Prostota wzoru

Franciszek Kucharczak

|

GN 17/2011

publikacja 04.05.2011 15:59

Myśl wyrachowana: Jak naśladować JPII? Każdy facet musi być ojcem świętym, a kobieta takąż matką.

Prostota wzoru

Lech Wałęsa powiedział włoskiemu dziennikowi „La Repubblica” o Janie Pawle II: „Bardzo wiele zawdzięczamy papieżowi, ale nie przesadzajmy”. No racja. Zwłaszcza że, jak to ktoś zauważył, są dwie kluczowe w historii Polski postacie: Bolek i Lolek. Owszem, zasługi Lolka Wojtyły trzeba docenić, ale o Bolku też zapominać nie należy. Między nimi jest jednak pewna istotna różnica. O ile Lolek skupił się na chwale Boga, o tyle Bolek skupił się na chwale Bolka. Pewnie dlatego Jan Paweł II tak był i jest podziwiany. Jedni podkreślają to, że się dużo modlił. Inni zauważają jego pracowitość, jeszcze inni energię.

Ci chwalą jego zorganizowanie, tamci inteligencję i znajomość języków, owamci zachodzą w głowę, skąd u niego ta śmiałość. I rodzi się często myśl, że to wzór niedościgniony, a skoro tak, to i ścigać się nie ma sensu. „Ja bym tak nie umiał” – tłucze się po pełnych podziwu głowach. I to prawda – nikt nie może być Janem Pawłem II, nawet jego następca, choć niektórzy mają mu to za złe. Każdy jednak może być JAK Jan Paweł II. Tajemnica tkwi w dwóch słowach: Totus Tuus. Te słowa Jan Paweł II uczynił swoim programem i często je powtarzał. Co one oznaczają, jeśli nie to, co czytamy pod obrazem Miłosierdzia Bożego? „Jezu, ufam Tobie” to właśnie deklaracja: „Cały Twój”. Czyli: wiem, że chcesz tylko dobra. Rób więc ze mną, co chcesz.

Tak właśnie zrobił Karol Wojtyła i… nie musiał już nic robić. Dokładnie tak! Ośmielę się twierdzić, że dla Jana Pawła II „papieżowanie” wcale nie było trudne. Gdyby było inaczej, nie uśmiechałby się tak często i szeroko, co najwyżej szczerzyłby się z wysiłkiem jak Napieralski do kamery. Nie rozkładałby rąk z taką radością, nie obejmowałby ludzi z taką miłością, gdyby musiał wyrywać te gesty z siebie niczym rząd prawdę o Smoleńsku. Gdy Jan Paweł II stał się Totus Tuus, to Bóg działał przez niego. On tylko szedł za Jezusem. Krok za krokiem, bez robienia kariery, bez zabiegania o zaszczyty i dobra doczesne. Wszystko przecież miał. A gdy nie miał, wiedział, że Bóg da mu co trzeba, gdy będzie trzeba: zdolności do wykonania zadania i chęć, żeby je wykonać, da śmiałość i radość, rozmach i pomysłowość. I dar modlitwy też, i dar miłości.

Przyczyną większości nieszczęść jest walka o to, co się człowiekowi nie należy. Chyba przed tym właśnie przestrzegał apostoł: „Nikt z was niech nie cierpi jako (...) niepowołany nadzorca obcych dóbr!” (1P 4,15). Gdy ktoś przywłaszcza nieprzeznaczone sobie dobra – będzie cierpiał. Tak jest z każdym, kto doszedł do czegoś za sprawą grzechu – bo dał komuś w łapę, bo kogoś załatwił, bo kogoś sprzedał za cenę awansu. Ile to się ludzie namęczą, żeby osiągnąć namiastkę tego, co mogą mieć bez wysiłku i w dowolnej ilości. Jan Paweł II nie zabiegał o zaszczyty, a otrzymał najważniejszy urząd na świecie. Wyrzekł się swojego domu, a zamieszkał w najwspanialszym pałacu. Wyrzekł się rodziny, a ma nieprzebrane tłumy dzieci. A wszystko dlatego, że już jako Lolek zdecydował: CAŁY Twój. Inaczej nie byłby z niego papież, tylko cienki Bolek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.