Podwójna ścieżka dźwiękowa. Jak rockmani komponują do filmów

Piotr Sacha

|

GN 10/2024

publikacja 07.03.2024 00:00

Mają wierną rockową publiczność. Schodzą jednak ze sceny, żeby komponować poruszające melodie do filmów.

Bryce Dessner skomponował muzykę m.in. do dwóch filmów, które właśnie mają premierę. Bryce Dessner skomponował muzykę m.in. do dwóch filmów, które właśnie mają premierę.
ETTORE FERRARI /EPA/pap

Na wstępie zaryzykuję stwierdzenie, że to dzisiaj prawdopodobnie najbardziej wszechstronni kompozytorzy. Tworzą ściany gitarowych dźwięków. Stoją w pierwszym rzędzie gwiazd rock’n’rolla z dopiskiem „alternatywny”. We wszystkich zakątkach świata powstają kolejne wersje ich najpopularniejszych piosenek. A później zatrudniają się na służbę, o której pisał w jednym z esejów Roger Scruton. „W filmie muzyka ma służebną wobec akcji rolę; może istnieć tylko dlatego, że dopowiada to, co pomija akcja i istnieje zatem jako po-obraz, wspomnienie czegoś, co zniknęło” – zauważył brytyjski filozof. Muzycy ci wędrują pomiędzy dwoma muzycznymi światami – zwrotek i refrenów oraz orkiestrowych melodii na wielkim ekranie. A słuchacz zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, by ten sam człowiek stworzył przebój „Karma Police” i pełną romantyzmu kompozycję na kwartet smyczkowy i fortepian do oscarowego filmu „Nić widmo”.

Geniusz. Tyle w temacie

Hans Zimmer jako autor muzyki do filmu debiutował u Jerzego Skolimowskiego w dramacie „Fucha”. Rok wcześniej wyemitowano pierwszy klip w telewizji MTV. W przeboju „Video Killed the Radio Star” grupy The Buggles Zimmer miał ważny udział. Grał na klawiszach. Jednak dziś w jego CV zamiast popularnych piosenek widnieje ponad setka ścieżek dźwiękowych do filmów, a także statuetki słynnej Nagrody Akademii Filmowej. O ile Zimmera z muzyką rozrywkową wiąże krótki epizod, o tyle paru innych kompozytorów stale zaznacza obecność w pozornie odległych od siebie krainach.

Gitarzysta Jonny Greenwood fanom wychowanym w klimatach lat 90. kojarzy się głównie z supergrupą Radiohead oraz bliźniaczym projektem The Smile (tego lata koncert w Warszawie). Melomani przypominają sobie jego wspólne występy z Krzysztofem Pendereckim. Z kolei miłośnicy kina doceniają talent Brytyjczyka, wyrażony na przykład w muzyce z pięciu filmów Paula Thomasa Andersona. „Nić widmo” przyniósł Greenwoodowi nominację do Oscara.

Filmowa przygoda zaczęła się 21 lat temu. Z grupą Radiohead muzyk osiągnął już status gwiazdy rockowych festiwali. Zaproponował dźwięki do dokumentu „Bodysong”. Później jeszcze stworzył parę utworów na zlecenie BBC. Dzięki radiu dar do komponowania rozpoznał w nim Anderson. Od razu zwrócił się z pytaniem do gitarzysty: „Możesz napisać więcej podobnych kawałków?”. Jane Campion, reżyserka „Psich pazurów”, zamknęła wątek muzyki w jej filmie w dziewięciu słowach: „Jonny Greenwood, nasz kompozytor, jest geniuszem. Tyle w temacie”.

Jonny Greenwood był nominowany do Oscara za muzykę do filmu „Nić widmo”.   Jonny Greenwood był nominowany do Oscara za muzykę do filmu „Nić widmo”.
MIKE NELSON /EPA/pap

Syntezatory plus wyobraźnia

Zespół Nine Inch Nails kojarzony jest z mrocznym, tajemniczym wizerunkiem lidera oraz industrialnym, szorstkim brzmieniem. Równo 30 lat temu podbijał światowe sceny albumem „The Downward Spiral”, śmiałym artystycznie, skupionym na ciemnych stronach życia, a zakończonym balladą „Hurt”, którą szersze grono odbiorców poznało dzięki akustycznej wersji Johnny’ego Casha.

Kapela z Ohio to właściwie one man show Trenta Reznora – multiinstrumentalisty, wokalisty, autora muzyki i tekstów. W 2016 roku do jego składu dołączył Anglik Atticus Ross. Wówczas duet Reznor & Ross był już w posiadaniu statuetki Oscara za muzykę do „The Social Network”. Obaj panowie zilustrowali dźwiękiem również kolejne produkcje Davida Finchera. „Mank”, gdzie odtworzyli klimat lat 30. minionego wieku, przyniósł im nominację do Nagrody Akademii Filmowej. Zaś drugiego Oscara zdobyli za kompozycje do kreskówki Studia Pixar „Co w duszy gra”. Aby stworzyć tak sugestywne utwory, z charakterystycznymi ambientowymi plamami dźwięków, potrzebowali trzech rzeczy – syntezatorów, komputerów oraz nieskrępowanej wyobraźni. Warto też wspomnieć, że zanim Trent Reznor rzucił się na głęboką wodę komponowania oryginalnych melodii na duży ekran, odpowiadał za składanki soundtracków takich filmów jak „Urodzeni mordercy” Olivera Stone’a czy „Zagubiona autostrada” Davida Lyncha.

W utworach z zeszłorocznego „Imperium światła” w reżyserii Sama Mendesa Reznor i Ross postawili w centralnym punkcie fortepian, skąd rozchodziły się piękne, nostalgiczne melodie. Gdyby po wysłuchaniu tego albumu powrócić do nagrań Nine Inch Nails, zrodziłaby się nieufność – czy to naprawdę ci sami autorzy.

Tandem bliźniaków

Rok 2023 był bardzo pracowity dla nowojorskiej grupy The National, która w kraju nad Wisłą cieszy się niesłabnącą popularnością. W odstępie kilku miesięcy powstały dwie płyty z premierowymi piosenkami. Ruszyła trasa koncertowa, rozciągnięta w czasie aż do jesieni kolejnego roku. Trzon zespołu tworzą bracia bliźniacy Bryce i Aaron Dessnerowie. Urodzeni 23 kwietnia 1976 r., niedługo po premierze „Taksówkarza”. Obraz Martina Scorsese dopełnił dźwiękiem Bernard Herrmann, w kinie debiutujący muzyką do kultowego „Obywatela Kane’a”, autor ścieżek „Psychozy” i „Ptaków” Hitchcocka. Jak się później okazało, „Taksówkarz” był ostatnim z filmów, przy których pracował.

Talent kompozytorski Herrmanna ujawnił się we wczesnym dzieciństwie, a kształtował się na Uniwersytecie Nowojorskim. Artysta rozumiał muzykę filmową po swojemu, oderwał się od przedwojennych schematów. Bryce Dessner również wytycza własną drogę. Studiował gitarę klasyczną oraz kompozycję na Uniwersytecie Yale. Jeszcze w szkole średniej założyli z Aaronem zespół. „Grałem też klasyczne gitarowe recitale, a ludzie mówili mi, że nie mogę robić obu rzeczy jednocześnie” – opowiada w amerykańskim portalu salon.com. „Intuicja podpowiadała mi, że oni się mylą” – dodaje muzyk.

Intuicja go nie zawiodła. Obecnie tworzy dla największych orkiestr, nie przerywając kariery rockmana. Jego lista klasycznych utworów może imponować. W tematach do filmu Bryce i Aaron w tandemie świetnie się uzupełniają. Pierwszy wnosi wykształcenie oraz bogate doświadczenie kompozytorskie w kręgach muzyki współczesnej. Na jeden z występów w naszym kraju przywiózł „Réponse Lutosławski” – utwór na orkiestrę smyczkową, inspirowany dziełem Polaka. Aaron ma z kolei smykałkę do pracy nad brzmieniem w studiu. Zasłynął jako producent dwóch płyt Taylor Swift, dziś czołowej piosenkarki w stylu pop. Czarujący efekt ich pracy usłyszeć można, oglądając takie filmy jak „Big Sur”, „C’mon C’mon” czy „Cyrano”. Ponadto Bryce Dessner jest samodzielnym autorem kompozycji do „Dwóch papieży”. A w marcu premierę mają dwa najnowsze filmy z jego muzyką – „Miłość bez ostrzeżenia” i „Dobra osoba”.

Oscarowe ścieżki

Aktualny numer „Gościa” zamykamy kilka dni przed 96. ceremonią wręczenia Oscarów. Na krótkiej liście kompozytorów nominowanych w kategorii najlepsza muzyka oryginalna znaleźli się również twórcy mający do czynienia ze sceną rockową. Robbie Robertson to autor dźwięków w wielu kultowych filmach Martina Scorsese, również w tym ostatnim – „Czasie krwawego księżyca”. Zmarł niecałe trzy miesiące po światowej premierze dzieła, poświęconego mrocznej historii Indian Osagów. Robertson, który sam był półkrwi Indianinem, zaczynał karierę od klimatów na styku country, rocka i folku. Przez dwie dekady grał na gitarze i śpiewał w grupie The Band. Jako gitarzysta towarzyszył też przez pewien czas karierze Boba Dylana.

Z kolei obsypany oscarowymi nominacjami „Oppenheimer”, opowieść o fizyku stojącym za stworzeniem bomby atomowej, straciłby siłę oddziaływania na widza bez znakomitej muzyki Ludwiga Göranssona. Głównym instrumentem, którym Szwed zilustrował opowieść Christophera Nolana, są skrzypce, co dało piorunujący efekt.

Imię otrzymał na cześć Beethovena. Można więc powiedzieć, że bycie kompozytorem było mu pisane od urodzenia. Jego mama jest florystką z Polski. Tata – gitarzystą ze Szwecji. To on udzielił 6-letniemu Ludwigowi pierwszych lekcji gry. Później chłopiec godzinami ćwiczył szybkie solówki, dzień za dniem. Następnie poznał jazz i improwizację. „Wreszcie wkręciłem się w muzykę filmową, bo można ją pisać w każdym stylu” – wspomina 40-letni kompozytor w znakomitym dokumencie o kulisach soundtracku do „Czarnej Pantery”, za który otrzymał Oscara. Oprócz przygotowania uniwersyteckiego Göransson ma spore doświadczenie pracy w rozrywce. Gitarowo udzielał się m.in. w projektach rapera Childish Gambino. Wspierał też w produkcji nagrania tria sióstr Haim.

O krok od nominacji była również ścieżka dźwiękowa do „Strefy interesów”, jednego z bardziej wstrząsających obrazów kinowych ostatniego czasu. Za muzykę odpowiada tu Mica Levi, brytyjska wokalistka i kompozytorka. Jej pradziadek był żydowskim skrzypkiem, który uciekł z nazistowskich Niemiec do Anglii. Rodzice zajmują się zawodowo muzyką klasyczną. Mica również odebrała wykształcenie muzyczne. Równolegle z komponowaniem do filmów („Pod skórą”, „Jackie”) współtworzy Good Sad Happy Bad – eksperymentalną grupę, prowadzącą pop-rocka ku nieodkrytym szlakom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.