Maryja ostrzegała Rwandę

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 48/2007

publikacja 03.12.2007 15:49

Sięgam do garnka z ryżem. Jem rękami, jak inni. To znak, że się nie boją. W Rwandzie wciąż się zdarza, że wrogów zaprasza się na przyjęcie i… częstuje trucizną. A pojednanie tu buduje się, jedząc. Szczególnie w Kibeho – miejscu pierwszych afrykańskich objawień.

Maryja ostrzegała Rwandę Figura Maryi z kaplicy objawień

Asfaltowa droga łagodnie wije się po górskich zboczach. Z Kigali jedziemy na południe, w kierunku Burundi. Poboczami idą ludzie. Mijają nas nieliczne samochody. Przy drodze gliniane domy. Sprzedawcy zachęcają do kupna bananów i papai. I niesamowita ilość fryzjerów. W centrum miasteczka prowadzony przez Belga bar. Jeszcze w 1972 r. wisiał tu napis „psom i Murzynom wstęp wzbroniony”. Dziś syn właściciela, który wywiesił tabliczkę, siedzi przy stole z Rwandyjczykami. Mijamy ogromną jak na tutejsze warunki budowlę. Napis mówi sam za siebie: „nigdy więcej tragedii ludobójstwa w Rwandzie”. Wzdłuż drogi jest kilka takich mauzoleów pamięci. „Spójrz na ten kraj przez pryzmat pierwszych w Afryce objawień Maryjnych. Zapomnij o ludobójstwie” – zachęcano mnie, zanim tu przyjechałam. Ale czy to możliwe?

Kto mnie woła?
Terenowa toyota zaczyna podskakiwać na wertepach. Asfalt się skończył. Przed nami 25 km bitej drogi i wszędobylski kurz. Mijamy dzieci z wiązkami chrustu na głowie. Nagle wśród drzew dostrzegam niebieski dach. Na ogromnym płaskowyżu wznosi się ceglany kościół. Jest bardzo prosty i, jak na świątynię upamiętniającą objawienia, niewielki. Nieliczni tego dnia pielgrzymi odpoczywają, siedząc na ziemi. Na większe uroczystości przybywa tutaj 30–40 tys. ludzi z regionu Wielkich Jezior. – Zaczynamy sadzenie drzew i budowanie pomieszczeń dla pielgrzymów – mówi ks. Zdzisław Pawłowski SAC. Jest kustoszem sanktuarium i kopalnią wiedzy o Kibeho.

28 listopada 1981 r. na dworze panowała szaruga. Dziewczęta ze szkoły prowadzonej przez rwandyjskie siostry zakonne Benebikira odrabiały lekcje i pomagały w codziennych pracach. Była sobota. Dyżur w stołówce szkolnej miała Alfonsyna Mumureke. Około południa usłyszała ciepły głos: Moja córko, chodź za mną! Rozejrzała się wokół i nie zobaczywszy osoby, która ją wołała, wyszła na korytarz. Zobaczyła przed sobą niezwykłą postać kobiecą. „Kim jesteś?” – zapytała. „Nyina Wa Jambo” (Jestem Matką Słowa) – usłyszała w odpowiedzi.

Objawienia powtarzały się przez kolejne miesiące. Koleżanki wyśmiewały Alfonsynę. Prym wiodła Maria-Klara Mukangango. Jej Maryja objawiała się jako trzeciej. Wcześniej orędzie o cierpieniu przekazała też Natalii Mukamazimpaka. Do Kibeho zaczęły ściągać tłumy. Jedni szukali taniej sensacji, inni doznawali przemiany życia. W Rwandzie zaczęli mnożyć się „widzący”. 14 maja 1982 r. ordynariusz diecezji Butare bp Jean Baptiste Gahamanyi powołał komisję medyczną oraz teologiczną, które miały zbadać prawdziwość objawień. W 2001 r. Kościół uznał oficjalnie, że Maryja objawiła się w Kibeho trzem dziewczętom.

Maryja płacze
Internat, w którym objawiła się Matka Boża, leży na tyłach sanktuarium. Jedną z sypialni zamieniono na skromną kaplicę. Obok figurki Niepokalanej ustawiono tu figurę Matki Bożej z Kibeho. Właśnie trwa wystawienie Najświętszego Sakramentu. Grupka kobiet, klęcząc na matach, odmawia koronkę do Siedmiu Boleści NMP. Poszczególne tajemnice opowiadają sytuacje, w których Maryja uczestniczyła w cierpieniach Syna. Objawiając się, zachęcała do odmawiania tej modlitwy i zapewniała o jej mocy.

W czasie widzeń błogosławiła podawane przez dziewczęta różańce. Ksiądz Pawłowski mówi, że w planie jest wybudowanie kapliczki objawień z prawdziwego zdarzenia. – Chcemy, by trwała tu nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. Jest to ważne, bo nie czcimy tylko Maryi, ale przez Nią idziemy do Chrystusa, Ona nam Go wskazuje – dodaje. To jakby echo słów Maryi z Kibeho: „Żałujcie, żałujcie, żałujcie. Nawracajcie się, dopóki jest czas. Wróćcie do Boga”.

W sierpniu 1982 r. dziewczęta zobaczyły, że Maryja płacze. Ukazała im przerażające sceny: rzeki krwi, grupy mordujących się nawzajem ludzi, pokrwawione czaszki, ciała rozrzucone po wzgórzach. To był dramatyczny dzień. Wszyscy przypomnieli sobie o tej wizji w 1994 r., kiedy w Rwandzie rozpoczęły się rzezie. Paramilitarne bojówki Interahamwe, składające się głównie z członków plemienia Hutu, rozpoczęły mordowanie ludności Tutsi. W parafialnym kościele w Kibeho schroniły się kobiety, dzieci, starcy. Tu zawsze było bezpiecznie. Do tego dnia. Kiedy oprawcy nie mogli wyważyć drzwi, wybili cegły w ścianach i wlali przez te otwory benzynę, a następnie wrzucili do środka granaty.

Ci, których nie zabił wybuch, spłonęli żywcem. Rzekami aż do Jeziora Wiktorii płynęły stosy trupów. Słucham tej tragicznej opowieści, patrząc na fioletowe plamy namalowane farbą na kościele. To na pamiątkę dziur, przez które oprawcy wlewali benzynę. Ksiądz Zdzisław prowadzi mnie do ogrodu. Wciąż leżą tam kości ofiar ludobójstwa. Wśród nich byli proboszcz i wikary parafii w Kibeho.

Diabeł zamieszkał w Rwandzie
Przed kościołem, w którym spłonęło 5 tys. ludzi, dzieci bawią się szmacianą piłką. Czy one wiedzą o tym, co się tu stało? – pytam ks. Pawłowskiego. – Każde z nich straciło kogoś z rodziny. Wiedzą, co się wydarzyło w Rwandzie. Każda rodzina na swój sposób uczy je historii – mówi misjonarz.

Dlaczego zapowiadanej tyle lat wcześniej tragedii nie udało się uniknąć? Ludzie mówią, że to było opętanie. Jeden z cudownie ocalonych opowiada, że w tamtych miesiącach rzezi „diabeł opuścił piekło i zamieszkał w Rwandzie”. Dzisiaj ofiary rzezi spoczywają w leżącym opodal kościoła mauzoleum. Na drewnianych półkach ułożono tysiące czaszek, piszczeli, zmumifikowanych ciał. Niektóre mają na szyi różaniec.

W Rwandzie nie ma rodziny, której nie dotknęła tragedia ludobójstwa. Kraj poszukuje pokoju, ludzie przebaczenia i pojednania. Nie jest to łatwe. Wielokrotnie spotykałam ludzi poranionych, którzy nie potrafili przyjąć przebaczenia. Ksiądz Pawłowski marzy, by przy sanktuarium powstało centrum leczenia traumy, w którym Rwandyjczycy znaleźliby pomoc duchową i specjalistyczną opiekę medyczną. Na razie kończy się budowa wodociągu, który dostarczy wodę do sanktuarium i parafii, ale też dla okolicznej ludności.

Orędzie dla całego świata
Maryja mówiła, że Jej orędzie nie jest ograniczone tylko do Rwandy czy Afryki, że jest przesłaniem do całego świata. Nie ma w nim nic nowego: nawracajcie się, módlcie się, przemieńcie swe życie. Te słowa są już w Ewangelii. Maryja w swych objawieniach zawsze przestrzegała, że świat jest na złej drodze, że jeśli się nic nie zmieni, nastąpi katastrofa. Po Rwandzie rzezie miały miejsce w dawnym Zairze, nie oszczędziły Bośni. W Somalii wciąż giną ludzie. W Kibeho Maryja uczyła też odkrywania tajemnicy cierpienia. Wskazywała, że każdy chrześcijanin powinien zrozumieć tajemnicę krzyża Chrystusa. Stąd też Kibeho nazywane jest miejscem, gdzie krzyż w życiu chrześcijanina i Kościoła ma szczególne znaczenie.

Alfonsyna w czasie wojny uciekła na Wybrzeże Kości Słoniowej i wstąpiła do zakonu klarysek. Natalia mieszka przy sanktuarium, które powstało w miejscu objawień, i modli się za pielgrzymów. Maria-Klara wyszła za mąż. Ona i jej mąż zostali zamordowani w czasie wojny. Uświęcone obecnością Maryi Kibeho na nowo staje się miejscem modlitwy i pielgrzymek. Głoszone tam przebaczenie i pojednanie pomaga zamykać otchłanie piekła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.