Szkolne dramaty – młodzieżowe tematy w kinie

Edward Kabiesz

|

GN 06/2024

publikacja 08.02.2024 00:00

W krótkim odstępie czasu na ekrany naszych kin weszło kilka filmów skierowanych prawdopodobnie do nastolatków.

Czy ta Wigilia przyniesie jakieś zmiany w życiu bohaterów filmu „Przesilenie zimowe”? Na zdjęciu od lewej: empatyczna kucharka Mary (Da’Vine Joy Randolph), wymagający nauczyciel Paul (Paul Giamatti) i uczeń z problemami, Angus (Dominic Sessa). Czy ta Wigilia przyniesie jakieś zmiany w życiu bohaterów filmu „Przesilenie zimowe”? Na zdjęciu od lewej: empatyczna kucharka Mary (Da’Vine Joy Randolph), wymagający nauczyciel Paul (Paul Giamatti) i uczeń z problemami, Angus (Dominic Sessa).
materiały prasowe

Prawdopodobnie, bo nie wiem, czy wszystkie, z różnych powodów, znajdą odbiorców akurat w tym środowisku. O tym, jak trudno nakręcić dobry, pozbawiony nachalnej dydaktyki film z pozytywnym przesłaniem, przekonało się już wielu reżyserów. Szczególnie jeżeli dotyczy to problemów związanych z dojrzewaniem, szkołą czy relacjami rodzinnymi. O wiele łatwiej zainteresować mogą filmy, a może bardziej seriale, w których zgodnie z przekonaniem twórców, że zło jest bardziej fotogeniczne, pokazują te problemy, nie szczędząc widzowi drastycznych scen czy sytuacji. Niektóre z nich opatrzone zostały nawet na serwisach VOD ostrzeżeniem „seks, wulgarny język”. Okazuje się to konieczne, bo jak tłumaczą ich producenci – taka jest współczesna młodzież, a film jest przecież odbiciem rzeczywistości. Tak naprawdę trudno powiedzieć, czy jest to ostrzeżenie, czy reklama owocu zakazanego. Można sobie oczywiście zadać pytanie, czy nie istnieje tu przypadkiem sprzężenie zwrotne. Filmy o tej tematyce, które obecnie możemy oglądać w kinach, podejmują młodzieżowe tematy w sposób mniej lub bardziej udany.

Naiwna opowieść

Najgłośniejszy z nich to „Cudowny chłopak. Biały ptak” Marca Forstera, autora kilku znanych filmów, w tym m.in. „Marzyciela” i „Quantum of Solace” z Danielem Craigem w roli Bonda. Forster jest reżyserem doświadczonym, który potrafi tchnąć nieco życia nawet w niezbyt udany scenariusz. Przykładem jest właśnie „Biały ptak”, bo taki tytuł nosi film w wersji oryginalnej, natomiast dopiero podtytuł „cudowna opowieść” w jakiś sposób nawiązuje do wielkiego przeboju, jakim był „Cudowny chłopak” Stephena Chbosky’ego z 2017 roku. Z filmem Chbosky’ego łączy go pierwowzór literacki, a raczej komiksowy, bo podstawą scenariusza jest „Biały ptak” R.J. Palacio, autorki serii graficznych powieści o „cudownym chłopcu”. Polski tytuł „Cudowny chłopak. Biały ptak” wprowadza potencjalnego widza w błąd, bo film poza jednym z bohaterów, który i tak znalazł się na marginesie ekranowych wydarzeń, niewiele ma wspólnego z filmem Chbosky’ego.

Ta historia rozpoczyna się kilka lat po wydarzeniach przedstawionych w „Cudownym chłopaku”. Jak pamiętamy, Julian jest tym chłopcem, który w szkole najbardziej nękał Auggiego, małego kolegę ze zdeformowaną twarzą. Poniósł karę, bo usunięto go za to ze szkoły, a w nowej czuje się niezbyt dobrze, nie utrzymuje z nikim kontaktów i, co jeszcze bardziej go pogrąża, nie chce wziąć udziału w proteście klimatycznym organizowanym przez uczniów w Waszyngtonu. Jak wynika z filmu, to obowiązek każdego ucznia. W tym czasie do Juliana przyjeżdża z Paryża babcia, Sara. Wie o jego kłopotach i ma nadzieję, że opowieść o jej losach w czasie niemieckiej okupacji pomoże zmienić wnuka, wydobyć z niego ukryte dobro. To miejscami wzruszająca, ale też naiwna i banalna opowieść, a wątek niepełnosprawności i związanych z nią problemów pozostaje daleko w tle, wydaje się sztucznie doklejony do głównego tematu, jakim jest antysemityzm i prześladowania Żydów we Francji.

W pewnym momencie w filmie pojawia się ni stąd, ni zowąd scena rodem z filmu fantasy. Dowiemy się też, że Francuzi w czasie wojny witali się okrzykiem: Vive l’Humanité!. Nie zawsze to, co być może ujdzie w komiksie, sprawdzi się w utrzymanym w realistycznej formie, choć raczej baśniowym tonie filmie. Czy po wysłuchaniu opowieści babci Julian zdecyduje się poprzeć obrońców klimatu? Jak na razie film nie doczekał się premiery w USA.

Rapować Mickiewicza

Niech nie zmyli nas prowokacyjny tytuł filmu Sary Bustamante-Drozdek. Realizacji filmu „Pieprzyć Mickiewicza” przyświecały jak najlepsze intencje. Sam tytuł nawiązuje do zadanego licealistom wypracowania domowego o „Odzie do młodości”, która w czasie burzliwej lekcji uległa zmianie na Pieprzyć Mickiewicza. Portret młodego pokolenia. Wydaje się, że autorka filmu również chciała sportretować współczesną młodzież, a przynajmniej jej bardziej buntowniczą część. Jednak rezultat okazał się nienadzwyczajny, a miejscami wręcz żałosny.

Jan Sienkiewicz, początkujący pisarz, znajduje posadę w jednym z warszawskich liceów. Dyrektorka szkoły i całe grono pedagogiczne cieszą się z nowego nauczyciela, bo nikt nie chciał podjąć się opieki nad IIb, którą śmiało można nazwać klasą straceńców. Trafiają do niej tzw. trudni uczniowie z różnymi problemami wychowawczymi. To oni rządzą klasą i nauczycielami, którzy po prostu boją się prowadzić z nimi lekcje. Uczniów nuży nauka, zdają sobie sprawę, że nauczyciele postawili na nich krzyżyk, nie mają nadziei na jakąś szansę na przyszłość, chyba że stanie się cud. Cud pojawia się w postaci Sienkiewicza. Dawid Ogrodnik jest świetnym aktorem, ale postać nauczyciela, jaką stworzył w filmie, balansuje na pograniczu karykatury. Podobnie prezentują się pozostali członkowie grona pedagogicznego wraz z dyrektorką i wicedyrektorem szkoły.

Okazuje się, że szansę na ewentualny sukces w pracy nad zbuntowaną młodzieżą ma obdarzony wieloma umiejętnościami i charyzmą nauczyciel. Jakie to umiejętności? Musi umieć rapować, skracać dystans z młodzieżą, a w pewnych okolicznościach nawet kryć ich niezbyt chlubne postępki. W chaotycznym, nieudolnym scenariuszu znalazło się wszystko, co możliwe, a więc romans nauczyciela z kuratorką, matką jednej z uczennic, pierwsze miłości, narkotyki, gangsterzy rodem ze slapstickowych komedii, nękanie. Szkoda, że zabrakło pomysłu na dobry, realistyczny film na temat współczesnej młodzieży i szkoły. Natomiast z pewnością na uwagę zasłużył Hugo Torres w roli Dantego, jednego ze szkolnych rozrabiaków.

Niezwykły trójkąt

O ile dwa wymienione wyżej filmy można sobie spokojnie darować, o tyle warto obejrzeć komediodramat „Przesilenie zimowe” Alexandra Payne’a jako film, który podejmuje temat szkoły i młodzieży poważnie, a jednocześnie atrakcyjnie. Chociaż akcja rozgrywa się w czasie świąt Bożego Narodzenia w roku 1970, problemy, o których opowiada, pozostają aktualne i dzisiaj. Po projekcji zdajemy sobie sprawę, że scenarzysta i reżyser sporo się napracowali, by sylwetki bohaterów, ich relacje i emocje przedstawić realistycznie, wiarygodnie pod względem psychologicznym.

Film ma troje bohaterów. Pierwszoplanowym jest Paul Hunham, ale pozostali odgrywają równie ważną rolę. Paul, nauczyciel Barton Academy, prestiżowej szkoły z internatem dla uczniów z zamożnych rodzin, zostaje wyznaczony niejako za karę do opieki na kilkoma uczniami, którzy w czasie świąt z różnych przyczyn nie mogą wyjechać do rodzinnego domu. W internacie mieszka też Mary Lamb, czarnoskóra szefowa kuchni. Ostatecznie splot wydarzeń sprawia, że w internacie pozostaje tylko Angus Tulmy, chłopak z problemami, niedostosowany społecznie. Teraz muszą razem spędzić święta. Czy ten czas dla wymagającego, uważanego za tyrana nauczyciela – ateusza, przeżywającej traumę chrześcijanki Mary oraz Angusa, chłopaka inteligentnego, ale nie poddającego się szkolnym rygorom i kwestionującego autorytety, może okazać się szansą na jakąś zmianę w życiu? Film Payne’a podejmuje temat rodziny, dojrzewania, lojalności, wykluczenia i żałoby z niezwykłym wyczuciem, bez nachalnej dydaktyki i moralizowania. Wartość obrazu, który nie boi się wzruszeń i jednocześnie humoru, prócz doskonałego scenariusza podnoszą godne Oscara kreacje Paula Giamattiego w roli nauczyciela i Da’Vine Joy Randolph jako tryskającej dobrocią i celnymi, zabawnymi ripostami Mary.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.