Prymas Holandii dla „Gościa Niedzielnego”: Byliśmy liberalni. Ale już nie jesteśmy

Jarosław Dudała

|

GN 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Byliśmy pierwszymi, którzy stali się liberalni, i – mam nadzieję – będziemy pierwszymi, którzy wyjdą z kryzysu, a potem stanie się tak we wszystkich krajach. Nie lękajcie się – mówi prymas Holandii kard. Willem Jacobus Eijk.

Kard. Willem Jacobus Eijk ur. w 1953 r. doktor filozofii i bioetyki, arcybiskup metropolita Utrechtu i prymas Niderlandów od 2008 roku, wcześniej biskup diecezjalny Groningen-Leuuwarden, przewodniczący Konferencji Episkopatu Holandii w latach  2011–2016. Kard. Willem Jacobus Eijk ur. w 1953 r. doktor filozofii i bioetyki, arcybiskup metropolita Utrechtu i prymas Niderlandów od 2008 roku, wcześniej biskup diecezjalny Groningen-Leuuwarden, przewodniczący Konferencji Episkopatu Holandii w latach 2011–2016.
Tomasz GoŁąb /Foto Gość

Jarosław Dudała: W Kościele toczy się dyskusja na temat nauczania moralnego. Ksiądz Kardynał ma opinię człowieka środka – kogoś stojącego pomiędzy dwoma skrzydłami: bardziej konserwatywnym i bardziej liberalnym czy progresywnym. Czy słusznie?

Kard. Willem Jacobus Eijk: Powiedziałbym, że jestem zwykłym katolikiem. Nie jestem ani konserwatystą, ani postępowcem. To typologie psychologiczne, próby jakiegoś skategoryzowania ludzi. Trzeba raczej patrzeć na treść – na to, co ktoś myśli i czego naucza. Mam nadzieję, że w moim przypadku jest to wiara katolicka. To jest właściwa droga. Dla jednych mogę być konserwatystą, dla innych progresistą, a jeszcze dla innych człowiekiem środka. Ale mnie to nie interesuje. Interesuje mnie tylko podążanie za Jezusem Chrystusem.

To brzmi jak męska wersja wyznania św. Teresy z Ávili: „Jestem córką Kościoła”.

Tak. Czego innego można oczekiwać od katolickiego biskupa?

Mamy współcześnie propozycje przejścia od teologii moralnej opartej na regułach do opartej na relacjach. Co Ksiądz Kardynał sądzi na ten temat?

Chodzi o relacje i o normy jednocześnie – ponieważ normy dotyczą relacji. Jedne i drugie są ważne. Relacja jest bardzo ważnym elementem w wierze rzymskokatolickiej, ponieważ najważniejszym celem mojego i twojego życia jest wierna relacja z Chrystusem. To nie jest ideał. To jest norma, której można oczekiwać od nas jako katolików.

Diabeł jednak tkwi w szczegółach.

To zależy, co ma pan na myśli – jeśli kwestie prawne, to oczywiście zgadzam się, że diabeł tkwi w szczegółach. Ale jeśli chodzi o teologię moralną, mamy do czynienia z normami nadrzędnymi i normami bardziej szczegółowymi, i na tym gruncie nigdy nie powiedziałbym, że diabeł tkwi w szczegółach. W przypadku autentycznej rzymskokatolickiej teologii moralnej powiedzenie to nie jest prawdziwe.

Ksiądz Kardynał przed wstąpieniem do seminarium ukończył studia medyczne. Zapewne więc wielu spośród Jego znajomych boryka się z problemami bioetycznymi. Niektórzy z nich zgadzają się nauczaniem Kościoła, inni – nie. Jak rozmawiać z tymi, którzy się nie zgadzają?

Zadaniem specjalistów teologii moralnej jest znalezienie argumentów wyjaśniających nauczanie Kościoła na różne tematy. Musimy starać się, aby nauka Kościoła była przez współczesnych postrzegana jako zrozumiała i pogłębiona.

Papież Franciszek uczy, że jeśli chcemy kogoś przyciągnąć, to nie możemy zaczynać od przedstawiania mu szeregu zasad i domagać się jego posłuszeństwa wobec nich. Jeśli nie taki, to jaki powinien być początek tego typu rozmowy?

Miałem kiedyś spotkanie z lekarzami rodzinnymi. Jego tematem była eutanazja. Ludzie mówili: „Biedny kardynał Eijk, spadnie na niego krytyka. Bo ci lekarze nie podzielają jego sposobu myślenia”. Co zrobiłem? Po prostu wyjaśniłem stanowisko Kościoła, ponieważ tego ode mnie oczekiwali. Nie prosili o jakieś niejasne „podejście duszpasterskie”. Pytali o katolickie stanowisko w sprawie eutanazji i trzeba było im to wyjaśnić. Oczywiście, kiedy prowadzi się rozmowę duszpasterską, to nie zaczyna się od razu od całej doktryny Kościoła. To zależy od kontekstu. Jeśli masz przed sobą grupę lekarzy, którzy proszą cię o wyjaśnienie stanowiska Kościoła, to po prostu to zrób. Ale jeśli jest to rozmowa duszpasterska i masz do czynienia, na przykład, z nieregularnym związkiem, to jest to zupełnie inny kontekst. Następnie oczywiście trzeba spróbować zbudować rodzaj przyjaźni, stworzyć atmosferę, w której można pójść dalej i nauczać doktryny katolickiej. Nie wolno ci jednak nikogo oszukiwać. Musimy pozostać uczciwi w odniesieniu do treści katolickiego nauczania. Papież Franciszek często mówi o rozeznawaniu. A rozeznanie ostatecznie oznacza odkrycie prawdy. Jeśli istnieje nieregularny związek, oznacza to, że para, o którą chodzi, musi odkryć prawdę o nim i to, dlaczego podjęła złą decyzję, wchodząc w ten związek. Jest to jednak proces, który może zająć trochę czasu i wymaga stworzenia atmosfery przyjaźni.

Biskupi Holandii zabronili niedawno udzielania błogosławieństwa parom znajdującym się w nieuregulowanych sytuacjach...

Nie, biskupi nie zrobili tego bezpośrednio. Powiedzieli – mówiąc w skrócie – że zawsze można modlić się za grzesznika, nawet jeśli jest on w związku z osobą tej samej płci. Ważne jest to, o co modlisz się dla takiej osoby. Zasugerowaliśmy, że powinna to być modlitwa o to, by osoba, o którą chodzi, mogła odkryć obiektywną wolę Boga dla swojego życia i wzrastać w niej, rozwijać się. Nie powiedzieliśmy nic o błogosławieniu par tej samej płci. Kiedy ktoś mówi: „Módlcie się tylko za jednostki, aby odkryły obiektywną wolę Bożą i Boży twórczy projekt dla kobiety, mężczyzny i małżeństwa”, implikacja jest taka, że oczywiście nie można błogosławić nieregularnych związków. Biskupi nigdy nie napiszą niczego, co byłoby sprzeczne z oświadczeniem Stolicy Apostolskiej.

Mówi się, że Holandia jest krajem liberalnym. I że liberalny jest też Kościół w Holandii…

Wielu holenderskich katolików było kiedyś liberalnymi. Ale już nie jesteśmy. Byliśmy pierwszymi, którzy stali się liberalni, i mam nadzieję, że będziemy pierwszymi, którzy wyjdą z kryzysu, i że stanie się tak we wszystkich krajach. Najpierw muszą one przejść przez głęboki kryzys, a potem znajdą wyjście. Dlaczego? Ponieważ Duch Święty prowadzi Kościół również w tym czasie. „Nie bój się!” – powiedział pana słynny rodak. Wszystko skończy się dobrze. Koniec będzie dobry, ponieważ Bóg się tym zajmie. On jest Alfą i Omegą – początkiem, punktem wyjścia i końcem. Do Niego należy ostatnie słowo na tym świecie. Ostatecznie Kościół ponownie odnajdzie Chrystusa, a to oznacza odnalezienie prawdy, ponieważ On jest prawdą, która jest Osobą.

Jaka jest ścieżka prowadząca od kryzysu do odnowy?

Na początku mieliśmy księży i biskupów, którzy sami byli zdezorientowani. Wynikało to nierzadko z nieodpowiedniej formacji kapłańskiej, jaką otrzymali. Pewien bardzo odważny biskup – pomimo wszelkich sprzeciwów – założył w 1973 r. nowe seminarium, które oferowało właściwą formację kapłańską, zgodnie z wytycznymi Soboru Watykańskiego II. Następnie model ten został przyjęty w innych diecezjach. Czasami rektor seminarium jest ważniejszy od biskupa, ponieważ w jego rękach spoczywa przyszłość diecezji. Oczywiście to biskup go mianuje, to do niego należy inicjatywa.

Na czym polega ta nowa formacja?

Nie ma miejsca na wątpliwości, jeśli chodzi o nauczanie Kościoła. Chodzi o poparcie go argumentami, tak by było ono zrozumiałe i postrzegane jako przenikliwe.

W ostatnich latach wykładałem teologię moralną i etykę seksualną w seminarium dla tak zwanych późnych powołań. Uczyłem doktryny Kościoła i byłem mile zaskoczony, że wszyscy studenci byli ortodoksyjni, zadowoleni z kursu, że zaakceptowali doktrynę.

Wszystko to jest kwestią czasu, ale ostatecznie Duch Święty doprowadzi nas z powrotem do prawdy.

Patrząc na historię Kościoła, widać, że niektóre aspekty nauczania moralnego ulegały zmianie. Na przykład podejście do wolności religijnej w XIX-wiecznym Kościele było inne niż obecnie. Są więc punkty w nauczaniu moralnym, w które powinniśmy wejść głębiej, a nawet coś w nich zmienić, i takie, które powinniśmy zachować.

Kwestia rozwoju doktrynalnego została bardzo dobrze naświetlona przez kardynała Johna Henry’ego Newmana: rozwój nie oznacza, że prawda wyjaśniana i nauczana przez Kościół ulega zmianie, ale że my jako Kościół możemy mieć w nią głębszy wgląd. Można to osiągnąć z czasem. Weźmy np. kwestię wolności religijnej. W XIX wieku papież Pius IX mówił o niej z punktu widzenia rozumu: jeśli prawidłowo rozumujesz, odkryjesz jedyną prawdę, i to jest prawda w Chrystusie. Sobór Watykański II mówił o wolności religijnej, ale nie z punktu widzenia rozumu, tylko z punktu widzenia woli. W tle było oczywiście zwalczanie religii przez komunizm i inne ideologie. Patrząc od strony woli, człowiek musi być wolny w wyznawaniu religii, co do której jest przekonany w sumieniu, że jest religią prawdziwą. Nie powinno być przymusu w tym względzie, nawet jeśli jest się przekonanym, że ktoś wyznaje niewłaściwą religię lub filozofię życia. Jedną z podstawowych zasad katolickiej teologii moralnej jest to, że zawsze należy podążać za pewnym sumieniem, nawet jeśli ono błądzi, ponieważ jest to przynajmniej próba powiedzenia „tak” woli Bożej.

Wielu ludzi mówi dziś, że są katolikami, że kochają Pana Boga, ale nie zgadzają się z nauczaniem Kościoła w pewnych kwestiach. I tłumaczą to właśnie swoim sumieniem.

Może tak być, dlatego naszym zadaniem jest pomaganie im w odkrywaniu prawdy. Jako teologowie moralni ponosimy szczególną odpowiedzialność za używanie racjonalnych argumentów w celu doprowadzenia ludzi do poznania prawdy. Za to, by ludzie prawidłowo rozumowali w sferze religii i odkrywali prawdę w Chrystusie. Czasem bardziej nam się to udaje, czasem mniej. W końcu jednak Duch Święty doprowadzi nas do prawdy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.