Kryzys idei olimpijskiej

Leszek Śliwa

|

GN 06/2024

publikacja 08.02.2024 00:00

Rasistowskie pokazy w Stanach Zjednoczonych omal nie zniszczyły na zawsze idei barona de Coubertina. Kryzys został jednak zażegnany.

Zmagania lekkoatletów na stadionie White City w Londynie. Zmagania lekkoatletów na stadionie White City w Londynie.
pap

Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, baron Pierre de Coubertin usilnie nalegał, by Igrzyska III Olimpiady odbyły się za oceanem. Marzył, by idea olimpijska szybko ogarnęła cały świat. Spotkało go jednak tak wielkie rozczarowanie, że sam zbojkotował te igrzyska.

Młodzi, biali, bogaci

Właściwie wszystkie olimpiady w tamtych pionierskich czasach były zabawą niemal wyłącznie bardzo zamożnych mężczyzn. Mężczyzn dlatego, że nikt sobie nie wyobrażał początkowo, że damy mogłyby się oddawać tego typu rozrywkom bez ujmy dla swego honoru. Bardzo zamożnych dlatego, że ludzie pracujący na swoje utrzymanie mieli niewielkie szanse na start. Wielką przeszkodą były dla nich koszty podróży i zakwaterowania w hotelu, bo ówczesne krajowe komitety olimpijskie nie miały funduszy na dofinansowanie sportowców. Nawet jeśli ktoś zgromadził oszczędności, musiał jeszcze dostać w pracy odpowiednio długi urlop. Komunikacji lotniczej jeszcze nie było, podróż statkiem do Stanów Zjednoczonych trwała prawie dwa tygodnie w jedną stronę, a trzeba było jeszcze dojechać pociągiem w głąb kraju. To sprawiło, że uczestników olimpiady w St. Louis było mniej niż cztery lata wcześniej w Paryżu, a igrzyska przypominały wewnętrzne zawody sportowców amerykańskich. Wystartowało ich 523, podczas gdy pozostałych reprezentacji było zaledwie 12, a ze wszystkich krajów europejskich razem wziętych przyjechało łącznie niewiele ponad 30 zawodników. Nic dziwnego, że gospodarze zdobyli 231 medali, w tym 76 złotych.

St. Louis – pod znakiem rasizmu

Międzynarodowy Komitet Olimpijski pragnął, by igrzyska odbyły się w Chicago, okazało się jednak, że chrapkę na organizację tej imprezy miało St. Louis, stolica stanu Luizjana. Specjalnie – by przechwycić igrzyska – opóźniono o rok obchody setnej rocznicy wykupienia Luizjany przez Stany Zjednoczone. Cesarz Francuzów Napoleon Bonaparte sprzedał bowiem ten stan Amerykanom za 15 milionów dolarów w roku 1803. W 1904 roku Luizjana zorganizowała więc wystawę światową i olimpiadę.

Po maratonie w Londynie Dorando Pietri został zdyskwalifikowany,  ale na pocieszenie otrzymał puchar  od Aleksandry, żony króla Edwarda VII.   Po maratonie w Londynie Dorando Pietri został zdyskwalifikowany, ale na pocieszenie otrzymał puchar od Aleksandry, żony króla Edwarda VII.
east news

Igrzyska zostały otwarte 1 lipca, a zakończyły się 23 listopada. Podobnie jak cztery lata wcześniej w Paryżu panował chaos organizacyjny i nie zawsze było wiadomo, które zawody są częścią oficjalnej olimpiady. Sportowcy startowali w 18 dyscyplinach, w których walczyli o medale, i w pięciu pokazowych.

Niestety, Luizjana była stanem, w którym zaledwie przed 40 laty zniesiono niewolnictwo, i to pod przymusem, po przegranej wojnie secesyjnej. Organizatorzy wpadli więc na pomysł, że udowodnią przewagę rasy białej. Urządzili imprezę, będącą oficjalnie częścią igrzysk, którą nazwali Dniami Antropologii, a nieoficjalnie – olimpiadą dzikusów. Sprowadzono przedstawicieli różnych mniejszości etnicznych – Indian z Ameryki, Pigmejów z Afryki, Ajnów z Japonii i innych – po czym skuszono ich pieniędzmi i nakazano im rywalizować w rozmaitych zawodach, nie tłumacząc wcześniej zasad. Dochodziło do sytuacji rodem z kiepskiej komedii, gdy biegacze startowali, nie wiedząc, że mają ruszyć na sygnał startera, a po dotarciu na metę biegli dalej, bo nie wyjaśniono im, o jaki dystans chodzi. Wyników nie notowano, ale dyrektor igrzysk James Edward Sullivan wygłosił na koniec z niekłamaną satysfakcją przemówienie o wyższości białej rasy, bo oto prysł mit wysportowanego „szlachetnego dzikusa”.

Baron de Coubertin, gdy mu o tym opowiedziano, zrezygnował z przyjazdu do USA i wypowiedział prorocze słowa: „Ta farsa straci urok, gdy ludzie czarni, czerwoni i żółci nauczą się biegać, skakać i rzucać tak dobrze, że zostawią białych daleko z tyłu”.

W trakcie właściwych igrzysk doszło natomiast do skandalu podczas biegu maratońskiego. Okazało się, że zwycięzca, Amerykanin Fred Lorz na trasie skorzystał z pomocy zmotoryzowanego przyjaciela, który podwiózł go ciężarówką 17 kilometrów. Lorz zdążył odebrać nagrodę dla zwycięzcy, ale wkrótce sprawa wyszła na jaw i nieuczciwego sportowca dożywotnio zdyskwalifikowano.

Nie tylko mroczne strony

Bylibyśmy niesprawiedliwi, gdybyśmy nie dostrzegli również jasnych stron igrzysk w St. Louis. Przede wszystkim była to pierwsza olimpiada, w której zezwolono na start kobiet. Damy rywalizowały tylko w łucznictwie.

Nie zabrakło wielkich sportowców, którzy zdobywali medale w kilku konkurencjach. Gimnastyk Anton Heida zdobył pięć złotych medali, a lekkoatleta Ray Ewry powtórzył swój wyczyn sprzed czterech lat i wygrał zarówno skok w dal, jak i wzwyż oraz trójskok. Wszystkie skoki odbywały się wtedy „z miejsca”, bez rozbiegu. Sportowiec ten miał zresztą niezwykłe życie. W dzieciństwie zachorował na polio i jeździł na wózku inwalidzkim. Przezwyciężył jednak chorobę i doszedł do takiej sprawności, że w trzech kolejnych igrzyskach zdobył w skokach z miejsca łącznie osiem złotych medali.

Najbardziej niezwykły był jednak wyczyn gimnastyka George’a Eysera. W St. Louis zdobył sześć medali: trzy złote, dwa srebrne i jeden brązowy. Trudno uwierzyć, ale wiele lat wcześniej stracił lewą nogę i na olimpiadzie startował z drewnianą protezą.

Londyn – kryzys przezwyciężony

W odróżnieniu od igrzysk w St. Louis te urządzone cztery lata później w Londynie zostały okrzyknięte jako wielki sukces. Olimpiada odbyła się w dwóch etapach, wiosennym i jesiennym, zaczęła się więc 27 kwietnia, a zakończyła 31 października. Wystartowało aż 2008 sportowców, w tym 37 kobiet (w łucznictwie, tenisie i łyżwiarstwie figurowym), rozegrano 110 konkurencji w 24 dyscyplinach. Większość zawodów rozgrywano wreszcie w jednym miejscu, na wzniesionym specjalnie na igrzyska stadionie White City, dziś już nieistniejącym (zburzono go w 1985 roku), który mieścił 80 tysięcy widzów. Dla porównania – żadnych zawodów w St. Louis nie obejrzało więcej niż 2 tys. osób. Klasyfikację medalową znów wygrał gospodarz. Wielka Brytania zgromadziła 145 medali, w tym 56 złotych. Podczas igrzysk w Londynie po raz pierwszy odbyła się defilada uczestniczących reprezentacji. Ciekawostką była też nowa dyscyplina, którą rozegrano tylko podczas tych igrzysk: wyścigi motorówek.

Nie obeszło się bez skandalu w biegu maratońskim. Jako pierwszy do mety przybiegł Włoch Dorando Pietri. Jego finisz był jednak dramatyczny. Na ostatnich metrach słaniał się na nogach i co chwilę przewracał z wyczerpania. Kiedy brakowało mu dosłownie kilkunastu metrów do mety, rozemocjonowani sędziowie zachowali się nieprofesjonalnie. Pomogli Pietriemu ukończyć bieg, podtrzymując go za ramiona. Po zawodach jury zdyskwalifikowało Włocha za tę sędziowską „przysługę”, w oczach opinii publicznej został on jednak bohaterem igrzysk. Niestety potem wyszło na jaw, że przyczyną słaniania się na nogach maratończyka było przedawkowanie środków dopingujących.

Polskie korzenie medalisty

Warto odnotować, że w 1908 roku jeden z medali zdobył sportowiec o polskich korzeniach. George William Gaidzik (1885–1938) był synem polskich emigrantów. Urodził się w Chicago i na igrzyskach w Londynie wywalczył dla Stanów Zjednoczonych brąz w skokach do wody z trampoliny. Ten krążek okazał się być jedynym medalem zdobytym przez osobę polskiego pochodzenia przed odzyskaniem przez nasz kraj niepodległości. Gaidzik wystartował na olimpiadzie jeszcze cztery lata później, po czym skończył karierę. Był trzykrotnym mistrzem Stanów Zjednoczonych w skokach do wody. 25 sierpnia 1938 roku zginął tragicznie wraz ze swym 15-letnim synem, gdy jego łódka wywróciła się podczas sztormu na jeziorze Michigan. Do tragedii doszło dokładnie w 30. rocznicę olimpijskiego sukcesu sportowca.

Przy okazji warto wspomnieć o innych polskich olimpijczykach, którzy uczestniczyli w igrzyskach w barwach państw zaborczych. W 1908 roku Franciszka Pietrzykowska reprezentowała Austro-Węgry w tenisie, a osiem lat wcześniej szermierz Julian Michaux walczył w barwach Rosji w szabli na igrzyskach w Paryżu. Michaux był Polakiem belgijskiego pochodzenia. Jego rodzina osiadła w Warszawie już na początku XIX wieku, a Julian Michaux po odzyskaniu niepodległości został oficerem Wojska Polskiego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.