Arianizm – spór biskupów czy przekupek?

ks. Stanisław Adamiak

|

Historia Kościoła 02/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Na początku IV wieku Ariusz, prezbiter z Aleksandrii, przekonywał,że Jezus został stworzony przez Boga jako „drugi Bóg” i że „był czas,kiedy Jezus nie istniał”. Spór o jego tezy doprowadził do jednego z największych rozłamów w historii Kościoła.

Ariusz według XVI-wiecznego malarza Michaela Damaskinosa. Ariusz według XVI-wiecznego malarza Michaela Damaskinosa.
WIKIMEDIA

Wszędzie, na placach, na skrzyżowaniach, na ulicach, ludzie się zatrzymują i dyskutują o Trójcy. Pytasz o coś w kantorze, a odpowiadają ci przemową o Zrodzonym i Niezrodzonym. Spytasz piekarza o cenę chleba, odpowie ci: Ojciec jest większy, a Syn jest podporządkowany. Próbujesz się dowiedzieć w łaźni, czy woda już gotowa, a udowadniają ci, że Syn pochodzi z nicości”. Ten cytat to fragment z dzieła św. Grzegorza z Nyssy. Święty odnosi się w nim do sytuacji w Konstantynopolu w drugiej połowie IV wieku, podczas sporów ariańskich. Tekst ten przytacza się często, by pokazać, jak zaangażowani w kontrowersje teologiczne byli w tym czasie wierni świeccy wszystkich stanów.

Syn „nierówny” Ojcu?

Sądzę, że pisząc ten tekst, Grzegorz posługiwał się retoryczną przesadą i w cesarskiej stolicy można było chyba jednak kupić chleb lub wykąpać się, nie wchodząc w głębokie dywagacje teologiczne. Z drugiej strony warto się zastanowić, czy dziś nawet osoby wykształcone byłyby w stanie toczyć rozmowy na ten temat. O arianach wie się zasadniczo wyłącznie tyle, że „nie uznawali Jezusa za Boga”. Z tego powodu zresztą mianem arian określano w XVI wieku braci polskich – radykalny odłam reformacji, nieuznający Trójcy Świętej.

św.Grzegorzz Nyssy   św.Grzegorzz Nyssy
WIKIMEDIA

Przytaczane przez Grzegorza wypowiedzi odnoszą się natomiast do trochę bardziej skomplikowanych aspektów, ale zasadniczo wszyscy jego rozmówcy mieściliby się w szerokiej kategorii „arian”. Widać to zwłaszcza w dwóch ostatnich przypadkach: piekarz uznawał Jezusa za „mniejszego” od Ojca, łaziebni uważali w gruncie rzeczy to samo: skoro Jezus pochodził „z nicości”, to na pewno nie „z tej samej substancji” co Ojciec. Podobnie chyba twierdzili bankierzy, także podkreślając różnice pomiędzy Ojcem i Synem.

Sam Nowy Testament nie określa nam jednoznacznie relacji Jezusa do Ojca. W Ewangelii według św. Jana czytamy w jednym miejscu „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (10,30), a w innym: „Ojciec jest większy ode mnie” (14,28). Przez trzysta lat chrześcijanie starali się możliwie jasno wytłumaczyć, kim jest Jezus, z reguły jednak popadali w jedną z dwóch skrajności: albo zaprzeczali odrębności Osób Boskich, uważając Ojca, Syna i Ducha wyłącznie za różne przejawy, sposoby objawiania się tej samej Osoby, albo wprost przeciwnie, tak mocno podkreślali odrębność Osób, że po pierwsze, głosili istnienie trzech bogów, a nie tylko jednego, a po drugie, z reguły podkreślali nierówność tych bogów, podporządkowując Syna i Ducha Ojcu.

„Drugi Bóg” Ariusza

Próby zwalczania którejś z tych skrajności najczęściej prowadziły do skrajności przeciwnej. Na początku IV wieku Ariusz, prezbiter z Aleksandrii, bardzo zaangażował się w zwalczanie pierwszej z omówionych powyżej teorii. Podkreślał w związku z tym odrębność Syna od Ojca; mówił, że Jezus został stworzony przez Boga jako najdoskonalszy z bytów, „drugi Bóg”, ale „był czas, kiedy Jezus nie istniał”. Teorie Ariusza zostały potępione przez jego biskupa, Aleksandra, a następnie przez Sobór Nicejski w 325 roku. W Nicei (nie we Francji, ale w dzisiejszym İzniku w północno-zachodniej Turcji) sformułowano wyznanie wiary, które do dziś (z dodatkami wprowadzonymi przez I Sobór Konstantynopolitański w 381 roku) odmawiamy w każdą niedzielę. W odpowiedzi na poglądy Ariusza mówimy, że Jezus jest „zrodzony, nie stworzony”, że stało się to „przed wszystkimi wiekami” i że jest „współistotny Ojcu”. To ostatnie sformułowanie to piękne polskie tłumaczenie greckiego słowa homoousios. Zgadzają się dziś co do niego wszystkie wyznania chrześcijańskie – ale przez cały IV wiek nie było to wcale oczywiste.

Sobór Nicejski nie zakończył sporu. Z jednej strony nie wszyscy biskupi zgodzili się z potępieniem Ariusza. Z drugiej – wielu biskupów odrzucało jego poglądy, ale nie chciało też przyjąć Credo nicejskiego. Kością niezgody było sformułowanie o „współistotności”. Tego słowa nie znajdujemy w Biblii, a jego przeciwnicy uważali, że zaciera ono odrębność Osób w Trójcy Świętej. Przez kilkadziesiąt lat przeciwnicy Soboru Nicejskiego, wspierani przez cesarzy, mieli przewagę. Święty Hieronim napisze później, że w pewnej chwili „jęknął cały świat i zdziwił się, że jest ariański”. Faktycznie, w tym konkretnym momencie po stronie ortodoksji nicejskiej było już tylko kilku biskupów: papież Liberiusz (mimo wcześniejszych zawahań), św. Hilary z Poitiers i przede wszystkim św. Atanazy, wielokrotnie wygnany ze swojej stolicy biskup Aleksandrii. Ich przeciwnicy w większości również potępiali naukę Ariusza, szukali jednak innych określeń niż „współistotny”. Kolejne synody proponowały takie sformułowania jak „podobny co do istoty” (tu do homoousios dodawano jedną iotę: homoiousios) czy „podobny we wszystkim”. Tylko najbardziej skrajni przeciwnicy Nicei twierdzili, że Syn jest „niepodobny” do Ojca.

Przeciwnicy Soboru Nicejskiego, zbiorowo nazywani przez swoich rywali arianami, cieszyli się dość długo poparciem cesarzy. Ortodoksja zatriumfowała, gdy na tron cesarski wstąpił Teodozjusz Wielki. W przeciwieństwie do swoich poprzedników nie narzucał biskupom ułożonych przez siebie sformułowań dogmatycznych, ale w 380 roku nakazał, by wszyscy wierzyli tak „jak biskupi Rzymu i Aleksandrii”. Zwołał też w 381 roku w Konstantynopolu sobór, który potwierdził decyzje z Nicei. Niestety większość ludów germańskich przyjęła chrześcijaństwo od arian i w ten sposób herezja powstała na Wschodzie cesarstwa przetrwała jeszcze setki lat na jego dawnym Zachodzie, w państwach Wizygotów, Wandalów i Longobardów.

Trójca Święta przedstawiona nad ołtarzem w sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie pod Tarnowem.   Trójca Święta przedstawiona nad ołtarzem w sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie pod Tarnowem.
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ

Spór o słowa czy o naturę?

Można spytać, dlaczego to wszystko trwało tak długo, skoro dziś wszyscy uczymy się już na katechezie, że Trójca Święta to trzy osoby (łac. personae) jednej natury (łac. natura lub substantia). Problemem było to, że język grecki ma więcej podobnych określeń. O ile bez większych dyskusji przyjmowano, że greckie prosopon to łacińska persona, a grecka ousia to łacińska substantia, spory toczyły się wokół słowa hypostasis, którego znaczenie znajduje się jakby pomiędzy wymienionymi powyżej słowami i w związku z tym można było tłumaczyć je zarówno jako „substancja”, jak i „osoba”. Ojcowie Soboru Nicejskiego, a potem św. Atanazy, rozumieli je początkowo w tym pierwszym znaczeniu – dlatego przeciwnicy oskarżali ich o zacieranie różnic między Osobami Trójcy. Pod koniec IV wieku, w dużej mierze za sprawą tzw. ojców kapadockich (św. Bazylego Wielkiego, św. Grzegorza z Nazjanzu, św. Grzegorza z Nyssy), zwyciężyła interpretacja hypostasis jako osoby. Tak przyjął to I Sobór Konstantynopolitański w 381 roku, a ci, którzy nie chcieli się zgodzić na formułę „jedna substancja, trzy hipostazy”, sami znaleźli się poza Kościołem.

„Ariańscy heretycy potępieni” – ich pisma płoną przed cesarzem Konstantynem Wielkim, który zwołał sobór w Nicei.   „Ariańscy heretycy potępieni” – ich pisma płoną przed cesarzem Konstantynem Wielkim, który zwołał sobór w Nicei.
wikimedia

Czyżby więc spory teologiczne w IV wieku, dotyczące już nie tyle stosunku do nauki Ariusza, ile Soboru Nicejskiego, były wyłącznie sporami o słowa? I tak, i nie. Z jednej strony najbardziej radykalne odłamy ariańskie czyniły z Jezusa „mniejszego Boga” i to budziło opór ortodoksyjnych chrześcijan, broniących pełni bóstwa Chrystusa. Gdy św. Ambroży zamknął się z wiernymi w jednej z bazylik Mediolanu, by nie dopuścić do wydania jej arianom, był gotów na śmierć w imię tej wiary. Z drugiej strony, przez cały IV wiek większość biskupów w dużej mierze zgadzała się co do tego, że Jezus jest Bogiem równym Ojcu, zastanawiała się natomiast, jak to dokładnie ująć, używając greckich pojęć filozoficznych, nie naruszając przy tym prawd o jedyności Boga, jak również odrębności Ojca i Syna. Ostatecznie zatriumfowało nicejskie sformułowanie o współistotności, jednak dzięki utożsamieniu hipostazy z osobą rozumiane już nieco inaczej niż na początku. Doprowadził do tego w dużej mierze sam niezłomny obrońca Nicei, św. Atanazy, który w 362 roku pisał: „Ci, którzy przyjmują nicejskie wyznanie wiary, ale mają wątpliwości co do pojęcia homoousios, nie mogą być traktowani jak wrogowie; omawiamy z nimi tę sprawę jak bracia z braćmi; chodzi nam o to samo, spieramy się tylko o słowo”. O te słowa spierali się biskupi, spierały się może i przekupki w Konstantynopolu. Ostateczne ustalenie, że Jezus jest w pełni Bogiem tak jak Jego Ojciec, otwierało jednak pole do następnego sporu, który w piątym wieku miał pochłonąć i biskupów, i szerokie rzesze wiernych: skoro jest Bogiem, tak jak Ojciec, to czy jest w pełni człowiekiem, tak jak my? Odpowiedź na to miał przynieść sobór w Chalcedonie w 451 roku, ale to już inna historia.

Spalenie pism ariańskich na soborze w Nicei – fresk w baptysterium Świętego Jana u Źródła na Lateranie.   Spalenie pism ariańskich na soborze w Nicei – fresk w baptysterium Świętego Jana u Źródła na Lateranie.
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.