Niebezpieczne wizje Macrona. Prezydent Francji poleciał do Chin i wywołał dyplomatyczny skandal

Maciej Legutko

|

20.04.2023 00:00 GN 16/2023

publikacja 20.04.2023 00:00

Francuski prezydent poleciał do Chin, chcąc przekonać Xi Jinpinga do zwiększenia nacisku na Rosję. Misja się nie powiodła. Udało się za to wywołać dyplomatyczny skandal.

Emmanuel Macron i Xi Jinping. Emmanuel Macron i Xi Jinping.
Ng Han Guan / POOL/epa/pap

Emmanuel Macron to polityk uwielbiający być w centrum uwagi i – jak każdy francuski prezydent – pragnący traktowania na poziomie światowego mocarstwa. Pod tym względem wizyta w Chinach spełniła jego oczekiwania. Spotkał się z królewskim przyjęciem: wojskową paradą i salwami armatnimi, tłumami witających go Chińczyków oraz obietnicą lukratywnych umów gospodarczych. Wszystko wskazuje na to, że była to zastawiona przez Chiny pułapka, w którą wpadł łaknący splendoru francuski prezydent. Chiński przywódca zbył francuskie prośby o aktywniejsze przekonywanie Rosji do negocjacji pokojowych z Ukrainą. Co więcej, udało mu się zasiać największy od miesięcy ferment w amerykańsko-europejskiej koalicji. Pod wpływem rozmów z Xi Jinpingiem Macron na zakończenie podróży stwierdził: „Europa musi zredukować swoją zależność od Stanów Zjednoczonych i uniknąć wciągnięcia w konfrontację między Chinami a USA w sprawie Tajwanu”.

Choć w kolejnych dniach prezydent podkreślał, że Francja jest za zachowaniem status quo w sprawie Tajwanu i doprecyzowywał swoje wypowiedzi o relacjach transatlantyckich, to ziarno niepewności zostało już zasiane.

Chińska pułapka

W kontekście wojny na Ukrainie okazja do podróży francuskiego prezydenta do Chin wydawała się wyjątkowo sprzyjająca. Marcowa wizyta Xi Jinpinga w Moskwie rozczarowała stronę rosyjską, oczekującą otwartego wsparcia militarnego. Kilka dni później Rosja zapowiedziała rozmieszczenie broni atomowej na Białorusi. Nuklearny straszak to jedyny aspekt wojny, który Pekin otwarcie krytykuje. Putin okazał w ten sposób lekceważenie względem Chin i wziął odwet za pozbawioną konkretów wizytę Xi. 5 kwietnia Fu Cong, chiński ambasador przy UE, przedstawił najbardziej krytyczne stanowisko Chin od początku wojny. Stwierdził, że Pekin nie popiera Rosji w wojnie na Ukrainie i nie uznaje aneksji Krymu i Donbasu. W powyższych okolicznościach francuski prezydent miał prawo zakładać, że otworzyło się dyplomatyczne okienko do zabiegania w Państwie Środka o wywarcie silniejszej presji na Rosję. Aby podkreślić, że jest to wspólne stanowisko całej Europy, razem z Macronem poleciała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Nadzieje okazały się płonne. Xi Jinping nie zdobył się na żadne słowa potępienia wobec Rosji ani na nazwanie jej agresorem. Liczono, że symbolicznym ukłonem w stronę Europy będzie przynajmniej telefon chińskiego przywódcy do prezydenta Ukrainy, ale nic takiego nie miało miejsca.

Chińczycy nie tylko nie wyszli naprzeciw europejskim oczekiwaniom, ale też okazało się, że mają swój plan na rozegranie wizyty Macrona i von der Leyen. Szefowa Komisji Europejskiej – bardziej proamerykańska i asertywna wobec Pekinu niż francuski prezydent – raz po raz spotykała się z afrontami podczas wizyty. Jej przylot poprzedziła seria krytycznych artykułów w chińskich mediach, gdzie pisano o niej jako o „marionetce USA”. Podczas pobytu na każdym kroku okazywano jej lekceważenie. Na lotnisku w Pekinie wysiadła wraz z innymi pasażerami (Macrona witał tam osobiście szef MSZ Chin), nikt nie powitał jej przed spotkaniem z Xi, w programie wizyty nie miała żadnych innych spotkań z chińskimi oficjelami.

W tym samym czasie Macron cieszył się przyjęciem, jakiego od dawna nie zgotowano w Chinach zagranicznym przywódcom. W Pekinie Xi przywitał go wojskową paradą i bankietem, następnie prezydenta zaproszono do miasta Kanton. Na miejscowym uniwersytecie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem studentów. Potem chiński przywódca zaprosił go na spacer i herbatę w zabytkowych ogrodach miejskich.

Niezwykła gościnność, połączona z obietnicami wielkich kontraktów gospodarczych w branżach rolniczej, spożywczej i lotniczej, przyniosła oczekiwany przez Chiny efekt. Macron już podczas wizyty zaczął kluczyć w sprawie Tajwanu, a podczas lotu powrotnego wypowiedział niefortunne słowa o potrzebie dystansowania się od USA i Tajwanu. Europa, zwłaszcza w zestawieniu z twardszą postawą von der Leyen, pozostawiła wrażenie podzielonej i niezdecydowanej. Chińskie media tryumfowały, pisząc o „końcu amerykańskiej strategii judzenia Europy przeciw Chinom”.

Szkodliwe deklaracje

Wypowiedzi Macrona są niebezpieczne. Póki trwa wojna na Ukrainie, amerykańsko-europejska jedność powinna być podkreślana na każdym kroku. Francuska idea „strategicznej autonomii” naszego kontynentu jest szkodliwa zwłaszcza dla Europy Środkowo-Wschodniej. Macron nie precyzował, jak szeroko rozumie Europę wzmacniającą niezależność militarną od USA. Natomiast na forum unijnym francuski prezydent zawsze był orędownikiem Europy dwóch prędkości. Macronowskie gwarancje bezpieczeństwa raczej kończyłyby się na granicy niemiecko-polskiej.

Francuskie aspiracje przewodzenia Europie opierają się na niezmiennym od zakończenia II wojny światowej wypieraniu przez polityków w Paryżu prawdy o malejącym znaczeniu tego kraju. Choć Francja po Brexicie jest jedynym krajem UE z bronią atomową, to jej zdolności globalnego oddziaływania nieustannie się kurczą. Dowodem są wydarzenia w Afryce, gdzie Rosja w ciągu ostatnich lat wyparła Francuzów z Republiki Środkowoafrykańskiej, Mali, a w styczniu 2023 – z Burkiny Faso. Wszelkie zaś operacje militarne, które prowadziło tam francuskie wojsko, były możliwe tylko przy logistycznym wsparciu NATO.

Wypowiedzi Macrona szkodzą relacjom transatlantyckim. Przedstawiciele Białego Domu i Departamentu Stanu w oficjalnych komentarzach bagatelizowali problem. Jednakże poszczególni kongresmeni uciekali się do ostrej krytyki, mówiąc o „francuskiej zdradzie” czy „geopolitycznej naiwności”. Wpływowy senator Partii Republikańskiej Marco Rubio wprost wyraził to, czego obawia się np. Polska: „Jeżeli Macron mówi w imieniu Europy i ich stanowisko jest takie, że nie zajmą pozycji w konflikcie USA z Chinami o Tajwan, to może powinniśmy po prostu skupić się na Tajwanie, a im zostawić Ukrainę”. Wypowiedź Macrona to paliwo dla coraz silniejszej u republikanów frakcji przeciwników angażowania się USA w wojnę na Ukrainie. Takie poglądy przedstawiają zresztą obaj politycy, którzy powalczą u republikanów o prezydencką nominację: Ron DeSantis i Donald Trump. Były prezydent wypowiedź Macrona nazwał „całowaniem Xi Jinpinga w tyłek”.

Chińskie zakusy wobec Tajwanu i rosyjska agresja na Ukrainę to wyraz ekspansji autorytarnych sił pragnących rewizji światowego porządku. Zachód, broniący Ukrainy i Tajwanu, stoi tu po stronie praw człowieka i demokracji. Dystansowanie się Francji od tego podziału kompromituje ją w świetle często powtarzanych słów o ochronie rządów prawa, konstytucji i demokratycznych standardów.

Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber skrytykował prezydenta Francji, mówiąc: „Nie da się być pomiędzy prawem międzynarodowym a imperialnymi dążeniami autokratów. By bronić wolności i demokracji, musimy stać razem w obronie Ukrainy i Tajwanu i wzmacniać sojusz z USA”.

Warto też podkreślić, jak błędne jest założenie, że Europa może się zdystansować od konfliktu o Tajwan. Sprawę precyzyjnie wytłumaczyła Justyna Szczudlik z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Ewentualna wojna o Tajwan będzie „globalną katastrofą”, bo kraj ten jest światowym centrum wytwarzania półprzewodników. Zakłócenie łańcucha dostaw, nieuniknione w razie wojny, będzie miało dramatyczne skutki na całym świecie, np. poprzez zatrzymanie produkcji sprzętów medycznych, elektronicznych czy AGD.

Francja nie odpuści

Macron po powrocie z Francji łagodził swoją wypowiedź. Na pewno jednak powróci do pomysłu europejskiej „autonomii strategicznej”, w której przewodnią rolę na starym kontynencie ma pełnić Francja.

Dopóki po stronie Stanów Zjednoczonych jest wola angażowania się w obronę Europy, nie należy się obawiać francuskich deklaracji. Gorzej, gdy w USA do władzy dojdą politycy, którzy uznają, że skoro Europa chce sama zadbać o swoje bezpieczeństwo, to należy jej to umożliwić. Niepokój zasiany po wypowiedzi Macrona przypomina też, jak kruchy jest obecny układ, który sprzyja bezpieczeństwu Polski i wspiera Ukrainę.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.