Więzień niezłomny

Andrzej Babuchowski

|

GN 43/2005

publikacja 20.10.2005 11:19

Kto nie poznał twórczości Zahradníczka, ten nie może się uważać za znawcę literatury europejskiej – napisał zachodnioniemiecki recenzent, gdy w roku 1984 w Würzburgu wydano wybór przekładów pt. „Der Häftling Gottes” (Więzień Boży). W tym roku przypada 100. rocznica urodzini 45. rocznica śmierci poety.

Więzień niezłomny

Wiosna 1960 roku nie zapowiadała w życiu pani Marii Zahradníczkovej żadnych zmian. Ale tamten kwietniowy dzień w Uhrzínowie, maleńkiej morawskiej wiosce, pamięta, jakby to było dziś. Stała w ogrodzie i nagle usłyszała za sobą skrzypienie furtki. Po latach zwierzy się młodemu poecie i dziennikarzowi Czeskiego Radia, Milošowi Doležalowi, że choć nikt jej o niczym nie uprzedzał, targnęło nią wtedy jakieś dziwne przeczucie. Odwróciła głowę i zobaczyła... męża.

Bolesne powroty
Ostatnie wolne chwile spędzili ze sobą w 1956 roku, przy okazji pogrzebu swoich córek, Zdislavy i Klarki, które zatruły się grzybami (syn Jan został odratowany). Komunistyczna władza „w geście dobrej woli” zwolniła wówczas z więzienia, po pięcioletnim w nim pobycie, „reakcyjnego poetę i sługusa Watykanu”, Jana Zahradníczka, obiecując solennie, że nigdy już do celi nie wróci. Wiemy jednak dobrze, co znaczy słowo komunisty. Po dwóch tygodniach „smutni panowie” znów przyszli po swoją ofiarę i Zahradníczek spędził w więzieniu kolejne cztery lata.

Owocem tamtych czternastu dni wolności była Maria, trzecia córka Marii i Jana Zahradníczków, która w powracającym do domu mężczyźnie nie mogła, rzecz jasna, rozpoznać swojego ojca. Nie zdążyła się nim zresztą nacieszyć, ponieważ po sześciu miesiącach, 9 października 1960 roku, Jan Zahradníczek zmarł na atak serca w drodze do szpitala. Przed dwoma tygodniami minęła więc 45. rocznica jego śmierci, a 17 stycznia tego roku – 100-lecie urodzin.

Kiedy po „aksamitnej rewolucji” 1989 roku i upadku totalitarnego reżimu w Czechosłowacji nastąpiła wolność słowa, najbardziej chyba zdumioną osobą w tym kraju był kilkunastoletni Jeník, wnuczek Jana Zahradníczka. Oto bowiem niemal z dnia na dzień dowiedział się, że jego dziadek, „imperialistyczny agent i zdrajca”, którego nazwisko raz na zawsze miało zostać wymazane z dziejów literatury, był jednym z największych poetów europejskich XX wieku.

Ale poza granicami Czech dawno już o tym wiedziano. Mimo niezliczonych przeszkód stawianych przez reżim czechosłowacki, poezja ta co pewien czas pojawiała się jednak na wydawniczej mapie świata, m.in. w Rzymie, Oldenburgu, Monachium, Toronto, Melbourne... W Polsce już w 1957 roku, a więc w czasie, gdy Zahradníczek nadal przebywał w więzieniu, Andrzejowi Czciborowi-Piotrowskiemu udało się wydrukować na łamach „Kierunków” mały fragment poematu „La Salette”. To nie lada wyczyn tak przechytrzyć cenzurę!

Kulturalna hekatomba
Życiowe losy Jana Zahradníczka stanowią doskonałą ilustrację dramatu całego pokolenia czeskich i słowackich intelektualistów, którzy po II wojnie światowej ośmielili się wyznawać światopogląd odmienny od powszechnie obowiązującego. Po komunistycznym puczu w lutym 1948 roku z obszaru czeskiej kultury zniknęło mnóstwo wybitnych indywidualności, reprezentujących wszystkie gałęzie nauki i sztuki. Zakazem publikacji objętych zostało 356 osób – poetów, prozaików, eseistów, dramaturgów, autorów książek dla dzieci, zwłaszcza twórców literatury skautowskiej. W ciągu jednej nocy zlikwidowano najbardziej znaczące wydawnictwa oraz czasopisma kulturalne, religijne i polityczne. W kwietniu i lipcu 1952 roku na ławie oskarżonych zasiadło kilkudziesięciu niekomunistycznych czeskich pisarzy, artystów, profesorów uniwersytetu, a kary, które otrzymywali, były bardzo wysokie – od najwyższego wymiaru, przez dożywocie, 25 lat, 22 lata, po najniższą – 11 lat! Tym sfingowanym procesom towarzyszyła masowa histeria w zakładach pracy.

Niedawno wśród czeskich publikacji odkryłem imienną listę twórców represjonowanych z przyczyn ideologicznych i światopoglądowych – „Perzekuce v oblasti kultury” (Represje w dziedzinie kultury) o bardzo znamiennym podtytule: „Poúnorový kulturní hrbitov je desivý” (Polutowy cmentarz kulturalny jest przerażający). Zaiste! Nie jest to oczywiście pełny spis, ponieważ zawiera nazwiska głównie tych, którzy otrzymali wyroki w jawnych procesach. Obliczono, że suma wszystkich wydanych wtedy wyroków wynosi 8244 lata!

Poezja nie zna krat
Jednak wielu pisarzy nawet w więzieniu nie pozostawało – w sensie twórczym – bezczynnymi. Wiersze Rotrekla, Rencza, Palivca czy Zahradníczka uchowały się nieraz tylko dlatego, że sami autorzy recytowali je swoim kolegom współwięźniom, którzy uczyli się tych tekstów na pamięć. Czasami utwory, zapisywane na papierze toaletowym, ukrywane były w celi pod po-dłogą. Zahradníczek na przykład zapisywał przez pewien czas swoje wiersze w małym kajeciku, który udostępnił mu litościwy strażnik nazwiskiem Stejskal. Dzięki temu ocalały najwybitniejsze osiągnięcia owej „epoki więziennej”, m.in. wydane już po śmierci poety tomiki „Ctyri léta” (Cztery lata) i „Dum Strach” (Dom Strach).
Tak naprawdę z dorobkiem Zahradníczka zacząłem zapoznawać się bliżej dopiero w okresie stanu wojennego, kiedy to jeden z moich czeskich kolegów, widząc, że jestem mocno przygnębiony sytuacją polityczną w Polsce, wręczył mi zbiór „Ctyri léta” i powiedział: „Przeczytaj sobie. Może to cię trochę pocieszy”.

Śpiew niedokończony
Przeczytałem. I zdębiałem. Lektura okazała się wstrząsem i pokrzepieniem jednocześnie. Budziła zachwyt dla ludzkiej i chrześcijańskiej postawy autora, dla jego niezłomnej wiary i siły poetyckiego słowa, dla głębokiego umiłowania przyrody ojczystej, a przede wszystkim dla cudownej umiejętności przetwarzania własnego cierpienia w wizje i obrazy nasycone duchem Ewangelii.

Ale zmuszała też do zadawania pytań samemu sobie: a gdybym to ja znalazł się w podobnych sytuacjach co Jan Za-hradníczek, czy potrafiłbym im sprostać z równym męstwem i pogodą ducha? Czy nie załamałbym się, nie upadł pod naporem nieszczęścia przerastającego ludzkie siły? Myślę, że był to moment decydujący dla mojej fascynacji tym wielkim poetą, którego utwory – w tamtym okresie niemal nieosiągalne – zacząłem tropić i zdobywać z pasją wręcz detektywistyczną, angażując w to ryzykowne przedsięwzięcie wielu przyjaciół i znajomych.

W roku 1992, przy współpracy trzech innych tłumaczy, udało mi się wreszcie wydać nakładem IW Pax pierwszy w Polsce wybór poezji Zahradníczka pt. „Śpiew niedokończony”. Kilkanaście lat później młody poeta z Gdańska, Wojciech Wencel, napisał w swoim liście (pozwolę sobie zacytować tylko niektóre zdania): „Jestem wstrząśnięty lekturą Zahradníczka. Do tej pory żyłem Wergiliuszem, Dantem, angielską poezją barokową, Mickiewiczem, Herbertem, Miłoszem, Brodskim, Rilkem, Eliotem, Rymkiewiczem.

Wszędzie znajdowałem »wspólne miejsca«, ale wygląda na to, że ostatecznie moim ulubionym poetą okaże się niepozorny Czech, którego wiersze poznaję w wieku 31 lat. Człowiek żyje na tym świecie i nie zdaje sobie sprawy, jak bliscy mu poeci tworzą za najbliższą granicą”.
W wydanym przed kilkoma miesiącami poemacie „Imago mundi” Wencel raz jeszcze przywołuje Jana Zahradníczka, nazywając go „Mistrzem uwięzionych”.

To niewątpliwie wielka radość dla tłumacza, gdy obcy poeta zaczyna się wtapiać w polski krajobraz. Mam jednak świadomość, że w sprawie przybliżenia polskiemu czytelnikowi twórczości Zahradníczka zostało jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Kto zatem dokończy ten śpiew?

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.