Reytan z Pragi


Piotr Legutko


|

GN 38/2023

Historia Bolka Chmielarza opowiedziana przez Piotra Zarembę – najpierw w powieści, potem poprzez słuchowisko radiowe, wreszcie scenariusz widowiska teatralnego – jest oparta na faktach. „Praski Reytan”, pierwsza jesienna premiera Teatru Telewizji, doczekał się sporego medialnego rezonansu, z kilku powodów.

Reytan z Pragi


Główny to właśnie autentyzm, prawda historyczna. I nie jest kluczowe to, że w spektaklu pojawia się Stanisław Mikołajczyk (grany przez Adama Woronowicza) czy Jan Olszewski. Najważniejsi są młodzi bohaterowie, przede wszystkim Bolek Chmielarz (w rzeczywistości Chmielewski), niemal „przejechany przez walec historii”.


Na pozór jest ona jedynie tłem opowieści, dekoracją, w której wydarzenia toczą się szybko – od sfałszowanego referendum w 1946, przez parodię wyborów rok później – po ucieczkę Mikołajczyka na Zachód. Rzecz w tym, że niestety historia nie dzieje się gdzieś obok, za drzwiami, ale dewastuje życie osobiste, łamie ludzi, niszczy ich i poniewiera. A są to chłopcy i dziewczęta, których nie były w stanie złamać nawet okupacja, powstanie czy obóz koncentracyjny. Przeciwnie, wyszli z wojennej pożogi pełni woli życia, zakochani w sobie i w Polsce… ale nie tej, w której przyszło im żyć. Wspaniali, odważni, nie z inteligenckich, ale robotniczych domów, teraz zatruwani są ubecką toksyną, represjami, które nie ograniczają się do ciała 
– niszczą głównie ducha.


Piotr Zaremba, autor scenariusza, chciał, by „Praski Reytan” był widowiskiem nie tylko dla widzów z jednej bańki i jednego (starszego) pokolenia. Reżyser Tomasz Drozdowicz zadbał, by tak się stało. Młodzi aktorzy grają współcześnie, jedynie stylizując dialogi, całość spaja muzyka płynnie przechodząca od podwórkowej ballady i przedwojennego tanga w hip-hop. Zabieg, choć ryzykowny, okazuje się skuteczny. Opowieść mocno przecież osadzona w historii staje się przez to uniwersalna, ciekawa, momentami dotykająca dzisiejszych dylematów. Jest i coś dla młodych, ideowych ludzi, entuzjastycznie wchodzących w politykę (bez względu na jej barwy), którym przychodzi później płacić wysoką cenę za nie swoje winy.


Bolek Chmielarz nie jest postacią ani z papieru, ani z marmuru. To bohater niejednoznaczny, który choć doświadczył przemocy w wymiarze dla dzisiejszej młodzieży trudnym do wyobrażenia, choć został naznaczony zdradą, to przecież nie zasłużył na potępienie. Został pokonany, ale nie uległ. Upadł, ale się podniósł. Pamiętajmy o nim i jego rówieśnikach, bo to przedstawiciele chyba najtragiczniejszego pokolenia w naszej współczesnej historii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.