Papież nas rozpoznawał

Szymon Babuchowski

|

GN 35/2008

publikacja 04.09.2008 10:33

Lorenzo Gulli w rozmowie z Szymonem Babuchowskim

Papież nas rozpoznawał Lorenzo Gulli przez 23 lata był dziennikarzem włoskiej telewizji publicznej RAI, m.in. jako watykanista. Wybrany do parlamentu koordynował jubileusz parlamentarzystów i przywódców państwowych. Ostatnio nakładem Domu Wydawniczego „Rafael” ukazała się jego książka „Jan Paweł II i starsi bracia" fot. HENRYK PRZONDZIONO

Szymon Babuchowski: Książkę "Jan Paweł II i starsi bracia" rozpoczyna Pan od wspomnienia wizyty Papieża w synagodze w Rzymie. Jakie owoce tamtego spotkania dostrzega Pan dziś, po 22 latach?
Lorenzo Gulli:
– Z tych najnowszych wystarczy przypomnieć fakt, że Benedykt XVI, kiedy tylko został wybrany na Stolicę Piotrową, wysłał list do wspólnoty żydowskiej w Rzymie. Jeden z pierwszych gestów nowego Papieża nawiązywał do jednego z ostatnich gestów poprzednika.

Opisuje Pan wiele takich gestów szacunku i pojednania…
– Wizytę Jana Pawła II w synagodze rzymskiej należy postrzegać w kontekście historycznym, jaki stwarzał dla Kościoła Sobór Watykański II. Kościół, który otwiera się na świat współczesny, zaznacza wyraźnie, że chrześcijaństwo jest zakorzenione w judaizmie. Maryja była Żydówką. Chrystus jest Żydem. Za błędy popełnione przez niektórych Żydów nie mogą być winieni wszyscy Żydzi. W historii relacji między chrześcijaństwem a judaizmem miały miejsce, także w Rzymie, przepiękne wydarzenia. Naczelnym rabinem Rzymu w czasie wojny był prof. Zolli, który często spotykał się z papieżem Piusem XII. Ten rabin nawrócił się na chrześcijaństwo. Na chrzcie wybrał imię Eugenio, czyli imię papieża Piusa XII – Eugenia Pacellego.

Pius XII nazywany bywa przez niektórych „papieżem milczenia”. Czy sądzi Pan, że doczeka się rehabilitacji?
– Według mnie, Pius XII nie potrzebuje rehabilitacji. Gest naczelnego rabina Rzymu jest dla mnie wystarczającym argumentem. Kolejny rabin Rzymu, Elio Toaff, nie powiedział ani jednego słowa przeciwko Piusowi XII. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie mu dziękował. Ataki na tego papieża pochodzą tylko od pewnej części judaizmu. Nie jest to ta część najbardziej duchowa. „Milczenie” Piusa XII należy raczej określić jako gest ostrożności. Kiedy Episkopat holenderski opublikował list potępiający nazizm, aresztowano wszystkich księży i siostry zakonne na terenie Holandii. Skoro pismo episkopatu wywołało takie reakcje nazistów, co stałoby się, gdyby papież opublikował jakiś list? Ci, którzy tak łatwo go krytykują, powinni lepiej zbadać fakty historyczne. Pius XII napisał list potępiający nazizm, ale spalił go. Tak opowiada s. Pasqualina, która była jedną z jego najwierniejszych współpracownic. Ona to widziała. Ojciec Święty nie wyszedł z pokoju, dopóki płomienie całkowicie nie pochłonęły papieru. Nie jest też fantastycznym opowiadaniem fakt, że Hitler chciał aresztować Piusa XII. Papież napisał więc list, w którym podawał się do dymisji. Gdyby został uwięziony, dzięki temu listowi aresztowano by nie papieża, a tylko kard. Eugenio Pacellego. Kardynałowie mogliby wówczas wybrać następnego papieża. To był bardzo ważny gest.

Jakie znaczenie dla pojednania miała podróż Jana Pawła II do Ziemi Świętej?
– Ogromne. Jestem świadkiem tej podróży, ponieważ współpracowałem wtedy przy organizacji jubileuszu przywódców państwowych i polityków. Rozmawiałem z Żydami i Palestyńczykami, zapraszając ich na obchody jubileuszu do Rzymu. Papież w Ziemi Świętej dokonał ważnych znaków. Znany jest jego gest, kiedy w szczelinę Ściany Płaczu włożył karteczkę ze swoją modlitwą, w której podkreślał słowo „przebaczenie”. To przebaczenie przypominało inne przebaczenie, które miało tu miejsce dwa tysiące lat wcześniej. Przebaczenie Chrystusa, który mówi na krzyżu: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Piękne było też spotkanie w Wieczerniku.

Mógł Pan obserwować Jana Pawła II z bliska. Co Pana w nim najbardziej fascynowało?
– Wielokrotnie widziałem, jak Jan Paweł II odprawiał Mszę św. On się przemieniał. Jego dialog z Chrystusem stawał się jeszcze bardziej intymny. Przemienienie zaczynało się, kiedy Papież zakładał szaty liturgiczne. Przymykał oczy i zatapiał się w modlitwie.

Jest Pan jednym z nielicznych dziennikarzy, którym udało się przeprowadzić wywiad z Ojcem Świętym. Jakie uczucia towarzyszyły temu spotkaniu?
– Papież zgodził się na wywiad siedem dni po wizycie w synagodze. Chociaż byłem przyzwyczajony do wywiadów z wieloma ważnymi osobami – politykami, ekonomistami – tego dnia byłem szczególnie spięty. Byłem świadomy, że to bardzo ważna rozmowa, ponieważ samo wydarzenie było bardzo istotne. Pytałem siebie: dlaczego mnie się to udało? Pierwsze słowa, które wypowiedziałem, brzmiały: „Ojcze Święty, przepraszam, że przeszkadzam”. On uśmiechnął się do mnie – to trochę mi pomogło.

Jak wyglądały relacje Papieża z ludźmi mediów?
– Papież lubił spotykać się z dziennikarzami. Kiedy dowiadywał się, że któryś dziennikarz jest chory, dopytywał się o jego zdrowie. Kiedyś Jan Paweł II wizytował parafię św. Łucji, na której terenie znajduje się siedziba RAI. Przy tej okazji odwiedził naszą redakcję. Spotkanie miało trwać jedynie 10 min, tak by każdy mógł ucałować pierścień Papieża. Tymczasem on był z nami ponad półtorej godziny! Każdego z dziennikarzy o coś zapytał. Nawet ludzie, którzy mówili o sobie, że są niewierzący, na końcu tego spotkania płakali.

Lorenzo Gulli przez 23 lata był dziennikarzem włoskiej telewizji publicznej RAI, m.in. jako watykanista. Wybrany do parlamentu koordynował jubileusz parlamentarzystów i przywódców państwowych. Ostatnio nakładem Domu Wydawniczego „Rafael” ukazała się jego książka „Jan Paweł II i starsi bracia”

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.