Ksiądz też człowiek

Franciszek Kucharczak

|

GN 40/2023 Otwarte

publikacja 05.10.2023 00:00

Gdy ludzi zawiedzie ksiądz, którego mają za Boga, tracą wiarę w Boga, którego mają za księdza.

Ksiądz też człowiek Rys. Franciszek Kucharczak

Niedawno w „Gościu” mieliśmy rozmowę z jezuitą – psychologiem i rekolekcjonistą, który mówił m.in. o sposobach pomagania księżom w kryzysie. Na to jeden z komentujących zareagował: „Co Ty, księże, kombinujesz? Jaki kryzys może przeżywać kapłan, którego powołał przecież sam Bóg? Czyżbyś wątpił w boską nieomylność? Na co mu ludzka pomoc wobec wszechmocnego Boga, którego wyroki są niepodważalne?”.

Aż tak skrajna niewiedza o tym, że księża to też ludzie, występuje w przyrodzie rzadko, ale jej łagodniejsze formy zdarzają się znacznie częściej. Ostatnio otrzymałem na przykład reprymendę za nazwanie suspendowanego księdza – pieniacza „nieszczęśnikiem”, bo „nawet ten suspendowany pozostaje Kapłanem do końca życia na mocy święceń, które są łaską”. I z tego powodu podobno nie wolno powiedzieć o księdzu nic krytycznego.

Owszem, święcenia wyciskają na duszy człowieka tzw. niezatarte znamię duchowe. Znaczy to, że ślad tego sakramentu zostaje w człowieku na wieczność. Ale chrzest i bierzmowanie też to znamię wyciskają, więc wszyscy chrześcijanie mają jakiś ślad na duszy. Problem w tym, że z tymi wszystkimi znamionami można trafić nie tylko do nieba – a w piekle ich posiadacz raczej nie doświadczy z tego powodu specjalnego uznania.

Wszyscy powinniśmy się szanować, ale nie z powodu przyjętych sakramentów – bo te są darem do służenia, a nie uprawnieniem do zadzierania nosa – lecz z racji człowieczeństwa. Nie jest jednak szanowaniem człowieka traktowanie go jak świętą krowę.

Zostaliśmy na ogół wychowani w wielkim szacunku dla osób duchownych i zakonnych. I to jest dobre, bo szacunek zawsze jest dobry, ale nie jest dobre przypisywanie osobom szanowanym cech nadludzkich. Nie jest dobre robienie z księdza bożka, pana i władcy, posiadacza wszech cnót i znawcy wszystkiego, bo on taki po prostu nie jest. I gdy to w końcu wychodzi, czasem tak brutalnie jak ostatnio w Dąbrowie Górniczej, to ludzie „tracą wiarę”. Okazuje się, że była to wiara w człowieka, któremu ludzie przypisali cechy boskie. To tak, jakby uczniowie mieli stracić wiarę w Jezusa z powodu zdrady Judasza i zaparcia się Piotra.

Przesadną celebrę stanu duchownego ironicznie komentuje powiedzenie, że ksiądz nie je, a spożywa, nie śpi, a spoczywa, nie idzie, a kroczy. Ostatnio jednak jakby częściej słyszymy o księżach, którzy ani nie idą, ani nie kroczą, tylko siedzą. Niestety, nie za wiarę. I co? Powiemy, że dzisiejsi duchowni to już nie tacy jak dawniej? Oczywiście każde pokolenie jest inne, ale dziś księża nie są wcale gorsi od dawnych. Dziś natomiast trudniej ukryć to, że są tak samo słabi i podatni na upadki jak wszyscy. I stąd też częściej widzimy, że niektórzy zawodzą – jak to ludzie. Ale to, że widzimy, nie jest złe – to nas zbliża do prawdy. A to ważne, bo tylko w prawdzie możemy sobie nawzajem pomagać być świętymi.

Kiedy przestaniemy widzieć w księżach posągi, łatwiej zauważymy, że są naszymi braćmi. I obu stronom wyjdzie to na dobre. 


KRÓTKO:

Zabójcza prewencja

Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło deklarację o współpracy między narodami w celu zapobiegania pandemiom. Eksperci ostrzegają, że są tam stwierdzenia niezwiązane z pandemią, a za to zawierające wyrażenia służące m.in. propagowaniu aborcji. Jak zauważa serwis HLI, deklaracja nie jest wiążąca, jednak jej język sugeruje, że urzędnicy ONZ używają pandemii jako pretekstu do włączenia do przyszłego traktatu wielu elementów lewicowej polityki społecznej. Jeśli im się uda, to „zapobieganie pandemii” może być bardziej zabójcze niż najgorsza pandemia.

Katolik normalny

Magdalena Środa, poirytowana ogłoszeniem przez KEP „Vademecum wyborczego katolika”, stworzyła w „Gazecie Wyborczej” pojęcie „katolika wyborczego”. Jej zdaniem jest to „osoba, która wierzy (lub przynajmniej deklaruje), że kobiety nie mają prawa do decydowania o własnym macierzyństwie, że geje nie mają prawa do małżeństw, że osoby cierpiące nie mają prawa do godnej śmierci, a dzieci z przemocowych rodzin – do szczęścia, bo rodzina święta jest i zabierać jej dzieci nie wolno”. Przetłumaczmy to na normalny język: świadomy katolik wie, że nikt nie ma prawa decydować o zabiciu innego człowieka na żadnym etapie jego życia, i wie, że małżeństwo jest związkiem wyłącznie kobiety i mężczyzny. Co do zabierania dzieci, to katolik dopuszcza taką możliwość, jednak nie z błahych powodów. Niby to samo, ale jak inaczej brzmi, prawda?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.