Prymas Niderlandów dla „Gościa”: W Kościele mamy dziś do czynienia z dezorientacją co do treści nauczania

GN 18/2023

publikacja 04.05.2023 12:00

O zatraceniu wiary, słabej teologii i zachodniej kulturze indywidualistycznej mówi kard. Willem Jacobus Eijk – arcybiskup Utrechtu i prymas Niderlandów.

Prymas Niderlandów dla „Gościa”: W Kościele mamy dziś do czynienia z dezorientacją co do treści nauczania GAłąZKA /SIPA/east news

Ks. Rafał Skitek: Jak duży zamęt panuje aktualnie w Kościele?

Kard. Willem Jacobus Eijk:
W Kościele mamy dziś do czynienia z dezorientacją co do treści nauczania. Wielu katolików, zwłaszcza w Europie Zachodniej, bardzo słabo zna naukę Kościoła. Nie zaskakuje mnie to. W Niderlandach (do 2020 roku oficjalnie Holandia) przez ponad 50 lat poważnie zaniedbano katechezę. W ostatnich dziesięcioleciach zmieniło się to na lepsze. Katechezę sakramentalną, prowadzoną wcześniej przez katolickie szkoły, przejęły parafie. W konsekwencji to one wzięły odpowiedzialność za treść nauczania. O wiele większy zamęt odnośnie do podstawowych zasad nauczania Kościoła panuje wśród kapłanów, diakonów i katolików świeckich zaangażowanych w duszpasterstwo. Wielu z nich uzyskało wykształcenie w seminariach lub na wydziałach teologicznych, gdzie pracują często profesorowie i wykładowcy wyrażający w swym nauczaniu i publikacjach opinie sprzeczne z nauką Kościoła.

W takich sytuacjach powinni interweniować biskupi…

To niezwykle ważne, aby biskupi mieli pewność, że w ich seminariach profesorowie wykładają doktrynę katolicką Kościoła z przekonaniem i w sposób kompetentny, oraz aby wielcy kanclerze tych wydziałów byli przeświadczeni, że wszyscy wiernie uczą doktryny katolickiej i w tym duchu prowadzą badania naukowe. Wypełniając w ten sposób swoją misję, biskupi mogą znacząco przyczynić się do przywrócenia jedności wewnątrz Kościoła.

Jednak niektórzy biskupi też rozmijają się z nauczaniem Kościoła. Postulaty Drogi Synodalnej w Niemczech są wielce niepokojące. Grozi nam schizma?

Jak mówię, wielu biskupów pochodzi z tego pokolenia kapłanów, które otrzymało formację na wydziałach teologicznych lub w seminariach, gdzie profesorowie lub wykładowcy wyrażali opinie niezgodne z nauczaniem Kościoła. Jedną z konsekwencji jest to, że wykazują się znikomą znajomością nauczania Kościoła lub go nie akceptują. W tym sensie są źródłem wielkiego zamętu. Co do schizmy, to chciałbym podkreślić, że także dzisiaj, mimo zamętu i podziałów, Kościół wciąż prowadzony jest przez Ducha Świętego, którego Chrystus przekazał w dniu Pięćdziesiątnicy. Aby uniknąć schizmy, niezbędne jest przywoływanie Go, aby i w naszych czasach aktywnie działał w Kościele.

Jednym z postulatów Drogi Synodalnej Kościoła w Niemczech jest zniesienie lub opcjonalne przyjęcie celibatu. Ksiądz Kardynał staje w jego obronie.

Bo w Kościele katolickim posługują żonaci kapłani, na przykład duchowni wschodniego obrządku oraz należący do ordynariatu byłych anglikanów. Podstawowym celem celibatu nie jest zagwarantowanie większej ilości czasu księżom, by mogli sprostać obowiązkom duszpasterskim, czy też – nawet jeśli taka jest często praktyka – ułatwienie biskupom możliwości ich przenoszenia. Podstawowa wartość celibatu kapłańskiego (i naturalnie życia konsekrowanego) wyraża się w tym, że odnosi się on do królestwa niebieskiego (por. Mt 18,12; Łk 20, 34-36). Poprzez celibat kapłan przypomina wiernym, że są oni docelowo stworzeni i przeznaczeni przez Boga do królestwa niebieskiego, w którym nie będzie par małżeńskich.

Często słyszy się jednak, że zniesienie celibatu mogłoby pozytywnie wpłynąć na wzrost powołań kapłańskich.

Nic bardziej mylnego. Przede wszystkim żyjemy w epoce, w której młodzi ludzie mają wielkie problemy z dokonywaniem wyborów życiowych. Widać to na przykładzie spadku ilości zawieranych małżeństw i znacznym wzroście rozwodów. Fakt, że niewielu młodych wybiera kapłaństwo, to również konsekwencja generalnego kryzysu wiary, który rozpoczął się w Kościele katolickim – z całą pewnością na Zachodzie – w latach 60. minionego wieku. To niemożliwe, by człowiek słabej wiary wybrał kapłaństwo, a już z pewnością celibat. Wydaje się też, że również największy Kościół protestancki w Niderlandach zmaga się ze znalezieniem wystarczającej liczby pastorów. Wielu z nich odchodzi na emeryturę, a młodszych, mogących ich zastąpić, jest zbyt mało.

Ale może zniesienie celibatu przyczyniłoby się do wyeliminowania nadużyć seksualnych ze strony niektórych duchownych?

Zniesienie celibatu nie będzie miało żadnego wpływu na prewencję nadużyć seksualnych popełnianych przez niektórych księży. Badania naukowe dowodzą, że nie istnieje żaden związek pomiędzy celibatem kapłańskim a prewencją nadużyć seksualnych. Należy baczniej przyjrzeć się formacji kapłańskiej, zwrócić szczególną uwagę na to, jak rozpoznać objawy owych nadużyć we własnym środowisku. Programy formacyjne powinny umożliwić kandydatom do kapłaństwa weryfikację, czy nie wykazują oni skłonności o charakterze pedofilskim.

W jaki sposób grzechy nadużyć seksualnych zmieniły oblicze Kościoła?

W Niderlandach kryzys nadużyć seksualnych ze strony ludzi Kościoła wybuchł w roku 2010. To zaskakujące, że w konsekwencji tego tylko nieznacznie zwiększył się odpływ wiernych z kościołów. Czynnikiem o wiele bardziej wpływającym na odchodzenie od Kościoła jest brak wiary. Niemniej fakt, że w przeszłości kapłani cieszyli się większym autorytetem, z pewnością stworzył możliwość dopuszczenia się przez nich nadużyć seksualnych, o ile wykazywali takie skłonności. Jednak jest to sytuacja wszystkich, którzy posiadają jakąś władzę, np. w środowisku nauczycielskim, w świecie sportu. Można wskazać określone obszary życia społecznego, w których z racji posiadanej władzy istnieje większe ryzyko nadużyć seksualnych, o ile ktoś ma takie skłonności. Władza, jaką posiadają duchowni, nie jest w tym względzie czymś wyjątkowym.

Ale czy w przeszłości Kościół hierarchiczny popełnił w tym względzie jakieś błędy?

W latach 70. minionego wieku w Kościele, jak zresztą w innych obszarach życia społecznego, panował zwyczaj przenoszenia osoby, która dopuściła się nadużyć seksualnych, w inne miejsce. Często po konsultacji z psychologiem. Oczywiście mówimy tutaj o decyzji błędnej, ponieważ taka osoba, po przeniesieniu, ponownie wykorzystywała dzieci.

Od dłuższego czasu Ksiądz Kardynał upomina się o oficjalny dokument na temat ideologii gender. Dotychczasowe wypowiedzi papieskie są niewystarczające?

Zarówno papież Benedykt XVI, jak i Franciszek w sposób jednoznaczny odrzucili teorię gender. Nie uczynili tego jednak w wystąpieniach lub dokumentach poświęconych całościowo temu zagadnieniu. Dokument papieski w całości poświęcony teorii gender – na przykład encyklika – wydaje mi się czymś bardzo pilnym. Teoria ta promowana jest w szkołach, w programach wychowawczych, w zakładach pracy, w organizacjach rządowych i w wielu innych sektorach życia społecznego. Zakłada, że płeć społeczno-kulturowa (gender) jako rola męska lub żeńska została narzucona przez społeczeństwo w przeszłości. W dzisiejszym indywidualistycznym społeczeństwie każda osoba miałaby mieć wolność wyboru określonej tożsamości, płci kulturowo-społecznej w sposób autonomiczny, niezależnie od własnej płci biologicznej. W rezultacie mogłaby dokonać wyboru życia jako osoba heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, transseksualna, transgender lub niebinarna.

To sprzeczne z Ewangelią, nauką Kościoła...

Człowiek nie jest ani tylko duszą, ani tylko ciałem, ale jednością ciała i duszy – istotą duchowo-cielesną. Ciało jest zatem podstawowym wymiarem życia człowieka. Stąd prawo do dysponowania nim jest ograniczone. Możemy ingerować w ciało wówczas, gdy zachodzi konieczność ochrony życia. Tym samym istnieje też ograniczone prawo do dysponowania naszą płcią biologiczną. Poza tym Kościół uczy, że niemożliwe jest całkowite oddzielenie płci społeczno-kulturowej od płci biologicznej. Bóg stworzył człowieka na swój obraz i swoje podobieństwo. W Piśmie Świętym czytamy, że w tym samym tchnieniu „stworzył ich – kobietę i mężczyznę” (Rdz 1, 27). Człowiek – kobieta lub mężczyzna – został stworzony na obraz Boga.

Ta antropologia chrześcijańska i katolicka etyka seksualna są nadal ważne. Ksiądz Kardynał często odnosi się do „Humanae vitae” Pawła VI czy „Familiaris consortio” Jana Pawła II. Do „Amoris laetitia” papieża Franciszka sięga rzadziej?

To prawda, że często odnoszę się do nauczania Pawła VI i Jana Pawła II, ale do adhortacji postsynodalnej „Amoris laetitia” także. Czynię to na przykład w mojej książce „O miłości. Małżeństwo i etyka seksualna”. Pozycja jest przygotowywana do druku także w języku polskim w Wydawnictwie Esprit w Krakowie. W ostatnim rozdziale wyjaśniam, jak najlepiej towarzyszyć osobom żyjącym w tzw. związkach nieregularnych. W tym celu odwołuję się do trzech słów adhortacji „Amoris laetitia”: towarzyszyć, rozeznać i integrować. Nie powielam jednak dość powszechnej interpretacji punktu 305 i przypisu 350 tego dokumentu – że osoby rozwiedzione, które ponownie zawarły cywilny związek małżeński, podczas gdy ich pierwsze małżeństwo sakramentalne jest jeszcze ważne, mogą otrzymać Komunię św. przy spełnieniu pewnych warunków. Otóż nie można tak postąpić. Przez rozeznanie w sensie ignacjańskim rozumiem „odkrycie prawdy”. W tym kontekście mówimy o prawdzie o moralności czynów ludzkich.

Wyzwań moralnych jest dziś więcej. Choćby coraz powszechniejszy dostęp do eutanazji?

W dzisiejszej indywidualistycznej kulturze panuje przekonanie, że tylko jednostka może decydować, czy życie ma jeszcze sens, czy już nie. Odrzuca się prawdę o ludzkim życiu, które jest i pozostaje wartością uniwersalną, niezależnie od tego, co dany człowiek o nim myśli. Dlatego coraz więcej osób wybiera eutanazję. W zeszłym roku w Niderlandach liczba eutanazji wyniosła ponad 8 tysięcy. To niemal 5 proc. wszystkich zgonów w tamtym okresie. To prawda, że dyskusja o eutanazji rozpoczęła się w Niderlandach. Ta kultura hiperindywidualistyczna jest jednak obecna w różnej mierze w innych państwach zachodnich. Rozwiązania prawne dotyczące eutanazji zostały wprowadzone także w Belgii i w Luksemburgu, a wiele innych państw europejskich rozważa, czy nie pójść również tą drogą.

Kościół katolicki w Niderlandach mierzy się z trudnościami finansowymi. Dlaczego jesteście zmuszeni do zamykania kościołów?

Państwo nie wspiera finansowo Kościoła, co najwyżej pomaga – dziś w sposób ograniczony – przy odnawianiu zabytkowych budynków kościelnych. Sytuacja Kościoła katolickiego w Niderlandach zależy od dobrowolnych składek wiernych. Brak środków finansowych przy braku zaangażowania wiernych sprawia, że konieczne jest zamykanie niektórych świątyń i jednoczesne poszukiwanie – wspólnymi siłami – jak największej liczby wiernych w pozostałych. Archidiecezja Utrecht podzielona jest na trzy wikariaty regionalne. W pierwszym połowa ze 132 kościołów została zamknięta, w kolejnych odpowiednio 15 i 17 procent. Kilka miesięcy temu diecezja Haarlem-Amsterdam podała do wiadomości, że w najbliższym czasie ten sam los czeka 100 ze 164 kościołów.

A ilu katolików uczęszcza regularnie na niedzielne Msze?

Około 2,5 proc. Liczba katolików w Holandii sięga 3,8 miliona. To około 20 proc. wszystkich mieszkańców. Protestantów jest mniej więcej 1,8–2 mln. Kościół katolicki jest więc największy. Należy wspomnieć także o grupie około miliona imigrantów muzułmańskich.

Właśnie taki będzie Kościół w Europie Zachodniej?

Na Zachodzie Kościół stanie się bardzo mały. Jednak nie musi to oznaczać, że nie będzie miał żadnego wpływu na społeczeństwo. Podczas wizyty Benedykta XVI w Republice Czeskiej w 2009 roku pewien dziennikarz zapytał go o obecny wpływ na społeczeństwo Kościoła w Czechach. Papież odpowiedział, że nawet bardzo mała grupa chrześcijan może mieć relatywnie wielki wpływ na przemiany społeczne, pod warunkiem, że mniejszość ta będzie kreatywna. Papież zaczerpnął tę myśl od filozofa historii Arnolda Toynbee’go. Ten brytyjski historiozof przestudiował narodziny i upadek wielu kultur. Stwierdził, że narodziny nowej kultury były spowodowane wpływem jakiejś kreatywnej mniejszości. To zwykle niewielka grupa osób o zdolnościach przywódczych umiejąca udzielić właściwych odpowiedzi na wyzwania danej epoki. Niewielki Kościół przyszłości ma szansę stać się mniejszością kreatywną. To przede wszystkim młodzi katolicy, którzy pozostali w Kościele, charakteryzujący się często silną wiarą, starający się przyjąć całe nauczanie Kościoła, których cechują głęboka relacja z Chrystusem oraz osobista modlitwa. Wszystkie kultury w pewnym sensie tracą. Dotyczy to również współczesnej kultury indywidualistycznej, nawet jeśli nie można jeszcze przewidzieć jej końca. Ale jak tylko osiągnie ona swój zmierzch, a grupa wiernych katolików stanie się rzeczywiście kreatywną mniejszością, otworzy się szansa, by wyłaniającej się kulturze nadać charakter chrześcijański. By jednak do tego doszło, katolicy muszą stać się solą ziemi i pozwolić wierze dojść do głosu. •

Kard. Willem Jacobus Eijk

arcybiskup metropolita Utrechtu i prymas Niderlandów od 2008 r. Przed wstąpieniem do seminarium duchownego ukończył studia medyczne. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1985 r. W latach 1999–2008 był biskupem diecezji Groningen.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.