Jak migranci zatrzęśli sceną polityczną w Holandii

Maciej Legutko

|

GN 29/2023

publikacja 20.07.2023 00:00

Stosunek do spraw migracyjnych dzieli nie tylko polską scenę polityczną. Różnice na tym tle doprowadziły do upadku rządu w Holandii i do zapowiedzi odejścia z polityki Marka Ruttego, piastującego przez 13 lat funkcję premiera.

Po dymisji z funkcji szefa rządu Mark Rutte zapowiedział, że wycofa się z polityki i nie będzie ubiegał się o żadne stanowiska. Po dymisji z funkcji szefa rządu Mark Rutte zapowiedział, że wycofa się z polityki i nie będzie ubiegał się o żadne stanowiska.
Remko de Waal /ANP/AFP/east news

Nie jest tajemnicą, że partie koalicji miały bardzo odmienne opinie na temat polityki azylowej. Dziś doszliśmy niestety do konkluzji, że różnice te są nie do pogodzenia – mówił premier Mark Rutte, ogłaszając 7 lipca upadek czteropartyjnego rządu koalicyjnego, od półtora roku sprawującego władzę w Holandii. Dzień później złożył rezygnację na ręce króla Wilhelma-Aleksandra. Na stanowisku pozostanie do planowanych na listopad wyborów parlamentarnych. Potem odejdzie z polityki, nie będzie też ubiegał się o stanowiska unijne ani w innych organizacjach międzynarodowych. Rutte jest najdłużej rządzącym premierem w historii Holandii i drugim pod względem stażu w Unii Europejskiej (po Viktorze Orbánie). Jego następca stanie przed wieloma wyzwaniami, a kwestia migracji jest jednym z najpoważniejszych – holenderski system nie radzi sobie ze stale rosnącą liczbą imigrantów, a na krajowej scenie politycznej nie ma zgody co do tego, jak rozwiązać problem.

Teflonowy premier

Gdy w 2010 r. Mark Rutte z centroprawicowej Partii Ludowej na Rzecz Wolności i Demokracji (VVD) po raz pierwszy objął stanowisko szefa rządu, niewiele wskazywało na to, że będzie najdłużej urzędującym premierem w historii kraju. Stanął wówczas na czele mniejszościowego gabinetu utrzymującego się dzięki nieformalnemu wsparciu ze strony skrajnie prawicowej Partii Wolności Geerta Wildersa. Rząd ten ostatecznie przetrwał dwa lata. Rutte pozostał jednak centralną postacią holenderskiej sceny politycznej, przede wszystkim dzięki talentom do budowania koalicji w rozdrobnionym parlamencie Niderlandów. W latach 2012–2017 rządził wraz z socjaldemokratami z Partii Pracy. W 2017 r., po 225 dniach negocjacji, po raz trzeci stanął na czele rządu, tym razem z trzema prawicowymi i liberalnymi partiami. W 2021 r. został premierem po raz czwarty, w tym samym składzie koalicyjnym, konstruowanym jednak w rekordowo długim czasie w historii kraju (negocjacje związane z wyłonieniem rządu trwały 299 dni).

Drugim sekretem sukcesu Ruttego była jego osobista popularność wśród Holendrów, którą zbudował, tworząc wizerunek skromnej i bezpośredniej osoby – do pracy chodził piechotą lub jeździł na rowerze, wchodząc do świata polityki, nie porzucił pracy nauczyciela i raz w tygodniu prowadził zajęcia w liceum w Hadze.

Z czasem media zaczęły określać go przydomkiem „teflonowy”, bo jego popularności nie były w stanie nadwątlić kolejne kryzysy – ślamazarnie przeprowadzona akcja szczepień w czasie pandemii, przedłużane w nieskończoność lockdowny, protesty rolników przeciwko planom osiągnięcia neutralności klimatycznej. Nie zaszkodziło mu nawet złożenie dymisji w styczniu 2021 r. Było to pokłosie skandalu związanego z nieuzasadnionym zmuszeniem ponad dwudziestu tysięcy holenderskich rodzin do oddania zasiłków pod pretekstem błędnie wypełnionych wniosków. Rutte przetrwał kryzys, na dwa miesiące przed wyborami podał gabinet do dymisji i złożył publiczną samokrytykę. Jako premier techniczny przeczekał do kolejnych wyborów, które znów wygrał. Stąd pierwsze komentarze mediów po ogłoszeniu rozpadu koalicji wskazywały na chęć powtórzenia przez premiera zagrywki sprzed dwóch lat. Dopiero ogłoszenie odejścia z polityki zmieniło ocenę sytuacji.

Dzięki długiemu politycznemu stażowi Mark Rutte miał też istotny wpływ na unijną politykę – forsował ideę Europy dwóch prędkości, czyli pogłębioną integrację strefy euro. Do dziś jest głównym blokującym przyjęcie do strefy Schengen Bułgarii i Rumunii. Był również rzecznikiem dyscypliny fiskalnej UE i sprzeciwiał się stworzeniu unijnego funduszu odbudowy gospodarczej po pandemii. Holandia wraz z Austrią, Danią i Szwecją została wówczas nazwana przez media „skąpą czwórką”.

Brak miejsca dla migrantów

Holandia boryka się z ogromnym wzrostem liczby imigrantów. Według rządowych statystyk w ubiegłym roku do kraju przybyło 403 tys. cudzoziemców – to o 150 tys. więcej niż w 2021 r. 230 tys. z nich pochodzi spoza UE i EFTA. 108 tys. to Ukraińcy. Lawinowo rośnie też liczba osób ubiegających się w Holandii o azyl. W 2022 r. było ich 46 tys., o jedną trzecią więcej niż w 2021 r. W tym roku w Niderlandach prognozuje się nawet 70 tys. wniosków o azyl. Największą grupę stanowią Syryjczycy (52 proc.), a kolejne miejsca zajmują Afgańczycy i Etiopczycy.

Holandia to małe, gęsto zaludnione państwo; wzrost liczby migrantów nakłada się tam na ogólnokrajowy kryzys mieszkaniowy. Problem dotyka nawet „przeciętnych” Holendrów, tym większym kłopotem jest więc kwaterowanie imigrantów, zwłaszcza przybyszów spoza Europy ubiegających się o azyl. W sierpniu 2022 r. doszło do dramatycznych scen w największym holenderskim ośrodku recepcyjnym w mieście Ter Apel przy granicy z Niemcami. Po zapełnieniu ośrodka i sąsiedniej hali sportowej kilkaset osób koczowało pod gołym niebem w fatalnych warunkach sanitarnych. Zaczęły się szerzyć choroby, zmarło 3-miesięczne dziecko. Zanim wysłane na miejsce wojsko zorganizowało dodatkowe miejsca, interweniować musieli Lekarze bez Granic i Czerwony Krzyż. W 2023 r. rząd nadal ucieka się do tymczasowych rozwiązań. Migranci kwaterowani są na cumującym w pobliżu Amsterdamu byłym statku wycieczkowym Silja Europa. Obecnie przebywa na nim około 900 osób.

Po wydarzeniach w Ter Apel premier Mark Rutte zapowiedział redukcję liczby imigrantów przez ograniczenie łączenia rodzin do dwustu osób miesięcznie. W kryzysowych sytuacjach, takich jak zapełnienie ośrodków recepcyjnych, rząd chciał całkowicie wstrzymywać przyjmowanie imigrantów.

Równocześnie z rozwiązaniami krajowym holenderski premier włączył się w unijne działania zwalczające nielegalną migrację. W czerwcu razem z szefową Komisji Europejskiej i premier Włoch złożył wizytę w Tunezji, gdzie ogłoszono warty miliard euro pakiet pomocowy dla tego kraju. Dla unijnych polityków jest to moment trudnych kompromisów, bo chcąc powstrzymać napływ imigrantów, muszą obsypywać pieniędzmi autorytarne reżimy. W Tunezji prezydent Kais Saied rozmontowuje właśnie demokratyczny ustrój, który odrodził się po rewolucji z 2011 r. i wtrąca do więzień politycznych przeciwników.

Propozycje Marka Rutte i jego partii VVD od początku były odrzucane przez dwa chadeckie ugrupowania wchodzące w skład koalicji: Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny i Unię Chrześcijańską. Negocjacje toczące się od jesieni 2022 r. zakończyły się fiaskiem.

Rolnicy obejmą władzę?

W listopadzie 2023 r. Holandię czekają przedterminowe wybory parlamentarne. W sondażach prowadzi obecnie partia Ruch Rolnik Obywatel (BBB). To ugrupowanie o zaledwie czteroletniej historii, które w 2021 r. zdobyło jedno miejsce w parlamencie. BBB zaczynało jako partia rolników sprzeciwiających się polityce rządu, przede wszystkim planom osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2030 r. Oznaczałoby to m.in. wygaszanie niektórych branży rolnych, np. hodowli. Z czasem BBB stał się partią protestu popieraną przez Holendrów niezadowolonych z rządów Marka Ruttego także na innych polach, np. polityki migracyjnej. O coraz bardziej niechętnym nastawieniu holenderskiego społeczeństwa do masowego napływu imigrantów świadczy też wysokie poparcie (ok. 15 proc.) dla najbardziej radykalnej w tych sprawach Partii Wolności. Jej lider Geert Wilders po ogłoszeniu przedterminowych wyborów obiecał: „Uczynimy nasz kraju na powrót pięknym, z mniejszą liczbą szukających azylu i dokonujących przestępstw, za to z większą liczbą pieniędzy i mieszkań dla naszych własnych obywateli”.

Potwierdzeniem siły BBB było zwycięstwo w wyborach samorządowych w marcu 2023 r., dzięki czemu partia współrządzi teraz w pięciu z dwunastu holenderskich prowincji. Stała się także największym ugrupowaniem w holenderskim senacie, bo jego skład częściowo wybierają jednostki samorządowe. Ruch Rolnik Obywatel prowadzi w sondażach, na początku lipca popierało go 27 proc. Holendrów. Ze względu na zwrot na prawo na holenderskiej scenie politycznej także VVD – partia odchodzącego premiera – będzie chciała powalczyć o głosy elektoratu niechętnego imigrantom. Stąd tak twarde postawienie sprawy ograniczenia liczby azylantów w rozmowach z koalicjantami.

Wobec kiepskich wyników sondaży dotychczasowych koalicjantów VVD po listopadowych wyborach najbardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie wielka koalicja Partii Ludowej na Rzecz Wolności i Demokracji z lewicową Partią Pracy albo rewolucja na holenderskiej scenie politycznej po zwycięstwie partii BBB.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.