Pozytywny hip-hop

Szymon Babuchowski

|

GN 19/2007

publikacja 09.05.2007 13:56

Kiedy urodziły mi się dzieci, zacząłem się bardziej zastanawiać nad swoimi rymami. Pomyślałem, że moje dzieciaki też kiedyś będą słuchać tych tekstów i rozliczą mnie z nich – wyznaje raper Dono.

Pozytywny hip-hop Laureaci I miejsca – Pryzmat Myśli z Żywca Marek Piekara

Bluzy z kapturem i spodnie z krokiem w kolanach – taki strój dominował w Starochorzowskim Domu Kultury 30 kwietnia. To znak, że ruszyła Reggae Rap Liga, promująca muzykę hiphopową i reggae z pozytywnym przesłaniem. Jednym z pomysłodawców Ligi jest Ryszard Sadłoń, znany także jako organizator chrześcijańskiego Festiwalu Stróżów Poranka. – Sam wychowałem się na zupełnie innej muzyce, ale staram się wsłuchiwać w to, czym żyją młodzi ludzie. Syn dał mi trochę nagrań do posłuchania i, choć to nie moja bajka, zobaczyłem, że jest w tym też dobro. My mieliśmy Kaczmarskiego, teraz protest songami są utwory hiphopowe. Nasz pomysł ma być okazją do rozwoju, promować dobry przekaz i warsztat – opowiada Sadłoń.

Dzieci ulicy
Wśród jurorów konkursu znaleźli się popularni raperzy: Dono z zespołu Dono/Tewu i Massey. Obu hiphopowcom bliska jest idea konkursu: – Kiedy my startowaliśmy, w każdym mieście były 2–3 składy hiphopowe. Teraz jest ich po kilkadziesiąt na miasto i znacznie trudniej się przebić. Wielu gości siedzi na ławce, bo nic się nie dzieje. Taki konkurs daje im motywację do działania – twierdzi Massey.
– Agresja budzi się, kiedy brakuje środków do życia – dodaje Dono.

– Stąd się biorą kradzieże, rozboje. To nie zawsze jest wina tych dzieciaków, to państwo i rodzina ich tak wychowują. Wiesz, ja wychowałem się na ulicy i mówię jej językiem. Ale chciałbym pokazać młodym ludziom, że hip-hop to nie tylko agresja, że można z tego wyjść. Kiedy urodziły mi się dzieci, zacząłem się bardziej zastanawiać nad swoimi rymami. Pomyślałem sobie, że moje dzieciaki też kiedyś będą słuchać tych tekstów i rozliczą mnie z nich.

Nie wszyscy uczestnicy Ligi zastosowali się do regulaminu, który zakazywał m.in. używania wulgaryzmów. Dlatego część z nich przepadła w eliminacjach. Niektórzy głośno okazywali niezadowolenie z tego powodu: – Prawdziwy hip-hop jest na ulicy, a nie tutaj! – krzyczał jeden z uczestników, nastawiony szczególnie agresywnie. Aby wyrazić swoją dezaprobatę, próbował ściągnąć obrus ze stołu jurorów i obrzucić widownię wyzwiskami. Nie znalazł jednak na sali sojuszników.

 

Niezła zabawa
– Muzyka jest po to, żeby cieszyć – twierdzi Ziomek ze składu Soundkillers. – Być wulgarnym jest bardzo łatwo, ale my chcemy wywoływać uśmiech u ludzi. – Dla nas hip-hop to po prostu niezła zabawa – dodaje Carma, jego koleżanka z zespołu. – Łączymy różne style: rap, reggae, dancehall, a wszystko po to, żeby ludzie się rozradowali.

Soundkillers to szóstka roześmianych nastolatków z Rudy Śląskiej. Poznali się na wakacjach. Nie używają podkładów muzycznych – akompaniują sobie sami przy pomocy ust. W zespole jest aż czterech tzw. bitboxerów, którzy z powodzeniem mogą zastąpić orkiestrę. Soundkillers jest chyba najbardziej „kolorowym” zespołem spośród występujących w Lidze. Wszędzie noszą ze sobą wielobarwną flagę z podobizną Boba Marleya. Wyróżniają się też bezpretensjonalnością. Wiadomość o drugiej nagrodzie i o tym, że zagrają podczas IV Reggae Rap Festiwalu, obok gwiazd takich jak: Vavamuffin czy Molesta Ewenement, wywołuje w nich prawdziwą euforię. Skaczą po sali jak małe dzieci.

Zacznij od siebie
Podczas eliminacji zaprezentowało się 28 zespołów z całej Polski. Zwycięzcą okazał się grający na „żywych” instrumentach Pryzmat Myśli z Żywca. Kolejne miejsca zajęli wspomniany już Soundkillers i Konzeption Klika z Siemianowic Śl. Jurorzy postanowili ponadto wyróżnić – jako osobną kategorię – bitboxerów: NTK z Łodzi i Arcziego z Katowic, którzy swoim występem wprawili publiczność w osłupienie. – Naprawdę można wydawać takie dźwięki ustami? – pytali niektórzy.

Grataz z Katowic i Retoryka z Krotoszyna, choć nie zdobyli nagrody, też zostali zaproszeni na festiwal. Ten ostatni wykonawca nie ukrywał zaskoczenia. – Przyjechałem do Chorzowa bez rzeczy osobistych, myślałem, że dzisiaj wrócę do domu. Będę teraz musiał zrobić zakupy, żeby jakoś przetrwać te dwa dni – śmiał się krotoszyński raper.

Ryszard Sadłoń chce, by Liga była imprezą odbywającą się co miesiąc, równolegle w różnych miastach Polski: – Mam nadzieję, że uda się znaleźć także w innych regionach osoby chętne do przeprowadzania eliminacji. Dzięki temu powinniśmy wyłowić trochę talentów. Ale przede wszystkim chciałbym, żeby to była okazja do pogadania. Może warto połączyć ją z warsztatami, położyć np. nacisk na dykcję, by tekst był bardziej zrozumiały. Hip-hop chce zmieniać rzeczywistość – i bardzo dobrze. Liga pokazuje, że trzeba zacząć od siebie

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.