Zdjęcia, które wstrząsnęły Ameryką

Edward Kabiesz

|

GN 32/2008

publikacja 06.08.2008 09:41

Te dwa zdjęcia zszokowały nie tylko Amerykę i przyczyniły się do szybszego zakończenia wojny w Wietnamie.

Zdjęcia, które wstrząsnęły Ameryką

Wojna wietnamska nie bez powodu nazywana jest pierwszą wojną telewizyjną. Wraz z eskalacją konfliktu do Południowego Wietnamu przybywało coraz więcej dziennikarzy i fotoreporterów, bo środki masowego przekazu poświęcały mu coraz więcej uwagi. Wyjątkową rolę odegrały tu telewizyjne relacje, jakie oglądali codziennie Amerykanie na małym ekranie. Jednak trudno przecenić wpływ, jaki na kształtowanie się nastrojów opinii publicznej miały dwa zdjęcia zrobione w dramatycznych okolicznościach. Znajdują się one w każdym opracowaniu poświęconym historii fotografii. Pewne jest, że spotęgowały negatywne nastawienie znacznej części społeczeństwa do udziału w przedłużającym się konflikcie w Wietnamie. A z tym liczyli się politycy w Waszyngtonie. Ostatecznie pozostawili Republikę Wietnamu na pastwę komunistów z Północy.

Zabiłem generała
Zdjęcia, o których mowa, z chwilą publikacji zaczęły żyć własnym życiem. Niezależnie od intencji ich autorów. Za każdym z nich, pomijając symboliczną wymowę, kryją się osobiste, ludzkie dramaty, do których przyszłość dopisała niespodziewaną pointę. Zostały zrobione w odstępie pięciu lat, w różnych fazach wojny. „W 1969 roku dostałem Pulitzera za zdjęcie, na którym jeden mężczyzna strzela do drugiego. Generał zabił członka Vietcongu, a ja zabiłem generała swoim aparatem fotograficznym” – mówił zmarły w 2004 roku Eddie Adams o szokującym zdjęciu, które w 1968 roku obiegło świat. I dodaje: „Fotografia dalej jest najbardziej niebezpieczną bronią na świecie. Ludzie wierzą temu, co widzą na zdjęciu, ale zdjęcia, nawet bez manipulacji, też kłamią. Pokazują tylko część prawdy”. 30 stycznia 1968 r. Vietcong, czyli komunistyczna partyzantka, i oddziały armii Północnego Wietnamu rozpoczęły wielką ofensywę w Południowym Wietnamie. Zaatakowano większość miast i osiedli, w tym Sajgon. Komuniści liczyli na wybuch ludowego powstania przeciw legalnemu rządowi i wspierającym go wojskom amerykańskim. 2 lutego Eddie Adams wraz z operatorem telewizji NBC pojechał do Chalon, chińskiej dzielnicy Sajgonu. Gdzieś w pobliżu miały toczyć się walki. Tam zobaczył eskortowanego przez dwóch żołnierzy człowieka w cywilnym ubraniu. Cały czas robił im zdjęcia z bliskiej odległości, kiedy nagle żołnierze puścili więźnia. Podszedł do niego jakiś oficer i wyjmując pistolet z kabury, strzelił mu w głowę. Tę samą scenę zarejestrował operator NBC. Oficer podszedł do zszokowanych dziennikarzy i powiedział: „Oni zabili wielu naszych ludzi, mam nadzieję, że Budda mi wybaczy”. Zdjęcie i nagranie telewizyjne wzmogło antywojenne nastroje w Ameryce. Stało się właściwie ikoną ruchów antywojennych w USA i na świecie.

Był bohaterem
Ofiarą uwiecznioną na zdjęciu był Nguyen Van Lem, agent Vietcongu. Organizował zamachy i zabójstwa policjantów i ich rodzin. Egzekucję wykonał generał Nguyen Ngoc Loan, szef południowowietnamskiej policji. Zdaniem dziennikarzy, szczególnie bezwzględnie zwalczał tych, którzy atakowali cywilów. Adams czuł się winny, że jego zdjęcie zdemonizowało generała Loana w oczach całego świata. Po publikacji zdjęcia Associated Press wysłało Adamsa, by zebrał informacje o Loanie. „Dowiedziałem się, że ten facet cieszył się sympatią Wietnamczyków. W ich oczach był bohaterem i smuci mnie fakt, że nikt o tym wtedy nie napisał” – mówił później Adams, który z generałem utrzymywał kontakty do końca życia. W maju 1968 roku Loan został cięż-ko ranny w czasie ataku na stanowisko karabinu maszynowego Vietcongu. Uratował go australijski fotograf, który na plecach doniósł generała za linię ognia. Po rekonwalescencji Loan zajmował się zaopatrzeniem szpitali i pomocą sierotom wojennym.


Dziewczynka, która zakończyła wojnę
O drugim zdjęciu z przesadą mówi się, że uwieczniona na nim dziewczynka zakończyła wojnę. Z pewnością nie zakończyła, ale przyśpieszyła podjęcie decyzji o wycofaniu wojsk amerykańskich. „Czy to naprawdę ty?” – zapytała królowa Elżbieta II kobietę stojącą obok wstrząsającego zdjęcia, na którym widzimy nagą dziewczynkę biegnącą drogą. Wraz z nią uciekają równie przerażone dzieci. Rozmowa z królową odbyła się w 2000 roku, przed otwarciem wielkiej wystawy w londyńskim Muzeum Nauki, a zagadniętą kobietą była Phan Thi Kim Phuc. Kobieta nie ma wątpliwości, że wujek „Ut”, czyli autor zdjęcia, uratował jej życie. 28 lat wcześniej, 8 czerwca 1972 roku, samoloty armii Południowego Wietnamu przez pomyłkę zrzuciły bomby na wioskę Trang Bang, leżącą około 100 kilometrów od Sajgonu. Z płonących zabudowań zaczęli uciekać mieszkańcy. Uciekali w kierunku żołnierzy rządowych i reporterów różnych agencji stojących na prowadzącej z wioski drodze. Wołali o pomoc. Pracujący dla Associated Press wietnamski fotoreporter Nick Ut zrobił wtedy mnóstwo zdjęć uciekającym, w tym poparzonej napalmem dziewięcioletniej Kim Phuc. Dziewczynka zdjęła w biegu płonące na niej ubranie. „Kiedy mnie zobaczyła, powiedziała, że chce wody i że strasznie jej gorąco” – opowiadał później Ut. – „Dałem jej wody, podniosłem i wsadziłem do samochodu. Zawiozłem ją i jej rodzinę do znajdującego się kilkanaście kilometrów dalej szpitala. Było tam wielu rannych, nikt nie zwracał uwagi na dziewczynkę. Zajęli się nią dopiero wtedy, kiedy powiedziałem, że jestem reporterem i nie chcę, by umarła”. Zdjęcie przyniosło reporterowi Nagrodę Pulitzera, chociaż wydawcy jakiś czas wahali się, czy można je upublicznić ze względu na nagość. Publikacja pobudziła nastroje antywojenne w USA i antyamerykańskie na świecie. Pod koniec wojny Ut wyjechał z Wietnamu. Dzisiaj mieszka w Stanach Zjednoczonych i dalej pracuje dla AP.

Została katoliczką
Bohaterka zdjęcia spędziła w szpitalu 14 miesięcy. Przeszła 17 transplantacji i operacji. Wietnamscy komuniści po zajęciu Sajgonu wykorzystywali ją jako antywojenny i antyamerykański symbol, jej protektorem był sam premier Wietnamu. Do czasu. W 1986 roku Phuc zezwolono na studia na Kubie, gdzie poznała swojego przyszłego męża. W podróż poślubną w 1992 roku mieli się udać do Moskwy. Kiedy samolot uzupełniał paliwo w Kanadzie, poprosili tam o azyl polityczny. Mieszkają w Kanadzie i mają dwóch synów. Jeszcze w czasie pobytu w Wietnamie porzuciła religię przodków i przeszła na katolicyzm. Dziś jest ambasadorem dobrej woli UNESCO, założyła Fundację Kim pomagającą dziecięcym ofiarom wojny, by – jak mówi – „zwrócić w jakiś sposób to, czego sama doznałam od tak wielu osób w czasie leczenia”. Jaki był ostateczny rezultat wycofania się Stanów Zjednoczonych z wojny w Wietnamie i zajęcia Południowego Wietnamu przez komunistów? Taki jak wszędzie. Egzekucje, setki tysięcy uciekinierów, z których wielu utonęło, usiłując uciekać z kraju małymi łódkami nienadającymi się do żeglugi po Morzu Południowochińskim, obozy „reedukacji” oraz likwidacja wszelkich swobód politycznych i religijnych

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.