Stanie pomnik w Warszawie

Andrzej Grajewski

|

GN 16/2011

publikacja 25.04.2011 22:57

Prędzej, czy później stanie pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej w Warszawie. Im szybciej, tym lepiej.

Prezentacja wizualizacji pomnika światła, z udziałem m.in. Marty Kaczyńskiej Prezentacja wizualizacji pomnika światła, z udziałem m.in. Marty Kaczyńskiej
fot. PAP/Jacek Turczyk

Rocznica katastrofy pokazała, jak ważnym elementem ogniskującym społeczne emocje jest upamiętnienie ofiar smoleńskiej tragedii. Sprawa budowy pomnika w Warszawie stała się symbolem podziałów społecznych, a sposób rozwiązania tego konfliktu będzie sprawdzianem tolerancji rządzących elit oraz wspierających ją wpływowych ośrodków medialnych wobec innych postaw, innego sposobu przeżywania wartości obywatelskich i narodowych. Jeśli w sprawie tak oczywistej nie znajdziemy porozumienia, trudno sobie wyobrazić, aby potrafiono je odnaleźć na innych obszarach.

Symbole budzą emocje
Pomniki wielokrotnie w naszej historii stawały się symbolem walki o własne przekonania i wartości. Podam tylko jeden przykład. Budowa pomnika poległych w Grudniu 1970 r. była jednym z pierwszych postulatów Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i została zrealizowana natychmiast, gdy powstały do tego sprzyjające warunki polityczne. Tak będzie także i w tym przypadku, gdyż dla wielu Polaków pomnik jest wyrazem nie tylko pamięci o przedstawicielach państwa, którzy zginęli w ważnej misji dla narodowej pamięci, ale także wyrazem bardzo osobistych emocji. Swej determinacji dali wyraz w rocznicę katastrofy – i w Warszawie, i w całym kraju. Opór przeciwko tej inicjatywie jest irracjonalny i politycznie dla państwa szkodliwy, gdyż sztucznie pogłębia podziały, które i tak obiektywnie w każdym społeczeństwie występują. Nie twierdzę przy tym, że za eskalację konfliktu odpowiada tylko jedna strona. Wiele z haseł skandowanych w czasie manifestacji na Krakowskim Przedmieściu przekraczało granice dopuszczalne nawet w ostrej walce politycznej. Nie byłoby jednak tych wydarzeń, gdyby pomnik stał już w Warszawie. Czasem odnosi się wrażenie, jakby celowo drażniono Jarosława Kaczyńskiego – wiedząc, że sprawa upamiętnienia brata prezydenta ma dla niego fundamentalne znaczenie – aby sprowokować go do coraz ostrzejszych wypowiedzi i akceptacji dla coraz bardziej radykalnych demonstracji. Cel tych działań jest aż nadto widoczny: im bardziej Kaczyński będzie rozjuszony brakiem zgody na pomnik, tym bardziej ostrzejsze będą jego wypowiedzi w tej sprawie i tym łatwiej będzie można grupować wokół siebie ludzi przestraszonych skutkami tego radykalizmu.

Będzie pomnik w Smoleńsku
W trakcie wizyty w Smoleńsku prezydenci Komorowski i Miedwiediew ustalili, że rozpisany zostanie międzynarodowy konkurs na pomnik dla uczczenia pamięci ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Obaj prezydenci będą jego patronami i wspólnie zostanie ustalona treść umieszczonego na nim zapisu. W sposób oczywisty będzie musiał się on odnosić nie tylko do samej katastrofy, ale także do celu wyjazdu polskiej delegacji państwowej z prezydentem Kaczyńskim na czele. Oczywiście pomnik w Smoleńsku powinien powstać – jeśli to będzie wspólna inicjatywa, tym lepiej. Ale powstaje pytanie, dlaczego pomnik może powstać w Smoleńsku, a nie ma zgody na jego postawienie w Warszawie? Dlaczego prezydent Komorowski, przekraczając ciasny krąg partyjnych i środowiskowych emocji, nie mógłby stanąć na czele podobnej inicjatywy w kraju, a przynajmniej zaapelować do władz Warszawy, aby wyznaczyły miejsce w centrum miasta, gdzie społeczny komitet mógłby taki pomnik wznieść?

Rozmawiałem o tym w Smoleńsku z politykami z otoczenia prezydenta. Nie przekonałem ich do tego pomysłu. Powód? Wyłącznie natury politycznej. W ich rozumieniu każde ustępstwo w tej sprawie będzie odebrane przez zwolenników PiS jako wyraz słabości i spowoduje z ich strony eskalację dalszych żądań. Jest także zakorzenione w elitach obecnej władzy przekonanie, że żadna inicjatywa, która nie będzie formą realizacji postulatów Jarosława Kaczyńskiego, nie zostanie przez niego zaakceptowana. Jednak w sytuacji obustronnego braku zaufania to rządzący powinni wystąpić z propozycją rozmów, a nie tylko grodzić przestrzeń przed Pałacem Prezydenckim i pospiesznie zbierać kładzione tam kwiaty, znicze i zdjęcia pary prezydenckiej.

Akt państwowy
Nic jednak nie wskazuje, aby wobec zwolenników uczczenia pamięci ofiar katastrofy wykonany został jakikolwiek pozytywny gest. Niedawno marszałek Stefan Niesiołowski stwierdził, że Marta Kaczyńska, jeśli chce mieć pomnik ojca, może go sobie zbudować na własnej działce. Piotr Stasiński, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, przekonuje czytelników, że zgoda na wybudowanie pomnika oznaczałaby uznanie państwowego kultu Lecha Kaczyńskiego. „Nie należy ustępować przed symboliczną przemocą narzucaną nam przez zwolenników państwa PiS”. Dzień wcześniej „Wyborcza” namawiała do zrozumienia wrażliwości Rosjan, którym przeszkadzał napis o katyńskim ludobójstwie na pomniku w Smoleńsku. Łatwiej więc okazywać empatię i współczucie obcym aniżeli rodakom. W tym klimacie jakikolwiek dialog nie jest możliwy. Tymczasem budowa pomnika ofiar katastrofy pod Smoleńskiem powinna być aktem państwowym. Prezydent Lech Kaczyński, bez względu na oceny jego prezydentury, które mogą nas różnić, był demokratycznie wybranym prezydentem naszego państwa. Jego przerwana kadencja nie była pasmem spektakularnych sukcesów, ale wniosła w nasze życie społeczne fundamentalne pytania o współczesny wymiar polskiego patriotyzmu, polską rację stanu, cenę wierności tradycji. Zginął wraz z żoną oraz całą delegacją państwową, skupiającą ludzi ze wszystkich środowisk politycznych oraz społecznych o różnych poglądach i wrażliwości. W sumie na pokładzie tego samolotu była w sensie symbolicznym reprezentowana Polska, z całą różnorodnością biografii, życiorysów, wyznań, statusu społecznego, orientacji politycznych. Nie pojmuję, dlaczego uczczenie ich pamięci miałoby być aktem kapitulacji wobec „pisowskiej” przemocy. Nie trzeba być zwolennikiem PiS, aby domagać się budowy tego pomnika, który powinien być miarą naszej obywatelskiej wspólnoty, a nie wyrazem partyjnego zacietrzewienia i podziałów.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.