Rachunek miłości

GN 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

W sakramencie pokuty i pojednania nadzwyczaj wyraźnie objawia się miłosierdzie Boże, ale też, jak żaden inny, wymaga on współpracy człowieka. Jednym z warunków dobrej spowiedzi jest rachunek sumienia. Są różne metody i systemy, z których można skorzystać przy jego przeprowadzaniu. Pomocne mogą też być osobiste doświadczenia osób zaangażowanych w życie Kościoła.

O. Rafał Kogut OFM franciszkanin,  doświadczony kierownik duchowy   O. Rafał Kogut OFM franciszkanin, doświadczony kierownik duchowy
Henryk Przondziono /Foto Gość

O. Rafał Kogut OFM

W rachunku sumienia bazuję na przykazaniu miłości Boga, bliźniego i siebie. Zadaję sobie pytanie o miejsce Pana Boga w moim życiu, o moją relację z Bogiem, o to, czy jest dla mnie Panem i Zbawicielem. Pokazuje mi to stan mojej modlitwy – czy ona jest dla mnie obowiązkiem, czy darem. Zastanawiam się, jak korzystam z tego daru, czy jest to spotkanie z Tym, który mnie kocha. Wielu ludzi spowiada się z tego, że się nie modli, bo zostaliśmy nauczeni obowiązku modlitwy. Tymczasem chodzi o odkrycie tej prawdy, że jestem kochany przez Pana Boga, że jestem Jego umiłowanym dzieckiem. Kiedy to się stanie, wtedy chcę się z Nim spotykać. A jeśli się nie spotykam, to mam świadomość, że ja tracę. Kiedy przyjmuję miłość Boga, wtedy chcę też okazać miłość innym. Nie ma innej drogi okazania Bogu miłości, niż przez bliźniego. Z kolei żeby okazać miłość bliźniemu, powinienem zadać sobie pytanie, czy ja kocham siebie. To ważne, bo większość ludzi ma kłopot z akceptacją siebie samego. Niezdolność kochania siebie zamyka na dar miłości Bożej i utrudnia zaakceptowanie drugiego człowieka, jego odmienności. Wtedy jestem skłonny do osądów, ocen, porównywania. Jeśli natomiast kocham siebie, akceptuję to, że drugi człowiek jest inny niż ja. W tej kwestii ważne jest dla mnie następujące zdanie wypowiedziane przez św. Augustyna: „Przykazanie miłości Boga jest pierwsze w porządku przykazania, a przykazanie miłości bliźniego jest pierwsze w porządku wykonania”. Jest to zgodne ze wskazaniem św. Jana: „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi”. W rachunku sumienia z zaniedbania miłości chodzi o konkretne czyny, a nie emocje. Tu panuje duże niezrozumienie, bo wielu ludzi spowiada się z emocji, tymczasem ocenie podlega działanie pod ich wpływem, a nie one same.

O. Mirosław Bożek SJ  proboszcz parafii NSPJ  w Bytomiu i przełożony  tamtejszej wspólnoty jezuitów   O. Mirosław Bożek SJ proboszcz parafii NSPJ w Bytomiu i przełożony tamtejszej wspólnoty jezuitów
Klaudia Cwołek /Foto Gość

O. Mirosław Bożek SJ

Na początku ignacjańskiego rachunku sumienia jest dziękczynienie. Niektórzy, zakorzenieni w tej duchowości, zaczynają spowiedź od podziękowania Bogu za otrzymane łaski. Chodzi o to, że chcemy powierzać Bożemu miłosierdziu swoja grzeszność w kontekście uświadomienia sobie otrzymanych darów. To nam pomaga spojrzeć na nasze grzechy z perspektywy Boga, który obdarza nas swoim miłosierdziem. Łatwiej sobie wtedy uzmysłowić, że nie rozliczamy się z kimś, kto nas punktuje z naszych niedociągnięć, ale chce nam pomóc podnieść się w duchu miłości. Wiele osób, robiąc rachunek sumienia, skupia się wyłącznie na popełnionym złu. Inne z kolei mówią: „Nikogo nie zabiłem, nie okradłem, męża czy żony nie zdradzam, z czego właściwie się mam spowiadać?”. Owszem, na wcześniejszym etapie duchowego rozwoju potrzebujemy bardziej zwracać uwagę na popełniane zło, natomiast w miarę, jak się duchowo rozwijamy, punkt ciężkości powinien przenosić się na pytanie, czy odpowiadamy na otrzymane od Boga łaski, czy podejmujemy jakieś dobro. Kiedy spojrzymy na scenę sądu ostatecznego, zwróćmy uwagę, że tam w ogóle nie ma mowy o tym, co ci ludzie uczynili złego. To jest oczywiste, że zła nie powinniśmy popełniać. Jest tam natomiast pytanie o to, czy podjęliśmy okazję do czynienia dobra. I to powinna być perspektywa chrześcijańska, żebyśmy to, że nie czynimy zła, traktowali jako punkt wyjścia, a nie punkt dojścia. Oczywiście najpierw trzeba się starać przezwyciężyć swoje wady. Natomiast kiedy już nie dostrzegamy wielu popełnianych grzechów, wtedy potrzebujemy więcej czasu poświęcić na kwestie zaniedbanego dobra. Czyli jak bardzo chcę zbudować w sobie wewnętrzną wrażliwość, która pomaga mi dostrzegać każdą okazję do czynienia dobra, którą daje mi Pan Bóg.

Michał Witek astronom   Michał Witek astronom
archiwum michała witka

Michał Witek

Rachunek sumienia przed spowiedzią ułatwia mi fakt, że zazwyczaj, w duchu ignacjańskim, na koniec dnia analizuję „przebłyski” z całego dnia, od  rana aż dowieczora, starając się zobaczyć, co tam się stało. Zastanawiam się, jakie decyzje mogłem podjąć w konkretnej sytuacji i czy to prowadziło do czegoś dobrego czy złego. Na tej podstawie analizuję swoje odczucia, zachowania i decyzje. Myślę nad tym, czy dało się zrobić coś więcej, lepiej, czy mogłem się bardziej postarać, lepiej zareagować. Ta praktyka bardzo pomaga mi w rachunku sumienia przed spowiedzią. Kiedy zbliża się chwila skorzystania z sakramentu pokuty, wracam do tych swoich analiz. Łatwiej mi przeanalizować kolejne dni, bo widzę, że wiele okazji do zrobienia dobrych rzeczy się powtarza. Jakiejś specjalnej metody nie mam. Czasami przed spowiedzią posługuję się dodatkowo gotowymi schematami, ale bazuję głównie na zasadzie rozmowy z Bogiem, modlitwy, rozważań.

S. Ludmiła Świerczyna  ze zgromadzenia Sióstr Urszulanek  Serca Jezusa Konającego   S. Ludmiła Świerczyna ze zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego
Weronika Kafarowska

Ludmiła Świerczyna

Staram się zaczynać rachunek sumienia od wdzięczności za to, co Pan Bóg dobrego przeze mnie uczynił. Kiedy przyglądam się sobie, to nie analizuję drobiazgowo, „ile razy i co”, ale pytam siebie, czy to, co zrobiłam i co ze mnie wyszło, sprawiło, że jestem lepszym człowiekiem, i czy ci, którzy wtedy ze mną byli, stali się lepszymi ludźmi. Jeśli w danej sytuacji źle zrobiłam, to oczywiście mam świadomość, że tego kogoś popsułam złym słowem czy uczynkiem. Z takiego szczegółowego rachunku sumienia, jakie są w książeczkach do nabożeństwa, jakoś nie umiem korzystać.

Renata Bienek nauczycielka   Renata Bienek nauczycielka
archiwum prywatne

Renata Bienek

Od paru lat korzystam z gotowego poradnika – rachunku sumienia napisanego przez papieża Jana Pawła II. Jest to spojrzenie przede wszystkim przez pryzmat miłości. Grzechy rozpatruję pod kątem relacji najpierw z moimi najbliższymi, rodziną, potem jest krąg zawodowy, koleżanki i koledzy z pracy, potem krąg „społeczny”, odnoszący się np. do grup, w jakich się udzielam. Jeżeli gdzieś upadam, to wiem, że brakuje mi miłości, czułości i troski względem drugiej osoby. Chcę patrzeć na drugiego tak samo jak patrzyłby na niego Bóg – właśnie z miłością. Wtedy bardziej odczuwam grzechy, które popełniam względem innych. Ponieważ one mnie bardziej dotykają, mam też większą determinację do tego, żeby się z nich poprawiać. Przyglądam się swoim czynom i wyobrażam sobie, jak poczuł się człowiek, którego zraniłam i jak na moje zachowanie patrzył Pan Bóg.

Ks. Tadeusz Czakański  duszpasterz, rekolekcjonista   Ks. Tadeusz Czakański duszpasterz, rekolekcjonista
Roman Koszowski /Foto Gość

Ks. Tadeusz Czakański

Rachunek sumienia przeprowadzam, analizując swoje relacje z Bogiem, z człowiekiem i z samym sobą. Z książeczki nie korzystam, natomiast często sięgam do „Hymnu o miłości” z 13 rozdziału 1 Listu do Koryntian. W miejsce słowa „miłość” podstawiam swoje imię. Kiedy więc czytam na przykład „miłość cierpliwa jest”, to zadaję sobie pytanie, czy jestem cierpliwy. Czytając kolejne wiersze, zastanawiam się, czy jestem łaskawy, czy nie zazdroszczę, czy nie szukam poklasku, czy nie unoszę się pychą, czy jestem czysty, czy nie szukam swego…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.