Czas Jozafata, patrona pojednania katolicko-prawosławnego

Agata Puścikowska

|

GN 45/2023

publikacja 09.11.2023 00:00

Odkrywamy go na nowo. Dobrze dla nas…

Św. Jozafat Kuncewicz  i św. Andrzej Bobola na witrażu w kościele pw. Świętego Michała Archanioła w Miejscu Piastowym. Św. Jozafat Kuncewicz i św. Andrzej Bobola na witrażu w kościele pw. Świętego Michała Archanioła w Miejscu Piastowym.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

A będzie jeszcze lepiej, gdy postać św. Jozafata Kuncewicza stanie się znajoma i bliska. Jego dzieje, historia i postawa inspirowały ludzi przed wiekami, inspirują też współczesnych. Jest świętym, który – chociaż umarł równo 400 lat temu – może być przewodnikiem po meandrach XXI wieku: społecznych, moralnych, politycznych. Właściwy człowiek na właściwym miejscu. O ile poznamy prawdę o nim. Prawda bowiem była przez wieki zamazywana.

Krótki biogram

Był pierwszym urodzonym na terenie Rzeczypospolitej świętym, którego ciało spoczywa w bazylice św. Piotra w Rzymie. Jego biografia jest gotowym scenariuszem na film nie tyle przygodowy, co opowiadający o dziejach człowieka wybitnego, do końca wiernego, który żył w ciekawych czasach.

Urodził się jako Jan Kuncewicz ok. 1580 roku we Włodzimierzu Wołyńskim, w rodzinie prawosławnego kupca. Gdy jako dziecko był z matką Maryną w cerkwi, zauważył spadającą z krzyża iskrę. Ta iskra miała przeniknąć jego serce tak bardzo, że mały Jan pokochał liturgię. Zaczął często chodzić do cerkwi i chciał się poświęcić Panu Bogu. Rodzice wysłali go jednak na nauki do Wilna. Tam Jan poznał unitów – katolików obrządku wschodniego, którzy wrócili do jedności z Kościołem łacińskim po zawartej w 1596 r. unii brzeskiej. Unici, chociaż traktowani przez prawosławnych jak zdrajcy, stali mu się coraz bliżsi. Poszedł za głosem serca i wiary: w 1604 r. wstąpił do bazyliańskiego klasztoru Świętej Trójcy w Wilnie. Przyjął imię Jozafat. Pogłębiał wiedzę, formację duchową. Czytał m.in. pisma wschodnich ojców Kościoła sprzed wielkiej schizmy. To go utwierdziło w pragnieniu jedności z Rzymem. Przyjaźnił się z wileńskimi jezuitami i od nich uczył się teologii i filozofii. Cztery lata później otrzymał święcenia kapłańskie i został magistrem nowicjatu. Był zdolny i niezwykle pracowity. Stał się uznanym kaznodzieją i spowiednikiem, do którego garnęli się wierni. Pozyskał dla unii wojewodów połockiego i nowogrodzkiego oraz zafundował klasztor bazylianek w Krasnymborze.

W 1613 r. Jozafat przybył do Żyrowic k. Słonimia, gdzie w tamtejszej cerkwi prawosławnej czczony był cudowny wizerunek Matki Bożej. Miejsce było opustoszałe, upadające, bo właściciele dóbr żyrowickich przeszli na kalwinizm. Jozafat zaczął działać – docierał do mieszkańców, nawracał właścicieli dóbr. W efekcie ci drudzy ufundowali tam monaster bazylianów unickich. Jozafat został jego archimandrytą (przełożonym). Udało mu się też odnowić kult tamtejszej Madonny. Od czasów Jozafata aż do kasaty unii na Litwie i Białorusi w 1839 r. dziesiątki tysięcy katolików obu obrządków co roku przybywały do Żyrowic.

W 1617 r. Jozafata wyświęcono na biskupa, a rok później został arcybiskupem Połocka. A jakim był człowiekiem? Żył w skrajnym ubóstwie, pod habitem zakonnym nosił włosiennicę, nie jadał mięsa, przygarniał bezdomnych i leczył chorych. Żył modlitwą, miał dar proroctwa. Był bardzo konkretnym i walecznym kapłanem, który m.in. walczył o odzyskanie dóbr cerkiewnych bezprawnie zagarniętych przez szlachtę. Miał też świadomość, że bez formacji i wykształcenia kapłanów Kościół będzie słaby. Wprowadził więc szereg reform, m.in. obowiązek odprawiania Świętej Liturgii przynajmniej w niedziele i święta, od kapłanów żądał odmawiania brewiarza i comiesięcznej spowiedzi. Jego działania nie podobały się duchowieństwu prawosławnemu, przeciwnikom unii z Kościołem rzymskim. Jozafat był coraz bardziej szkalowany jako wróg i zdrajca Cerkwi. Podburzano przeciwko niemu lud…

W październiku 1623 r. pojechał do swojej sufraganii w Witebsku. Rankiem 12 listopada został napadnięty, bito go kijami i toporem. Ktoś strzelił z rusznicy wprost w jego głowę. Z Jozafata zdarto skromny habit, pod którym znaleziono włosiennicę. Zrobiono z niej wór, do którego wrzucono kamienie, i razem z nim rozjuszeni mieszkańcy Witebska wrzucili arcybiskupa do Dźwiny…

Zabójstwo Jozafata w Rzeczypospolitej znanej z tolerancji religijnej było szokiem. W końcu nawet mieszkańcy Witebska zaczęli żałować swojego czynu. Tym bardziej że po bestialskim morderstwie nad miastem zapadła ciemność i gęsta mgła, utrzymująca się przez kilka dni. Ludzie odczytali to jako karę. Gdy odnaleziono ciało hierarchy, okazało się, że jest niemal nietknięte, a do tego jasne, świetliste. Lud zaczął je adorować, działy się cuda. Zabójcy zostali pojmani i przed śmiercią wszyscy z wyjątkiem jednego pojednali się z Bogiem i wyspowiadali.

Już rok po śmierci rozpoczął się proces beatyfikacyjny Jozafata, zakończony wyniesieniem go na ołtarze przez papieża Urbana VIII w 1643 r. Świętym ogłoszono go w Rzymie 29 czerwca 1867 r. jako pierwszego w historii świętego wywodzącego się z Kościoła unickiego. Z okazji 300. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Jozafata w 1923 r. papież Pius XI wydał encyklikę Ecclesiam Dei admirabili, która prawdopodobnie nigdy nie została w całości przetłumaczona na język polski.

Do Rzymu i do… naszej świadomości

Po śmierci Jozafata do unii przystępowało coraz więcej prawosławnych, bazylianie przeżywali ogromny rozwój. Moskwa szalała! W 1705 r. pijany car Piotr I, nienawidzący unitów, wkroczył do bazyliańskiego soboru Sofijskiego w Połocku. Chciał sprofanować relikwie bł. Jozafata. Ponieważ ich nie znalazł, zamordował przełożonego i sprofanował Najświętszy Sakrament. Zginęło też kilku zakonników. Bazylianie wiedzieli, że muszą chronić szczątki Jozafata przed profanacją, więc je ukrywali. Przewieziono je do Białej Podlaskiej, gdzie przez długi czas w miejscowym kościele kwitł kult Jozafata. Podczas I wojny światowej zamurowano je i… zostały zapomniane. Odnaleziono je niemal cudem. Potem przebywały w Wiedniu, by z wojskami amerykańskimi przez Gibraltar i Afrykę Północną dotrzeć do Rzymu. Gdzie są obecnie? Zachowane od rozkładu ciało świętego znajduje się pod ołtarzem św. Bazylego Wielkiego w bazylice św. Piotra w Rzymie. A trzeba z lekkim zażenowaniem przyznać, że przez wiele lat o tym fakcie i o postaci Jozafata niewielu wiernych wiedziało. To się zmienia w ostatnich latach i poznajemy go na nowo.

Czcicielką i znawczynią życia Jozafata jest prof. Bogumiła Jędrzejewska. A zaczęło się… przypadkiem: – Kilka lat temu podczas przygotowań do jubileuszu 100-lecia naszego kościoła w Białowieży odkryłam, że w 1934 r. abp Romuald Jałbrzykowski, metropolita wileński, podczas konsekracji ołtarza złożył w nim relikwie św. Stanisława i św. Jozafata Kuncewicza. To był zupełnie zapomniany fakt. A potem nasz proboszcz odnalazł te relikwie w bocznym ołtarzu. Dopiero wtedy zaczęłam poszukiwać informacji o tym świętym.

Dr Radosław Dobrowolski, historyk i burmistrz Supraśla, z postacią Jozafata był związany od dziecka. – Dziadek Leonard opowiadał mi przedwojenną historię bazylianów w Supraślu. Powtarzał za swoim ojcem i dziadkiem, że przy klasztorze, wtedy rosyjskim, żyli zakonnicy. To byli unici, którzy potajemnie chodzili nad rzekę, aby odmawiać Różaniec. Nazywali się Innocenty i Mitrofan. Opowiadał też m.in. o naszych przodkach, którzy za rozmowę w języku polskim w przyklasztornej szkole byli represjonowani i wyszydzani. Te historie wydawały mi się wówczas bardzo skomplikowane. Nasze lokalne dzieje zawierały jakiś nieodszyfrowany kod. Te wszystkie wspólne rozmowy z dziadkiem sprawiły, że zacząłem interesować się historią. Potem, już jako historyk żyjący od urodzenia w Supraślu, pisałem artykuły naukowe i popularne oraz książki. Na studiach doktoranckich zajmowałem się szkolnictwem bazylianów na Grodzieńszczyźnie i w obwodzie białostockim. Męczennikiem Jozafatem Kuncewiczem zainteresowałem się jakby na marginesie swoich głównych tematów badawczych, a było to w momencie, gdy jego postać coraz wyraźniej zaczęła łączyć się z dziejami Supraśla.

Dlaczego zapomnieliśmy?

Jozafat to postać wielka, lecz zapomniana. Dlaczego? Był to skutek represji w okresie rosyjskiej niewoli i zaborów, kasaty Cerkwi unickiej, prześladowania unitów oraz Kościoła rzymskokatolickiego na obszarach zagarniętych przez Rosję. Materialne świadectwa kultu św. Jozafata po likwidacji unii brzeskiej zostały ze wszystkich cerkwi usunięte, a niematerialne przejawy (święta, pielgrzymki) zakazane. – Kult św. Jozafata i pamięć o nim trwały w Kościele rzymskokatolickim, ale jego postać została wtedy sprowadzona do roli symbolu patriotycznego i antyrosyjskiego. Bo takie były pragnienia Polaków – mówi prof. Jędrzejewska.

W XXI wieku św. Jozafat… sam zaczął nam się przypominać. – W Polsce, na Ukrainie, Białorusi, w Wilnie. On chce być poznany na nowo i pragnie coś ważnego nam powiedzieć. Odnajdywane są jego zapomniane dotąd relikwie. Przed 100. rocznicą odzyskania niepodległości znaleziono w Warszawie świecę z jego kanonizacji w Rzymie w 1867 r. Została umieszczona w Świątyni Opatrzności Bożej. W Wilnie, w odzyskanej po upadku ZSRR przez grekokatolików bazyliańskiej cerkwi Świętej Trójcy, odkryto kaplicę, w której św. Jozafat się modlił i pisał – opowiada prof. Jędrzejewska.

Ostatnie lata to także wysyp badań naukowych nad Jozafatem, historią jego kultu prowadzonych przez historyków polskich, ukraińskich, a nawet niemieckich. – Wydaje się, że nadszedł czas św. Jozafata. Odrodzenie narodowe, jakie przeżywają Ukraina i Białoruś, nowa jakość relacji polsko-ukraińskich, napaść Rosji na Ukrainę, represje wobec Kościoła na Białorusi, a z drugiej strony rodząca się nowa solidarność narodów tworzących dawną Rzeczypospolitą i odrodzenie Kościoła Katolickiego obrządku wschodniego − to jest czas, w którym potrzebujemy wielkich wspólnych świętych – twierdzi prof. Jędrzejewska.

A czego Jozafat może nauczyć nas, współczesnych? – Postać tego świętego przypomina katolikom i braciom odłączonym, że Kościół jest zbudowany na Piotrze – Skale – twierdzi dr Dobrowolski. Jozafat uczy więc nas właściwego, tradycyjnego i ewangelicznego patrzenia na ten fakt. Nie jest on jedynie historyczny, gdyż wszyscy wiemy, który z apostołów otrzymał zadanie przewodniczenia w Kościele i jak ten urząd apostolski funkcjonował w pierwszych wiekach. Ten fakt jest również przedmiotem naszej wiary od ponad 2 tys. lat. Jozafat potwierdza więc ważną prawdę wiary katolickiej, że Kościół katolicki został zbudowany na Piotrze i jego następcach. Za właściwe, ewangeliczne i uzasadnione świętą tradycją rozumienie tej kwestii przelał swoją krew arcybiskup połocki. W tym sensie jest patronem tych, którzy wbrew przeciwnościom i często niezrozumieniu wśród współbraci trwają przy Ojcu Świętym i widzą Kościół katolicki jako świętą, mistyczną, ponadczasową wspólnotę wiary oraz kultur i obrządków – i do niej zapraszają. W tym sensie Jozafat Kuncewicz jest patronem pojednania katolicko-prawosławnego, co oficjalnie zostało ogłoszone przez Pawła VI podczas inauguracji II sesji Soboru Watykańskiego II.

Dr Dobrowolski przypomina, że przez lata zaborów i po II wojnie mówienie i pisanie o prześladowaniach unitów było utrudniane. Wiedza o nich przegrywała z moskiewską, a później komunistyczną narracją. Dzieje unitów żyjących na terenie, gdzie unię skasowano w 1839 r. i zastąpiono „wyznaniem grecko-rosyjskim”, był i jest niepopularny. Sam z dużym zaangażowaniem bada związki Jozafata z Supraślem. Można o nich przeczytać w wydanej właśnie publikacji „Święty Jozafat Kuncewicz. Patron Supraśla”. Opracował ją zespół historyków Collegium Supresliense. – Jeden z siedmiu ołtarzy w cerkwi Zwiastowania w Supraślu poświęcony był naszemu świętemu męczennikowi. Przechowywano tam jego relikwie. Natomiast na przełomie 2015 i 2016 r. w supraskim kościele Trójcy Świętej ks. proboszcz Andrzej Chutkowski wraz z Piotrem Ejsmontem pod mensą starego ołtarza odkryli drewniany portatyl, z którego wnętrza wysypały się miniaturowe koperty, w nich zaś znajdowały się podpisane relikwie św. Jozafata, św. Kazimierza Królewicza, św. Justyna i kilku innych. Portatyl był darem biskupa wileńskiego dla kościoła supraskiego i trafił do nas w latach 80. XIX w. Święty Jozafat upomniał się dziś o siebie w Supraślu! Wierzę, że nie był to jedynie zbieg okoliczności.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.