Egzotarium w Sosnowcu – kraina wiecznego lata

Franciszek Kucharczak

|

GN 48/2023

publikacja 30.11.2023 00:00

Jest takie miejsce, w którym o każdej porze roku zaznasz uroków bujnej przyrody. Właśnie się otwiera.

Strefa tropikalna  w egzotarium  (w kółku ara zielona). Strefa tropikalna w egzotarium (w kółku ara zielona).
Roman Koszowski /Foto Gość

Na dworze szaro i chłodno, mżawka i wiatr. Taki mamy klimat. Chociaż… to zależy gdzie. Bo właśnie otwierają się przed nami drzwi, wchodzimy w rozświetloną i ciepłą przestrzeń, pełną świeżej zieleni. I to jakiej! Palmy, kaktusy, drzewa pomarańczowe pełne owoców, liany pnące się po ścianach. Z murku zwieszają się gałęzie jakiejś rośliny obsypanej różowymi kwiatami. Po drugiej stronie bananowce i inne drzewa o nieznanych nam nazwach. Ale wszystko jest lub będzie opisane, bo już niedługo nastąpi otwarcie Centrum Edukacji Ekologicznej Egzotarium w Sosnowcu. Tak nazywa się ogród botaniczno-zoologiczny, który 2 grudnia otworzy drzwi dla zwiedzających. W tym miejscu było już egzotarium, ale dużo mniejsze i pod każdym względem skromniejsze. Nowy obiekt imponuje rozmachem. Większość powierzchni jest całkowicie przeszklona, dzięki czemu w pełni wykorzystuje się tu światło dzienne, a o tej porze roku świecą także lampy, dostarczając egzotycznej roślinności odpowiednią dla niej dawkę światła. – Mamy tu trzy strefy: pustynną, śródziemnomorską i tropikalną – tłumaczy Monika Macha, która pełni w egzotarium funkcję opiekuna zwierząt. Bo zwierzęta są w tym miejscu stałymi mieszkańcami.

Tukan wielki  jest zadowolony  z nowego domu.   Tukan wielki jest zadowolony z nowego domu.
Roman Koszowski

Taka ryba

Nasza przewodniczka prowadzi nas w dół, na poziom minus 1, gdzie dominują okazałe akwaria. Podchodzimy do największego zbiornika, którego aranżacja imituje Amazonkę. Widzimy świat nadwodny i podwodny, w którym „dżungla” łączy się z „rzeką”. Roślinność widoczna nad wodą, korzenie drzew i zanurzone w wodzie liście palm tworzą wrażenie naturalnego środowiska pływających tu ryb. W egzotarium opiekuje się nimi Andrzej Mocek. Potwierdza, że ryby, które tu widzimy, to drapieżniki. – Te mogą zjeść całego kurczaka, takiego, którego kupisz w sklepie – opowiada, wskazując pokaźne stworzenia o obłym kształcie, leniwie poruszające się po akwarium. – One będą miały dwa metry, będzie strach tam wejść, żeby nie dostać ogonem – zauważa. Na razie jeszcze zarówno ryby, jak i żyjące tu rośliny są dość małe, ale szybko się to zmieni. – Te ryby są dziś dwukrotnie większe niż dwa miesiące temu, gdy do nas przyjechały – tłumaczy.

Żeby żyjące tu stworzenia miały odpowiednie warunki, woda musi być filtrowana. – Tutaj się to odbywa – wyjaśnia pani Monika, otwierając drzwi przylegającego do akwarium pomieszczenia. Ze środka dobywa się dość głośny szum, wytwarzany przez pracujące urządzenia.

– Woda ma być czysta, miękka, kwaśna, taka jak w Amazonce – tłumaczy pan Andrzej, przekrzykując hałas. Pokazuje zbiornik, w którym kotłują się jakieś kulki podobne do dużych ziaren grochu. – Tu są filtry biologiczne, tu jest filtr mechaniczny z drobinkami szkła, a tam są bakterie, które czyszczą wodę – relacjonuje. Wszystko to daje pojęcie, jak wiele trzeba zainwestować w zapewnienie właściwego funkcjonowania akwarium.

Pielęgnica cytrynowa  i tilapia nilowa.   Pielęgnica cytrynowa i tilapia nilowa.
Roman Koszowski

40 pająków

Nieco dalej widzimy akwarium z rybami „polskimi”. – Szczupak, sandacz, okoń – wylicza pan Andrzej. – A tu karpie na wigilię – uśmiecha się. Wyjaśnia, że w istocie karp nie jest „polską rybą”. – Pochodzi z Azji, ale przywędrował do nas z Bałkanów. W naturalnych warunkach praktycznie się u nas nie rozmnaża. Nawet jeśli ma młode, to one się nie uchowają, bo za szybko robi się zimno – tłumaczy. – Nie rozumiem, czemu akurat karp zyskał u nas taką popularność, a nie na przykład lin, który jest dużo bardziej „polską rybą”, i jest, moim zdaniem, nawet lepszy – zastanawia się.

Przechodzimy do kolejnego zbiornika. – Tu mamy piranie… – mówi pan Andrzej. – Chyba walczyły ze sobą, zobacz jak wygląda ta – zwraca się do pani Moniki, wskazując jedną z ryb, noszącą na sobie ślady „konfliktu”. Jak widać, nawet w akwarium „wiele się dzieje”.

Oprócz zbiorników wodnych na tym poziomie widzimy też miejsca, w których przebywają zwierzęta lądowe. W odpowiednio zaaranżowanych przegrodach dostrzec można węże i jaszczurki. Albo i nie. Pani Monika przechodzi z drugiej strony, próbując skłonić jedną z jaszczurek, żeby się nam pokazała. W końcu się udaje. Podobna sytuacja ma miejsce, gdy stoimy przed przeszklonym terrarium dla pająków balfouri. – To gatunek endemiczny, występujący wyłącznie w archipelagu Sokotra, jeden z nielicznych, które potrafią żyć w większej grupie – tłumaczy przewodniczka. Jest ich tu podobno aż 40, ale my widzimy tylko pracowicie rozwieszone pajęczyny. Pani Monika otwiera drzwiczki z drugiej strony i motywuje mieszkańców do pokazania się. W końcu jeden decyduje się wyjść, prezentując swoje owłosione odnóża. Gdyby go położyć na dłoni, zajmowałby może jej połowę.

– Karmimy je świerszczami – relacjonuje przewodniczka. Zapowiada, że będą też inne pająki: ptasznik olbrzymi, ptasznik nadrzewny i ptasznik naziemny. Na razie jeszcze ich nie ma, bo w chwili, w której rozmawiamy, pozostało kilka dni do oficjalnego otwarcia obiektu i trwają gorączkowe prace w celu dopięcia wszystkiego na ostatni guzik – choć już to, co jest teraz, wygląda znakomicie.

Straszyk australijski „straszy”, ale jest niegroźny.   Straszyk australijski „straszy”, ale jest niegroźny.
Roman Koszowski /Foto Gość

Groźna żabka

Przechodzimy dalej, oglądając zbiorniki z żabami. – Tu mamy liściołaza żółtego. Ta żabka w naturalnych warunkach wydziela jeden z najbardziej toksycznych śluzów na świecie. Przypuszcza się, że 1 gram tego śluzu może otruć nawet 15 dorosłych ludzi. Dlatego można zaliczyć to zwierzę do najgroźniejszych stworzeń na ziemi – mówi pani Monika, wskazując niepozornego płaza, siedzącego spokojnie na łodydze jakiejś rośliny.

– A tu straszyk australijski – informuje przewodniczka, stojąc przed jednym z terrariów. Widzimy przedziwne owady, czepiające się gałązek roślin i nieco się do nich upodabniające. Te, w odróżnieniu od liściołaza, są całkowicie bezpieczne, choć wyglądają, zgodnie z nazwą, nieco odstraszająco. – Mają zakrzywiony ogon, który kojarzy się ze skorpionem, co zniechęca drapieżniki – mówi, zapewniając, że są „prześwietne”.

Wychodzimy na poziom parteru. Choć dzień jest pochmurny, jasno tu i ciepło. Przeszklona, oświetlona lampami przestrzeń nasuwa skojarzenie z Grecją bądź południową Italią. I słusznie, bo to część „śródziemnomorska”. W tej strefie klimatycznej widzimy m.in. węże, legwany, warany.

– Założenie było takie, żeby trafiły do nas na początek młode zwierzęta. Dlatego na ogół są jeszcze małe i płochliwe, i stąd nie zawsze łatwo je zobaczyć. Ale nie zawiodą nas żółwie. Będzie tu też pancernik dziewięciopaskowy – pani Monika pokazuje miejsca, które niedługo zajmą wymienione zwierzęta. Wyjaśnia, że pancerniki chwilowo są przeniesione gdzie indziej.

Przechodzimy do strefy tropikalnej, jest wyraźnie cieplej. – Będzie tu panowała stała temperatura, regulowana przez system BMS, który odpowiada za temperaturę i wilgotność. Wszystko jest zautomatyzowane: okna otwierają się, gdy jest zbyt ciepło, gdy jest zbyt niska wilgotność, uruchamia się zamgławianie – relacjonuje pracowniczka egzotarium.

Słychać przeszywające dźwięki. – To papugi ary. Są bardzo ciekawskie, trwa ich oswajanie. Jeszcze nie wchodzą na rękę, ale jesteśmy blisko – uśmiecha się. Do naszych uszu dochodzi głośne stukanie. – Ale te tukany trzaskają dziobami – komentuje przewodniczka. Rzeczywiście, dwa ptaszyska o potężnych dziobach ni to się biją, ni to zalecają się do siebie, chyba jednak to drugie.

Podchodzimy do zbiornika z czworookami. – To taka ciekawa rybka, która ma oczy podzielone w poziomie na pół, dzięki czemu widzi jednocześnie i pod wodą, i nad wodą – wyjaśnia pan Andrzej. Faktycznie, oczy tych pływających prawie zawsze na powierzchni, rybek „rzucają się w oczy”.

Dostrzegamy też wybieg dla kajmana. Na razie stoi pusty, ponieważ gad jest za mały i przebywa na zapleczu. – Po otwarciu będzie można go zobaczyć. Jest bardzo fotogeniczny – śmieje się nasz przewodnik.

Drzewołaz żółtopasy wytwarza śmiertelnie groźny śluz.   Drzewołaz żółtopasy wytwarza śmiertelnie groźny śluz.
Roman Koszowski /Foto Gość

Można się nauczyć

Idąc estetycznie urządzonymi alejkami, zmierzamy ku górnej kondygnacji, gdzie mieści się duża sala edukacyjna, wyposażona w sprzęt odpowiedni do przeprowadzania lekcji przyrody, biologii, geografii bądź organizowania konferencji i innych zajęć edukacyjnych. A wszystko to z widokiem na bujną roślinność egzotarium. Mijamy miejsce, w którym za kilka dni zacznie działać kawiarnia i wchodzimy do pomieszczenia, gdzie zorganizowano wystawę różnych eksponatów, częściowo pochodzących ze starego egzotarium. Będzie to także przestrzeń dla wystaw stałych i czasowych.

Wychodząc na zewnątrz, zderzamy się z surowym klimatem późnej polskiej jesieni. Jednak dużo przyjemniej było w egzotarium. Dobrze, że jest takie miejsce.

Wąż boa psiogłowy upodobał sobie gałąź.   Wąż boa psiogłowy upodobał sobie gałąź.
Roman Koszowski /Foto Gość
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.