Zostawili ciupagi, wzięli różańce. Górale z Maryją na Krupówkach

Jan Głąbiński

|

GN 42/2023

publikacja 19.10.2023 00:00

To wyjątkowy widok. Oto Krupówkami kroczą twardzi górale, niektórzy ubrani w stroje regionalne. Nie kupują butów, nie zaglądają do knajp. Idąc wśród turystów z całego świata, trzymają w dłoniach różańce, a na słynnym deptaku słychać ich wołanie do Matki.

Wśród uczestników Męskiego Różańca są bracia Wojciech i Stanisław z Bukowiny Tatrzańskiej – reprezentanci młodego pokolenia górali. Wśród uczestników Męskiego Różańca są bracia Wojciech i Stanisław z Bukowiny Tatrzańskiej – reprezentanci młodego pokolenia górali.
jan głąbiński /foto gość

Do Męskiego Różańca, akcji ogólnopolskiej, górale dołączyli trzy lata temu. W każdą pierwszą sobotę miesiąca zjeżdżają do Zakopanego, by w tamtejszym sanktuarium Świętej Rodziny przy Krupówkach uczestniczyć we Mszy św., adoracji Najświętszego Sakramentu i medytacji, dopiero potem wychodzą z różańcami na słynny deptak. Wielu przechodniów zatrzymuje się, robi zdjęcia, niektórzy dołączają do modlitwy. Bywa i tak, że reakcje są negatywne. „Jak w średniowieczu” – kręci głową starsza pani. Ale oni idą dalej, choć są soboty, kiedy halny chce wyrwać im z rąk wielkie chorągwie z napisem „Męski Różaniec w Zakopanem” i z wizerunkami Maryi.

Na czele, obok krzyża, zwykle podążają młodzi górale z Bukowiny Tatrzańskiej. – Nie może nas tu zabraknąć, przyjeżdżamy razem z rodzicami. Cieszymy się z tej wspólnej modlitwy – mówią bracia Wojciech i Stanisław, którzy są uczniami szkoły podstawowej.

– Wychodzimy pokazać światu, że mężczyźni chcą naprawiać siebie, swoje rodziny, chcą wynagradzać za grzechy każdego z nas. To jest właśnie wyraz miłości do drugiego człowieka – mówi Bolesław Klamerus, który na Różaniec wypardził się w najlepszy góralski strój, jaki miał w domu. W październiku cieszył się z obecności przedstawicieli górali ze Słowacji. – Przeszli przez zieloną granicę, jak dawniej – puszcza jeszcze oko Bolek.

Życie trzebakomuś powierzyć

Dla wielu mężczyzn obecność na Męskim Różańcu stała się czymś normalnym. – Są obowiązki rodzinne, zawodowe, ale i ten najważniejszy – duchowy. Żeby tu być, stanąć w prawdzie i ukorzyć się. Wziąć do ręki różaniec i zanieść modlitwy błagalne czy dziękczynne do nieba, choćby za życie moich wspaniałych synów, trzy- i pięciolatka. Przyjdę tu z nimi na pewno – wzrusza się Jacek z Zakopanego.

Krzysztof z Białego Dunajca zwykle na Męski Różaniec nie przychodzi w stroju regionalnym. W pierwszą sobotę października było jednak inaczej. – Zaraz jadę na ślub siostry. Modliłem się za nią, za jej przyszłego męża, ich rodzinę. Zawsze staram się tutaj być. Nasze życie trzeba komuś powierzyć, ja powierzam je Maryi – mówi pewnie góral. Jeszcze zdążył na wspólne zdjęcie grupowe przy tak zwanym oczku wodnym na Krupówkach, skąd rozpościera się panorama Tatr i widać dobrze Śpiącego Rycerza z krzyżem na Giewoncie. Wspólne zdjęcia to już tradycja Męskiego Różańca w Zakopanem. Jest i oczywiście na koniec błogosławieństwo duszpasterzy. W październiku z góralami modlili się zakopiański dziekan ks. Bogusław Filipiak i ks. wikary Piotr Gębek. – I my stajemy u boku wspaniałego, mocnego filaru, którym jest Matka Boża. Nie mogliśmy lepiej wybrać. Jak zawsze zanosimy intencję za nas samych, naszych parafian, uczestników Męskiego Różańca wraz z rodzinami, a nade wszystko tak potrzebny pokój na świecie – podkreśla ks. Filipiak.

Podhalanie przyznają zgodnie, że nie odczuwają żadnego wstydu z powodu publicznej modlitwy na Krupówkach. – Po Mszy św., przyjęciu Komunii św., medytacji wychodzimy na Krupówki, trzymając w rękach różańce. Jesteśmy głowami rodzin, musimy dawać przykład. Osobiście mam nadzieję, że zasiejemy ziarenko refleksji u osób, które patrzą na nas, zachęcimy do zatrzymania się nad życiem – podkreśla Maciej Ziemianin.

– Każdy z nas ma swoją mamę tutaj, na ziemi, ale wszyscy razem mamy jedną Matkę w niebie. Wspólnie – podkreślam to słowo – zanosimy do Niej modlitwę. Może to dziwnie wygląda, bo oto górale – ludzie twardzi, silni – zostawiają ciupagi, a biorą do rąk różańce. I czynimy tak nie tylko od święta – zaznacza z kolei Rafał Tokarczyk z parafii św. Marii Magdaleny w Poroninie.

Górale tak starają się układać plany na pierwszą sobotę w miesiącu, by móc uczestniczyć we wspólnej modlitwie. – Nie mam żadnych oporów przed odpowiedzią na pytanie, jakie mam plany na sobotnie przedpołudnie. Zawsze zachęcam, by tu przyjść i pomodlić się z nami. Przecież kawę można wypić po Różańcu – śmieje się pan Jarek.

Umacnianie męskich cnót

Męski Różaniec zrodził się z inicjatywy pallotyna ks. dr. Krzysztofa Czapli, dyrektora Sekretariatu Fatimskiego, i Artura Wolskiego z Warszawy. W jego organizację pod Tatrami zaangażował się m.in. Marcin Zubek, członek Związku Podhalan w Zakopanem, a także nieformalny szef banderii konnej pod Giewontem.

– Jesteśmy mężczyznami, którzy pragną wypełnienia woli Maryi – naszej Matki i Królowej. Pragniemy czynić to, o co nas wszystkich prosiła i nieustannie prosi. Jej wola jest wolą Jej Syna – Jezusa Chrystusa, który jest naszym Panem i bratem. Realizacja tych poleceń służy większej chwale Boga, by Jego dzieci były z Nim na wieczność. To znaczy my, nasze rodziny i wszyscy ludzie, którzy zechcą skorzystać z Jego łaski – wyjaśnia ks. Czapla. – Wierzymy, że naszą rolą, tj. rolą mężczyzn, w Bożym zamyśle jest ochrona na życie wieczne wszystkich tych, których Bóg podarował nam tu, na ziemi. Tak jak święty Józef był ziemskim opiekunem Świętej Rodziny, tak i my mamy zadanie bronić świętości naszych rodzin i bliskich. Chcemy czynić to razem, we wspólnocie mężczyzn. W tej jedności umacniamy naszą męską tożsamość i męskie cnoty – dodaje kapłan. – Kiedy modlitwą walczymy razem duchowo ze złem i słabościami, to czujemy wielką siłę, pragnienie do pokonywania przeszkód – dodaje z kolei Leszek Jankowski, góral z Nowego Targu i wieloletni działacz Solidarności.

Inny góral, który pochodzi z Czarnego Dunajca i pełni obecnie posługę duszpasterską w Kalwarii Zebrzydowskiej, podkreśla ogromną rolę Męskiego Różańca. – Inicjatywa modlitwy na różańcu przez mężczyzn jest wielkim znakiem, bo wypłynęła właśnie od nich. Nikt ich nie namawiał do tego, nie zmuszał. Od jednego pomysłu zapalili się inni i tak w wielu miejscach w Polsce trwa ta inicjatywa. Trzeba to nie tylko podtrzymywać, ale też nadal rozszerzać – zachęca bernardyn o. Tarsycjusz Bukowski.

Antidotum na pośpiech i pustkę

– Bardzo potrzebujemy modlitwy różańcowej. Prosiła o nią sama Maryja i przywiązała do Różańca szczególne dary (np. w Fatimie zapewniała, że modlitwa różańcowa uprosi pokój dla świata). Mam osobiste doświadczenie modlitwy różańcowej jako doskonałej szkoły kontemplacji. W zabieganym, szybkim świecie, gdzie jesteśmy bombardowani wielością informacji, nie zawsze potrzebnych, Różaniec pozwala się wyciszyć. Wyłączyć z tej gonitwy. Narzekamy często, że brak nam skupienia na modlitwie, trudno zebrać myśli. Może właśnie powrotem, początkiem wewnętrznej ciszy będzie przemyślenie tych prostych słów: „Zdrowaś, Maryjo, pełna łaski... święta Maryjo, Matko Boga, módl się za nami...” – podkreśla o. Bukowski. Jego zdaniem Różaniec jest antidotum na pośpiech i pustkę. – Pokazuje, że wielkie rzeczy zaczynamy od prostych, może niedocenianych gestów. Nie musimy od razu doświadczać wielkich wzlotów, zaczynamy od małego paciorka trzymanego w ręku, skupienia się na jednym „Zdrowaś”. Powtarzanie tych samych słów może początkowo wydawać się nudne, ale w końcu doprowadzi nas do głębokich przemyśleń i zatrzymania się, dostrzeżenia tej wielkiej części, w jaką wyposażył nas Stwórca – nieśmiertelnej duszy – zaznacza góral w habicie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.