Dokąd biegną te nuty?

Szymon Babuchowski

|

GN 46/2005

publikacja 10.11.2005 00:46

Kiedy Rafał Blechacz przyjechał do Nakła po wygranym konkursie chopinowskim, znajomi z parafii otoczyli go, klepali po ramieniu, gratulowali. A pianista na to: – Dziękuję i proszę o dalszą modlitwę.

Dokąd biegną te nuty? Marek Piekara

Zdaleka widzimy kominy cukrowni – znak, że zbliżamy się do Nakła nad Notecią. Ta cukrownia to jeden z niewielu zakładów istniejących na terenie miasta. Mieszkańcy irytują się, gdy przedstawia się Nakło jako pogrążoną w stagnacji prowincjonalną miejscowość, ale ponad 30-procentowe bezrobocie w tym mieście jest faktem. Czy można zatem dziwić się wywieszanym portretom, transparentom na ulicach i flagom narodowym w rynku, skoro pojawił się człowiek, który skierował w tę stronę oczy całego kraju?

Mistrz zakłopotany
– Rafał, dziękujemy! – woła spontanicznie młoda kobieta, kiedy laureat XV Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina zmierza wraz z rodziną w kierunku swojej dawnej szkoły, by tam przywitać się z przedstawicielami rodzinnego miasta.

Blok państwa Blechaczów dzieli od Liceum im. Bolesława Krzywoustego zaledwie kilkadziesiąt metrów, ale wzdłuż tego odcinka zgromadziły się tłumy ludzi. Owacje, okrzyki, tłoczący się fotoreporterzy – wszystko to sprawia, że na twarzy 21-letniego człowieka maluje się nie tylko wzruszenie, ale i zakłopotanie. Musi czuć się dziwnie, kiedy urzędnicy mówią do niego: „Mistrzu”.

– Te wszystkie „pomnikowe” określenia źle mi się kojarzą – stwierdza ks. Marek Januchowski, opiekun młodzieżowego zespołu muzycznego przy parafii św. Wawrzyńca, w którym Rafał gra na organach. – To zwykły, normalny chłopak i tak go trzeba odbierać. Do szczęścia nie jest mu potrzebny rozgłos, tylko granie.

– Rafał nie próbował nam nigdy udowadniać, że jest geniuszem muzycznym – mówi Ruda, czyli Romka Brukwicka, studentka germanistyki śpiewająca w tym samym zespole.

– Jego obraz, który widzę w mediach, wydaje mi się obcy – wyznaje druga koleżanka z zespołu, gitarzystka Aneta Byczyńska. – A przecież on sam się nie zmienił. Wczoraj wieczorem, po powrocie do Nakła, był w kościele i modlił się. Tak jak zawsze.

Najchętniej by się schował
– Pasowałby mi na kleryka – uśmiecha się ks. Grzegorz Nowak, proboszcz parafii św. Wawrzyńca. – Regularnie widzę go w kościele, przystępuje do sakramentów, jak zresztą cała jego rodzina. A kiedy zasiada za kontuarem organów, ten instrument zaczyna żyć innym życiem. Organy są obecnie w remoncie, ale ksiądz proboszcz ma nadzieję, że wkrótce Rafał będzie mógł znowu na nich zagrać. – To bardzo ciekawa osobowość. A przy tym człowiek nie- zwykle skromny, powiedziałbym nawet, że aż zanadto – dodaje ks. Nowak

– Nieraz wydaje mi się, że najchętniej by się gdzieś schował – potwierdza Eugenia Czyż, nauczycielka muzyki. – Tę skromność wyniósł z domu. Blechaczowie to wspaniała, bardzo religijna rodzina.
Pani Eugenia pracuje w Nakielskim Ośrodku Kultury, gdzie kilkuletni Rafałek stawiał pierwsze kroki muzyczne. To ona była inicjatorką pierwszego dużego koncertu, jaki pianista zagrał w rodzinnym mieście. A miało to miejsce całkiem niedawno, bo 3 maja 2004 roku. W Nakle nie było wcześniej odpowiedniego fortepianu. Nauczycielka jednak nie poddała się i znalazła sponsorów, dzięki którym można było wyremontować stary instrument, znajdujący się w sali kinowej ośrodka. – Zaczęłam zbieranie od swoich bliskich i znajomych. Ludzie dawali po 10, 20 złotych. W końcu udało się zebrać pierwszą ratę, a burmistrz zapłacił drugą.

Z tamtego wydarzenia pozostała piękna pamiątka: oprawione w ramkę podziękowanie, napisane osobiście przez Rafała Blechacza. – Podobne listy otrzymali wszyscy, którzy wpłacili jakąkolwiek kwotę – podkreśla nauczycielka.

Ja po prostu gram
– Dziennikarze pytali mnie wiele razy, czy przypominam sobie sytuację, w której Rafał coś zbroił – mówi Anita Kozak-Sadowska, dyrektorka liceum, do którego uczęszczał pianista. – Wytężałam pamięć, ale nic takiego nie przychodziło mi do głowy. – To nie idealizacja, on po prostu taki jest – twierdzi polonistka Barbara Kasperowicz. – Zorganizowany, pracowity. W jego zeszytach nie było żadnej przypadkowości, żadnego chaosu. A przy tym jest ciekawy świata. Nigdy nie dążył do zatrzaśnięcia się w hermetycznym świecie muzyki. Z przyjemnością rozmawiało się z nim o literaturze, teatrze czy filmie.
– Na zajęciach poświęconych kulturze romantycznej to on mnie właściwie edukował – uśmiecha się Wiesława Łojek, historyczka.

Przedmioty ścisłe interesowały go może trochę mniej, ale także miał z nich piątki. – Radził sobie bardzo dobrze i z fizyką, i z matematyką – potwierdza nauczyciel fizyki Krzysztof Kasprzyk, wychowawca Rafała.

Nie da się pianiście przypisać jedynie osiągnięć z WF-u, bo z tego akurat przedmiotu był zwolniony. W dzieciństwie miał powiedzieć: „Inni chłopcy grają w piłkę, a ja po prostu gram”. – Fanem sportu nigdy nie byłem – przyznaje artysta. – Ale przygotowując się do konkursu, sporo ćwiczyłem fizycznie. Uprawiałem gimnastykę, biegałem. To również jest potrzebne – dla równowagi.

On jest nasz!
Choć Rafał Blechacz ma dziś entuzjastów na całym świecie, ci najbardziej oddani mieszkają właśnie w Nakle. – Niech pan koniecznie napisze, że on jest z Nakła, bo dziennikarze już go przypisali Bydgoszczy, w której studiuje. A on jest nasz! – podkreśla Aleksandra Piszcz z miejscowego zespołu Srebrne Nuty.

– Kibicowałem Rafałowi tak jak się kibicuje reprezentacji Polski – opowiada Krzysztof Mikietyński, zastępca burmistrza Nakła. – Jednak w życiu bym nie pomyślał, że pójdzie mu aż tak fantastycznie!
Władze miasta bardzo chciałyby zatrzymać artystę u siebie. Nadały mu już honorowe obywatelstwo, teraz chcą ufundować działkę budowlaną, a dla Nakła zakupić fortepian najwyższej klasy. Sam artysta nie myśli jednak jeszcze o opuszczeniu rodzinnej miejscowości: – Tu się wychowałem, tu mieszkam i na razie nie zamierzam tego zmieniać – mówi.

Z takiego obrotu sprawy cieszą się sąsiedzi: – Jestem bardzo zadowolona, że mogę za darmo słuchać tak pięknej muzyki – uśmiecha się mieszkająca piętro niżej Stanisława Dutkiewicz. – To bardzo grzeczny, miły, sympatyczny człowiek. Dobrze mieć takich sąsiadów.

Tu działa Duch
Największymi fanami Rafała są jednak przyjaciele: – On wkłada całego siebie w muzykę. To nie jest tylko świetna technika gry, ale przede wszystkim uczucie, jego miłość – mówi Aneta Byczyńska.
– Szymborska mówi o radości pisania, u niego słychać naturalną radość grania – twierdzi polonistka Rafała. – I jak poetka pytała: „Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?”, tak tu chciałoby się zapytać: dokąd biegną te nuty? Nie chcę mówić, że do Boga, ale na pewno do serca.
Ksiądz Marek Januchowski nie ma w tej sprawie wątpliwości: – Dla niego inspiracją jest Bóg.
– Wydaje mi się, że tu działa Duch Święty, że jest to jakaś szalona łaska, która nas dotknęła i nie wiem, dlaczego akurat nas – powiedział ojciec pianisty, Krzysztof Blechacz, podczas pobytu na Jasnej Górze.

Co na to sam Rafał? Oto jakimi słowami zwrócił się do mieszkańców Nakła: – Dziękuję wszystkim ludziom, którzy wspierali mnie modlitwą. Namacalnie odczuwałem tę pomoc. Cieszę się, że mogłem się dzielić talentem, którym obdarzył mnie Pan Bóg. Bóg zapłać wszystkim za wszystko.
A zapytany na konferencji prasowej, czy modli się swoimi dźwiękami, odpowiada krótko i zdecydowanie: – Tak, modlę się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.