Wojciech Wencel napisał biografię Stanisława Balińskiego, emigracyjnego poety. To ostatni tom pionierskiej trylogii

Szymon Babuchowski

|

GN 08/2024

publikacja 22.02.2024 00:00

Swoimi biografiami emigracyjnych poetów Wojciech Wencel wypełnia białe plamy w historii polskiej literatury.

Wojciech Wencel napisał biografię Stanisława Balińskiego, emigracyjnego poety. To ostatni tom pionierskiej trylogii archiwum Elżbiety Jasińskiej /FOTONOVA/east news

Wydana właśnie przez Instytut Literatury książka „Baliński. Smutny młodzieniec” zamyka trylogię Wojciecha Wencla poświęconą wybitnym poetom emigracyjnym. Wszyscy trzej bohaterowie tej serii związani byli w młodości z grupą Skamander, nadającą ton polskiej liryce dwudziestolecia międzywojennego. Dwa poprzednie tomy – biografie Kazimierza Wierzyńskiego i Jana Lechonia – stanowiły przedsięwzięcia pionierskie. Trudno w to uwierzyć, ale przed książką Wencla pierwszy z nich nie doczekał się żadnej większej pracy monograficznej ani biografii. Również postaci Lechonia nikt nie przedstawił dotąd w sposób tak wielowymiarowy. Nowa książka o Stanisławie Balińskim, najmniej z tej trójki znanym, w oczywisty sposób kontynuuje więc tę linię, wypełniając poważną lukę w historii rodzimej literatury.

Pod prąd kanonom

Lekturę serii najlepiej jednak zacząć od pierwszego tomu, bo to właśnie książka „Wierzyński. Sens ponad klęską” zawiera najbogatsze tło historyczne. Trzeba bowiem podkreślić, że mamy tu do czynienia nie tylko z biografiami, ale także z szeroką panoramą epoki, a właściwie kilku epok. W przypadku Wierzyńskiego już same daty narodzin i śmierci (1894–1969) prowokują do takiego ujęcia, bo przecież w tym czasie zawiera się przynajmniej kilka przełomów – nie tylko w historii Polski, ale również w dziejach całego świata. Wojciech Wencel sięga jeszcze głębiej – do czasów kolonizacji józefińskiej, kiedy to do Galicji przybyli niemieccy przodkowie Wierzyńskiego. Dalej jest równie ciekawie: w tle losów poety śledzimy nie tylko wielkie wydarzenia polityczne, ale także np. rozwój kolei, zmieniający się rynek czasopism, życie literackie i relacje między pisarzami.

Pisząc o twórczości swoich bohaterów, Wencel idzie pod prąd obiegowych opinii, zdecydowanie przewartościowując kanon. Na przykład Wierzyński funkcjonował w świadomości wielu Polaków jako autor wczesnego tomu „Wiosna i wino” oraz „Lauru olimpijskiego”. Czasami doceniano też jego ostatnie, intelektualne wiersze. Tymczasem dla Wencla najwybitniejsze jest właśnie to, co pośrodku – historiozoficzne tomy z lat 30. i 40.: „Wolność tragiczna”, „Ziemia-Wilczyca”, „Krzyże i miecze”. Z kolei w książce „Lechoń. Rycerz i faun” autor rozprawia się z powierzchownymi interpretacjami poezji autora „Karmazynowego poematu”, ukazującymi go jako burzyciela romantycznego mitu. Przykładem jest chociażby świetne odczytanie wiersza „Herostrates” ze słynną frazą: „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę”. Zdaniem Wencla ostrze ironii wymierzone jest tu w mesjanizm i martyrologię, nie zaś w cały romantyzm. „Motywy wampirycznych widm przeszłości, usypiającej mocy tradycji szlacheckiej i powstańczych mogił, relacji między słowem a czynem, wreszcie niedojrzałości narodu i twórczego burzenia starego świata – narodziły się w romantyzmie. Stamtąd trafiły do dramatów Wyspiańskiego i ideologii Piłsudskiego, stając się w końcu wielkim tematem »Wolności tragicznej« Kazimierza Wierzyńskiego. Trudno zatem uznać »Herostratesa« za manifest zerwania z ogromną tradycją XIX wieku. Utwór ten kwestionuje jeden z nurtów romantyzmu, ale wpisuje się w inny – i to właśnie ten najbardziej tyrtejski, rewolucyjny, niepodległościowy” – czytamy u Wencla.

Spotkanie żywych i umarłych

Przypadek Stanisława Balińskiego jest jeszcze inny, bo dla dużej części literackiej publiczności jego nazwisko pozostaje nieznane, mimo że należał do tego samego kręgu Skamandrytów, co pozostali dwaj bohaterowie, a także tacy poeci jak Julian Tuwim, Jarosław Iwaszkiewicz czy Antoni Słonimski. Powód tej nieobecności jest dość prozaiczny – swoje najwybitniejsze wiersze Baliński stworzył już na emigracji, przez co nie miał szansy, by wejść do kanonu literatury kształtowanego w czasach PRL-u. W swojej książce Wencel pokazuje, że poeta długo szukał własnego głosu. Jego młodzieńcze wiersze, skoncentrowane wokół miłosnych rozterek, nie zapowiadały jeszcze wybitnej twórczości. Zdaniem biografa „prawdziwym poetą” Baliński stał się dopiero w wieku trzydziestu lat, po wydaniu tomu „Wieczór na Wschodzie” (1928), zainspirowanego podróżą, którą jako dyplomata odbył do Persji. Jednak to, co w tej poezji najlepsze, zrodziło się z tęsknoty za ojczyzną. Autor książki pokazuje to na przykładzie wiersza „Pożegnanie z Krzemieńcem 1939”, w którym – jak twierdzi – „Stanisław odnalazł wreszcie własny ton: arkadyjsko-katastroficzny”. Krzemieniec, w którym poeta zatrzymał się wraz z innymi urzędnikami Ministerstwa Spraw Zagranicznych, na krótko przed opuszczeniem kraju przez Rumunię, przed pierwszym bombardowaniem wydawał się jeszcze miastem spokojnym, w którym „(…) mieszkańcy wciąż byli w nastroju romantycznym. Przesiadywali w ogrodach, czytali książki, nocą w otwartym oknie ktoś długo grał na skrzypcach… Zarówno miejscowi inteligenci, jak i okoliczni ziemianie chętnie gościli urzędników w swoich domach, organizowali dla nich koncerty fortepianowe, podawali herbatę i jabłecznik, a jeśli stawiali pytania o rzeczywistość wojny, to nieśmiało, w konwencji »Co słychać w wielkim świecie?«”. W wierszu jednak na ten, zdawałoby się, sielankowy obraz nakłada się już zapowiedź katastrofy:

Jutro dwie wściekłe armie ten ogród stratują

I rozniosą tych ludzi z furią dramatyczną,

Oni już to odgadli i w sercu już czują,

Żegnając podświadomie przeszłość romantyczną.

„Nie dajmy się zwieść retoryce pożegnania z »przeszłością romantyczną« – przestrzega przed powierzchownym odczytaniem tego utworu Wojciech Wencel. – Zakorzeniony w literaturze XIX wieku motyw rozstania paradoksalnie wzmacnia romantyczny przekaz. W krzemienieckim dworku spotykają się żywi i dawno zmarli. Dwa porządki czasowe przeplatają się, tworząc iluzję wiecznego »teraz«”.

Poezja musi wzruszać

W „Pożegnaniu z Krzemieńcem 1939” pojawiają się historyczne postacie z epoki romantyzmu: Juliusz Słowacki, jego matka Salomea Bécu i muza Ludwika Śniadecka, a także malarz Teofil Januszewski z żoną Hersylią. O związkach wybitnych postaci polskiej kultury z rodem Balińskich z Balina herbu Jastrzębiec autor biografii pisze szeroko w pierwszych rozdziałach, wnikliwie przedstawiając genealogię rodziny. Któż nie gościł w jej salonach! Warto też nadmienić, że pradziadem Stanisława Balińskiego był poeta romantyczny Antoni Edward Odyniec, przyjaciel Adama Mickiewicza, autor słynnej „Pieśni Filaretów”. Jest więc książka Wencla w dużej mierze także portretem polskiego ziemiaństwa, obrazem świata, który fizycznie odszedł w przeszłość, ale pozostał utrwalony w poezji.

Sam Stanisław, syn Ignacego Balińskiego, przewodniczącego Rady Miejskiej przedwojennej Warszawy i sędziego Sądu Najwyższego II RP, to postać niezwykle barwna. Jako dyplomata sporo podróżował po świecie, a jego talenty nie ograniczały się wyłącznie do literatury. Grał na fortepianie, komponował, a jego utwory śpiewała m.in. Hanka Ordonówna. Był dobrym znajomym Witolda Gombrowicza, którego nieświadomie wpędzał w kompleksy, inspirując w ten sposób prawdopodobnie słynną scenę „pojedynku na miny” z „Ferdydurke”. Oprócz wierszy pisał m.in. opowieści grozy. Po wybuchu wojny trafił do Paryża, a później do Londynu, gdzie ukazały się m.in. jego znakomity tom „Wielka podróż” czy poruszająca „Rzecz sumienia”, w której poeta rozmyśla o swojej wojennej ucieczce z kraju, przedstawiając ją – co raczej niespotykane u innych artystów – w kategoriach moralnych. Będąc trochę z boku politycznych sporów, Baliński pozostał wierny przekonaniu, że – jak często powtarzał – „poezja musi wzruszać”. Zmarł w wieku 86 lat, w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości – 11 listopada 1984 r. Obok jego nekrologu w emigracyjnym „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” wydrukowano wiersz „Ptaki we śnie”:

Poczekajcie na mnie moje ptaki,

Jeszcze chwila… Chcę odlecieć z wami.

Zatrzymałyście się. Dziękuję. Jeszcze tylko znak

Krzyża –

I już lecę za wami, sam – ptak!

Wasze skrzydła błyskają przede mną,

A przed wami – wędrowanie i ciemno,

Niewidzialna ojczyzna się zbliża,

Ojczyzna wiecznego odlotu.

Kołyszecie mnie szumem, pocieszacie śpiewem,

Mówicie, że wrócimy i ja z wami wrócę,

Dziękuję wam, powtarzam za wami, że wrócę,

Choć wiem, że nie ma powrotu.

Wojciech Wencel Baliński. Smutny młodzieniec Instytut Literatury Kraków 2023 ss. 308   Wojciech Wencel Baliński. Smutny młodzieniec Instytut Literatury Kraków 2023 ss. 308
Roman Koszowski /Foto Gość

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.