Dylematy polskiej obecności w Afryce

Maciej Legutko

|

GN 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Wzrost polskiej aktywności dyplomatycznej w Afryce przynosi korzyści polityczne i gospodarcze. Niesie też jednak ryzyko uwikłania w tamtejsze konflikty.

	Andrzej Duda w towarzystwie prezydenta Rwandy  Paula Kagame. Andrzej Duda w towarzystwie prezydenta Rwandy Paula Kagame.
Marek Borawski /kprp

Transparenty z napisami: „Polsko, wynoś się z Demokratycznej Republiki Konga” pojawiły się podczas demonstracji w Kinszasie – stolicy Demokratycznej Republiki Konga. Nasz kraj, słusznie chlubiący się historią nie splamioną kolonialnym wyzyskiem, pojawił się jako cel politycznych ataków. Przyczyną tego stanu rzeczy jest zacieśniający się sojusz Polski z Rwandą.

Od 4 do 9 lutego z wizytą w Afryce przebywał prezydent Andrzej Duda. Odwiedził Rwandę, Kenię i Tanzanię. Za najbardziej owocną można uznać wizytę w pierwszym z krajów, z którym podpisano porozumienia o współpracy w zakresie wysokich technologii i ochrony środowiska. W tym samym czasie w sąsiadującej z Rwandą Demokratycznej Republice Konga (w przygranicznej prowincji Kiwu Północne) trwa kolejny epizod tlącego się od ćwierćwiecza konfliktu. Partyzanci z tzw. Ruchu 23 marca prowadzą oblężenie Gomy. Dwumilionowemu miastu grozi katastrofa humanitarna. DRK oskarża Rwandę o finansowanie i uzbrajanie M23. Kongijczycy uznali umowę polsko-rwandyjską za dowód udziału Polski w koalicji podsycającej wojnę.

Polski przyczółek w Afryce

Podróż do Rwandy, Tanzanii i Kenii była czwartą wizytą Andrzeja Dudy w Afryce. Trzy z nich miały miejsce po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, zyskały więc kontekst polityczny. Prezydent mówił zresztą o dwóch główny celach podróży: „promowanie Polski i polskiego biznesu oraz informowanie o sytuacji w naszej części Europy”. W tej drugiej sprawie chodzi o przeciwstawianie się rosyjskiej propagandzie, niestety bardzo skutecznej w Afryce. Kreml potrafił przekonać dużą część tamtejszej opinii publicznej, że kraje NATO są winne wybuchowi wojny na Ukrainie, wzrostowi cen żywności i zakłóceniom w dostawach zboża. W Afryce, a także w Ameryce Łacińskiej Rosjanie odnoszą również sukcesy polityczne. Wyparli zachodnie wpływy w Mali, Nigrze oraz Burkina Faso, a ich ostatnią udaną akcją było zablokowanie przekazania przez Ekwador postsowieckiego sprzętu wojskowego na Ukrainę. Moskwa natychmiast zapowiedziała wstrzymanie importu ekwadorskich bananów, a groźba załamania kluczowej branży gospodarki zmusiła prezydenta Ekwadoru do wycofania się z deklaracji pomocy Ukrainie.

Polska aktywność dyplomatyczna w Afryce wpisuje się we wspólne wysiłki krajów Zachodu, a na ich tle mamy dodatkowy atut – brak czarnej karty kolonializmu. Andrzej Duda w Rwandzie podkreślał: „Polska, państwo bez niechlubnej kolonialnej przeszłości, wchodzi na rynki państw Afryki całkowicie bez tych obciążeń. Polska oferuje współpracę w oparciu o wzajemny szacunek i zrozumienie interesów każdej ze stron”.

Zaangażowanie w Rwandzie ma też swoje uzasadnienie gospodarcze. Choć eksport z naszego kraju do Afryki stale rośnie, to w zgodnej opinii analityków wciąż nie wykorzystujemy w pełni naszego potencjału. W Rwandzie jest natomiast jeden z nielicznych przykładów polskiego success story na Czarnym Lądzie. Chodzi o inwestycję w hutę cyny, dzięki której Rwanda stała się liderem tej branży w środkowej Afryce. Na tamtejszy rynek wchodzą też polskie firmy z dziedziny IT.

W tym kraju skutecznie działa też polskie soft power. Rwandyjski minister finansów Uzziel Ndagijimana jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego. Ambasador Rwandy w Polsce Anastase Shyaka ukończył Politechnikę Warszawską. Rezultatem dobrego klimatu w relacjach polsko-rwandyjskich są kolejne porozumienia o współpracy. W grudniu 2022 podpisano umowę o współpracy przemysłu obronnego, w lutym 2024 w dziedzinie wysokich technologii oraz ochrony środowiska.

Pod ochroną Brytyjczyków

Polska nie jest jedynym zachodnim krajem zacieśniającym współpracę z Rwandą. Czwarte najmniejsze państwo Afryki konsekwentnie buduje wizerunek regionalnego czempiona reform ekonomicznych. Przoduje w afrykańskich rankingach innowacyjności i łatwości zakładania biznesu. Efektem jest wyższy, niż w innych krajach regionu, poziom życia obywateli. Osiągnięcia te sprawiają, że Zachód przymyka oko na fasadowość tamtejszej demokracji. Prezydent Paul Kagame rządzi od 24 lat, a działalność partii opozycyjnych nie jest tolerowana.

Wsparcie z Zachodu płynie nie tylko z powodów ekonomicznych. Głównym europejskim sojusznikiem Rwandy stała się Wielka Brytania. Przyczyną tego stanu rzeczy jest zawarcie przez oba kraje w kwietniu 2022 umowy „o rozwoju partnerstwa migracyjno-ekonomicznego”. Porozumienie polega na płaceniu Rwandzie za przyjmowanie nielegalnych migrantów deportowanych z Wielkiej Brytanii. Batalia o zablokowanie kontrowersyjnej ugody trwa w brytyjskich sądach, ale rząd premiera Sunaka zamierza doprowadzić do końca projekt Borisa Johnsona.

Dwie dekady wojny

Aby zrozumieć przyczyny zaangażowania Rwandy w destabilizację sąsiedniej Demokratycznej Republiki Konga, trzeba cofnąć się do roku 1994. Wtedy w Rwandzie doszło do ludobójstwa Tutsi przez Hutu. Od kwietnia do lipca 1994 roku zamordowano od 800 tysięcy do miliona ludzi. Wojna zakończyła się zwycięstwem Tutsi z Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego (dowodzonego przez obecnego prezydenta Paula Kagame). Dwa miliony Hutu w obawie przed odwetem uciekło z Rwandy. Najwięcej z nich – około 1,5 milliona – do Demokratycznej Republiki Konga, wówczas jeszcze zwanej Zairem. Bojówka Hutu (Interahamwe) zaczęła prześladowania zairskich Tutsi oraz nękała Rwandę zbrojnymi wypadami. W 1996 roku rwandyjskie wojsko wkroczyło na teren Zairu. Z czasem nie tylko uzyskało kontrolę nad zamieszkałymi przez Tutsi prowincjami Kiwu Północne i Kiwu Południowe, ale stało się główną siłą Sojuszu Sił Demokratycznych na rzecz Wyzwolenia Konga. Pokonał on wojska Mobutu Sese Seko i zmusił go do ucieczki z kraju. Rządy objął Laurent-Desire Kabila.

Rok później w Demokratycznej Republice Konga wybuchła kolejna wojna. Jednym z głównych uczestników ponownie była Rwanda, interweniująca pod tym samym pretekstem co dwa lata wcześniej – prześladowań Tutsi w prowincji Kiwu. Konflikt zyskał miano Wielkiej Wojny Afrykańskiej. Trwał do 2003 roku, uczestniczyło w nim 8 afrykańskich krajów. W wyniku walk oraz klęski głodu zmarło prawie 5,5 miliona ludzi, tym samym był to najkrwawszy konflikt od czasów II wojny światowej.

Sytuacja w DRK ulegała stopniowej poprawie, ale na pogranicze z Rwandą nigdy nie powrócił pokój. Od 2012 roku w prowincji Kiwu Północne działa partyzantka Tutsi M23 (od daty założenia – 23 marca 2012 r.). Działa ona pod hasłem obrony Tutsi przed atakami Hutu oraz rządu centralnego w Kinszasie. M23 oskarżany jest o przymusowe werbowanie nieletnich, zbrodnie na cywilach oraz rabunkową eksploatację surowców na okupowanych terenach. Obfitują one w cenne minerały: złoto, tantal, wolfram oraz koltan. Ten ostatni z minerałów jest niezbędny do produkcji smartfonów, w DRK znajduje się 70 procent światowych złóż koltanu. W marcu 2023 roku minister finansów DRK Nicolas Kazadi oskarżył Rwandę o zarobienie miliarda dolarów z tytułu eksportu minerałów, które w ogóle w tym kraju nie występują, natomiast są w kongijskiej prowincji Kiwu.

Kongijskie władze, obrońcy praw człowieka i media oskarżają Rwandę o finansowanie i zakulisowe kierowanie M23. W lutym bieżącego roku partyzantka znów przeszła do ofensywy. Zablokowała wszystkie szlaki transportowe łączące dwumilionowe miasto Goma z resztą Konga. Pogarszające się zaopatrzenie w żywność spowodowało exodus ludności cywilnej. Sytuacja może ulec dalszemu pogorszeniu w kwietniu tego roku, kiedy wygasa mandat oenzetowskiej misji stabilizacyjnej w Kongo (MONUSCO).

„Dwulicowa” Polska

Kolejna ofensywa M23 spowodowała demonstracje w Demokratycznej Republice Konga, a ich kulminacja przypadła na 12 i 13 lutego. Zachód oskarżany jest o brak wywierania presji na Rwandę i przymykanie oczu na zbrodnie M23. W stołecznej Kinszasie doszło do rozruchów pod ambasadami USA i Belgii, rabowano też sklepy francuskich marek.

Antypolskie transparenty pojawiły się zapewne dlatego, że tydzień wcześniej w Rwandzie gościła polska delegacja. Lokalne media zainteresowały się zawartymi umowami, informując o współpracy firm zbrojeniowych i produkujących drony. W oczach kongijskiej opinii publicznej staliśmy się krajem pośrednio wspierającym rebelię M23. Polskę potępił minister spraw zagranicznych DRK Christophe Lutundula. Postawę naszego kraju nazwał „dwulicową”.

Rwanda wyrasta na najważniejszego polskiego sojusznika w Afryce, a polski biznes postrzega ją jako przyczółek do dalszej ekspansji na kontynencie. Z drugiej strony, konflikt na granicy z DRK, w który uwikłana jest Rwanda, należy do najdłuższych i najbardziej krwawych wojen w historii Afryki. Przed naszą dyplomacją stoi duże wyzwanie rozwijania korzystnego sojuszu przy jednoczesnym uniknięciu postrzegania Polski jako kraju wspierającego Rwandę w konflikcie z DRK.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.