Łaska miejsca

Franciszek Kucharczak

|

GN 21/2011

publikacja 26.05.2011 21:46

Myśl wyrachowana: Naprawdę świętej pamięci będzie ten, komu zależy na świętości, a nie na pamięci.

Łaska miejsca

Jest taka miejscowość, której pierwszą obywatelką jest 26-letnia kobieta. Ludzie często przychodzą do niej ze swoimi sprawami i wielu świadczy, że jest nad podziw skuteczna. Nawet ośrodek zdrowia nazwali jej imieniem. W dniu nadania patronatu lekarz powiedział mi, że w pierwszym odruchu miał ochotę wywiesić na drzwiach wizytówkę z jej nazwiskiem jako pracowniczki. Ale to niemożliwe, bo ona według kryteriów medycznych nie żyje od 75 lat. – Jak wypisuję receptę, to dodaję zalecenie, żeby pacjent modlił się do siostry Dulcissimy. Ona nam mocno pomaga – mówił wtedy szef ośrodka.

Dulcissima to imię zakonne Heleny Hoffmann ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej. 18 maja minęło dokładnie 75 lat od chwili, gdy zmarła w Brzeziu nad Odrą (dziś to dzielnica Raciborza). Kiedy przed z górą dekadą usłyszałem o tej kobiecie w związku z rozpoczynającym się jej procesem beatyfikacyjnym, zelektryzowała mnie ta postać. „Wszystko jest łaską, również to, że jestem głupia. Dla świata można być głupim, ważne jest to, że u Boga jest się dzieckiem” – przeczytałem w jednym z jej listów. Czy to nie genialnie proste? Ale niemal w równym stopniu zdumiał mnie fakt, że ona w Brzeziu jest bardziej żywa niż niejeden aktywny użytkownik swojej doczesnej powłoki. Niemal w każdym domu ktoś o tym zaświadczy. Wyzdrowienie, gdy lekarze opuszczali ręce, rozwiązanie sytuacji nie do rozwiązania, pomoc w nagłych wypadkach (na przykład nieznajomy z chlebami, gdy po wojnie dzieci w ochronce nie miały co jeść) – a to wszystko po prośbie o wstawiennictwo „Dulcizmy” (tak w Brzeziu ludzie wymawiają to imię).

Przez całą moją młodość słyszałem, że Lenin jest wiecznie żywy. „Życie” Lenina podtrzymywały zastępy uzbrojonych funkcjonariuszy i sztab chemików czuwających nad jego truchłem w mauzoleum. No i do tego cała olbrzymia machina propagandy. Ale gdy tylko znikają te podpórki, „wiecznie żywy” pogrąża się w niepamięci, albo w jeszcze gorszej od niej złej pamięci. W Brzeziu przekonałem się naocznie, czym różni się chwała tego świata od chwały człowieka, który zabiegał tylko o chwałę Bożą. Tym razem mieszkańcy tej miejscowości zorganizowali wielką uroczystość z okazji rocznicy śmierci swojej siostry i jako dziękczynienie za beatyfikację Jana Pawła II – bo tego samego dnia przypadają jego urodziny. Nikt ich o to nie prosił, nikt nie mobilizował. Wszystko zrobili sami, całkowicie spontanicznie. Bo oni po prostu tę swoją siostrę kochają. Byłem tam w ten środowy wieczór ubiegłego tygodnia i kolejny raz podziwiałem to niezwykłe zjawisko, jakim jest łaska miejsca. Bo jest coś takiego – to jakieś promieniowanie świętości, które dotyka nawet materii. Ale jakoś mnie to nie dziwi. Gdy Dulcissima umierała, do końca zachłannie walczyła o zbawienie innych. – Daj mi dusze, dusze, dusze! Są takie drogie, kosztują tak wiele! – dyszała nękana atakami trwającej długi czas choroby. A potem jeszcze przed samą śmiercią powtarzała: – Jezu, daj księdzu proboszczowi i parafii dużo... daj im dużo, Jezu, daj im dużo. I czemu się tu dziwić? 

Do świata?
Nie tędy

Papież kazał zamknąć 500-letnie opactwo cystersów przy rzymskiej bazylice Świętego Krzyża. Powodem miało być „światowe życie” zakonników, brak dyscypliny i nadużycia w liturgii. Włoska prasa domyśla się, że jest to realizacja zapowiedzi Benedykta XVI, który chce usunąć brud w Kościele. Dziennik „La Stampa” donosi, że klasztor był ostatnimi czasy „pełnym blasku królestwem ekscentrycznego opata, łowcy VIP-ów, ojca Simone Fioraso, byłego stylisty z mediolańskich domów mody”. Wskutek tego ta licząca 18 wieków bazylika „przekształciła się w plan zdjęciowy oraz miejsce spotkań wyższych sfer, telewizyjnego maratonu lektury Biblii, wizyt osobistości »katolicko niepoprawnych«, jak piosenkarka Madonna”. Gazeta ujawniła też, że w ogrodach bazyliki sprzedawano „owoce i warzywa z biologicznych upraw”, które mnisi… kupowali w pobliskim sklepie. No cóż, światowe życie wymaga światowych metod. W tym i światowej „prawdy”. Ale na szczęście świat musi się wynieść z miejsca, które po to powstało, żeby go tam nie było.

Orientacja posła

Antyaborcyjna wystawa „Wybierz życie” od lat wzbudza furię tych, którzy wybierają życie, ale zasadniczo tylko własne. Wśród nich prym wiodą członkowie SLD, którzy niestrudzenie angażują wymiar sprawiedliwości do rozpatrywania wciąż od nowa tego samego zarzutu, mianowicie o wywoływanie zgorszenia w miejscu publicznym. 20 maja Sąd Rejonowy w Rzeszowie uniewinnił Jacka Kotulę z Contra In Vitro, który organizował wystawy w 20 największych miastach Podkarpacia. To już szósty taki proces. Skarżącym był poseł SLD Tomasz Kamiński, który podczas procesu uraczył zebranych między innymi takimi ciekawostkami jak ta, że liberalizacja aborcji nie jest postulatem programowym SLD. Skoro poseł jest tak zorientowany, to i nie dziwota, że nie wiedział też o poprzednich rozstrzygnięciach sądów.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.