Unia – bogaty stryjek?

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 18/2011

publikacja 08.05.2011 20:02

Na budowę kanalizacji w Kucicach, przedszkola integracyjnego w Kozłach i na autobusy szynowe w Szczecinie. Płyną pieniądze z budżetu Unii Europejskiej.

Unia – bogaty stryjek? fot. Roman Koszowski

Polacy, pytani o to, jakie korzyści mają z przystąpienia do Unii Europejskiej, najczęściej odpowiadają, że unijne pieniądze. W pierwszym rozdaniu: od 2004 do 2006 roku z Funduszy Europejskich dostaliśmy 12,8 mld euro, w latach 2007–2013 wydamy 67,3 mld euro. Dzięki finansowemu wsparciu szybko nadrabiamy zapóźnienia gospodarcze i cywilizacyjne. Nasza gospodarka, mierzona rocznym produktem krajowym brutto, rozwija się o ok. 0,9 proc. szybciej, niż gdybyśmy do Unii nie weszli. Spośród wszystkich nowo przyjętych państw dostajemy najwięcej środków na to, żeby dogonić kraje „starej” Unii.

Wspólny worek
Administracyjnie Unia działa podobnie do państwa: ma parlament, rząd, ma też roczny budżet, ale mieszczący się w ramach siedmioletnich planów. Do tego budżetu wpływają pieniądze z ceł od towarów importowanych spoza Unii, pewien procent z podatku VAT, który państwa pobierają od towarów i usług, a największą część unijnego budżetu stanowią obowiązkowe wpłaty każdego z jej państw członkowskich. Płacić musi każdy, proporcjonalnie do swoich możliwości. Unijny budżet jest jedynym, który nie ma deficytu ani nadwyżki. To, co wpływa, w całości zostaje wydane. 44 proc. obecnego budżetu, który będzie obowiązywał do 2013 r., będzie przeznaczone na podniesienie konkurencyjności i spójności unijnych gospodarek. Właśnie z tego źródła pochodzą Fundusze Europejskie, z których tak ochoczo korzysta Polska. Nieco mniej, bo 43 proc. w obecnym budżecie przeznaczono na wspólną politykę rolną, rozwój wsi i rybołówstwo. Reszta to koszty wynikające z obecności na arenie międzynarodowej, wydatki na kulturę, walkę z terroryzmem, nielegalną imigracją oraz te związane z funkcjonowaniem unijnej administracji.

Fundusze na pomoc
Żeby pomóc mniej rozwiniętym regionom i krajom, Unia kieruje do nich wsparcie w postaci m.in. funduszy strukturalnych oraz Funduszu Spójności. Na te pierwsze mogą liczyć regiony, których dochód na jednego mieszkańca nie przekracza 75 proc. średniej w Unii Europejskiej (korzystają z niego wszystkie regiony w Polsce). Drugi dotyczy państw, których produkt narodowy brutto jest niższy od 90 proc. średniej krajów UE. Największym funduszem strukturalnym jest Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego, który pomaga biedniejszym obszarom w nadrobieniu zaległości. Wspiera więc lokalny rozwój, przedsiębiorczość, turystykę, kulturę, ochronę środowiska i działania na rzecz społeczeństwa informacyjnego. Drugi fundusz strukturalny – Europejski Fundusz Społeczny – inwestuje w ludzi. Dofinansowuje szkolenia, wspiera zatrudnienie, przeciwdziała wykluczeniu społecznemu. Fundusz Spójności wspiera duże inwestycje w transporcie i ochronie środowiska. To przy jego pomocy w Polsce powstają autostrady, drogi ekspresowe, modernizuje się kolej, buduje sieci kanalizacyjne i stacje uzdatniania wody.

Z Brukseli do Wilkowyj
Jak pieniądze z Brukseli trafiają do mieszkańca polskiej wsi i miasta? Unia określa, jakie dziedziny chce wzmocnić, opisując je w Strategicznych Wytycznych Wspólnoty. Te zalecenia z kolei są przekładane na konkretne potrzeby państwa. W ten sposób w Polsce na lata 2007–2013 powstała Narodowa Strategia Spójności określająca, na co powinny zostać wydane pieniądze z Funduszy Europejskich. W ramach Narodowej Strategii Spójności funkcjonuje sześć ogólnokrajowych programów operacyjnych oraz 16 programów regionalnych, gdzie już szczegółowo opisuje się ponad 500 działań, na które można dostać dofinansowanie z Unii. Działania w ramach programu są różne, każde rządzi się własnymi prawami, ogłaszane są na nie odrębne konkursy, zarządzane są przez różne instytucje oraz przeznaczone dla różnorodnych projektodawców. Jest o co walczyć, i choć większość przyznanych nam pieniędzy już rozdzielono, chętnych na unijne wsparcie przybywa. Od początku uruchomienia drugiej edycji programów, czyli od 2007 r. do 10 kwietnia tego roku złożono blisko 170 tys. poprawnych wniosków, na kwotę ponad 380 mld zł. W tym czasie podpisano blisko 54 tys. umów, o wartości 236 mld zł. To znaczy, że ponad 62 proc. środków, przy-znanych nam na lata 2007–2013 już wykorzystaliśmy. Pozostało jeszcze niecałe 27 mld euro. W Brukseli zaczynają się też rozmowy o kolejnym rozdaniu unijnych funduszy: na lata 2014–2020.

To nie jest prezent
Fundusze, które do nas trafiają, to pomoc bezzwrotna. Nie będziemy ich musieli oddawać. Ale nie jest to też pomoc bezinteresowna. Wspólna gospodarka krajów Unii może sprawnie działać tylko wtedy, gdy gospodarki poszczególnych jej członków są mniej więcej na tym samym poziomie. Jeśli jedna ma kłopoty (jak niedawno w Grecji, potem w Irlandii, Hiszpanii, a ostatnio w Portugalii), zagrożone są interesy wszystkich pozostałych. Poza tym pomoc polskiej gospodarce to dla krajów „starej” Unii otwarcie nowych rynków eksportu. Szacuje się, że np. Niemcy, którzy do unijnej kasy wkładają najwięcej, z każdego wpłaconego euro już teraz dostają 85 centów zwrotu w postaci dodatkowych zamówień (polski import z Niemiec od momentu wejścia do Unii wzrósł dwukrotnie). Inni też zyskują, ale mniej. Kiedy nasza gospodarka dostaje impuls w postaci dużych, dodatkowych pieniędzy, powstają nowe przedsiębiorstwa, ktoś musi zbudować nowe drogi, instytucje naukowe i kulturalne, przybywa miejsc pracy. Unijne pieniądze trzeba wykorzystać w określonym czasie, bo inaczej przepadną. Gospodarka więc szybko się rozwija, potrzebuje nowych technologii, nowoczesnych maszyn, a te znajduje u unijnych partnerów. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego szacuje, że zyski krajów starej Unii będą dopiero rosły i do 2015 r. osiągną prawie 38 mld euro. I na tym się nie skończą.

Unia – bogaty stryjek?  

Więcej informacji na stronie www.funduszeeuropejskie.gov.pl Tekst artykułu dostępny również na stronie: www.goscniedzielny.pl/fundusze-europejskie

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.