Co się stanie z Funduszem Kościelnym?

Bogumił Łoziński

|

GN 02/2024

publikacja 11.01.2024 00:00

Kościół katolicki jest otwarty na inicjatywę zastąpienia Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym. Strony państwowa i kościelna powinny jednak wspólnie wypracować odpowiednie przepisy. Projekt ustawy na ten temat jest gotowy, wystarczy go uaktualnić.

Możliwość odpisu podatkowego na Kościół istnieje w wielu krajach europejskich, np. we Włoszech wynosi 0,8 proc., w Hiszpanii 0,5 proc., a na Węgrzech 1 proc. Możliwość odpisu podatkowego na Kościół istnieje w wielu krajach europejskich, np. we Włoszech wynosi 0,8 proc., w Hiszpanii 0,5 proc., a na Węgrzech 1 proc.
shutterstock

Premier Donald Tusk pod koniec grudnia 2023 roku poinformował o powołaniu międzyresortowego zespołu, który ma opracować zasady przekształcenia Funduszu Kościelnego (FK) w dobrowolny odpis podatkowy przekazywany przez wiernych. Likwidacja Funduszu nie jest nową inicjatywą, już w latach 2012–2013, gdy rządziła koalicja PO-PSL, strony kościelna i rządowa opracowały projekt przewidujący rozwiązanie, do którego teraz wraca premier. Sprawę FK podnosiły w czasie ostatniej kampanii do parlamentu ugrupowania, które obecnie tworzą koalicję rządową. Przy czym KO oraz Trzecia Droga postulowały jego zamianę na inne rozwiązanie, natomiast Lewica zdecydowanie opowiada się za całkowitą likwidacją, gdyż uważa, że jest on wyrazem uprzywilejowanej pozycji Kościoła, któremu państwo wypłaca pieniądze, chociaż nie ma ku temu podstaw. Jak bardzo się myli, pokazuje geneza powstania Funduszu Kościelnego oraz jego wykorzystanie do walki z Kościołem katolickim, a także liczba zwróconych po 1989 roku kościelnym podmiotom nieruchomości.

Jak za okupacji

Noc 3 sierpnia 1954 roku była jedną z bardziej ponurych w powojennej historii Kościoła. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa oraz Milicji Obywatelskiej wtargnęli do domów żeńskich zgromadzeń zakonnych, dali siostrom kilka minut na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy, po czym wywieźli je autokarami w nieznanym kierunku. Akcja, która odbywała się pod kryptonimem X-2, przypominała praktyki hitlerowców z zakończonej 9 lat wcześniej II wojny światowej, którą większość sióstr doskonale pamiętało. Dlatego można sobie wyobrazić ich niepokój, wręcz przerażenie. Uwagę zwraca też skala operacji – w ciągu tylko jednej nocy objęła ona 1500 sióstr z województw opolskiego, wrocławskiego i katowickiego, które wówczas nosiło nazwę stalinogrodzkie. Zakonnice trafiły do obozów pracy, gdzie były więzione przez dwa lata. Po odzyskaniu wolności często nie miały dokąd wracać, bowiem ich klasztory i domy, w których pełniły różne posługi na rzecz społeczeństwa, zostały skonfiskowane.

Zniszczyć Kościół materialnie

Akcja X-2 to jedynie fragment zakrojonych na szeroką skalę działań, jakie podjęli komuniści od końca lat 40. ubiegłego wieku, aby zniszczyć Kościół katolicki. Represje dotknęły wszystkie jego instytucje. Ówczesne władze uważały Kościół, zresztą słusznie, za największą przeszkodę w tworzeniu w Polsce systemu komunistycznego. Minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Raczkiewicz diagnozował w 1947 r., że „kler to najpotężniejsza siła w Polsce, z którą myśmy się jeszcze nie zmierzyli, i tu stoi przed nami najtrudniejsze zadanie”.

Jedną z płaszczyzn tej walki były działania mające doprowadzić do zniszczenia podstaw materialnych Kościoła. W 1950 r. uchwalona została przez władze PRL tzw. ustawa o dobrach martwej ręki, która wprowadzała prawo do konfiskowania nieruchomości należących do podmiotów kościelnych. Według tego prawa dochody z odebranych dóbr miały trafiać do Funduszu Kościelnego i być przekazywane na potrzeby Kościoła katolickiego oraz innych Kościołów i związków wyznaniowych, które również dotknęła konfiskata, proporcjonalnie do wielkości zabranych majątków. W rzeczywistości były one wykorzystywane do walki z nimi, przede wszystkim z Kościołem katolickim jako największym wrogiem.

Dla uświadomienia sobie skali odebranych Kościołowi nieruchomości warto przytoczyć statystyki. Według raportu przygotowanego w 2012 r. przez ks. prof. Dariusza Walencika z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego na zlecenie komisji konkordatowych rządu i episkopatu obszar upaństwowionych nieruchomości ziemskich Kościoła katolickiego po II wojnie światowej wyniósł 144 738,3 ha, skonfiskowano 3437 budynków w całości i 381 w części. Większość nieruchomości zabierano bezprawnie, łamiąc ustawę z 1950 r.

Fundusz antykościelny

Według statutu Funduszu z 1951 r. gromadzone na nim środki miały być przeznaczone m.in. na działalność charytatywną, opiekuńczą i edukacyjną, finansowanie kościelnych zabytków oraz na specjalne zaopatrzenie emerytalne duchownych „społecznie zasłużonych”, czyli wspierających ówczesną władzę. W rzeczywistości służył on władzy jako narzędzie tzw. polityki religijnej, czyli do walki z Kościołem. Z tych pieniędzy komuniści wypłacali m.in. pensje dla tzw. księży patriotów, którzy popierali władzę ludową, wspierali działalność sekt, a finansowanie remontów kościelnych zabytków odbywało się czasem za cenę podpisania lojalki wobec państwa.

Od początku istnienia FK, niezgodnie z ustawą z 1950 r., środki na niego pochodziły z budżetu państwa, a nie z dochodów skonfiskowanych dóbr. Wynikało to z faktu, że komuniści nie wycenili przejętego majątku, w związku z tym nie ustalili, jakie dochody mógłby przynosić. Również po 1989 r. utrzymano finansowanie Funduszu Kościelnego z budżetu państwa, nie tylko z powodu nieustalenia wartości upaństwowionego majątku, ale i dlatego, że w okresie PRL został on roztrwoniony.

Państwo by zbankrutowało

Ze środków z FK korzysta nie tylko Kościół katolicki, ale i wszystkie Kościoły oraz związki wyznaniowe zarejestrowane w Polsce, a jest ich 185. Mają do nich prawo nawet te wspólnoty religijne, które nie utraciły żadnych dóbr, ponieważ w tamtym czasie nie były obecne w naszym kraju. Najwięcej, bo 85 procent z nich trafia do Kościoła katolickiego, ale nie wynika to z jakiegoś uprzywilejowania, tylko z tego, że poniósł on największe straty.

Obecnie FK może wspierać obszary wskazane w ustawie z 1950 r., jednak prawie cała kwota jest przeznaczana na pokrycie kosztów ubezpieczenia emerytalnego i rentowego duchownych, którzy nie mają umowy o pracę: zakonników i sióstr klauzurowych oraz misjonarzy i kleryków. Natomiast ci, którzy są zatrudnieni na podstawie umowy o pracę, np. katecheci, wykładowcy, kapelani szpitalni, więzienni czy wojskowi, sami opłacają składki emerytalne – na takich zasadach jak wszyscy zatrudnieni obywatele.

Politycy Lewicy postulat likwidacji FK uzasadniali tym, że Kościołowi katolickiemu zwrócono już skonfiskowane nieruchomości – zajmowała się tym Komisja Majątkowa, która zakończyła działalność w 2011 r. Analogiczne komisje powołane przez inne Kościoły nadal funkcjonują. Ks. prof. Walencik w rozmowie z „Gościem” zwraca uwagę na to, że argument Lewicy jest nieprawdziwy. We wspomnianym raporcie z 2012 r. zauważono, że ok. 31 procent dóbr zabranych Kościołowi na terenach obecnej Rzeczpospolitej, czyli 62 357 ha, pozostaje nadal w rękach państwa, które wbrew nieuchylonej ustawie z 1950 r. czerpie z nich dochody. GUS wylicza zysk z tzw. hektara przeliczeniowego – w 2018 r. wynosił on 3399 zł, a więc dotacja z budżetu na FK tylko dla Kościoła katolickiego powinna wtedy wynosić prawie 212 mln zł, w rzeczywistości było to 159 mln zł dla wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych. Państwo by zbankrutowało, gdyby musiało zwrócić Kościołom i związkom wyznaniowym dochody uzyskiwane ze skonfiskowanych dóbr od 1950 r., co nakazuje obowiązujące prawo.

Projekt z 2013 roku

Informując o rozpoczęciu prac nad Funduszem Kościelnym, premier Tusk zapowiedział, że wszystkie ustalenia będą konsultowane z Kościołami. „Bardzo mi zależy na uczciwych i otwartych konsultacjach przede wszystkim z zainteresowanymi Kościołami” – podkreślił. Dodał, że chce, aby doszło do „przyjaznego, ale definitywnego rozdziału Kościoła od państwa” oraz „klarownej, akceptowalnej przez ludzi, uczciwej regulacji dotyczącej finansów, a przede wszystkim pieniędzy publicznych, z których korzystały i korzystają Kościoły w Polsce”. Zmiany miałyby wejść w życie w 2025 r.

Premier ujawnił też, że prace będą zmierzały do stworzenia dobrowolnego odpisu od podatku osób zainteresowanych wsparciem swojego Kościoła. Przypomniał, że takie rozwiązanie zostało już przygotowane w projekcie, który został wypracowany w czasie rządów koalicji PO-PSL w 2013 r. przez Zespół ds. Finansów Rządowej Komisji Konkordatowej i Zespołu ds. Finansów Kościelnej Komisji Konkordatowej. W pracach uczestniczyły inne Kościoły i związki wyznaniowe, m.in. zrzeszone w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Projekt przewidywał, że każdy obywatel będzie miał prawo do dobrowolnego odpisu na wybrany Kościół lub związek wyznaniowy w wysokości 0,5 proc. podatku. Zebrane środki miały trafiać na rachunek danego Kościoła, a ten miał rozdzielać je między podmioty, głównie na ubezpieczenia emerytalno-rentowe. Oczywiście Fundusz Kościelny miał zostać zlikwidowany, a ustawa z 1950 r. uchylona. Jednak projekt ten nie został złożony przez koalicję PO-PSL do parlamentu, a Zjednoczona Prawica po przejęciu władzy tematu nie podjęła. Warto zaznaczyć, że możliwość odpisu podatkowego na Kościół istnieje w wielu krajach europejskich, chociaż różna jest jego wysokość – np. we Włoszech wynosi 0,8 proc., w Hiszpanii 0,5 proc., a na Węgrzech 1 proc.

Kościół otwarty na zmiany

Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski bp Artur Niziński, poproszony przez „Gościa” o komentarz do zapowiedzi premiera, przytoczył oświadczenie, w którym podkreślił, że Kościół jest otwarty na rozmowę o zastąpieniu Funduszu innymi rozwiązaniami o charakterze prawno-podatkowym. Przypomniał, że gotowość do takich rozmów wykazał już w latach 2012–2013, gdy został wypracowany wspólny projekt.

Biskup Miziński podkreślił, że wznowione prace w tej sprawie powinny się odbywać „w zgodzie z postanowieniami konkordatu, a także z konstytucyjną zasadą konsensualnej formy regulacji relacji między państwem a Kościołami i związkami wyznaniowymi”. Tak właśnie przebiegały negocjacje w sprawie projektu z 2013 r. Przypomnijmy, że art. 22. konkordatu, który dotychczas nie został zrealizowany, mówi: „Przyjmując za punkt wyjścia w sprawach finansowych instytucji i dóbr kościelnych oraz duchowieństwa obowiązujące ustawodawstwo polskie i przepisy kościelne, układające się Strony stworzą specjalną komisję, która zajmie się koniecznymi zmianami”.

Nowe okoliczności

Ks. prof. Walencik podkreśla, że projekt z 2013 r. (uczestniczył w pracach nad nim) zawiera gotowe rozwiązania, choć wymagają one dostosowania do zmian prawnych, które zaszły od tamtego czasu. – Trzeba dostosować projekt do nowych przepisów, np. zmieniły się zasady przekazywana 1,5 proc. na organizacje pożytku publicznego, a na takim samym mechanizmie opierał się projekt dotyczący Funduszu – tłumaczy. Zwraca też uwagę, że w 2013 r. co do zasady Kościoły i związki wyznaniowe zgodziły się na nowe rozwiązanie, ale wskazywały na pewne trudności. Na przykład przedstawiciele Kościoła prawosławnego zauważyli, że wielu jego wiernych to rolnicy, więc nie płacą podatku dochodowego od przychodów z produkcji rolniczej, w związku z tym nie będą mieli możliwości dokonania odpisu od podatku.

Od 2013 r. znacznie wzrosła kwota wolna od podatku, obecnie wynosi 30 tys. zł, a nowy rząd zapowiada nawet 60 tys. zł. – To oznacza, że osoby o dochodach poniżej 5 tys. zł brutto nie będą płacić podatków, więc i odpisu na Kościół nie będą mogły zrobić, a to akurat jest bardzo liczna grupa wiernych – tłumaczy ks. prof. Walencik. Z kolei mało liczne związki wyznaniowe, gromadzące do kilkunastu tysięcy wiernych, mogą mieć problem z uzbieraniem wystarczającej kwoty.

Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP obok wskazanych problemów zwraca uwagę, że w Kościele ewangelickim aż 50 procent małżeństw stanowią pary mieszane. Luteranie uważają, że małżonkowie powinni mieć możliwość podziału dokonywanego odpisu pomiędzy dwa różne Kościoły, według swojej przynależności wyznaniowej.

Ks. prof. Walencik podkreśla, że nie wiadomo, jak system z odpisem podatkowym sprawdzi się w praktyce, dlatego w ustawie powinien znaleźć się zapis o okresie przejściowym, w którym państwo będzie dopłacać, gdyby odpis na dany Kościół czy związek wyznaniowy okazał się za mały, aby opłacić składki ubezpieczeniowe duchownych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.