Grzech społeczny

Bogumił Łoziński

|

GN 22/2010

publikacja 07.06.2010 10:10

Dlaczego stosowanie i popieranie in vitro jest grzechem, wyjaśnia ks. prof. Stanisław Warzeszak.

Ks. prof. Stanisław Warzeszak jest wykładowcą teologii moralnej na UKSW i PWT w Warszawie. Ks. prof. Stanisław Warzeszak jest wykładowcą teologii moralnej na UKSW i PWT w Warszawie.
Jakub Szymczuk

Z komunikatu Rady ds. Rodziny KEP
Duszpasterze i diecezjalni doradcy życia z niepokojem przyjęli wiadomość, że w Sejmie odrzucono poselski projekt „Contra in vitro”, bez możliwości dalszej nad nim dyskusji. Kościół od zawsze broni najsłabszych, a zwłaszcza całkowicie bezbronnych, jakimi są dzieci poczęte. Należy pamiętać, że ci, którzy je zabijają i ci, którzy czynnie uczestniczą w zabijaniu bądź ustanawiają prawa przeciwko życiu poczętemu – a takim jest życie dziecka w stanie embrionalnym, w ogromnym procencie niszczone w procedurze in vitro – stają w jawnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła katolickiego i nie mogą przystępować do Komunii św., dopóki nie zmienią swojej postawy.

Bogumił Łoziński: Czy komunikat Rady ds. Rodziny Episkopatu Polski dotyczący in vitro zawiera treści kontrowersyjne?
Ks. prof. Stanisław Warzeszak: – Głos Rady nie jest stwierdzeniem doktrynalnym, nie zawiera nowych treści, lecz przypomina obowiązujące w Kościele katolickim zasady dotyczące poszanowania życia ludzkiego w każdej jego postaci, zarówno osób dorosłych, jak i w fazie embrionalnej. Kościół zawsze wiązał zabicie ludzkiego życia z grzechem śmiertelnym i nakładał za ten grzech najcięższe kary. Wobec aborcji Kościół stosuje karę ekskomuniki, a więc automatycznego wykluczenia ze wspólnoty Kościoła, co wiąże się m.in. z zakazem przyjmowania sakramentów. Także osoby, które w życiu publicznym są zwolennikami aborcji, nie mogą uzyskać rozgrzeszenia czy przyjmować sakramentów.

Niektórzy specjaliści od prawa kanonicznego uważają, że kary ekskomuniki za aborcję nie można stosować do in vitro, a tak jest interpretowany komunikat Rady.
– W komunikacie nie ma stwierdzenia, że stosowanie czy popieranie in vitro wiąże się automatycznie z ekskomuniką. Według mnie, głos Rady jest przypomnieniem, że ochrona życia jest taką wartością, iż człowiek nie może we własnym sumieniu godzić się na zabijanie innych. Z moralnego punktu widzenia zabicie dziecka poczętego w łonie matki czy powołanego do życia na drodze sztucznego zapłodnienia jest takim samym złem.

To może Rada dokonała skrótu, sugerując, że każdy, kto występuje przeciwko życiu, automatycznie nie może przystępować do Komunii św.?
– Problem grzechu i przystępowania do sakramentów rozwiązuje się na tzw. forum wewnętrznym, czyli w sumieniu człowieka i w konfesjonale, w przypadku gdy mamy do czynienia z grzechem indywidualnym. Głos Rady odnosi się do grzechu w wymiarze społecznym. Opowiadając się publicznie za in vitro, np. politycy głosujący za ustawami wprowadzającymi sztuczne zapłodnienie, dajemy powód do zgorszenia, a to jest grzech publiczny. Polityk głosując za określonym prawem, może upowszechniać pewne zło. Jeśli ci posłowie są katolikami, Kościół nie może być wobec takich ludzi obojętny, bo istnieje niebezpieczeństwo grzechu zgorszenia, którego istota polega na naśladowaniu kogoś w złu.

Czyli polityk głosujący za ustawą wprowadzającą w Polsce in vitro grzeszy.
– Oczywiście. Kościół zawsze nauczał o tzw. udziale w grzechu cudzym. Jeśli ktoś wspomaga kogoś w dokonaniu aborcji, ma udział w grzechu aborcji. Jeśli polityk głosuje za prawem umożliwiającym in vitro, co wiąże się z zabijaniem ludzkich embrionów, ma udział w grzechu zabijania zarodków. Polityk, ustanawiając prawo, uczestniczy w grzechu tych, którzy go popełniają w wyniku złego prawa.

Czy po głosowaniu za in vitro polityk nie powinien przystępować do Komunii św.?
– Biskup na terenie swojej diecezji ma prawo upomnieć takiego polityka, a jeśli to nie pomoże, ze względu na grzech społeczny, za którym stoi zgorszenie wiernych, może wprowadzić zakaz przystępowania do sakramentu. Były takie przypadki w USA.

Wyobraźmy sobie, że prezydentem Polski jest polityk deklarujący się jako katolik, który podpisuje ustawę wprowadzającą in vitro, a nazajutrz uczestniczy w publicznej Mszy i przystępuje do Komunii św. Jest problem?
– Jest, i to olbrzymi. Bo taki człowiek zgodził się na prawo prowadzące do zabijania ludzkich embrionów, co jest nie do przyjęcia, i nie powinien przystępować do sakramentów. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy podpisałby prawo lepsze od obecnego stanu. Na przykład gdyby teraz posłowie nie przyjęli żadnego z projektów ustaw wprowadzających zakaz in vitro, dopuszczalne będzie poparcie ustawy w wersji Jarosława Gowina, która, choć wprowadza sztuczne zapłodnienie, stara się chronić ludzkie zarodki.

Jak powinien zareagować Kościół w pierwszym przypadku?
– Biskup miejsca, na którego terenie mieszka prezydent, powinien go upomnieć i ogłosić, że nie może on przystępować do Komunii św. Podobnie w przypadku innych polityków popierających rozwiązania narażające ludzkie embriony na śmierć.

Dyskusja wokół komunikatu Rady związana jest z publikacjami prasowymi. „Nasz Dziennik” np. wymienia nazwiska polityków popierających in vitro, twierdząc, że nie powinni przystępować do Komunii. Czy to uprawnione działanie?
– To nie gazety określają zasady panujące w Kościele ani relacje między wierzącym a Panem Bogiem czy Kościołem. Jeśli są tego typu problemy, to powinien się nimi zająć miejscowy biskup. Nawet jeśli polityk jawnie występuje przeciwko nauczaniu Kościoła, nie ma zwyczaju, aby kapłan odmawiał takiej osobie Komunii św. W seminariach uczymy, że w miejscu publicznym nie wolno nikomu odmawiać Komunii św., nawet gdybyśmy wiedzieli, że jest w stanie grzechu, bo to byłoby formą publicznej nagany, do czego nie mamy prawa, i mogłoby oznaczać zdradę jakiejś tajemnicy. Te sprawy powinny być rozstrzygane w sumieniu człowieka, w konfesjonale czy w rozmowie duszpasterskiej. Można sobie wyobrazić sytuację prowokacji, że ktoś specjalnie łamie zasady wiary, grzeszy publicznie, aby sprowokować Kościół, a potem manifestacyjnie chce przystąpić do Komunii św. W takim przypadku mamy prawo odmówić Komunii.

A twierdzenie, że samo popieranie in vitro jest grzechem, który powoduje, że człowiek nie może przystąpić do Komunii św., jest prawdziwe?
– To jest teza nieuprawniona. Z badań wynika, że od 60 do 70 proc. Polaków jest za in vitro. Czy to oznacza, że nie powinni przystępować do Komunii św.? Nie, to znaczy, że my jako duszpasterze nie potrafiliśmy właściwie ukształtować ich sumień i wskazać, na czym polega grzech in vitro. A jeśli ktoś nie jest w pełni świadom grzechu, jaki niesie in vitro, nie możemy obarczać go pełną odpowiedzialnością moralną za to, że się za taką metodą opowiada.

„Gazeta Wyborcza” sugeruje, że stosowanie in vitro nie jest grzechem.
– Oczywiście, że jest. Przede wszystkim dlatego, że nie jest aktem prokreacyjnym, lecz reprodukcyjnym, a człowiek jako osoba ludzka ma prawo do zrodzenia się w akcie osobowym małżeńskiej miłości, a nie w warunkach laboratoryjnych. Po drugie w czasie procedury in vitro dochodzi do zabijania ludzkich zarodków.

A gdyby nie dochodziło do zabijania zarodków?
– To nadal jest grzech, bo życie ludzkie jest powoływane w sztucznych warunkach, prokreacja jest oddzielona od aktu małżeńskiego.

Czy małżeństwo, które zastosowało in vitro, popełniło grzech?
– Tak, i to podwójny. Narażają na zabicie nadliczbowe embriony, a do tego popełniają grzech wobec tego dziecka, które poczyna się w warunkach technologicznych, a więc jest to grzech wobec porządku prokreacyjnego. Dziecko poczęte w ten sposób nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności moralnej.

Czy in vitro to grzech ciężki?
– Tak, ponieważ dotyczy obiektywnie ciężkiej materii. Najnowsza instrukcja Kongregacji Nauki Wiary „Dignitas personae”, poświęcona problemom bioetycznym, jednoznacznie stwierdza, że in vitro to poważne nieuporządkowanie moralne, jest działaniem wbrew godności i prawu człowieka.

Publicystka Halina Bortnowska twierdzi, że stanowisko Kościoła wobec in vitro nie jest nauczaniem dogmatycznym, więc jego złamanie nie powoduje grzechu…
– Pani Bortnowska nie ma racji. Sobór Watykański II stwierdza, że zwyczajne nauczanie Kościoła, a więc nie tylko dogmaty, w dziedzinie wiary i moralności zobowiązuje wszystkich wierzących do lojalnego podporządkowania się mu. Kwestionowanie przez katolika jakiegoś fragmentu nauczania Kościoła w dziedzinie wiary i moralności to wyraz nieposłuszeństwa, które jest grzechem. W takich przypadkach Kościół ma prawo go upomnieć i nałożyć karę, której konsekwencją jest wyłączenie ze wspólnoty Kościoła, a więc z życia sakramentalnego.

Ks. prof. Stanisław Warzeszak jest wykładowcą teologii moralnej na UKSW i PWT w Warszawie

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.