Wojciech Bonowicz w nowej książce: „Piszę ten dziennik pocieszenia, bo nie mogę Cię przytulić”

Marcin Jakimowicz

|

GN 10/2024

publikacja 07.03.2024 00:00

„Dziennik pocieszenia” Wojciecha Bonowicza to opowieść o skupieniu się na tym, co na pierwszy rzut oka wydaje się drobnostką, a okazuje się cudem.

Wojciech Bonowicz Dziennik pocieszenia Znak Kraków 2024 ss. 192 Wojciech Bonowicz Dziennik pocieszenia Znak Kraków 2024 ss. 192

Otwieram tę książkę i od razu natrafiam na takie słowa: „Piszę ten dziennik pocieszenia, bo wiem, że Ci smutno. Bo wstałaś lub wstałeś z dziwnym ciężarem w sercu i nie wiesz, jak się go pozbyć ani co zrobić z rozpoczynającym się dniem. Bo trzeba żyć – chcesz żyć, lubisz żyć – a tak trudno się tego życia podjąć. Bo wiesz, że dzień sam Tobą pokieruje, ale to nie usunie ciężaru i nie rozproszy smutku. Piszę ten dziennik pocieszenia, bo nie mogę Cię przytulić. A wiem, że smutek, ciężar, niepokój mogą być większe niż siły, które mamy w pojedynkę. Kiedy się przytulamy, ciężar rozkłada się na dwa i może się okazać ciężarem do udźwignięcia. Są rzeczy, których ciało potrzebuje bardziej niż słów. Ale to nie znaczy, że słowa są bezsilne. Słowa też mogą obejmować, przygarniać; wtedy, gdy spotkanie jest niemożliwe, słowa zastępują ręce. Piszę ten dziennik pocieszenia, ponieważ sam pocieszenia potrzebuję”.

Jak wiele ten początek „Dziennika pocieszenia” Wojciecha Bonowicza mówi o tej książce! To opowieść o uważności, zatrzymaniu się, szukaniu dystansu, budowaniu mostów, zaczerpnięciu głębokiego oddechu, rozluźnianiu pięści. O szukaniu tego, co proste, pełne światła, o potężnej sile naszych decyzji, nastawienia, intencji, z jakimi mierzymy się z tym, co szarobure. Znakomita ilustracja dialogu: „Chciałbym być szczęśliwy”. „To bądź!”.

I wreszcie o czułości, bezbronności, która jedynie pozornie stoi na przegranej pozycji. Bonowicz przekonuje, że „prawdziwe życie to życie, którym żyjemy na co dzień”. „Kiedy wyjeżdżamy w dalekie rejony, one mogą zadziałać na nas oczyszczająco. Ale częściej jest tak, że ludzie objadą kawał świata i nic z tego nie wynika. Nie nauczyli się patrzeć. A przecież istotnym elementem prawdziwej podróży są momenty zatrzymania, obserwacji” – opowiada poeta, redaktor i biograf Tischnera.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.