Zdumienie

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego

|

GN 14/2006

publikacja 30.03.2006 09:41

Dlaczego Papież pisał wiersze? Czyżby Mu nie wystarczały encykliki i kazania do milionowych rzesz? Dlaczego dwa lata przed śmiercią napisał „Tryptyk rzymski”? Po co Mu to było???

Zdumienie Ilustracja: Hanna Woźnica-Gierlasińska

Zdumienie” to jedno z tych kilku słów-kluczy „Tryptyku”, które są czymś w rodzaju filarów dźwigających cały utwór. Jedna z dwóch części pierwszego skrzydła „Tryptyku” nosi też taki właśnie tytuł: „Zdumienie”. Ona to otwiera dzieło.

Dowiadujemy się z niej, że zdolność zdumiewania się jest cechą arcyludzką, wyróżniającą człowieka spośród stworzeń. „Potok się nie zdumiewa”, tłumaczy Autor, „lecz zdumiewa się człowiek!”. Dlatego człowiek zawsze „był samotny z tym swoim zdumieniem/ pośród istot, które się nie zdumiewały”. I choć „przemijał wraz z nimi”, dzieląc wspólny los wszystkich stworzeń, to jednak czynił to inaczej, „na fali zdumień”. I gdzieś tu właśnie zdaje się tkwić tajemnica wyjątkowości człowieka, zarzewie jego ostatecznej „nieprzemijalności”, jedyne w swoim rodzaju istnienie będące obrazem i podobieństwem Najwyższego.

Czytamy: „Zdumiewając się, wciąż się wyłaniał/ z tej fali, która go unosiła”. Człowiek jest więc niejako reprezentantem świata wobec Boga, „miejscem spotkania” „wszystkiego” ze „Słowem Przedwiecznym”. Jest progiem, który świat w nim przekracza... Jest zdumieniem samym. „Kiedyś temu właśnie zdumieniu nadano imię »Adam«”... I, jako taki, człowiek – ze środka zdumienia – ma śmiałość mówić „wszystkiemu wokoło”: „przemijanie ma sens”.

Jan Paweł II nie pierwszy raz przy pomocy kategorii zdumienia zdefiniował tu największe pojęcia ludzkiego i chrześcijańskiego universum. W pierwszej encyklice, w Redemptor hominis, znajduje się porywający passus, w którym Ewangelia i chrześcijaństwo doczekały się takiego oto określenia: „głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną.

Nazywa się też chrześcijaństwem. Stanowi o posłannictwie Kościoła w świecie – również, a może nawet szczególnie – »w świecie współczesnym«. Owo zdumienie (...) pozostaje najściślej związane z Chrystusem”. Zaś w Ecclesia de Eucharistia pisze o serii „wielkich i wdzięcznych zdumień”, które budzi w nas Eucharystia, jej niepojęty dar i niepojmowalna tajemnica. I tak we wprowadzeniu uzasadnia cel powstania dokumentu: „Pragnę to eucharystyczne »zdumienie« rozbudzić, pisząc tę Encyklikę (...)”.

Poezja to zdumienie. Poezja to także zachwyt, „małe ziarenka zachwytu, zmieniające smak świata” – jak powiedziałby Adam Zagajewski. I w tę właśnie stronę, w stronę zdumienia, zachwytu i żarliwości, unikających łatwej pociechy i naiwności, bo stojących na gruncie wiary w sens stworzenia („było bardzo dobre” Rdz 1,31) i odkupienia („aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą” – Kol 1,20) – rozwijało się teologiczno- -poetyckie dzieło Jana Pawła II. A rosło ono w poprzek wielu tendencji postmodernistycznych w literaturze, stając się swoistym znakiem sprzeciwu wobec nich. Ale nie tylko wobec nich: również wobec gestów nieufności i odgórnego odrzucenia współpracy teologii ze sztuką, wiary z kulturą, kapłana z artystą. Papież wiedział doskonale (teoretycznie i praktycznie) to, czego nieraz nie dostaje naszym współczesnym ewangelizacyjnym wysiłkom, a co Paweł VI mówił w imieniu pasterzy Kościoła artystom: „Jeśli zabraknie nam waszej pomocy, nasza posługa stanie się jąkaniem i czymś niepewnym”.

Moja osobista fascynacja dotyka tej właśnie kwestii: że Papież w ogóle sięgał po poezję jako środek wypowiedzi. Że pisał „List do artystów”, „Tryptyk rzymski”, godził się na reedycje wierszy i dramatów z czasów krakowskich, że się zdumiewał i nie lękał się o swoich zdumieniach pisać.

Istnieje bowiem w szeregach obrońców prawdy i ortodoksji – piszę to bez jakiejkolwiek ironii: sam chciałbym do służących prawdzie i ortodoksji należeć; o czym donoszę z pokorą – przekonanie, że poezja (szerzej: literatura, sztuka) są dziś koniem trojańskim postmodernistycznych trucizn, niuejdżowskiego braku jednoznaczności itp. Dlatego postulowany jest duży stopień nieufności wobec sztuki, nie tylko „zdegenerowanej” (prześmiewczej, błazeńskiej, bluźnierczej), ale każdej, ponieważ w każdym rodzaju sztuki tkwią ziarna szaleństwa, a przynajmniej ten rodzaj niejasności, który deformuje logikę poznania i zaciemnia drogę do prawdy. Najogólniej: w pięknie tkwi odwieczna pokusa izolacjonizmu od dobra i prawdy; stąd zalecenie najwyższej ostrożności wobec „poezji i poetów”, a w sumie zgoda (milcząca, w najlepszym wypadku) na powtórzenie gestu Platona, który miał wszak wygnać poetów z miasta...

Uprościłem zapewne, ale obrońcy powyższego stanowiska, nawet jeśli jest ono znacznie bardziej zniuansowane, mają w ręku mocne argumenty. Oto od dwustu lat mniej więcej artysta usiłuje zająć miejsce kapłana w kręgu (post?)chrześcijańskiej cywilizacji, zapominając, że sztuka nie jest „zamiast”, ale „dla”. I że ona sama, osierocona, samotna (bez siostry religii) – nie da nadziei na przetrwanie. I że „ubóstwiać” można jedynie Boga, zaś sztuka w paralelnej roli staje się niebezpiecznym bożkiem. Dzieje się to na gruncie erozji religijności zachodniego kręgu cywilizacyjnego i jest skutkiem poważnych zaburzeń w relacjach wewnątrz triady „piękno – dobro – prawda”.

To wszystko prawda. Ale też tym większy podziw dla odwagi Papieża-Poety, który przez sam fakt „Tryptyku rzymskiego” (przez fakt jego napisania i decyzję na jego upublicznienie), potwierdził, że prawda potrzebuje piękna, by służyć dobru. Tak bowiem – na najgłębszym poziomie moich możliwości odczytania tego tekstu – gest papieski rozumiem. Mówi Jan Paweł II samym faktem „Tryptyku”, żeby się piękna nie bać, bo jest ono z Boga, obojętnie, kto i w jaki sposób chciałby je na drogach historii zawłaszczyć. Sztukę wyniósł Papież tym samym na należny jej piedestał współpracowniczki prawdy i dobra, broniąc jej zarówno przed podejrzliwością obrońców prawdy, jak przed nihilizmem przeciwników prawdy. To jest właśnie chrześcijańskie w esencji. To inkarnacyjna – czyli z cudu Wcielenia wywiedziona – obrona piękna przed jego wewnętrznymi pokusami i zewnętrznymi oskarżeniami. Oto piękna oczyszczenie i rehabilitacja. Grań – z dwiema przepaściami po bokach – po której porusza się autentycznie chrześcijańska filozofia i teologia piękna.

Skąd to się wszystko wzięło, ta poezja w tekstach Papieża z przełomu tysiącleci? I skąd On się wziął, Papież-Poeta? Można się odwoływać do biografii Karola Wojtyły, oczywiście: że teatr rapsodyczny, że literackie juwenilia to głównie wiersze i dramaty, że doktorat z Jana od Krzyża, geniusza hiszpańskiej poezji i teologii jednocześnie. Że miał się od kogo uczyć. I będzie się miało rację, zapewne. Ale sądzę, że trzeba sięgnąć głębiej. Tak głęboko jak to interpretował Miłosz: w Janie Pawle II wydał swój późny, dorodny i uniwersalny owoc polski romantyzm; polski Papież był dziedzicem i kontynuatorem doświadczeń oraz języka Norwida i Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego... Albo jeszcze głębiej: oto takiego języka i takiej perspektywy twórczej potrzeba dziś światu, Kościołowi. I ten język powstaje na ziemi, ale jego impulsy i inspiracje pochodzą z bardzo wysoka...

Poezja Jana Pawła II była (i pozostaje) aktem odwagi i swoistego wyzwania wobec tendencji panujących we współczesnej literaturze. Jest to znak sprzeciwu wobec wielkiej wyprzedaży rozpaczy w dzisiejszej sztuce (poezji może zwłaszcza). Papież poruszał się po polach dramatu i tragedii, nie unikał pytań najtrudniejszych, a bronił sensu świata, życia. Na dwóch stronicach rękopisu dołączonego do premierowego wydania „Tryptyku” było widać skreślone papieską ręką słowa: Totus Tuus ego sum. Myślę, że czytając te właśnie słowa, zbliżamy się do źródła tajemnicy tego człowieka i tego dzieła: pragnienie świętości jako kwintesencja sztuki. Sztuki życia.

Jan Paweł II był pierwszorzędnie ewangelizatorem, to oczywiste. Dokładniej: przede wszystkim ewangelizatorem, a w pewnym sensie – jeśli ów sens rozumieć wystarczająco szeroko i głęboko – tylko ewangelizatorem, jako następca Piotra. Piotra, którego jedynym obowiązkiem jest wyznawać przed światem i dla świata jedyność Chrystusa: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6,68). Ale Jan Paweł II nie był ewangelizatorem zamiast poety. Był nim jako poeta. Taka jest struktura jego pism: zdumiewa się i tęskni nie tylko w „Tryptyku” i w Redemptor hominis, ale już w przedwojennych sonetach. Taka też była zapewne, jak się domyślamy, struktura jego osobowości, kształt wiary.

Papież-Poeta uruchamiał w odbiorcy swojego słowa dodatkowe moce wyobraźni i serca. Dla skuteczności komunikatu – również najświętszego – ważne jest i „co”, i „jak” się mówi. Ważna jest tonacja, kształt, forma. Prawda woła o piękno. Naga treść nie istnieje.

(...)
Co mi mówisz górski strumieniu?
w którym miejscu ze mną się
spotykasz?
ze mną, który także przemijam –
podobnie jak ty...
Czy podobnie jak ty?
(Pozwól mi się tutaj zatrzymać –
pozwól mi się zatrzymać
na progu,
oto jedno z tych najprostszych
zdumień.)
Potok się nie zdumiewa,
gdy spada w dół
i lasy milcząco zstępują w rytmie
potoku
– lecz zdumiewa się człowiek!
Próg, który świat w nim
przekracza,
jest progiem zdumienia.
(Kiedyś temu właśnie zdumieniu
nadano imię „Adam”.)
Był samotny z tym swoim
zdumieniem
Pośród istot, które się nie
zdumiewały
– wystarczyło im istnieć
i przemijać.
Człowiek przemijał wraz z nimi
na fali zdumień.
Zdumiewając się, wciąż się
wyłaniał
z tej fali, która go unosiła,
jakby mówiąc wszystkiemu
wokoło:
„zatrzymaj się! Masz we mnie
przystań”
„we mnie jest miejsce spotkania
z Przedwiecznym Słowem” –
„zatrzymaj się, to przemijanie
ma sens”
„ma sens... ma sens... ma sens!”
Jan Paweł II, Tryptyk rzymski, (fragment)

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.