Nadzieja tylko w Bogu

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 49/2007

publikacja 05.12.2007 10:59

Encyklika „Spe salvi” jest żarliwym wołaniem duszpasterza na areopagu świata: nie da nam nadziei ani nauka, ani postęp, ani wolność, ani polityka... Człowiek potrzebuje nieskończonej perspektywy. Dlatego nie ma nadziei poza Bogiem.

Nadzieja tylko w Bogu Po encyklice o miłości, druga podejmuje temat nadziei. Papież Benedykt XVI podpisał ją w święto św. Andrzeja 30 listopada 2007. fot. PAP/EPA/L'Oservattore Romano

Nadzieja to temat bliski każdemu człowiekowi. Potrzebujemy nadziei, jak tlenu, by żyć. A właśnie nadzieja jest dziś najbardziej zagrożona. Współczesna pogańska kultura systematycznie wypłukuje ją z naszego świata. Dlatego dostajemy zadyszki. Papież, ofiarując symbolicznie Kościołowi swoją encyklikę na samym początku Adwentu, postawił diagnozę: „Współczesny nihilizm trawi nadzieję w sercu człowieka, popychając go do myślenia, że w nim i wokół niego króluje nicość: nic przed urodzeniem, nic po śmierci.

W istocie gdy brakuje Boga, nie ma nadziei”. Encyklika „Spe salvi” jest duszpasterską i teologiczną próbą zmierzenia się z tą chorobą współczesności, której na imię nihilizm. Podczas jej lektury, dźwięczały mi w uszach słowa św. Piotra: „Bądźcie gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3,15). Słowa Piotra naszych czasów są obroną i uzasadnieniem chrześcijańskiej nadziei. To umocnienie dzisiejszych chrześcijan, niepewnych swego, i życzliwa oferta dla ateistów. Dokument składa się z dwóch części: w pierwszej, bardziej teoretycznej, Papież szuka odpowiedzi na pytanie: czym jest w istocie chrześcijańska nadzieja. W drugiej, bardziej praktycznej części, Benedykt XVI wskazuje na „miejsca” uczenia się i ćwiczenia w nadziei.

Nadzieja jest czymś konkretnym
Papież wychodzi od Słowa Bożego. Nowy Testament ukazuje ścisły związek wiary i nadziei. Kluczowe dla Benedykta XVI jest zdanie z Listu do Hebrajczyków: „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). Słowo oddane w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia jako „poręka” to w oryginale hypostasis (łac. substantia), czyli coś obiektywnego, prawie materialnego. Papież podkreśla, że nadzieja to nie tylko jakieś mniej lub bardziej wyraźne przekonanie o życiu sięgającym poza śmierć.

Nadzieja chrześcijańska jest początkiem, jakby zarodkiem tego życia. Wiara „już teraz daje nam coś z oczekiwanej rzeczywistości”. Papież akcentuje, że nadzieja ma w sobie coś „substancjalnego”, namacalnego, konkretnego, obiektywnego. Dobra Nowina nie tylko nas informuje, ale również „sprawia” to, co głosi. Nadzieja, kładąc fundament pod przyszłe życie, zmienia moje aktualne życie, tu i teraz. Dowodem tej realności nadziei są ludzie święci, a zwłaszcza męczennicy, dla których nadzieja okazywała się czymś bardziej realnym niż jakiekolwiek doczesne dobra, włącznie z życiem.

Benedykt XVI zwraca uwagę, że dla wielu współczesnych „życie wieczne” przestało być atrakcyjną propozycją. Nie bardzo wiemy, czym jest „wieczność”, nie rozumiemy jej, a nawet się jej boimy. Karl Rahner, wielki niemiecki teolog, pisał dwa miesiące przed śmiercią w 1984 roku: „Przyznaję, że męczy mnie myśl o niewypełnionym zadaniu dzisiejszego teologa, tym właśnie, by odkryć lepsze wyobrażenia Życia Wiecznego… Ale jak? Ale jak?”. Papież podejmuje to pytanie. Choć przyznaje, że nie da się rozwiać wszystkich wątpliwości. Są takie chwile, które nazywamy „prawdziwym życiem”. To jakieś przeczucie tej nieznanej rzeczywistości, której w głębi serca szukamy. Po tej linii powinniśmy pójść, poszukując sensu chrześcijańskiej nadziei – twierdzi Benedykt.

Klęska doczesnych nadziei
Ciekawym wątkiem encykliki jest krytyka nowożytnego chrześcijaństwa, w którym nastąpiło zawężenie rozumienia nadziei tylko do zbawienia jednostki. Dowodem tej tendencji, którą krytykuje Papież, jest chociażby napis często spotykany na krzyżach misyjnych: „Ratuj duszę swoją”. To nie tak, mówi Benedykt XVI. Nikt z nas nie zbawi się w samotności, zbawienie ma zawsze wymiar wspólnotowy. Nadzieja musi się więc łączyć zawsze z odpowiedzialnością za innych. „Nasza nadzieja jest w istocie również nadzieją dla innych. Tylko wtedy jest prawdziwie nadzieją także dla mnie samego” – twierdzi Papież.

Benedykt XVI krytycznie analizuje ideologie, które w czasach nowożytnych próbowały zastąpić chrześcijańską nadzieję. Wiara w postęp, w naukę, w rozum, w wolność, w politykę, w rewolucję… Budowanie doczesnego królestwa szczęścia na bazie tych świeckich „wiar” okazało się mitem, poniosło całkowitą klęskę, co gorsza, przyczyniło się do powiększenia cierpienia, co widać najbardziej na przykładzie rewolucji w Rosji.

Papież nie zachęca jednak chrześcijan do jakiegokolwiek triumfalizmu. Przeciwnie, wzywa do wyciągania pokornych i mądrych wniosków. Benedykt XVI podkreśla, że rozum bez Boga i wolność bez Boga obracają się przeciwko człowiekowi. Rozum potrzebuje wiary, potrzebuje rozeznawania dobra i zła. Tylko w ten sposób staje się prawdziwie ludzkim. Królestwo samego człowieka, bez Boga, zmierza nieuchronnie do przepaści. „Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg – Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje »aż do końca«”. Papież nie neguje małych i większych nadziei, które towarzyszą naszemu życiu. One są nam potrzebne, pomagają nam iść. Jednak człowiek potrzebuje nadziei nieskończonej, która nie ogranicza się tylko do nadziei na poprawę świata na bazie nauki, techniki czy postępu. Nadzieję nieskończoną daje tylko Bóg. Ta nadzieja nie jest ucieczką w zaświaty, ale życiem na wzór Chrystusa – całkowicie dla innych. Wtedy naprawdę żyjemy.

W szkole nadziei
W drugiej części encykliki Papież wskazuje na trzy „miejsca” uczenia się nadziei. Pierwszym jest modlitwa, która powinna oczyszczać nasze pragnienia, poszerzać serce, otwierać na Boga i innych. Modlitwa jest lekiem na samotność. „Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. (…) modlący się nigdy nie jest całkowicie samotny” – pisze Papież.

Drugim „miejscem” kształtowania nadziei jest działanie i cierpienie. Fragment poświęcony cierpieniu należy, moim zdaniem, do najciekawszych i najbliższych człowiekowi. „Musimy zrobić wszystko dla pokonania cierpienia, ale całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach” – stwierdza Papież. Tam, gdzie człowiek stara się żyć prawdą, miłością, dobrem, tam będzie cierpienie. Z tym trzeba się liczyć i od tego cierpienia nie wolno uciekać. Papież drąży ten wątek. Wyczuwa się tu polemikę ze światem, który chce uniknąć bólu za wszelką cenę. Prawda, sprawiedliwość, miłość są ważniejsze od mojej wygody i nietykalności. „Zdolność do cierpienia z miłości do prawdy jest miarą człowieczeństwa” – przekonuje Benedykt XVI. Dominujące nurty współczesnej kultury mówią coś dokładnie odwrotnego: „Nie ma żadnej wielkiej prawdy, za którą warto by cierpieć, są tylko nasze małe prywatne prawdy, które zawsze są do negocjacji, byleby uniknąć konfliktu”. Papież przekonuje, że nadzieja przemienia cierpienie, pomaga je przetrwać, nadaje mu sens. Nadzieja mówi, że w każdym ludzkim piekle obok mnie jest Chrystus – Bóg, który współcierpi razem ze mną.

„Miejscem” wprawiania się w nadziei jest Sąd Ostateczny. To dość szokujące stwierdzenie, bo Sąd Ostateczny kojarzył się ludziom przez wieki raczej z grozą niż z nadzieją (patrz np. hymn Dies Irae). Prawda o Sądzie Ostatecznym budzi dziś nie tyle lęk, co raczej obojętne wzruszenie ramion. Papież wie o tym. A jednak właśnie tęsknotę za jakąś ostateczną sprawiedliwością uznaje za najważniejszy argument za życiem wiecznym. „Niesprawiedliwość historii nie może być ostatnim słowem”. Jedynie Bóg może zaprowadzić sprawiedliwość. „Sąd Ostateczny jest nadzieją, zarówno dlatego że jest sprawiedliwością, jak i dlatego że jest łaską”. Papież przypomina krótko tradycyjną naukę katolicką o niebie i piekle. Najwięcej uwagi poświęca jednak czyśćcowi. Ciekawie interpretuje przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16,19–31).

Los bogacza jest ostrzeżeniem przed zniszczeniem duszy przez pychę i bogactwo. „Musimy tu podkreślić, że Jezus w tej przypowieści nie mówi o ostatecznym przeznaczeniu po Sądzie” – stwierdza Papież. Widzi tu raczej obraz czyśćca, czyli stan oczyszczenia i uleczenia duszy, dojrzewania do komunii z Bogiem.
Papież cytuje bardzo często św. Augustyna. To zrozumiałe, to jego ulubiony autor. Nowością jest przywołanie świadectwa świętych spoza Europy. Benedykt XVI sięga po historię świętej Józefiny Bakhity z Sudanu oraz dwóch świadków z Dalekiego Wschodu: wietnamskiego męczennika Pawła Le-Bao-Thina i jego rodaka kard. Nguyen Van Thuana. Wydaje się, że to celowy zabieg. Nadzieja chrześcijańska nie jest nadzieją tylko dla Europy, jej zasięg jest uniwersalny. A może to także delikatny przytyk do współczesnych Europejczyków: czy są jeszcze w stanie cierpieć za wiarę? Encyklika „Spe salvi” to lektura obowiązkowa dla chrześcijan, którzy na serio chcą żyć wiarą. Papież nie tylko naucza o nadziei. Jego słowa dają nadzieję.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.