Holenderski biskup walczy o życie. Swojej diecezji i swoje własne

Jacek Dziedzina

|

GN 26/2023

publikacja 29.06.2023 00:00

Miał być „ostatnim biskupem” niemal wymarłej holenderskiej diecezji. Przestawienie parafii na „tryb misyjny” zmieniło perspektywę. Dziś bp Jan Liesen walczy o przywrócenie życia w lokalnym Kościele.

Bp Jan Liesen od 2012 r. pełni posługę w diecezji Breda. Bp Jan Liesen od 2012 r. pełni posługę w diecezji Breda.
YOUTUBE

Diecezja Breda, południowo-zachodnia część Królestwa Niderlandów (tak brzmi oficjalna nazwa państwa u nas nadal nazywanego po prostu Holandią). W 2012 roku posługę rozpoczyna tu biskup Jan Liesen. Do nowego ordynariusza zwraca się jeden z lokalnych dziennikarzy i bez ogródek pyta: „Czy jest pan ostatnim biskupem tej diecezji? Czy Kościół w końcu przejdzie na emeryturę i będzie po wszystkim?”.

Kawa na ołtarzu

Biskup rozumie, że to nawet niekoniecznie sarkazm. Liczba praktykujących w diecezji, kiedyś bardzo katolickiej, nie przekracza 1 proc. W jednym z kościołów garstka wiernych wita go kawą i herbatą ustawionymi na ołtarzu. Sytuacja nie odbiega znacznie od większości diecezji w Holandii. Sam parę lat temu robiłem reportaż o holenderskich kościołach zamienionych na hotele, restauracje, biblioteki. Na tym tle czynne świątynie to prawdziwy skarb, niezależnie od aktualnych „form liturgicznych” (sic!). Mimo to bp Liesen próbuje rozeznać, co właściwie powinien robić w takiej sytuacji w miejscu, za które odpowiada. Nagle wpada mu ręce książka ks. Jamesa Mallona, proboszcza z Kanady, twórcy programu odnowy parafii o globalnym zasięgu, znanego pod nazwą Boża Renowacja (przeprowadzałem z nim niedawno wywiad „Opuścić bezpieczny port”, opublikowany w jednym z ostatnich numerów GN). Ta lektura otwiera mu oczy i serce. Zaczyna więcej się modlić. Zaprasza ks. Mallona do Bredy. Sam uczestniczy w międzynarodowych konferencjach poświęconych odnowie wiary i ewangelizacji i wysyła na nie swoich ludzi z diecezji.

Rak nie w porę

Dziś diecezja jest na stopniowej, ale dynamicznej drodze odnowy. W ludzi nagle wstąpiła wiara, że niekoniecznie doszli do etapu „ostatni gasi światło”. Na własne oczy przekonali się bowiem, jakie owoce przynosi wyjście z misją: kolejne kursy Alpha pomnażają liczbę zaangażowanych w wymarłe przed chwilą parafie; kilkuosobowe wizytacje to przyjazne spotkania i szczere rozmowy, które otwierają na nowe pomysły na ożywienie wiary, powstają nowe wspólnoty, w kościołach zaczyna być odprawiana prawdziwa Eucharystia… I wierni modlą się za biskupa, który zmaga się z poważną chorobą. Osobiście odpisuje na e-mail, jaki wysyłam do diecezji z prośbą o wywiad. Obiecuje spotkanie i rozmowę, gdy tylko skończą się badania przed rychłą operacją (ma odbyć się w czasie, gdy czytelnik trzyma w ręku ten numer GN). Mocno zaawansowany nowotwór ujawnił się w momencie, gdy wszyscy dostrzegli ożywienie w diecezji. – Początkowe rokowania były bardzo złe, ale ostatnio pojawiła się nadzieja, dzięki dobroci Boga, wstawiennictwu naszej Matki Niebieskiej i modlitwom wielu osób – mówi mi biskup. Wie, że ma o co walczyć.

Zamknięte seminaria

O całej sprawie dowiaduję się ze środowisk związanych z Bożą Renowacją (Divine Renovation). Jacqueline Marie jako pierwsza opisuje historię odnowy zapoczątkowaną przez bp. Liesena. Przywołuje kontekst, w jakim rodziło się jego powołanie do kapłaństwa: w 1968 roku, dziesięć lat przed jego wstąpieniem do seminarium duchownego, w Holandii zamknięto wszystkie 30 seminariów. Breda nie jest wyjątkiem. „Kiedy Jan Liesen po raz pierwszy poczuł powołanie do kapłaństwa, nie wiedział nawet, dokąd ma iść” – pisze Jacqueline Marie. W końcu wstępuje do nowego seminarium w Limburgu w Niemczech, założonego przez tamtejszego biskupa. Seminarium jest już nastawione na formację w duchu przyjętych przez Kościół podczas Soboru Watykańskiego II reform. Było traktowane z podejrzliwością głównie przez tzw. progresistów, którzy uważali, że sobór był zbyt „konserwatywny”, a seminaria uważali wtedy za przeżytek, stąd też decyzje o zamykaniu wielu z nich. W takim klimacie rodziło się powołanie Jana Liesena, który po święceniach zajął się normalnym duszpasterstwem w holenderskiej diecezji Roermond. Mówi o sobie, że jest szczęśliwym księdzem, który może sprawować sakramenty i być blisko ludzi.

Może być inaczej

Gdy papież, przez nuncjusza, posyła go do diecezji w Bredzie jako nowego biskupa, ks. Liesen ma świadomość, że nie jest to łatwiejszy teren niż dotychczasowe placówki. Ale to, co zastaje na miejscu, przekracza zupełnie jego wyobrażenia. „Kościół skupiony na utrzymaniu niewielkiej liczby pozostałych wiernych. Parafianie sprawujący liturgię” – pisze Jacqueline Marie. Biskup dostrzega w tych ludziach jak najlepszą wolę zachowania wiary. Wie, że potrzebne są zmiany, ale zupełnie nie widzi kierunku, w jakim należałoby pójść. Uznaje, że musi więcej się modlić i słuchać Boga. Dopiero w 2018 roku przychodzą do niego zdruzgotani i wypaleni diecezjanie, którzy przyznają: „Po nas nie ma już nic”. Ale przynoszą też wspomnianą książkę ks. Mallona i przekonują biskupa, że znaleźli w niej realistyczną alternatywę dla obecnej wegetacji. „Zobaczyliśmy, że nie musi być tak, jak jest teraz, może być inaczej” – mówią biskupowi. Przypomnijmy, co ks. Mallon mówił w niedawnym wywiadzie dla GN: „Jeśli parafia staje się muzeum, to bardzo szybko może zamienić się w mauzoleum. I zamiast duszpasterzy mogą w niej pracować pracownicy opieki paliatywnej, którzy towarzyszą procesowi umierania parafii”. Te słowa dobrze oddają stan ducha parafian z Bredy. Ale ks. Mallon mówił u nas również: „Przepis na ożywienie parafii jest prosty: iść czynić uczniów, jak Pan Jezus nakazał Apostołom przed swoim wniebowstąpieniem. Nie skupiać się na nas samych, na tym, co w parafii było od zawsze, ani tylko na tych, którzy w niej są, ale wyjść na misję. Nasze parafie nie mogą zamieniać się w centra minimalizmu i przeciętności. Muszą stać się wspólnotami ewangelizującymi, w których będzie rodzić się i wzrastać chrześcijańskie życie”.

Bóg zaopatrzy

Biskup Liesen zagłębił się w lekturę książki o Bożej Renowacji. Po jej przeczytaniu powiedział: „To jest autentyczne. To nawrócenie nie umysłu, ale serca. To jest naprawdę powrót do Jezusa Chrystusa i to On buduje swój Kościół: tego właśnie potrzebujemy”. Zrozumiał, że punkt ciężkości trzeba przenieść z próby zachowania tego, co jest, na stanie się diecezją misyjną. Ludzie zaczęli wychodzić do sąsiadów i zapraszać ich do kościoła. Inni najpierw na kursy Alpha, po których uczestnicy sami zaczęli pytać o życie parafialne, sakramentalne. „Im częściej to robiliśmy, tym bardziej stawaliśmy się entuzjastyczni” – mówił bp Liesen. W ten sposób tylko potwierdzał to, co było już doświadczeniem milionów ludzi na całym świecie, którzy na serio wzięli do serca wezwanie do ewangelizacji. Biskup Liesen już w 2019 roku wysłał swoich delegatów na konferencję Divine Renovation w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Następnie w marcu 2022 r. zorganizował własną Misyjną Konferencję Parafialną w Holandii, na którą przyleciał ks. James Mallon. Zaczął mówić, że czuje, że dzieje się coś wielkiego: „W samym środku walki zrodził się płomień odnowy w Kościele katolickim w Holandii”. Zaczął lepiej rozumieć własne motto biskupie: „Deus providebit” (Bóg zaopatrzy/zaopiekuje się), zainspirowane historią Abrahama. Wiedział, że jest gotowy ruszyć w tę drogę. I wtedy pojawiła się diagnoza: nowotwór w czwartym stadium, z licznymi przerzutami. Lekarz powiedział, że został mu maksymalnie rok życia.

Wyrok do odwołania

Diecezja dowiedziała się o tym w momencie, gdy z jednej strony rósł entuzjazm osób włączających się w odnowę zainicjowaną przez wiernych i biskupa, z drugiej odzywali się ci, którzy nie chcieli budzić się z letargu i uznali działania Liesena i jego ludzi za bezcelowe nowinkarstwo. Biskup przekonał się na własnej skórze, że stanie się diecezją misyjną nie jest łatwym zadaniem. Bo to zawsze oznacza zmianę wizji, wymianę ludzi i zasad organizacji parafii. I w chwili tego ścierania się starej i nowej wizji pojawia się informacja o chorobie. „Nie mogłem uwierzyć – mówił biskup – byliśmy tak bardzo gotowi do zmiany, tak płonący, aby pracować na rzecz odnowy Kościoła. Dlaczego tak się dzieje? Bardzo trudno mi było to zrozumieć”. Znowu poczuł się jak Abraham, który musi iść tam, gdzie nie planował. Zaczął godzić się z tym, że być może jego udział w odnowie diecezji dobiega końca. I pocieszać się faktem, że do tej wizji zapaliło się na tyle dużo osób, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. I oto nagle pojawiła się nowa diagnoza: guzy kurczą się, jest nadzieja na uratowanie życia, jest możliwa operacja. „Ponad 10 lat temu jakiś reporter ogłosił śmierć Kościoła w Bredzie. Rok temu lekarze niemal orzekli to samo w przypadku biskupa Liesena” – pisze Jacqueline Marie. Dziś nie tylko diecezja w Bredzie modli się o uzdrowienie dla swojego biskupa.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.