Lipiec w Toskanii

ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor KUL

|

GN 27/2005

publikacja 04.07.2005 22:46

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko:poezja i dobroć...i więcej nic... C. K. Norwid

Lipiec w Toskanii

Toskania, jedna z mitycznych krain Europy. „Ogród Italii” – jak miał powiedzieć Michał Anioł. Toskania to Florencja i Siena, Cimabue i Giotto, Krzywa Wieża w Pizie i butelki chianti, bazylia i sonety Petrarki. Złote tynki, szary kamień, słodycz. Choć ta ostatnia z wyraźną domieszką gorzkich ziół. W słonecznych krainach istnieje mocny cień, pamięta się tu cierpienie, nie zapomina o bólu.

„Droga do Sieny” to tytuł jeszcze pachnącej farbą drukarską książki Marka Zagańczyka. Fragment, odkryty tej nocy: „w dolinie dobrze jest wyjść rano przed dom, gdy mgła spowija wzgórza, a słońce, zapowiadając piękny dzień, tka mleczną zasłonę. Zieleń traw i pszenicy jest wówczas najpełniejsza, omyta rosą, wolna od kurzu piaskowych dróg. Ostre figury cyprysów coraz wyraźniej znaczą swoją obecność, choć ciągle widać zaledwie ich zarys.

Niebawem wszystko okryje prażący blask, ale teraz w tej chwili przesilenia, gdy przyroda zdaje się wahać, kształty są jeszcze rozmyte. Mgła przetacza się w dolinę, schodzi na łąki, okrywa dachy domostw. Jest cicho i nawet ptaki dopiero budzą się do lotu”.

Ale ja nie o tym, nie o czystym pięknie toskańskiego poranka… Piękno pól pod Sieną niech będzie jedynie obrazu ramą. A sam obraz – z wierszy ks. Janusza Pasierba. On to, przed piętnastoma laty wybrał się do Toskanii. I tu napisał jeden ze swoich najlepszych wierszy („Lipiec ‘90”):

tego lata
spełniło się na mnie
proroctwo Ezechiela
synu człowieczy
oto zabieram ci nagle
radość twych oczu

patrzę na cudowny świat
jest wielka słoneczna pogoda
na chwilę zatrzymał się upał
i cienie przystanęły na drodze
nad wzgórzami Toskanii
jak przejrzysty opar
unosi się radość
radość jest możliwa
radość jest tu wszędzie

tylko nie w moich oczach

Oto odpowiedź na pytanie o sens i miejsce poezji w naszym życiu: przypominać, że proroctwa się spełniają. I że któregoś lata Ezechielowe spełni się i na nas.
I to jest też serdeczne miejsce teologii w naszym życiu, owej największej, z Boga wywiedzionej mądrości, która powiada: jesteś dla Boga przyjacielem jak Abraham; zaufaj Mu właśnie teraz, w najgłębszym smutku, kiedy Bóg zdaje się zabierać ci Izaaka twego serca…
W cztery lata po tamtym lecie, kiedy to nad włoskimi wzgórzami „zatrzymał się upał”, Pasierb miał już nie żyć. Raz jeszcze On: w innym, przejmującym, lipcowym wierszu („Lipiec, popołudnie”):

w słoneczne lipcowe popołudnie
niezwykłe wrażenie pełni
jakby świat stał się wielką kroplą miodu
albo bursztynu a my w środku
jak owady na zawsze zamknięci
niczego nie było brak
i nic nie było zbyteczne
gdzieś pewnie istniało nieszczęście
ale dopiero wyruszało w drogę
i nie było pewne adresu

Ale wróćmy do pięknej ramy, do Toskanii. Zagańczyk: „Przyjechałem do Toskanii podziwiać obrazy. To one miały dostarczać mi wrażeń. Najsłynniejsze znałem z reprodukcji i licznych opisów. A jednak dopiero tu zrozumiałem, że trzeba widzieć je z krajobrazem, oprawić w ramy codziennego życia. Oglądać niespiesznie. Patrzeć oczami otwartymi na inne, zwyczajne widoki”.

Oczy szeroko otwarte. Gdzieś
pewnie istnieje nieszczęście
– radość jest możliwa.
Oczy szeroko otwarte.
Na nieszczęście, na radość.
Na słoneczne lipcowe popołudnie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.