Prof. Andrzej Nowak: Jak odzyskać zdolność pociągnięcia za sobą więcej niż 50 procent głosujących

GN 11/2024

publikacja 14.03.2024 00:00

O potrzebie zmian w PiS i autorytarnych działaniach rządzącej koalicji mówi prof. Andrzej Nowak.

Andrzej Nowak jest historykiem, autorem książek, publicystą, nauczycielem akademickim. Profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN. Andrzej Nowak jest historykiem, autorem książek, publicystą, nauczycielem akademickim. Profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN.
Miłosz Kluba /Foto Gość

Bogumił Łoziński: W artykule opublikowanym na portalu arcana.pl wskazał Pan Profesor Jarosława Kaczyńskiego jako odpowiedzialnego za utratę władzy przez Zjednoczoną Prawicę i wezwał go do ustąpienia ze stanowiska prezesa PiS. Tymczasem ogłosił on, że nadal będzie rządził partią. Dlaczego nie chce ustąpić?

Prof. Andrzej Nowak:
Jarosław Kaczyński sam siebie wskazał jako odpowiedzialnego za klęskę wyborczą Prawa i Sprawiedliwości. To nie było więc moje „odkrycie”, tylko stwierdzenie, że skoro prezes sam powiedział, że bierze na siebie całą odpowiedzialność za klęskę, to naturalną koleją rzeczy w polityce jest rezygnacja takiej osoby.

Dlaczego zatem nie rezygnuje?

Z Jarosławem Kaczyńskim trudno będzie wygrać kolejne wybory, ale bez Jarosława Kaczyńskiego grozi rozpad partii – i to jest bardzo poważny argument, którego wcale nie lekceważę.

Może prezes PiS uznał, że publiczne rozliczanie przegranej zaszkodzi partii?

Jako jeden z obywateli Polski, którzy głosowali na PiS, uznałem, że mam prawo zabrać głos na forum. Jestem zaniepokojony tym, że obecnie główna partia opozycyjna okazuje bezradność wobec sytuacji niebezpiecznej dla kraju, a za taką uważam autorytarne, niezwykle brutalne i fundamentalnie szkodliwe dla interesu państwa polskiego i stanu polskiej polityki posunięcia obecnej koalicji rządzącej. Pozostawienie tego bez reakcji, bez jakiejś próby zmiany sytuacji, wydaje mi się niebezpieczne dla Polski. Martwi mnie, że największa partia opozycyjna zachowuje się w sposób niezwykle bierny wewnętrznie, i tę wewnętrzną martwotę jej wytknąłem. Nie może być tak, że w sytuacji kryzysu polskiej wspólnoty politycznej, kryzysu naszego miejsca na mapie Europy, wynikającego z wyraźnie obranego przez partię obecnie rządzącą kursu na podporządkowanie się Polski interesom zewnętrznym, odpowiedzią mają być procesy myślowe rozgrywające się w głowie jednego człowieka. A tak funkcjonuje PiS. Skoro owa centralizacja okazuje nieskuteczność w działaniu, nie przynosi dobrych rezultatów, to moim zdaniem trzeba właśnie publicznie zapytać, czy nie czas otworzyć debatę nad tym, w jakim kierunku powinna iść partia, na którą w ostatnich wyborach głosowało ponad 35 procent obywateli Polski.
 

Jestem zaniepokojony tym, że obecnie główna partia opozycyjna okazuje bezradność wobec sytuacji niebezpiecznej dla kraju, a za taką uważam autorytarne, niezwykle brutalne i fundamentalnie szkodliwe dla interesu państwa polskiego i stanu polskiej polityki posunięcia obecnej koalicji rządzącej.
/prof. Andrzej Nowak/

Rozpad PiS, który najprawdopodobniej nastąpiłby po rezygnacji z kierowania partią przez Jarosława Kaczyńskiego, mógłby bardzo osłabić opozycję i działać na korzyść obecnej władzy.

Nie jest ani moją intencją, ani moim życzeniem prowokowanie rozpadu największej partii opozycyjnej, natomiast wydaje mi się, że bez pewnego rodzaju wewnętrznego fermentu, do którego wezwaniem był i pozostaje mój głos, PiS może nie być zdolny pozyskać nowych wyborców, a bez tego na pewno nie wygra wyborów prezydenckich, które będą kluczowe dla przyszłości Polski. Trzeba odzyskać zdolność pociągnięcia za sobą więcej niż 50 procent głosujących. Postać Jarosława Kaczyńskiego w sposób niesprawiedliwy została sklejona z tak skrajnie negatywnym wizerunkiem, tak źle naładowanym emocjonalnie, że staje się ona niewątpliwie obciążeniem. Powtarzam, to nie jest sprawiedliwe, uważam, że w ten sposób wyrządzono mu pewnego rodzaju krzywdę, ale jego zejście na drugi plan, na honorową emeryturę, może tylko zwiększyć szanse PiS na wyjście z cienia wizerunku jednoosobowego „dyktatora”, „faszysty”, bo takie epitety są jemu i formacji jednoosobowo przez niego kierowanej niesprawiedliwie przyklejane.

Jak PiS ma rozszerzyć elektorat?

Partia kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego może liczyć na zmianę trendu w postawach części elektoratu. Taka zmiana będzie wynikała z naturalnego zużywania się antypisowskiej histerii, którą wykorzystał Donald Tusk i pozostające w miażdżącej większości media. Konsekwencje obecnych rządów niekoniecznie muszą być zachwycające dla niemałej części wyborców i stąd nastąpi naturalny odpływ. Do tego mogą się też przyczynić skutki ekonomiczne rządów Platformy. Z punktu widzenia przeciętnego obywatela w czasie poprzednich ośmiu lat partia ta rządziła bardzo źle. Jednak to może nie być wystarczające, dlatego należy grać skrzydłami. Z jednej strony prowadzić cały czas konsekwentną, twardą walkę w odpowiedzi na niezwykłą brutalność, którą wykazuje koalicja rządząca w łamaniu wszelkich zasad. W swoim tekście podałem przykład prof. Przemysława Czarnka czy dr. Patryka Jakiego jako tych, którzy taką twardą walkę potrafią prowadzić. Z drugiej strony powinni się ujawnić politycy młodsi niż prezes PiS, reprezentanci zmieniającej się Polski, ludzie myślący innymi kategoriami niż ja czy 75-letni Jarosław Kaczyński. Chodzi nie tylko o nowe twarze, ale o nowe, świeże umysły, o polityków, którzy dotrą do świadomości młodszego pokolenia wyborców, 20- i 30-latków, i którzy zdejmą z PiS wizerunek partii skostniałej wokół, co tu dużo mówić, starzejącego się przywódcy. Symbolem tego rodzaju nowego pokolenia wydaje mi się Kacper Płażyński z Gdańska.

Powiedział Pan Profesor, że działania obecnie rządzącej koalicji są „autorytarne, niezwykle brutalne i fundamentalnie szkodliwe dla interesu państwa polskiego i stanu polskiej polityki”. Proszę podać przykłady takich działań.

Zmiany, które niemal natychmiast po wyborach zaproponowała minister edukacji w programie nauczania historii i języka polskiego, są niezwykle spójne i konsekwentne w dążeniu do usunięcia wszystkiego, co świadczy o specyficznym doświadczeniu historycznym Polski, o tym, co stanowi naszą tożsamość narodową, obywatelską, wolnościową, niepodległościową. To wszystko zostało w sposób wręcz modelowo doskonały usunięte. Oczywiście wszystko to po to, aby przygotować wspólną europejską przestrzeń edukacji. To nie jest jakiś złowrogi pomysł jednego człowieka, który jest premierem, czy otaczającej go ekipy, ale wpisuje się to w szerszą koncepcję zmian w Europie.

Na czym polega ta koncepcja?

Obóz rządzących prowadzi przygotowania do likwidacji polskiego państwa. Na zmiany, jakie chce wprowadzić w edukacji, należy patrzeć z perspektywy dążenia do zrobienia z Europy jednej struktury państwowej w sposób, który niszczy całkowicie podmiotowość wszystkich państw, a zwłaszcza tych, które mają charakter peryferyjny z punktu widzenia centrum, jądra tej nowej konstrukcji, jaką stanowią Francja i Niemcy. Przykładem są ostatnie strajki rolników, gdy rząd rozkłada ręce i mówi, że przecież on nie ma z ich problemami nic wspólnego, że to już nie jego kompetencja, i wysyła ich do Brukseli czy Strasburga. Teraz pojawia się sprawa edukacji i kultury jako kwestii, która już nie należy do kompetencji państw narodowych. Można więc mówić o widocznej tendencji, której otwarcie służy obecny polski rząd.

W jakim sensie działania rządu Donalda Tuska są autorytarne?

Trzeba na to spojrzeć z punktu widzenia walki z populizmem. „Populus”, który się buntuje, kiedyś nazywano greckim słowem demos. To są zwykli ludzie, którzy widzą zagrożenie swojego interesu, na przykład przez gwałtownie narzucaną przemocą politykę klimatyczną, przeciwko której na pewno głosowałaby bardzo duża część wyborców w większości krajów Unii Europejskiej. Jednak elity kształtujące politykę w sposób coraz bardziej ostentacyjnie antydemokratyczny forsują programy klimatyczne wbrew „populusowi”, który jest traktowany jako ci tępi, czerwoni na gębie, niczego nierozumiejący z nowoczesnego świata ciemniacy, których nie należy dopuszczać do głosu. Zabiera się coraz więcej decyzyjności tym ciałom reprezentatywnym, w których obywatele mieli szanse wpływać na decyzje polityczne. Przykładem może być tu Parlament Europejski, który jest najbardziej jaskrawą karykaturą demokracji, jaką można sobie wyobrazić. W Europie trwa gwałtowny proces zabierania tego, co było sferą polityki demokratycznej, przez grupę samozwańczych elit, które wiedzą lepiej, co jest dobre dla Europy, dla tego ciemnego „populusu”, który może źle głosować.

Jak temu procesowi się przeciwstawić?

Po pierwsze, trzeba zmienić to, czego PiS nie doceniał przez poprzednie osiem lat, gdy w dużym stopniu lekceważył potrzebę kontaktu z podobnie myślącymi formacjami w Europie. Musimy uświadomić sobie, że sami nie wyrwiemy się za włosy z tego bagna. Musimy zmieniać nasz kontynent z innymi narodami europejskimi, z tymi niezadowolonymi „populusami” z różnych krajów. Po drugie, trzeba bardzo mocno podkreślać utratę sprawczości przez zwykłych ludzi i wynikające z tego konsekwencje. Na przykład dziś powstaje oddolny ruch obrony projektu cywilizacyjnego, który ma nas wzmocnić – Centralnego Portu Komunikacyjnego, cennej inicjatywy PiS. Właśnie wokół takich spraw można budować większość, która wybierze prezydenta jako reprezentanta tej części społeczeństwa polskiego, która chce, żeby w Polsce żyło się lepiej niż do tej pory, także w sferze materialnej, która chce Polski traktującej się z pewną godnością, a nie jako podnóżka dla realizacji planów ideologicznych czy dominacji gospodarczej starszych i mądrzejszych od siebie, jak to de facto przedstawia rządząca w tej chwili koalicja.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.