

Kolekcja historycznych dzieł na czas wystawy została poszerzona o obrazy takie jak „Zaślubiny Świętopełka Rurykowicza z córką Bolesława Chrobrego” czy „Królowa Polski. Z psalmów Krasińskiego”, który pokazywany jest w Warszawie w dwóch wersjach. – W 1861 roku powstała pierwsza, nieco szkicowa wersja. A 16 lat później Matejko dla jednego ze swoich przyjaciół namalował autorską replikę tego obrazu – wyjaśnia Klarecki. – Barbara Cieciora z Domu Jana Matejki w Krakowie twierdzi, że do jednego obrazu pozowała Maria, czyli siostra Jana Matejki, a do drugiego Teodora, jego żona. Ale ja widzę dwie identyczne twarze – zastanawia się warszawski muzealnik. Oba obrazy są własnością osób prywatnych.

– Widzimy tutaj Matejkowski warsztat pracy, podpatrujemy, jak przygotowywał się do tworzenia swoich największych dzieł. Myślę, że Matejko jest niezwykle dumny z tej wystawy. Pewnie przypatruje się jej z uśmiechem i kiwa głową, że dobrze się stało – podsumowuje kustosz.

Fragment szkicu  do ikonostasu cerkwi w Krakowie.   Fragment szkicu do ikonostasu cerkwi w Krakowie.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.