Czy w średniowieczu kobieta mogła być... spowiednikiem?

o. Tomasz Gałuszka OP

|

Historia Kościoła 02/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

„Można wyznać grzechy przed świeckim, a nawet przed kobietą”. To fragment z akt synodalnych biskupa krakowskiego Nankera z 1320 r. Średniowieczne debaty o sakramencie pokuty i pojednania to jeden z najmniej znanych wątków w historii Kościoła.

Fresk Giotta w bazylice św. Franciszka w Asyżu. Fresk Giotta w bazylice św. Franciszka w Asyżu.
EAST NEWS

Wroku 1320 biskup krakowski Nanker podczas synodu diecezjalnego ogłosił coś, za co dzisiaj by go posądzono o zbytnie uleganie wpływom świata i wiernych świeckich, a zwłaszcza wpływowych kobiet. Wprowadził on do statutów synodalnych kazus, który musiał wywołać niemałe zdziwienie wśród jego wiernych. Wszyscy bowiem, czy to członkowie ówczesnych elit, czy też zwykli parafianie, mogli dowiedzieć się, że Kościół dopuszcza możliwość odbycia, w ściśle określonych okolicznościach, spowiedzi przed osobą świecką. Nanker ogłosił, że przepis ten dotyczy zarówno spowiedzi przed mężczyzną, jak i kobietą. Co więcej, hierarcha, wbrew zastrzeżeniom zgłaszanym przez Henryka z Suzy, uznał kobietę za pełnoprawnego świeckiego szafarza. Odkrycie powodów i motywów, które stały za decyzją Nankera, nie są do końca jasne i historycy wciąż ich poszukują. Powiedzmy tylko, że pojawienie się tego kazusu możemy interpretować jako kolejne świadectwo burzliwych zmian, jakie zachodziły w XIV-wiecznej eklezjologii, a zwłaszcza w rozumieniu miejsca i roli osoby świeckiej we wspólnocie Kościoła. Decyzja Nankera to ewenement w skali Europy; kolejny dokument o takiej treści wyda dopiero synod diecezjalny w Bolonii ponad 50 lat później, w 1374 roku.

Spowiedź bez księdza?

Zagadnienie świeckiego spowiednika pojawiło się w debacie prawno-teologicznej dopiero w jedenastym stuleciu i było rezultatem zmian, jakie nastąpiły w sakramencie pokuty w VI w. Wówczas to zaczęto odchodzić od spowiedzi publicznej na rzecz indywidualnej. Najpierw praktykowana była ona w klasztorach, leżących na terenach Irlandii i Wielkiej Brytanii, a stamtąd rozpowszechniła się na całą Europę. Spowiednik, wyznaczając pokutę, korzystał z tzw. ksiąg penitencjarnych, które precyzyjnie określały rodzaj pokuty za dany grzech. Już w VIII w. ukształtowały się także pewne rytuały pokutne, tworzące formę sakramentalnego pojednania. Penitent udawał się do właściwego szafarza, czyli duchownego posiadającego święcenia wyższe, wobec którego najpierw wypowiadał formuły oraz modlitwy (np. psalmy pokutne), a następnie wyznawał grzechy i przyjmował odpowiednią pokutę. Dopiero po jej wykonaniu kapłan udzielał penitentowi rozgrzeszenia. Od XI w. przyjęła się praktyka udzielania absolucji kapłańskiej zaraz po naznaczeniu pokuty.

Obok prywatnej spowiedzi sakramentalnej w środowiskach klasztornych istniał jeszcze inny rodzaj „spowiedzi indywidualnej”, która nie wymagała szafarza-kapłana, a główny akcent położony był nie tyle na otrzymaniu absolucji, ile raczej na samej czynności wyznawania win. Chodziło o ćwiczenie ascetyczne, dzięki któremu zakonnicy mieli wzrastać w pokorze i życiu modlitewnym. Niektórzy badacze genezę tej „spowiedzi” upatrują w Regule św. Benedykta z Nursji, w której rzeczywiście wśród 12 stopni pokory odnajdujemy również takie pouczenie: „Piąty stopień pokory jest, gdy kto w pokornym wyznaniu nie tai wobec swojego opata wszystkich złych myśli nawiedzających jego serce i grzechy potajemnie popełnione”.

Jednak za głównego propagatora tej praktyki należy uznać innego benedyktyna – Będę Czcigodnego (zm. 735). Beda, komentując List św. Jakuba, rozumiał nakaz apostoła co do wyznawania grzechów na dwa sposoby: grzechy lekkie wierni powinni wyznawać sobie wzajemnie, podobnie jak orędują za siebie w modlitwie i wypraszają zbawienie; grzechy ciężkie natomiast należy wyznawać kapłanom. Interpretacja ta stała się fundamentem praktyki pokutnej, która na stałe wpisała się w modus vivendi zarówno zakonów mniszych, jak i późniejszych zakonów mendykanckich (dominikanie, franciszkanie, augustianie, karmelici). Co więcej, nauki Bedy zostały usłyszane również poza murami klasztornymi i już na początku IX w. zaczęto je traktować jak element stałej formacji chrześcijańskiej.

Wyznanie win wystarczy?

W latach 828–836 biskup Orleanu Jonasz (zm. ok. 842) przygotował na prośbę hrabiego Matfrida jeden z pierwszych przewodników życia duchowego skierowanych wprost do osób świeckich – „O formacji osób świeckich” (De instructione laicali). Autor, przywołując autorytet Biblii, Bedy Czcigodnego oraz innych teologów i świętych (Orygenesa, Hieronima, Grzegorza Wielkiego), usilnie zachęcał czytelnika, by ten, na wzór mnichów, wyznawał grzechy lekkie osobom ze swego najbliższego otoczenia. Rozciągnięcie praktyki niesakramentalnej „spowiedzi wzajemnej” (confessio mutua) na osoby świeckie było jednym z najważniejszych etapów w kształtowaniu się poglądu o prawie świeckich do słuchania spowiedzi. W tym miejscu warto wspomnieć o jeszcze jednym benedyktynie, współczesnym biskupowi Jonaszowi, Hrabanie Maurze (zm. 856). W jego dziełach można zaobserwować wyraźne ślady nowego rozumienia samego aktu wyznawania grzechów (confessio). Czynności penitenta nie były wyłącznie sposobem uczenia się pokory oraz jej widocznym przejawem, ale miały charakter oczyszczający i skutkowały odpuszczeniem win. Zaakcentowanie przez Hrabana confessio penitenta jako głównej racji przebaczenia, w miejsce wyznaczanych przez kapłana pokuty i zadośćuczynienia, było sygnałem postępujących zmian w teologii sakramentu pokuty.

Jeżeli zatem osoba świecka mogła być szafarzem w confessio mutua, a sama czynność wyznania grzechów zajęła pierwszoplanowe miejsce w procesie przebaczenia grzechów, było rzeczą oczywistą, że w niedługim czasie pojawią się pierwsze głosy, które otwarcie przyznają świeckim prawo słuchania spowiedzi sakramentalnej. Zanim jednak do tego doszło, teoria – jak to często bywa – została poprzedzona praktyką. Najstarszy znany przypadek tego typu spowiedzi został odnotowany przez biskupa merseburskiego Thietmara (zm. 1018). Pod rokiem 1014 przytoczył on następujące zdarzenie: „Podczas owych dni świątecznych znakomity książę Alemanii Ernest, następca młodocianego Hermana, polując mimo zakazu w pewnym lesie, został, niestety, zraniony przez jednego ze swoich rycerzy (…). Czując zbliżającą się śmierć, przywołał do siebie towarzyszy i błagał ich, by przebaczyli sprawcy, a ponieważ nie było tam księdza, przed którym mógłby się wyspowiadać ze swoich grzechów, kazał w jego zastępstwie zbliżyć się do siebie jednemu z rycerzy”. Niewątpliwie książę Ernest miał świadomość, że w wyjątkowych okolicznościach (tj. brak kapłana i zagrożenie życia) istnieje możliwość odbycia spowiedzi u osoby świeckiej. Trzeba pokreślić, że również sam biskup Thietmar nie tylko nie podważył legalności takiego wyznania grzechów, ale i wierzył, że pomimo braku absolucji kapłańskiej było ono skuteczne i umożliwiło nieszczęsnemu penitentowi osiągnąć zbawienie.

„Sprawka” Augustyna?

„Tekstem założycielskim” teorii świeckiego szafarstwa sakramentu pokuty jest anonimowe dziełko powstałe najprawdopodobniej w drugiej połowie XI w. – „O prawdziwej i fałszywej pokucie” (De vera et falsa poenitentia). W średniowieczu było ono powszechnie przypisywane św. Augustynowi, co oczywiście nie pozostało bez wpływu na jego szybką i bezkrytyczną recepcję. Głównym tematem tego tekstu jest kapłańska władza związywania i rozwiązywania (potestas iudicaria). Kapłan-spowiednik przedstawiony został jako sędzia, któremu penitent winny jest bezwzględne posłuszeństwo; poprzez czynności sądzenia i wymierzania kary przez kapłana ujawniała się wola samego Boga; jedynie on może ważnie i sakramentalnie odpuścić grzechy. Powyższe stwierdzenie autor uzupełnił jeszcze krótkim komentarzem, który – jak się z czasem okazało – był najczęściej cytowanym fragmentem De vera et falsa poenitentia: „Tak wielka jest sama moc wyznania grzechów, że gdy brakuje kapłana, należy wyznać grzechy innemu bliźniemu. Często bowiem się zdarza, że penitent nie może oskarżyć się przed kapłanem, przed którym – w odpowiednim miejscu i czasie – pragnąłby odbyć spowiedź. I jeżeli ten, przed którym wyznaje grzechy, nie ma stosownej władzy rozgrzeszania, to jednak wyznający grzechy staje się godny otrzymania przebaczenia na mocy samego pragnienia wyspowiadania się u kapłana”. Łatwo zauważyć, że wspomniana „moc wyznania grzechów” jest zbieżna z koncepcją skuteczności „wyznania oczyszczającego”, jaką mogliśmy odnaleźć w dziełach Hrabana Maura.

Od połowy XII w. przytoczony wyżej fragment z De vera et falsa poenitentia został dostrzeżony i zyskał dwóch wpływowych patronów: prawnika Gracjana i teologa Piotra Lombarda. Gracjan, przygotowując około 1140 r. swój „Dekret”, odwołał się do tego dziełka aż dwukrotnie: pierwszy raz na potwierdzenie tezy o konieczności osobistego nawrócenia i żalu za grzechy w uzyskaniu przebaczenia; drugi raz, odpowiadając na pytanie: Komu powinno się wyznawać grzechy? Warto zaznaczyć, że w wyjaśnieniu tej kwestii Gracjan ograniczył się wyłącznie do tekstu De vera et falsa poenitentia.

Spowiedź niepełna

Kilka lat później ze zbioru Gracjana skorzystał Piotr Lombard, który w czwartej księdze „Sentencji” jako pierwszy z teologów chrześcijańskich sformułował osobną kwestię dotyczącą spowiedzi u osoby świeckiej. Piotr przedstawił swój wykład w oparciu o trzy pytania: 1. Czy pod nieobecność kapłana można wyznać grzechy osobie świeckiej? 2. Jakie przymioty powinien posiadać ten spowiednik? 3. Czy wobec osoby świeckiej można spowiadać się z grzechów ciężkich?

Już na początku zaznaczył, że zgodnie z nauczaniem Kościoła penitent powinien spowiadać się u kapłanów. Jednak w szczególnych okolicznościach istnieje inne rozwiązanie, mianowicie: „Jeżeli brakuje kapłana, należy wyznać grzechy innemu bliźnieniu lub bliskiemu towarzyszowi”. Jak zobaczymy nieco dalej, nieobecność kapłana będzie jednym z dwóch koniecznych warunków umożliwiających osobom świeckim wysłuchanie spowiedzi. Rozwiązując z kolei drugą trudność, Piotr przytoczył trzy obszerne fragmenty z De vera et falsa poenitentia, które z jednej strony potwierdzały wcześniejszą konkluzję, a z drugiej pozwalały wskazać przymioty idealnego spowiednika. Według Lombarda powinien on być „mądry i dyskretny, posiadający władzę sądzenia”. Opis ten został uzupełniony o ważną z perspektywy naszego studium informację: „gdyby zaś kapłan był nieobecny, powinno się wyznać grzechy bliskiemu towarzyszowi”. Podstawą do podjęcia trzeciej kwestii był znany nam już tekst z komentarza Bedy Czcigodnego do Listu św. Jakuba, w którym benedyktyn zachęcał wiernych do wyznawania sobie grzechów, ale jedynie lekkich i powszednich. Co ciekawe, autor „Sentencji” od razu zakwestionował to ograniczenie i stwierdził, że „gdyby brakowało kapłana oraz w stanie zagrożenia życia należy wyznać grzechy ciężkie”. Osoba świecka mogła zatem w nadzwyczajnych i w ściśle określonych okolicznościach (brak kapłana i zagrożenie życia) podjąć część funkcji kapłańskiej i przyjąć wyznanie penitenta. Jednak spowiedź tego rodzaju była niepełna i mniej doskonała, gdyż jej szafarz ani nie posiadał władzy rozgrzeszania, ani nie mógł udzielić stosownego pouczenia. Koncepcja Piotra Lombarda otworzyła całkowicie nowy rozdział w refleksji teologicznej nad sakramentem pokuty i od tej pory każdy poważniejszy uczony, podejmujący traktat de sacramentis, musiał ustosunkować się do tematu świeckiego spowiednika.

W zastępstwie kapłana

Św. Tomasz z Akwinu tylko raz w swojej karierze uniwersyteckiej zajął się kwestią świeckiego szafarza spowiedzi – w komentarzu do czwartej księgi „Sentencji” Piotra Lombarda. Dominikanin, rozpoczynając swój wykład, przypomniał, że sakrament pokuty, podobnie jak chrzest, to sacramentum necessitates, czyli jest niezbędny do osiągnięcia zbawienia. W konsekwencji, skoro chrzest może sprawować zarówno kapłan (minister ex officio), jak i – w wyjątkowych okolicznościach – osoba świecka (minister ratione necessitatis), to również w przypadku sakramentu pokuty należy mówić o dwóch szafarzach. Tomasz nazwał świeckiego spowiednika szafarzem w zastępstwie kapłana, przy czym zaznaczył, że osoba świecka nie może udzielać absolucji i wyznaczać pokuty, gdyż te elementy sakramentu pokuty przynależą jedynie władzy kapłańskiej (aliquid ex parte ministri). Rola świeckiego spowiednika zatem sprowadza się jedynie do przyjęcia wyznania penitenta. Jednak drugi człowiek, czy to duchowny, czy świecki, jest niezbędny w procesie przebaczania grzechów. W trudnych okolicznościach bowiem penitent powinien zrobić to wszystko, za co jest odpowiedzialny w sakramencie pokuty, czyli żałować za grzechy i wyspowiadać się przed kimkolwiek ze swojego otoczenia. Osoba spowiednika w takiej sytuacji schodziła na dalszy plan, aczkolwiek – jak aż dwukrotnie podkreślił Tomasz – grzesznik powinien wzbudzić w sobie pragnienie wyspowiadania się u duchownego, posiadającego święcenia wyższe. Tomasz, ewidentnie dostrzegając niedoskonałość spowiedzi u osoby świeckiej, wyjaśnił, że w takim przypadku brak absolucji ze strony kapłana zostaje uzupełniony bezpośrednio przez Najwyższego Kapłana (Summus Sacerdos), czyli samego Boga. Oczywiście w tym miejscu pojawia się fundamentalne pytanie: czy spowiedź u osoby świeckiej jest sakramentem? Tomasz zaproponował oryginalne rozwiązanie: spowiedź u kapłana jest sakramentem doskonałym (sacramentum perfectum), czyli łączy w sobie akty penitenta i spowiednika, zaś spowiedź u osoby świeckiej jest w pewien sposób sakramentem (sacramentalis est quodammodo). Oznacza to, że wyznanie grzechów wobec osoby świeckiej na podobieństwo sakramentu czyniło człowieka zdolnym do przyjęcia przebaczenia win. Interpretacja zaproponowana przez Tomasza była w pełni zgodna z intencją Piotra Lombarda. Dominikanin docenił akty penitenta, ale cały czas pamiętał, że sakrament pokuty musi posiadać zarówno materię, jak i formę, czyli akty spowiednika. Tomasz co prawda, inaczej niż jego nauczyciel i współbrat Albert Wielki, nigdy nie nazwał spowiedzi u osoby świeckiej sakramentem, ale równocześnie dostrzegł jej wyjątkowość, a nawet sakramentalny charakter.

Spowiedź na ilustracji z El Mundo Ilustrado z 1880 r.   Spowiedź na ilustracji z El Mundo Ilustrado z 1880 r.
KEN WELSH /DESIGN PICS/EAST NEWS

Praktyka pokutna

Lektura tekstów św. Bonawentury nie pozostawia żadnych wątpliwości, że franciszkanin ten nie podzielał otwartości Piotra Lombarda w kwestii spowiedzi u osoby świeckiej. W swoim komentarzu starał się za wszelką cenę osłabić pogląd o jakiejkolwiek realnej skuteczności tego rodzaju wyznawania grzechów. Pierwszym i zarazem głównym argumentem ex autoritate, który miał potwierdzać zasadność jego stanowiska, był „odpowiednio przycięty” cytat ze znanego nam już dziełka De vera et falsa poenitentia. Bonawentura przytoczył tylko jedno zdanie z tego tekstu: „kto chce wyznać grzechy, aby znaleźć łaskę, niech szuka kapłana” – przemilczając zupełnie jego kontynuację: „gdy brakuje kapłana, należy wyznać grzechy innemu bliźniemu”. Możemy się tylko domyślać, że opuszczony fragment był w jego ocenie mało istotny (lub zbyt kłopotliwy). W głównym wykładzie wyróżnił dwa rodzaje spowiedzi (confessio). Pierwszy z nich został nazwany „dziełem sakramentalnym” (opus sacramentale) i „wyznaniem specjalnym” (confessio speciali); szafarzem jest wyłącznie kapłan, który osobiście przyjmuje wyznanie grzechów i posiada prawo udzielenia absolucji. Drugi typ spowiedzi Bonawentura nazwał „dziełem aktu cnoty” (opus virtutis) i „wyznaniem generalnym” (confessio generali); szafarzem może być kapłan, ale także jedna lub wiele osób świeckich. Spowiedź tego typu miała charakter ćwiczenia ascetycznego, które pomagało wiernemu wzrastać w cnocie pokory. Nie miała jednak żadnego wpływu na przebaczenie grzechów ciężkich. Z tego też powodu Bonawentura, inaczej niż Tomasz z Akwinu, widział w spowiedzi przed osobą świecką raczej użyteczną praktykę pokutną niż skuteczne narzędzie osiągnięcia zbawienia. Co więcej, franciszkanin, wbrew autorowi „Sentencji”, nie przyjmował żadnych szczególnych okoliczności (np. brak kapłana czy zagrożenie życia), które uzasadniałyby konieczność wyznawania grzechów przed szafarzem świeckim. Doskonałą ilustracją poglądów Bonawentury jest przytoczona przez niego samego historia o pewnej kobiecie, która na łożu śmierci wyznała grzechy swojemu mężowi. Spowiedź ta – jak zaznaczył autor – została niewątpliwie przyjęta przez Boga, jednak stało się tak tylko dlatego, że przed tym wyznaniem umierająca wyspowiadała się u kapłana. Franciszkanin stał na stanowisku, że akty penitenta są elementem koniecznym w sakramencie pokuty, ale tym, co konstytuuje sakramentalne odpuszczenie grzechów, jest kapłańska absolucja. Pod koniec XIII w. stanowisko Bonawentury znajdzie wiernego propagatora w postaci innego franciszkańskiego teologa – Jana Dunsa Szkota.

Przynajmniej do początku XV w. obrońcami spowiedzi u osób świeckich byli przede wszystkim prawnicy kanoniści, którym bliższe były teksty Gracjana niż skomplikowane traktaty teologiczne. A ponieważ Gracjan, jak pamiętamy, dopuszczał możliwość wyznania grzechów przed osobą świecką, to nikt ze znawców prawa nie kwestionował takiego rozstrzygnięcia. Niektórzy z prawników, chcąc doprecyzować terminologię Gracjana, wprowadzili jeszcze jedną kwestię: czy owym „świeckim» (laicus), przyjmującym wyznanie grzechów, jest wyłącznie mężczyzna, czy także kobieta?

Kobieta jako „wyższa konieczność”

Żaden z dotychczas przedstawionych autorów nie zajął się zagadnieniem płci osoby świeckiej słuchającej spowiedzi. Jednym z pierwszych uczonych, którzy postanowili wyjaśnić tę kwestię, był kardynał Ostii, a zarazem wybitny kanonista Henryk z Suzy (de Segusio). W latach 50. XIII w. zakończył on swoje dzieło, zatytułowane Summa super titulis Decretalium (Summa aurea), będące oryginalnym wykładem prawa kanonicznego. W części poświęconej sakramentowi pokuty Henryk opisał osiem przypadków, w których wierny mógł skorzystać ze spowiedzi poza własną parafią. W siódmym kazusie rozpatrzył problem braku jakiegokolwiek kapłana (plebana lub spoza parafii), który mógłby przyjąć spowiedź osoby znajdującej się w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia (choroba śmiertelna lub konieczność wyruszenia na bitwę). W takim konkretnym przypadku Henryk dopuszczał możliwość wyspowiadania się przed świeckim mężczyzną, a gdyby takiego nie było, to wówczas także przed kobietą. Ponadto, tak jakby uprzedzając ewentualne wątpliwości, autor dopowiedział, że ten świecki szafarz nie powinien być heretykiem, ani osobą ekskomunikowaną. Henryk, badając możliwość spowiedzi przed kobietą, najprawdopodobniej odwołał się do innej części „Dekretu Gracjana”, dotyczącej szafarza drugiego z sacramenta necessitatis, czyli chrztu.

W pierwszym tysiącleciu zgodnie z tradycją Kościoła szafarzem chrztu mógł być kapłan oraz świecki mężczyzna; w przypadku kobiet obowiązywał zakaz, wydany przez IV Synod w Kartaginie (398 r.): „Niech kobieta, jakkolwiek uczona i święta, nie ośmiela się chrzcić kogoś i nauczać mężczyzn na zgromadzeniu”. Dopiero Gracjan do powyższego zakazu dołączył krótki, ale przełomowy komentarz: „Chyba że zmusza do tego konieczność”. W tej „poprawionej” formie tekst synodalny znalazł się również w „Sentencjach” Piotra Lombarda. Można zatem przypuszczać, że Henryk przeniósł regulacje odnoszące się do szafarstwa chrztu na sakrament pokuty, a w konsekwencji uznał, że kobieta – w sytuacji nieobecności kapłana i świeckiego mężczyzny – może legalnie słuchać spowiedzi. W drugiej połowie XIII w. pojawiła się również inna interpretacja „Dekretu Gracjana”. Kanonista boloński Manfred z Arzago (d’Arriago) termin laicus rozumiał jako odnoszący się wyłącznie do mężczyzny, dlatego też według niego „opatki i jakiekolwiek kobiety nie mogą spowiadać”. Jednak interpretacje zaproponowane przez Henryka z Suzy i Manfreda z Arzago nie wywołały jakiejś zauważalnej reakcji w środowisku prawniczym. Ewidentnie „szeregowi” kanoniści, podobnie zresztą jak teologowie, starali się unikać kontrowersyjnych rozstrzygnięć.

Niestety z czasem kwestia spowiedzi u osoby świeckiej zniknęła z debaty, a przypieczętował to papież Marcin V w bulli Inter Cunctas z 1418 roku. Ten dokument potępiał błędy Jana Husa i Jana Wiklefa oraz zawierał listę pytań, które należy w czasie przesłuchania zadawać takim podejrzanym o herezję. Jedno z nich brzmi: „Czy tylko kapłan może być spowiednikiem i czy nie wolno się spowiadać u osoby świeckiej?”. Odpowiedz negatywna wyostrzała uwagę zaniepokojonego inkwizytora.

Spowiedź na obrazie Pietro Longhi z ok. 1750/60, znajdującym się w Pinacotece Querini-Stampalia w Wenecji.   Spowiedź na obrazie Pietro Longhi z ok. 1750/60, znajdującym się w Pinacotece Querini-Stampalia w Wenecji.
AKG-IMAGES /CAMERAPHOTO/EAST NEWS

Tomasz Gałuszka OP

Doktor habilitowany, historyk Kościoła, mediewista, doktor teologii, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, dyrektor Dominikańskiego Instytutu Historycznego, członek Międzynarodowej Komisji Historii i Studiów nad Chrześcijaństwem przy Polskiej Akademii Umiejętności, autor licznych artykułów i książek, znawca historii herezji i inkwizycji oraz myśli św. Tomasza z Akwinu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.