Legalizować związki partnerskie?

Andrzej Grajewski

|

GN 03/2024

publikacja 18.01.2024 00:00

Rewolucja obyczajowa przyspiesza, a kolejnym jej etapem jest postulat przyjęcia ustawy o związkach partnerskich. Nie tylko będzie oznaczać legalizację związków osób jednej płci, ale i podważy status rodziny.

Legalizować związki partnerskie? istockphoto

Jak wynika z różnych zapowiedzi polityków Lewicy, ale także premiera Tuska, szykowana jest ustawa o związkach partnerskich, która ma dotyczyć nie tylko par heteroseksualnych, ale także homoseksualnych. Istotą pomysłu jest zamiar tworzenia związku obdarzonego podobnymi przywilejami jak rodzina, ale bez szczególnego obowiązku zachowania jego trwałości, możliwego do rozwiązania na każde życzenie jednej ze stron. Nie będzie temu towarzyszyła procedura sądowa, jak jest w przypadku rozwodu orzekanego wobec małżeństwa, a jedynie wniosek jednego z partnerów. W takich rozwiązaniach w ogóle nie wspomina się o losie wspólnych dzieci. Teoretycznie każdy z rodziców może wystąpić do sądu z wnioskiem o przyznanie mu praw odnośnie do dzieci bądź odebranie ich drugiej stronie, ale taka procedura zazwyczaj trwa długo, fatalnie odbijając się na kondycji psychicznej dziecka.

Związki partnerskie są w Unii Europejskiej regulacją powszechnie stosowaną. W tej chwili Polska obok kilku innych krajów jest wyjątkiem, gdzie nie ma takich rozwiązań. Sformalizowane związki partnerskie dają podobne, chociaż w niektórych aspektach ograniczone prawa w stosunku do tych, jakie mają małżeństwa, za wyjątkiem adopcji dzieci. Jednak w kilku krajach, m.in. Wielkiej Brytanii, Szwecji, Hiszpanii czy na Malcie, adopcja jest także dopuszczalna.

Pomysły ministry

– Będę przekonywała PSL, aby projekt ustawy o związkach partnerskich był projektem rządowym – zapowiedziała ministra (chce, by ją tytułowano takim określeniem) ds. równości Katarzyna Kotula przed rozpoczęciem konsultacji w tej sprawie. Podkreśliła, że chciałaby, aby projekt trafił do Sejmu na wiosnę. Obecnie projekt jest na etapie przygotowania do konsultacji, w których będą brały udział m.in. organizacje równościowe i zajmujące się prawami człowieka. Według ministry punktem wyjścia ma być projekt ustawy Lewicy, który został napisany ze Stowarzyszeniem „Miłość nie wyklucza” i był prezentowany w 2020 r. w czasie kampanii prezydenckiej Roberta Biedronia. Być może pewne elementy – według jej deklaracji – zostaną zaczerpnięte z projektu Nowoczesnej, co ma duże znaczenie, gdyż ten projekt, złożony w kwietniu 2018 r. przez grupę posłanek i posłów tego ugrupowania, był pierwszym, który zezwalał parom homoseksualnym na adopcję dzieci.

Nie zostało jeszcze rozstrzygnięte, czy projekt będzie przedłożeniem rządowym, co wymagałoby zgody całej koalicji – a wiadomo, że PSL jest temu przeciwny – czy poselski. Tak czy inaczej z pewnością wkrótce będziemy mieć do czynienia z ideologiczną debatą w tej sprawie. Będzie miała ona znaczenie nie tylko dla porządku prawnego, ale i ukształtowania wrażliwości społecznej wobec tej kwestii. Co może zawierać projekt ministry Kotuli? Jeśli będzie nawiązywał do projektu Lewicy, to zdefiniuje on związek partnerski jako powstały z woli partnerów lub partnerek, który zostałby sformalizowany niezależnie od ich płci, tożsamości psychoseksualnej lub płciowej. Miałby być zawierany w urzędzie stanu cywilnego z możliwą uroczystą ceremonią, dawałby możliwość przyjęcia wspólnego nazwiska, prawo do dziedziczenia mieszkania partnera lub partnerki czy prawo do przysposobienia zstępnego partnera lub partnerki w pierwszym stopniu pokrewieństwa.

Wiele wskazuje, że projekt, który przygotuje ministra Kotula, będzie zbliżony do tego, jaki w 2012 r. zaprezentował poseł Artur Dunin z Platformy Obywatelskiej. Stanowił on, że związek partnerski jest tworzony przez dwoje partnerów – niezależnie od płci – na podstawie umowy. Miała być ona zawierana przed notariuszem lub kierownikiem urzędu stanu cywilnego. Zawarcie związku, analogicznie jak w przypadku małżeństwa, miało skutkować powstaniem wspólności majątkowej, obejmującej przedmioty nabyte przez partnerów w czasie jego trwania. Uprawniałoby też partnerów do dziedziczenia po sobie – na takich samych zasadach jak po żonie lub mężu – pod warunkiem, że upłynął rok od zawarcia umowy związku partnerskiego. Rozwiązać taką umowę byłoby można w sądzie lub w USC. Projekt zakładałby także trzyletni obowiązek alimentacyjny „w wysokości odpowiadającej usprawiedliwionym potrzebom”, jeśli jeden z partnerów – w wyniku rozwiązania umowy – „znalazłby się w niedostatku”. Projekt pos. Dunina wprowadzał prawo dostępu do informacji medycznej o partnerze oraz prawo decydowania o pochówku. Nie było w nim jednak mowy o możliwości adopcji dzieci.

Jeszcze dalej szedł projekt Stowarzyszenia „Miłość nie wyklucza” z 2016 r., który proponował daleko idące nowelizacje w Kodeksie rodzinnym, a przede wszystkim zmieniał samą definicję małżeństwa. Po zmianach zapis art. 1 par. 1 miałby brzmienie: „Małżeństwo zostaje zawarte, gdy dwie jednocześnie obecne osoby różnej lub tej samej płci złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego oświadczenia, że wstępują ze sobą w związek małżeński”. Wszystkie inne proponowane w tym projekcie zmiany są tylko konsekwencją nowej definicji małżeństwa, która wywraca do góry nogami cały porządek konstytucyjny w kwestii rozumienia rodziny jej praw i obowiązków, w tym także władzy nad dziećmi.

Status osoby najbliższej

Prezydent Andrzej Duda, pytany w wywiadzie z maja 2015 r. w „Rzeczpospolitej”, co zrobi, jeżeli zgłoszą się do niego przedstawiciele społeczności gejowskiej z postulatem wprowadzenia małżeństw homoseksualnych, powiedział: „Powiem im szczerze, że nie zgadzam się na małżeństwa jednopłciowe ani nie widzę powodu, by legalizować związki partnerskie. Ale myślę, że byłoby możliwe uznanie statusu osoby najbliższej, która mogłaby choćby dowiadywać się w szpitalu o stanie zdrowia czy odbierać korespondencję”. Ten pogląd, jak wynika z niedawnej wypowiedzi prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego, jest nadal aktualny. Prezydent deklaruje gotowość przyjęcia ustawy o statusie osoby najbliższej. Miałby on dawać możliwość dostępu do dokumentacji medycznej drugiego człowieka czy odbioru akt urzędowych. Za osobę najbliższą mógłby być uznawany czyjś homoseksualny partner, ale też np. osoba zajmująca się kimś chorym lub starszym.

Istnieje także inna możliwość. W prawie cywilnym jest zasada swobody umów, która już teraz umożliwia np. wskazanie danej osoby jako dziedziczącej bądź mającej pełnomocnictwo do reprezentowania w określonych sprawach czy dostęp do dokumentacji medycznej. Można więc to sprecyzować w taki sposób, aby u notariusza wskazać daną osobę jako dziedziczącego, pełnomocnika, przykładowo wobec osoby starszej, którą się opiekuje, i nie musi się to nazywać ustawą o związkach partnerskich.

W tej kwestii mamy także ważny aspekt międzynarodowy. W grudniu 2023 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu orzekł, że „brak jakiejkolwiek formy prawnego uznania i ochrony par jednopłciowych w Polsce narusza Europejską Konwencję Prawa Człowieka”. Konsekwencją wyroku jest konieczność przyjęcia rozwiązań prawnych regulujących status par tej samej płci, choć niekoniecznie musi to być w formie małżeństwa czy związku partnerskiego. Także w tym kontekście przyjęcie ustawy o statusie osoby najbliższej, bez względu na płeć, wychodziłoby naprzeciw tym oczekiwaniom, a jednocześnie nie wprowadzało do obrotu prawnego pojęcia związku partnerskiego.

Dlaczego nie związki

Tworzenie specjalnego prawa, które w istocie jest dedykowane przede wszystkim parom homoseksualnym, nie ma żadnego uzasadnienia. Dla rozwiązania codziennych bytowych problemów tych ludzi nie jest potrzebna specjalna ustawa. Dwie osoby fizyczne, bez względu na płeć, już teraz mogą zawierać między sobą różne umowy określające swoje wzajemne zobowiązania o charakterze majątkowym lub osobistym. Wreszcie kwestia najważniejsza. Wszystkie prezentowane dotąd projekty ustawy o związkach partnerskich są niezgodne z Konstytucją RP. W praktyce bowiem utożsamiają związek partnerski z małżeństwem, którym – zgodnie z art. 18 konstytucji – może być tylko związek kobiety i mężczyzny. Warto się także zastanowić nad wszystkimi konsekwencjami przyjęcia takiej ustawy. Prawo kształtuje zachowania i zmienia normy społeczne, nawet te, które wydają się niezmienne od lat. Jesteśmy świadkami kryzysu rodziny w wielu wymiarach. Coraz więcej młodych osób rezygnuje w ogóle z jakiejkolwiek formalizacji swego związku. Uchwalenie ustawy o związkach partnerskich będzie zachętą do rozwiązań preferujących tymczasowość i niestałość, opartych na założeniu, że w każdej chwili można ten związek anulować. Nie ulega również wątpliwości, że takie rozwiązanie będzie wstępem do legalizacji małżeństw homoseksualnych. Kolejnym zaś krokiem będzie domaganie się zgody na adoptację dzieci przez pary homoseksualne. Jeśli w polskim parlamencie nie znajdzie to akceptacji, wymuszą to na nas trybunały unijne, odwołując się do zasady równości wobec prawa. Tak działało lobby LGBT oraz wspierające je środowiska polityczne na Zachodzie, podobnie będzie i u nas.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.