Amerykanie wrócili na Księżyc. Dlaczego trwa wyścig o południowy biegun Srebrnego Globu?

Wojciech Teister

|

GN 10/2024

publikacja 07.03.2024 00:00

Po ponad 50 latach amerykański statek ponownie wylądował na Księżycu. To krok w kierunku powrotu ludzi na Srebrny Glob. Teraz jednak USA mają więcej konkurentów.

Amerykański lądownik Odyseusz na powierzchni Księżyca. Amerykański lądownik Odyseusz na powierzchni Księżyca.
Intuitive Machines /abaca/east news

Historia lotów na Księżyc jest długa i chociaż w pewnym momencie wydawało się, że ta odyseja została przerwana, znowu obserwujemy przyspieszenie w kosmicznym wyścigu. Pierwszy wysłany z Ziemi statek kosmiczny, który osiągnął powierzchnię Księżyca, wylądował tam 12 września 1959 r. Choć bardziej precyzyjne byłoby stwierdzenie, że eksplodował po uderzeniu w księżycowe skały, rozrzucając liczne radzieckie ozdoby ze znakiem sierpa i młota. W latach 50. i pierwszej połowie lat 60. to właśnie Związek Radziecki był liderem w eksploracji kosmosu i wyścigu na Srebrny Glob. Wszystko zmieniło się dzięki programowi misji Apollo (a przy okazji błędom popełnianym przez Rosjan). Choć Amerykanom udało się wylądować na Księżycu dopiero 5 lat później niż Rosjanom, to właśnie oni jako pierwsi (i jak dotąd jedyni) wysłali tam misję załogową. NASA nie próżnowała: od słynnego lądowania 16 lipca 1969 r. w ciągu zaledwie trzech lat na powierzchni Księżyca stanęło 12 Amerykanów. Ostatnia załoga w 1972 r. Od tego czasu nie wylądował tam z sukcesem żaden amerykański statek: ani załogowy, ani bezzałogowy. Aż do 15 lutego 2024 r., kiedy to po ponad 50 latach komercyjna misja osadziła na powierzchni Srebrnego Globu lądownik noszący imię starożytnego greckiego wodza Odyseusza. I chociaż lądownik złamał nogę i ostatecznie po kilku dniach utracił kontakt z Ziemią, to dla Amerykanów był to i tak spory sukces oraz ważny krok w realizacji planu, który sięga znacznie dalej niż tylko na Księżyc. Po pierwsze dlatego, że było to lądowanie najbliższe południowego bieguna naturalnego ziemskiego satelity. Po drugie, bo było to pierwsze w historii udane lądowanie na Księżycu misji komercyjnej. Po trzecie – najważniejsze – bo pozwoliło zebrać dane przydatne w realizacji znacznie bardziej ambitnego programu Artemis, którego celem jest stworzenia warunków sprzyjających stałej obecności człowieka na Srebrnym Globie. Oczywiście Amerykanina.

Zatłoczona droga na Księżyc

O ile w pierwszym wyścigu o podbój Księżyca jedynymi rywalami USA byli Rosjanie i tamten wyścig bez dwóch zdań wygrali Amerykanie, o tyle teraz sprawa jest bardziej skomplikowana, a w przestrzeni między Ziemią a jej satelitą zrobiło się znacznie ciaśniej. Choć nadal nikt poza NASA nie wysłał na Księżyc misji załogowej, to udane lądowania swoich pojazdów zaliczyło już pięć państw. Do Amerykanów i Rosjan dołączyły kolejno Chiny, Indie i Japonia (choć misja tych ostatnich była tylko częściowo udana). Nieudaną próbę lądowania zaliczył także Izrael. Co więcej, Chińczycy są w tym powtarzalni i jako jedynym na świecie udało im się osadzić swój lądownik na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca, co jest bardzo trudne m.in. ze względu na utrudnioną łączność radiową z tym obszarem.

Środek ciężkości eksploracji Srebrnego Globu przesunął się więc w istotny sposób w kierunku Azji. Na takim tle lądowanie Odyseusza nie robi już tak wielkiego wrażenia jak sukcesy sprzed pięciu dekad. Amerykanie nie wyznaczyli lądowaniem Odyseusza nowych granic, jedynie udowodnili, że ciągle uczestniczą w wyścigu. Bo chociaż wiele współczesnych misji ma dziś charakter międzynarodowy to w kosmosie wyścig nadal się toczy, a do wygrania jest wiele, choćby w domenie eksploracji zasobów czy bezpieczeństwa. I żadne państwo aspirujące do bycia światowym mocarstwem nie może sobie pozwolić na rezygnację z tej gry.

Kosmiczny wyścig: odsłona druga

Rywalizacja prowadzona przez USA i ZSRR w latach 50. i 60. XX wieku miała podłoże polityczne i prestiżowe. O tym, iż cele badawcze były jedynie dodatkiem, może świadczyć fakt, że gdy Amerykanom udało się dotrzeć na Księżyc, a Rosjanie wycofali się z przegranego wyścigu, również NASA zaprzestała prowadzenia kosztownych misji załogowych. Bezzałogowych zresztą też. Motywacje towarzyszące współczesnym misjom księżycowym są znacznie bardziej złożone. Oczywiście aspekt prestiżowy również jest obecny, szczególnie gdy na świecie na nowo rozgorzała walka o to, kto jest mocarstwem, a kto nim nie jest. Główni kandydaci do tego statusu są również głównymi rozgrywającymi w drugiej odsłonie księżycowego wyścigu. Jednak tym razem nie chodzi już o samo wysłanie człowieka na Srebrny Glob i pamiątkowe nagranie kosmicznego spaceru. Amerykanie udowodnili już przecież, że potrafią to zrobić, a ich rywalom dla samego prestiżu potrzeba czegoś więcej.

Dla USA powrót na Księżyc jest tylko jednym z etapów przekroczenia kolejnych granic: najpierw stałej obecności człowieka na tym ciele niebieskim, a następnie wysłania człowieka na Marsa. Pierwszym krokiem do realizacji tych planów jest program Artemis, którego trzeci etap zakłada ponowne lądowanie człowieka na Księżycu.

Chociaż Amerykanie mają już doświadczenie w księżycowych misjach załogowych, obecna musi być stworzona w pewnym sensie od podstaw. Z wykorzystaniem wiedzy i doświadczenia z programu Apollo oraz zastosowaniem dostępnej współcześnie technologii. Szczególnie że celem misji nie jest jedynie krótkotrwały pobyt człowieka na Srebrnym Globie, ale stworzenie warunków do jego stałej tam obecności, trochę na wzór całorocznych stacji polarnych na Antarktydzie. Aby to zrobić, konieczne jest wyniesienie w przestrzeń kosmiczną, na orbitę księżycową i samą powierzchnię Księżyca, ogromnej ilości materiałów. Właśnie w tym celu zaprojektowano m.in. ogromne rakiety SLS, które są zdolne do wyniesienia towaru o masie 27 ton.

Odyseusz i Artemis

Program Artemis to wielki projekt NASA, rozpoczęty jeszcze za prezydentury Donalda Trumpa. Odyseusz formalnie nie jest częścią tego programu, ale jest dla celów misji Artemis co najmniej przydatny. Dlatego NASA wsparła ten komercyjny projekt kwotą 118 mln dolarów. Lądownik Odyseusz jest pierwszym w historii komercyjnym statkiem, który z sukcesem wylądował na Księżycu, ale równocześnie pierwszym, który osiadł tak blisko południowego bieguna Srebrnego Globu. Statek zabrał ze sobą sześć należących do NASA instrumentów badawczych, pozwalających na wnikliwe badania obszaru, na który Amerykanie chcieliby wysłać ludzi. Jedno z urządzeń przeprowadzało pomiary, które mają stworzyć podwaliny do budowania na Księżycu systemu nawigacji zbliżonego do wykorzystywanego dziś na Ziemi systemu GPS. Taka księżycowa nawigacja satelitarna byłaby bardzo pomocna w uruchomieniu regularnego kursowania statków na Księżyc. Cała aparatura z Odyseusza, zanim został on uśpiony, zbierała dane przez kilka dni. Są one ważne w perspektywie planowania stałej obecności człowieka w tym miejscu. Dla USA współpraca z prywatnymi firmami kosmicznymi jest od lat bardzo istotnym elementem strategii kosmicznej, która może znacznie przyspieszyć osiągnięcie założonych celów. Tym bardziej że rywale nie próżnują – Chińczycy nie kryją się z zamiarami wysłania misji załogowej i budowy bazy księżycowej w latach 30.

Strony Księżyca

Dziś to właśnie Chiny wydają się głównym rywalem USA, zarówno na Ziemi, jak i w kosmosie. Szczególnie że również Państwo Środka wykazuje ogromne zainteresowanie rejonem południowego bieguna Księżyca. Dlaczego akurat ten obszar cieszy się taką popularnością? Powodów jest kilka. Pierwszym z nich jest fakt, że rejon południowego bieguna jest znacznie lepiej niż inne obszary – cały lub niemal cały czas – oświetlony przez Słońce. A światło słoneczne oznacza dostęp do niezbędnej energii. Równocześnie w najgłębszych w tej okolicy kraterach, do których światło nie dociera, prawdopodobnie można znaleźć lód wodny – źródło niezbędnej wody. Jednocześnie jest to teren dość aktywny sejsmicznie.

Chińczycy eksplorują już rejon południowego bieguna po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca (to nie to samo, co strona ciemna – Księżyc jest stale odwrócony do Ziemi tą samą stroną, jednak słońce oświetla obie strony Srebrnego Globu). Udane lądowanie w czasie misji Change 4 w 2019 r. pozwoliło im osadzić łazik zbierający informacje do stworzenia precyzyjnej mapy tego obszaru. A jest to teren, który sprzyja budowie infrastruktury, którą znacznie trudniej obserwować z Ziemi.

Po 50 latach widzimy więc, że uśpiony na dekady wyścig kosmiczny nabiera na nowo tempa. Jednak w porównaniu z jego pierwszym etapem zarówno cele są znacznie bardziej ambitne, jak i chętnych do zjedzenia przynajmniej kawałka z księżycowego tortu wyraźnie przybyło.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.