Autor „Bagna”: Sprawca bryluje w mediach, ofiara się leczy

GN 43/2023

publikacja 26.10.2023 00:00

O wykorzystanych dzieciach i znaczeniu ujawniania prawdy mówi reporter śledczy Mariusz Zielke.

Mariusz Zielkew przeszłości dziennikarz śledczy „Pulsu Biznesu”, później powieściopisarz i ghostwriter, twórca filmów „Bagno” i „Bagno 2” opowiadających o pedofilii, m.in. wśród znanych osób. Mariusz Zielkew przeszłości dziennikarz śledczy „Pulsu Biznesu”, później powieściopisarz i ghostwriter, twórca filmów „Bagno” i „Bagno 2” opowiadających o pedofilii, m.in. wśród znanych osób.
Tomasz Gołąb /Foto Gość

Jakub Jałowiczor: Historia pokazana w filmie: 13-latka jedzie na zawody sportowe i mieszka w pokoju z trenerem. Nikt nie reaguje. Jak to możliwe?

Mariusz Zielke:
Po pierwsze kwestia czasów, były lata 90. Schemat działania, bo istnieje schemat, jest taki, że najbardziej podatne są osoby mające dysfunkcje rodzinne (tego w tym przypadku nie było), społeczne, finansowe. Jeśli autorytet okazuje się osobą złą, to trudno z nim walczyć, bo on jest np. przepustką do kariery. Tu – do kariery sportowej. Wszyscy zgadzają się, że Ania miała talent. Gdyby ktoś chciał temu dziecku pomóc, mielibyśmy sławę sportową. Niestety ten człowiek stwierdził, że może dziecko wykorzystać.

Nikt tego nie widział?

Szkoła mogła zobaczyć, że dziecko ma plik zwolnień ze szkoły od trenera, prawie nie bywa na lekcjach. Ale Ania była wybitnie uzdolniona, dziś jest lekarzem, więc nadrabiała zaległości. Rodzice powinni byli zauważyć, że relacja z trenerem posuwa się za daleko, żona trenera też. Sąsiedzi musieli widzieć, że dziecko bywa za często w jego domu. Raz na obozie sportowym razem popłynęli kajakiem, zniknęli na parę godzin. Dorosły mężczyzna był tak bezczelny i okrutny, że potrafił wykorzystać dziewczynkę tak, iż wszyscy mogli się zorientować. Kiedyś, też na obozie, brał z nią prysznic. Nikt nie zareagował.

A teraz?

Dzisiaj też większość ludzi woli powiedzieć, że może to był romans. Romans 30-letniego faceta z 12-latką? On twierdzi, że prawdziwy romans zaczął się, kiedy miała już 15 lat. To i tak przestępstwo, nadużycie zależności dziecka od nauczyciela. Jednak po zdjęciach dochodzimy do prawdy. Uwodzenie zaczęło się, kiedy miała 12 lat: wchodzenie nago do jej łóżka, dawanie prezentów, schadzki w lesie z małą dziewczynką i urabianie jej w kierunku aktów seksualnych. Te nastąpiły trochę później, ale przed 15. rokiem życia. Nawiasem mówiąc, prawna granica powinna być podwyższona. 15-latka to wciąż dziecko.

Czy są środowiska szczególnie narażone na patologie?

W „Bagnie 2” pokazuję przedsiębiorcę, nauczyciela muzyki, milionera, aktora. W każdym ze środowisk problem jest taki sam. Najwięcej przypadków jest w rodzinach, choć statystyki są słabe, bo wielu przestępstw się nie zgłasza. Wygodniej jest nie dostrzec zachowań wujka, ojca, kogoś z przyjaciół domu.

Nie trzeba wtedy nic robić.

A jak po latach wyjdzie, to reakcją jest: „tyle lat milczałeś, czemu nie milczysz dalej?”. Potem są wszystkie środowiska, gdzie mamy kontakt autorytetu z dzieckiem. Takiej osobie łatwiej jest manipulować otoczeniem i wykorzystać dziecko. Dotyczy to wszystkich po równo. Jest ogromnym błędem kanalizowanie tego problemu do jednego środowiska. Nie bronię Kościoła jako organizacji, ale nie jest uczciwe stwierdzenie, że w jakikolwiek sposób większy jest problem Kościoła niż szkoły, klubu sportowego, harcerstwa. Tam, gdzie mamy kontakt dziecko–autorytet, potrzeba jasno określonych zasad. Także po to, żeby autorytet nie był fałszywie oskarżany.

Zdarzało Ci się, że badałeś sprawę i w trakcie okazywało się, że oskarżenie jest nieprawdziwe?

Tak, i udokumentowałem to. Niestety jednak większość sytuacji, kiedy osoba zaczyna walczyć, zwłaszcza już jako dorosły, to prawdziwe historie. W przypadku Kościoła doszło do sytuacji patologicznej. Przekształciliśmy istotny problem w problem finansowy. A to może powodować, że pojawią się nieprawdziwe oskarżenia i osoby, które jak hieny będą żerować na zjawisku. Adwokaci, detektywi, dziennikarze, osoby, które będą chciały wykorzystać sytuację do zarobienia pieniędzy. Łatwo dziś powiedzieć: „ten ksiądz mnie dotykał”. I zażądać odszkodowania. Dlatego istotne są procedury. Ważne jest, żebyśmy tematu nie bagatelizowali, nie podchodzili do niego w sposób nieuczciwy i nie sprowadzali do pieniędzy. Na pewno każdej osobie pokrzywdzonej należy się odszkodowanie, zadośćuczynienie, ale żadna z osób, które się do mnie zgłosiły, nie stawiała na pierwszym miejscu pieniędzy. Żadna. Ci ludzie chcą tylko prawdy. Mówimy o Kościele jako organizacji, która powinna wziąć odpowiedzialność za to, co się dzieje, bo przynajmniej do czasu nagłośnienia całej sprawy większość zgłaszanych wypadków była prawdziwa i trzeba się z tym zmierzyć. Jednak w momencie, kiedy zaczęliśmy traktować ten problem jako sprawę atrakcyjną finansowo i ideologicznie, sytuacja się zmieniła. Obawiam się, że i prawdziwe ofiary będą traktowane jako osoby, które chcą coś osiągnąć.

Mogą się znaleźć tacy adwokaci?

Już są. Są głośne przypadki, gdy osoba rezygnuje z kilkusettysięcznego zadośćuczynienia, bo chce pokazać, że nie o pieniądze chodzi. A adwokaci potrafią się za plecami ofiar dogadać ze sprawcami, bo chcą kasy.

Ty też kręcisz filmy, organizujesz zbiórki.

Wszystko wydałem na produkcję. Po pierwszym filmie zostałem z tysiącem złotych, po drugim mam tysiąc na koncie. Nie jestem bogatym człowiekiem. Bogatych klientów miałem wcześniej, jako ghostwriter. Ludzie, którzy to wykorzystują instrumentalnie, zarabiają na tym wielkie pieniądze. Bracia Sekielscy dzięki nakręceniu filmu o pedofilii w Kościele na Patronite zebrali 3,5 mln zł. Ja zebrałem w internecie 100 tys., a resztę dzięki pomocy wielu ludzi dobrej woli.

„Bagno” nie jest o pedofilii, tylko o dziennikarstwie.

A może raczej o problemach społecznych, których nie można rozwiązać, bo dziennikarstwo straciło swoją społeczną funkcję. Kiedyś pomagało rozwiązywać problemy społeczne. Kiedy nie działała policja, szkoła, Kościół, nagłośnienie jakiejś sprawy pomagało ją rozwiązać. Teraz skręcamy w taką stronę, że jeśli wygodnie jest atakować na przykład Kościół, to robimy o nim filmy nie po to, żeby coś naprawić, tylko żeby zarobiła nasza grupa interesów.

Nie masz czasem dość słuchania opowieści ludzi, którym zniszczono życie?

To są bardzo trudne historie i nie chciałem się tym zajmować, ale nie miałem wyjścia, bo nikt inny nie chciał. Musiałem zrezygnować tak naprawdę ze swojego dotychczasowego życia, żeby wrócić do dziennikarstwa. Nie mam jednak dość słuchania historii ludzi, bo uważam, że każdy zasługuje na wysłuchanie i na pomoc. Oni przez wiele lat milczeli, a jeśli już decydują się mówić, to naszym obowiązkiem jest ich wysłuchać.

Krzysztof S. ma zarzuty, wygrałeś z nim w pierwszej instancji, kiedy pozwał Cię za naruszenie dóbr osobistych. To przełom?

Nie ma przełomu, to ciągle walka z systemem, który woli tuszować sprawy. Są światełka w tunelu, jak zniesienie przedawnienia najcięższych przestępstw na dzieciach.

O pewnej sprawie zawiadomiłeś prokuraturę, choć w filmie jej nie ma. O tym, że muzyk ma 13-letnią dziewczynę, słyszałem lata temu od kolegi, który był fanem tego artysty.

Wszyscy wiedzieli. Rozmawiano o tym w telewizji. Teraz on grozi pozwami za pisanie o sprawie.

Obecna wersja jest taka, że dziewczyna miała 15 lat.

Nie miała, ale nawet gdyby – jest to wciąż dziecko. Ten człowiek mówi, że to była wielka miłość. To nieprawda, bo skrzywdzona osoba jest od wielu lat na terapii i nie nazywa wielką miłością tego, co jej ten człowiek zrobił. Nazywa to wykorzystaniem seksualnym dziecka. To było wykorzystanie.

Rozmawiałeś z nią?

To na podstawie rozmów z nią i ze świadkami złożyłem zawiadomienie do prokuratury i komisji ds. pedofilii. Ten człowiek nie powinien już nigdy pracować z dziećmi. A miał ciągoty edukacyjno-artystyczne. Krzysztof S. jako 30-latek uwodził 14- i 15-letnie dziewczynki, a potem zaczął krzywdzić coraz młodsze dzieci, nawet poniżej 10. roku życia. Tu może być tak samo i trzeba temu zaradzić.

Czemu w filmie nie ma tej historii?

Poszkodowana tego chciała, ale uznałem, że skoro jeszcze nie przeszła procesu terapeutycznego, to nie jest w stanie walczyć z problemem publicznie. To była moja decyzja. Sprawa jest dla tej osoby ogromnie trudna. Mamy teraz sprawę Pandora Gate, gdzie 23-latek uwodzi nastolatkę. Od razu mamy reakcję społeczeństwa. Tu mamy 33-letniego mężczyznę, który wykorzystał dziecko swojego przyjaciela, a media milczą. Człowiek cały czas w nich bryluje, a dziewczyna leczy się psychiatrycznie.

Będzie „Bagno 3”?

Nie wiem. Chciałbym doprowadzić do tego, że pokrzywdzone osoby dostaną realną pomoc państwa. Nie wiem, czy do tego będzie potrzebny kolejny film. Mam nadzieję, że powstanie centrum pomocy pokrzywdzonym w dzieciństwie. Dziennikarsko tego nie zostawię, ale jestem bardzo zmęczony tą tematyką i podejściem całego społeczeństwa do problemu.

jakub.jalowiczor@gosc.pl

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.