Półcelibat w Kościołach wschodnich

o. Marek Blaza SJ

|

Historia Kościoła 02/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Praktyka chrześcijańskiego Wschodu, pozwalająca przyszłym diakonom i kapłanom na małżeństwo, pokazuje, że te dwa sakramenty nie wykluczają się wzajemnie, ponieważ obydwa mają na celu służyć wspólnocie Kościoła.

Prawosławne Święto Epifanii – Objawienia Pańskiego – obchodzone w Gródku na Podlasiu. Prawosławne Święto Epifanii – Objawienia Pańskiego – obchodzone w Gródku na Podlasiu.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

Ojcowie Soboru Watykańskiego II, potwierdzając zachowanie celibatu dla biskupów i kapłanów w Kościele rzymskokatolickim, jednocześnie podkreślili, że celibat jako „doskonała i dozgonna powściągliwość (…) nie należy jednak do istoty kapłaństwa, jak to ukazuje praktyka Kościoła pierwotnego i tradycja Kościołów wschodnich, gdzie oprócz tych, którzy ze wszystkimi biskupami z daru łaski wybierają zachowanie celibatu, są również bardzo zasłużeni prezbiterzy żonaci” (Dekret o posłudze i życiu prezbiterów, nr 16).

Z drugiej strony zwyczaj obowiązujący w Kościołach wschodnich bywa nazywany półcelibatem, który trafnie opisał św. Paweł VI w encyklice o celibacie Sacerdotalis caelibatus (1967): „na Wschodzie tylko nieżonaci kapłani przyjmowani są w poczet biskupów oraz że po przyjęciu sakramentu święceń nie wolno im zawierać małżeństwa. Jest to wyraźny dowód, że również w tych czcigodnych Kościołach przyznaje się pewną wagę racjom uzasadniającym łączenie kapłaństwa z celibatem, względnie pewnego rodzaju odpowiedzialność celibatu dla chrześcijańskiego kapłaństwa, którego szczyt i pełnia przypada w udziale biskupom” (nr 40).

Celibat biskupów

Od czasów starożytnych, pod wpływem rozwoju życia monastycznego na Wschodzie, urząd biskupa zaczęto powierzać wyłącznie zakonnikom, którzy nie byli uwikłani w żadnego rodzaju koneksje z miejscowym duchowieństwem diecezjalnym. Z drugiej strony wiadomo, że jeszcze w końcu IV w. biskupi żyli w związkach małżeńskich. Takim żonatym biskupem był chociażby słynny ojciec Kościoła, św. Grzegorz z Nyssy († 394 lub 395).

Jeszcze w Kanonach Apostolskich (kan. 40) z końca IV w. nakazywano, aby biskup przed swoją śmiercią mógł pozostawić swoją własność żonie i dzieciom, krewnym i sługom, aby nie popadli oni w nędzę. Jednak cesarz bizantyński Justynian Wielki (527–565) nakazał, aby biskupów wybierać jedynie spośród mnichów. Praktykę tę potwierdził Sobór Trullański (691–692), którego orzeczenia wciąż pozostają wiążące dla chrześcijan tradycji bizantyńskiej. Sobór ten przewidział także możliwość wyboru żonatego kandydata na biskupa, ale wtedy obydwoje małżonkowie za obopólną zgodą podejmowali życie w separacji i wstępowali do klasztoru. W ten sposób kandydat na biskupa formalnie został włączony do stanu zakonnego. To prawo Soboru Trullańskiego nadal posiada moc prawną i taka praktyka jest czasami stosowana w Kościele prawosławnym.

W jednym z najstarszych Kościołów wschodnich, w którym pojawiła się chęć powrotu do żonatych biskupów, jest Asyryjski Kościół Wschodu, który nie przyjął dogmatu ogłoszonego na Soborze Efeskim (431) o tym, że Maryja jest Matką Boga, Bogurodzicą. Przewodzący temu Kościołowi po dokonaniu schizmy biskup Barsauma ożenił się z mniszką, za co w latach 90. V wieku został zabity przez perskich mnichów. Nie przywrócono więc w tym Kościele praktyki wyświęcania na biskupów żonatych kandydatów.

Obecnie w Kościele prawosławnym, jeśli kandydat na biskupa nie jest zakonnikiem, to przed przyjęciem święceń biskupich powinien złożyć wieczyste śluby zakonne. Bywa, że biskupem zostaje nieżonaty mężczyzna świecki, który w ciągu kilku dni zostaje włączony do stanu mniszego i przyjmuje po kolei wszystkie stopnie święceń. W Kościele greckokatolickim od nieżonatego kapłana diecezjalnego nie wymaga się składania ślubów zakonnych.

Nocna modlitwa wiernych Kościoła prawosławnego w bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie.   Nocna modlitwa wiernych Kościoła prawosławnego w bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

Najpierw sakrament małżeństwa, potem sakrament święceń

Od kandydatów do diakonatu i prezbiteratu od początków chrześcijaństwa wymagano jednożeństwa. Już w Nowym Testamencie napisano, że biskup, prezbiter i diakon powinien być mężem jednej żony (1 Tm 3,2.12; Tt 1,6). Dlatego Kanony Apostolskie z końca IV w. zabraniają przyjąć sakrament święceń temu, kto po chrzcie zawarł drugie małżeństwo albo utrzymuje konkubinę (kan. 17). Kolejny, kanon 18., nie dopuszcza do stanu duchownego kandydatów, którzy ożenili się z wdową, rozwódką, nierządnicą, niewolnicą lub aktorką. Ponadto kanony te pozwalały żenić się jedynie lektorom i kantorom (kan. 26).

Jeszcze synod w Ancyrze (314) zezwalał na małżeństwo wyświęconemu diakonowi, jeśli podczas przyjmowania tych święceń wyraził pragnienie zawarcia małżeństwa (kan. 10). Ta praktyka została jednak zakazana przez cesarza Justyniana. Z kolei Sobór Trullański zaostrzył jeszcze bardziej dyscyplinę, zakazując zawierania małżeństwa nie tylko prezbiterom i diakonom, ale nawet subdiakonom, pod groźbą usunięcia ze stanu duchownego (kan. 6). W późniejszym czasie zezwolono, aby subdiakon mógł się ożenić, ale zawsze przed przyjęciem diakonatu. Ten ostatni bowiem należy już do sakramentu święceń jako najniższy spośród trzech stopni po biskupstwie i prezbiteracie.

W Kościołach wschodnich z zasady zabrania się diakonowi i kapłanowi ponownego zawarcia małżeństwa, skoro Pismo Święte wymaga, że ma on być mężem jednej żony. Ponadto w wielu Kościołach wschodnich niebędących w jedności ze Stolicą Apostolską naucza się, że sakramentalne małżeństwo, raz ważnie zawarte, trwa na wieki, a nie jedynie do śmierci jednego ze współmałżonków. Co prawda w tych Kościołach zezwala się osobom świeckim w duchu wyrozumiałości na zawarcie drugiego, a nawet trzeciego małżeństwa (np. wdowcowi lub rozwodnikowi), lecz bezwzględnie zakazuje się tego kapłanom i diakonom, którzy mają przecież dla swoich wiernych świecić przykładem bezkompromisowego życia.

Jednak w niektórych Kościołach wschodnich wyjątkiem od powyższej reguły może być sytuacja, gdy duchowny po śmierci żony ma jeszcze małe dzieci, które winien utrzymywać i wychowywać. W takiej sytuacji sporadycznie udzielane jest pozwolenie na zawarcie przez takiego duchownego drugiego małżeństwa. Jedynym Kościołem wschodnim, który w ogóle przeciwstawił się zakazowi zawieraniu małżeństw przez duchownych po przyjęciu święceń, jest Asyryjski Kościół Wschodu. W tym Kościele również diakoni i kapłani mogą się żenić po przyjęciu święceń.

Wspólnota łoża małżeńskiego przeszkodą w sprawowaniu czynności liturgicznych

Wydawać by się mogło, że prawa i obowiązki małżeńskie nie stanowią przeszkody w wykonywaniu powinności wynikających z przyjętych święceń. Nic bardziej mylnego, gdyż na Wschodzie już od pierwszych wieków chrześcijaństwa głoszono nauki skrajnie ascetyczne, podważające wręcz świętość małżeństwa. Nauczano, że Eucharystia sprawowana przez żonatego kapłana nie była święta, a kapłan ją przyjmujący czyni to niegodnie. Przeciwko temu nauczaniu wystąpił synod w Gangrze (ok. 340), potwierdzając świętość sprawowanej Eucharystii przez żonatego kapłana. Z drugiej strony na Wschodzie przyjęto nauczanie Synodu w Kartaginie (419), według którego subdiakoni, diakoni, prezbiterzy i biskupi sprawujący sakramenty powinni powstrzymywać się od współżycia seksualnego ze swoimi żonami i żyć tak, jakby żon nie mieli, pod groźbą usunięcia ze stanu duchownego (kan. 25; 1 Kor 7,29). Ów czas wstrzemięźliwości seksualnej zwykle trwa kilka dni. Swego czasu najdłużej trwał on w Kościele ormiańskim – aż 40 dni.

W wielu niekatolickich Kościołach wschodnich, w których nadal utrzymuje się taka rygorystyczna interpretacja powyższego orzeczenia synodu w Kartaginie, żonaty kapłan nie sprawuje codziennie Eucharystii, a jedynie w niedziele i święta. Z drugiej strony prawodawstwo wschodnie zakazuje kapłanowi i diakonowi oddalenia żony pod pozorem pobożności pod sankcją usunięcia ze stanu duchownego. Natomiast w katolickich Kościołach wschodnich pożycie małżeńskie obecnie nie stanowi przeszkody w wykonywaniu funkcji liturgicznych wynikających z przyjętych święceń.

Monaster św. Onufrego w Jabłecznej.   Monaster św. Onufrego w Jabłecznej.
JÓZEF WOLNY /FOTO GOŚĆ

Żonaty kapłan gorszy od nieżonatego?

Wyższość kapłaństwa bezżennego częstokroć uzasadniana jest nauczaniem św. Pawła: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie” (1 Kor 7,32-33). Z tego miałoby wynikać, że jedynie kapłan żyjący w celibacie całkowicie oddaje się Bogu i Kościołowi. W teorii ta teza jest przekonująca. W praktyce jednak wiadomo, że kapłan bezżenny też może tak ułożyć sobie życie, żeby było ono wygodne i by nazbyt nie przemęczać się w pracy duszpasterskiej. Z drugiej strony Paweł VI w encyklice Sacerdotalis caelibatus zwraca się do całego duchowieństwa Kościołów wschodnich, także żonatego, aby „przekazać wyrazy Naszego uznania i szacunku, z radością podkreślając owe przykłady wierności i gorliwości pasterskiej, które czynią je godnym prawdziwej czci” (nr 38).

Z kolei na korzyść tego, żeby kapłan był żonaty, przemawiałby fakt, że w spowiedzi i kierownictwie duchowym mógłby skuteczniej pomagać w rozwiązywaniu problemów małżeńskich i rodzinnych. Doświadczenie pokazuje jednak, że bywa, iż w takich sytuacjach wierni greckokatoliccy zwracają się niejednokrotnie do zakonnika, którego postrzegają jako osobę „z zewnątrz”, będącą w stanie popatrzeć na ich sytuację bardziej obiektywnie. A żonaty kapłan jest wtedy postrzegany jako swego rodzaju sędzia we własnej sprawie.

Innym wyzwaniem w odniesieniu do żonatego duchowieństwa jest kwestia zaistnienia zdrady małżeńskiej, rozwodów cywilnych czy nieodpowiedniego zachowania żony lub dzieci duchownego, nielicującego z zajmowaną pozycją we wspólnocie parafialnej. Wreszcie jako rzecz niepożądaną w środowisku żonatych duchownych pojawia się klanowość. Na przykład ksiądz dziekan daje ogłoszenie do mediów społecznościowych: „Mam córkę na wydaniu. Parafia już czeka”.

Kapłaństwo związane z małżeństwem nie jest gorsze od kapłaństwa bezżennego. Ono po prostu jest inne. I na pewno nie rozwiąże problemów związanych z pedofilią, zdradą małżeńską, erotomanią. Jednak łączy ono w sobie dwa święte „sakramenty służące komunii i posłaniu wiernych” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1211).

o. Marek Blaza SJ

Doktor habilitowany, teolog, profesor Akademii Katolickiej w Warszawie. Wykłada też na Katolickim Uniwersytecie Ukraińskim we Lwowie oraz w dominikańskim Kolegium Filozoficzno-Teologicznym w Krakowie. Kapłan birytualista: może sprawować sakramenty i nabożeństwa w rycie łacińskim, a także w rycie bizantyjsko-ukraińskim i bizantyjsko-rumuńskim.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.