Samotność. Gest Syna

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 19/2006

publikacja 08.05.2006 11:44

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic... C. K. Norwid

Samotność. Gest Syna rys. Hanna Woźnica-Gierlasińska

Opowiem o moich podróżach do Lublina, tych samotnych zwłaszcza. Podczas jesiennej powstał wiersz:

Prawda. W drodze do Lublina
Benedyktowi XVI, Autorowi „Deus caritas est”


Zaklinam was, córki jerozolimskie:
jeśli umiłowanego mego znajdziecie,
cóż mu oznajmicie?
Że chora jestem z miłości
(Pnp 5,8)

To
było
późne popołudnie
i późny listopad
i pociąg wpadł w ciemność
coraz bardziej ciemną.
I byłem sam, jak zwykle.

Ale ciemność nie miała nade mną władzy absolutnej.
Zdarzały się bowiem błyski, bolesne,
jak smagnięcie bicza,
jak nagły skok tętna:
mleczność jarzeniówek,
rybie srebro ulewy,
ogień semaforów,
podczerwień tęsknoty;
świeciła szarość tej ziemi,
cała jej jaskrawość słynna.
Ale wiersz nie jest o tym.
Szukałem jej,
stąd ta podróż.

Wiedziałem, że moje życie
jest możliwe z niej tylko,
że jeśli Bóg rani, to po to, by koić,
że tak ma być,
że nie zrozumiem,
jeśli nie wybaczę.

I że dlatego brakuje mi słów,
bo jestem prawie u celu

Teraz ten wiersz poprawiam, po kilku miesiącach, znów w rozdygotanym pociągu. Jest marzec, wokół Polska pod śniegiem, zmrożona. Czytam Brodskiego, Ratzingera, prace magisterskie moich studentów, dzisiejszą prasę. Będziecie czytać te słowa w maju, ale to nie szkodzi: i śniegi, i słowiki należą do tej samej tajemnicy – życia. Czytam, notuję.

„Poeta zawsze należy do istot mniej lub bardziej skazanych na samotność. To rodzaj aktywności, który wyklucza współpracę. Im dłużej się tym zajmować, tym bardziej narasta izolacja od wszystkiego i wszystkich”. To Josif Brodski. Mija właśnie dziesiąta rocznica jego śmierci i naraz wszyscy o nim, jakby mu teraz chciano zabrać tamtą samotność.

„Do Jezusa odnoszą się w pełni, i to w nieporównanie głębszym znaczeniu, słowa Wilhelma de Saint-Thierry: Kto jest z Bogiem, ten nigdy nie jest mniej samotny niż wtedy, gdy jest sam”. To Joseph Ratzinger… Do Jezusa, ale przecież jakoś również do nas, do poetów, do wszystkich.

„Człowiek pragnie się stać Bogiem i (…) powinien się nim stać. Jeżeli jednak (…) dąży do osiągnięcia tego na drodze emancypacji od Boga i od swojej stworzoności, (…) wtedy osiąga pustkę, ponieważ staje w opozycji do prawdy o sobie, polegającej na odnoszeniu wszystkiego do Boga”. Niezależność, autonomia, niczym nieograniczona wszechwładza, „być jak Bóg”? Ależ nie, Bóg taki nie jest! „Obrazem Boga jesteśmy nie wtedy, gdy przyjmujemy postawę niezależności i dążymy do niczym nie ograniczonej autonomii człowieka całkowicie wyemancypowanego. (…) Bogiem stajemy się przez to, że uczestniczymy w geście Syna. Bogiem stajemy się dokładnie w tej mierze, w jakiej stajemy się dziećmi (…)”. To raz jeszcze Ratzinger, z rekolekcji, które głosił 23 lata temu Janowi Pawłowi…

„Każda twórczość jest w istocie modlitwą. Wszelka twórczość zmierza ku uchu Najwyższego. W tym tkwi zresztą treść sztuki. Bezwarunkowo. Wiersz, nawet gdy nie jest modlitwą, wprawia w ruch ten sam modlitewny mechanizm”. To raz jeszcze Brodski, komentuje tu poezję Achmatowej.

Dzisiejsza „Rzeczpospolita”, fragment tekstu pt. „Rywalizacja reżyserów w Katowicach” (marzec 2006): „Świat pełen zła i agresji, zaludniony przez ludzi okaleczonych, zdominował tegoroczny Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej Interpretacje. Dziś zdecydowanie dominuje jeden nurt – brutalizm, i jedna wizja – człowieka naznaczonego piętnem odkrywania natury seksualności” (D. Lubina-Cipińska). Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”: „Teatr Interpretacji pełen przemocy. Polski teatr młodych schodzi na drogę zła (…). Czyżby młody polski teatr nękał deficyt dobra? Czy nietaktem jest dziś opowiadanie historii bez agresji?” (A. Czapla).

W pracy mojej studentki znajduję przenikliwe zdania Pasierba z „Gałęzi i liści”. Pamiętam, jak je czytałem po raz pierwszy – nie rozumiejąc – w Chorzowie, na probostwie, zimową nocą: „Samotność. Tajemnica większości odstępstw, upadków i tragedii księży. To jest nie tyle problem celibatu, co sytuacji duchowej, będącej konsekwencją sakramentu pośrednictwa. Mówiąc o swoim wywyższeniu, Chrystus miał na myśli ukrzyżowanie. Księża (…) są ludźmi pomiędzy Bogiem a ludźmi i między niebem a ziemią. Mówiąc do Boga, księża muszą być po stronie ludzi, mówiąc do ludzi muszą być po stronie Boga. Żyć między niebem a ziemią to nie jest sytuacja towarzyska. Celibat jest tylko zewnętrznym znakiem tej inności, straszliwego wyobcowania, jakie wybiera każdy ksiądz”.

A potem noc. I ta najgłuchsza cisza, o której nie chcesz wiedzieć, że była ci sądzona. Nad nami wilgoć, prawie północ. Brodski: „Znowu równina. Północ. Wchodzą skrycie. I wszystko zlewa się z ich wilczym wyciem”. I właśnie tego punktu dotyczy moja zgoda. Cicha, niepewna, przekorna, nieco dziecinna, ale trwała, pogodna w środku: godzę się ufnie na samotność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.