Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic... C. K. Norwid
Słuchawki na szyi lekarza, na tle białej bądź zielonej bluzy. Fioletowa stuła zakładana na szyję, tuż po wejściu do konfesjonału, na tle czerni sutanny. Podobne, prawda? Ta sama lekkość pozorna, to samo ciężkie przeznaczenie.
Co ma wspólnego lekarz z księdzem? Obaj są poetami. W pewnym sensie. W jakim? Myślę, że w najważniejszym, czyli w tym, który dotyczy życia i śmierci. Obaj wiedzą na ten temat – życia i śmierci – niemało, obaj bywają „wobec tego tematu” bezradni. Ale słyszą, przede wszystkim słyszą. Tak życie, jak śmierć.
Dannie Abse to najwybitniejszy współczesny poeta Walii. Jest lekarzem. Wieloletnia praktyka lekarska (Abse urodził się w 1923 r.) daje mu, jak czytam na czwartej stronie okładki jego zbioru wierszy, „wyjątkowe spojrzenie na człowieka – niezwykle realistyczne, wręcz rentgenowskie, a zarazem głęboko humanistyczne, świadome kruchości ludzkiego losu”.
W jego Collected poems najbardziej porusza mnie „Stetoskop”, przepisuję cały utwór:
Tyle wiersza. Pięć strof napisanych przez człowieka, który doskonale wie, o czym pisze i jakie emocje próbuje wyrazić. Ale też nie rozumie – ostatecznie – dlaczego życie, dlaczego śmierć. Bo stetoskop jedynie „słyszy”, rejestruje; ale ani stwarza, ani zabija… Odsyła do dalej, do wcześniej, do później; do Tajemnicy.
Chodziłem z tym wierszem – w kieszeni, w torbie, potem pod skórą, w mózgu, w sercu – długo i boleśnie. I coraz bardziej rozumiałem, że przecież znam to doświadczenie, to przeczucie, to cierpienie wielkie, tę przeogromną radość. Znam to skądinąd. Wtedy napisałem „Stetoskop, konfesjonał”:
Mój wiersz ma puentę z Herberta i pomysł z Absego, oczywiście. Ale w swojej intymności dotyka tego, co absolutnie moje, własne, księżowskie. Takiego losu i takiej drogi chciał dla mnie Bóg, wierzę. I nie mam tego Bogu za złe, wręcz przeciwnie: jestem pokornie wdzięczny.
I kiedy się przyglądam i przysłuchuję rozmowom o księżach, pomysłom na współczesny kształt ich posługi, widzę (słyszę), jak powszechnie nie docenia się ich wiedzy na temat życia i śmierci. Wiedzy, którą mają z konfesjonału. Wiedzy, której często nie potrafią wyartykułować (w publicznym dyskursie zwłaszcza), ale któż to potrafi, jeśli nawet sam Bóg aż tak wiele na ten temat milczy?
I słucham szeptów stamtąd.
I bije we mnie serce proroka.
I Bóg jest wtedy blisko.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.