Tomasz Budzyński: Wciąż mamy mocne doświadczenie powrotu do Kościoła

Marcin Jakimowicz

|

GN 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

O odkrywaniu świętości w zwyczajności opowiada Tomasz Budzyński.

Tomasz Budzyński. Tomasz Budzyński.
Natalia Budzyńska

Marcin Jakimowicz: Spotkałem księdza, który rozgoryczony rzucił: „Nie na taki Kościół się umawiałem, gdy wstępowałem do seminarium”. A Ty „na jaki Kościół się umawiałeś”?

Tomasz Budzyński: Nie umawiałem się na żaden. Od 30 lat mam jedno doświadczenie: usłyszałem Dobrą Nowinę, która mówi, że Bóg kocha grzesznika i właśnie to daje mi życie i nadzieję. Przed 30 laty poszedłem na katechezy Drogi Neokatechumenalnej (nie tylko ja, również moi przyjaciele z zespołu, Litza i Maleo) i, zdumiony, zauważyłem, że Kościół przyjął takich zbuntowanych artystów, anarchistów, jak zwał, tak zwał, jak my. Przyjął nas takimi, jakimi jesteśmy. My wciąż mamy mocne doświadczenie powrotu do Kościoła, w którym znaleźliśmy miejsce dla siebie. Nikt nas nie pytał, czy mamy wiarę, po prostu poszliśmy za tym Słowem. Ja naprawdę nie umawiałem się na żaden Kościół. Odkryłem tylko najcenniejszy skarb.

Jak reagujesz, czytając o kolejnych skandalach, które nim targają?

Czuję smutek, to jasne. Bo grzech jednego rani całą wspólnotę. Nie ma grzechów indywidualnych. Grzech (zwłaszcza jeżeli dotyczy tych „na świeczniku”) ma zawsze wymiar, że się tak wyrażę, społeczny. Słysząc o różnych skandalach, trudno zachować spokój, ale – chcę to bardzo mocno podkreślić – nie jestem w Kościele po to, by szukać grzechów i słabości u innych. To ja przede wszystkim mam się nawrócić.

„Miłość – pisze Piotr – zakrywa wiele grzechów…”

Ja odkrywam to na co dzień w małej wspólnocie braci, z którymi jestem na drodze. Tego typu wspólnoty są realizacją proroctwa, które wypowiedział przed laty Joseph Ratzinger: niewielkim zaczynem, solą, która nadaje światu smak. Tu już nie można udawać: znamy się na wylot, mamy swe grzechy wypisane na twarzach, upadamy i… nawzajem się podnosimy. Przebaczamy sobie. Na pięknej ikonie, którą dawno temu namalował Kiko Argüello są takie słowa: „Trzeba tworzyć wspólnoty, które będą żyć jak Święta Rodzina z Nazaretu, w pokorze, prostocie i uwielbieniu, gdzie drugi jest Chrystusem”. Mam głębokie przekonanie, że takie małe wspólnoty mogą bardzo pomóc każdemu człowiekowi, a w dzisiejszych czasach szczególnie księżom. Znajdą w nich szczerość, otwartość, wsparcie, przebaczenie. Znajdą braci, którzy ich kochają.

Co czujesz, gdy śpiewacie na nowej płycie: „Zwiąż mnie mocniej, abym się nie opierał”?

A co można czuć przy tak porażających słowach? Ciarki! Grupa 2Tm2,3 działa w ten sposób, że każdy z nas, mając inny bagaż życiowych doświadczeń, przynosi na nagranie biblijne fragmenty, które najbardziej go poruszają. Ten przyniósł akurat Litza. To on śpiewa słowa, które autor midrasza włożył w usta Izaaka. Na górze Moria miał zawołać do swego ojca Abrahama: „Zwiąż mnie mocniej, abym się nie opierał”. Akeda. Te niezwykle przejmujące słowa są zapowiedzią postawy Jezusa. Wierzę, że podobnie mówił On do swojego Ojca: „Zwiąż mnie mocniej, abym się tego wszystkiego nie wyparł. Abym nie uciekł, nie zszedł z krzyża”. Te słowa mnie przekraczają, wykraczają w ogóle poza ludzką naturę. Aby tak zawołać, trzeba mieć Ducha Świętego.

Pamiętam słowa, którymi opisywałeś swe pustynne doświadczenie sprzed lat: „Idę za Bogiem w ciemno. Jestem jak Izrael po wyjściu z Egiptu: przede mną Morze Czerwone, czyli śmierć, za mną wojsko Faraona, czyli też pewna śmierć”.

Wówczas miałem jedynie słowo, które ratowało mi życie. Nie dostałem nic piękniejszego niż słowo Boga. To jest bezcenne. Nie miałem już nigdy więcej doświadczenia tak potężnej pustki, ciemności, choć oczywiście całe moje życie to góry i doliny. Co chwilę tracę grunt pod nogami, ale, szczerze mówiąc, wierzę, że to sam Bóg daje nam to doświadczenie. I paradoksalnie człowiek może się do Niego zbliżyć właśnie wtedy, gdy ma wrażenie, że Pan go opuścił. Dlatego tak bardzo ważny jest ten trójnóg, który podtrzymuje życie chrześcijańskie: „Słowo – Liturgia – Wspólnota”. Wspólnota, czyli miłość.

Które słowo przyniosłeś na nagranie płyty?

„Caritas Christi urget nos” – Miłość Chrystusa przynagla nas. Bardzo dotykają mnie te słowa, mocno we mnie rezonują. „Umarł za wszystkich, aby ci, co żyją, nie żyli już więcej dla siebie”. To słowo ostatnio bardzo mnie porusza i przynagla, aby się nawracać. Chrystus mówi do mnie, abym już nie żył dla siebie. Ma twarz drugiego człowieka.

Widzę, jak zachwycasz się ostatnio detalami, drobnostkami. W tle szachów z Natalią jazzowa płyta…

Na tym polega miłość! Odnajduję Boga w drobiazgach, w codzienności. Dla mnie to odnajdywanie świętości w zwykłości jest tym prawdziwym pięknem chrześcijaństwa! Niepotrzebnie dzielimy świat na sacrum i profanum, na przestrzeń świętą, czystą i zwyczajną, brudną, skażoną. Tak dzieje się w każdej „religijności naturalnej”: jest świątynia, czyli przestrzeń Boga, ale już wychodząc z niej, jesteś na terenie profanum. A przecież Jezus przez swoje wcielenie uświęcił całą tę sferę, wszedł w naszą brudną rzeczywistość i nadał jej kompletnie inny wymiar. Duch Chrystusa sakralizuje całą przestrzeń. Gdy idziesz górskim szlakiem, spotykając ludzi, mówisz im: „Dzień dobry!”. A dlaczego nie robisz tego na ulicy w mieście? Pozdrawiasz ich pod wpływem piękna, które cię otacza. Tak właśnie sakralizuje się przestrzeń, a piękno sprawia, że jakby w naturalny sposób coś w tobie się zmienia i spontanicznie pozdrawiasz ludzi, których widzisz po raz pierwszy w życiu…

Aż nie chce się wierzyć, że płyta 888 osiągnęła właśnie pełnoletniość. Pamiętam koncert, na którym wykrzyczałeś „Biada, biada, Babilon upada”, jakby to było wczoraj...

A minęło już 18 lat! Na szczęście słowo Boga jest ponadczasowe, aktualne w każdej chwili. Jest zawsze na dziś, na teraz. Doświadczamy tego, śpiewając na koncertach utwory z naszych pierwszych płyt. Widzę, jak te słowa działają, poruszają ludzi. Przecież sam mam ciarki na plecach… Jakby czas stanął w miejscu…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.