Kopciuszek z Betlejem

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 52/2006

publikacja 21.12.2006 10:32

Śpiewała w zakonnym ogrodzie, lewitując dwa metry nad ziemią. Bywała w dwóch miejscach jednocześnie, czytała w ludzkich sercach, prorokowała. Błogosławiona Mariam, arabska karmelitanka, jest patronką pokoju w rodzinnej Ziemi Świętej.

Kopciuszek z Betlejem

Czy bycie mniszką właśnie tutaj to specjalna łaska? – Uff, to jest bardzo mocne – zapala się siostra Rafaela, jedna z czterech polskich karmelitanek w Betlejem. – Tu Bóg stał się małym dzieckiem, wydanym w ręce ludzi. To jest tajemnica ubóstwa Boga. Mariam, fundatorka naszego klasztoru, też była bardzo uboga w swoim człowieczeństwie: analfabetka, siostra niechórowa, czyli, po ludzku, siostra drugiej kategorii. Dla mnie ten klasztor i całe jej życie to jest takie silne proroctwo przeciwko temu, czemu hołduje dzisiejszy świat: pieniądzowi, mocy, przyjemności. A czy w ogóle słyszeliście o siostrze Mariam? Nie? To wam opowiem...

Podcięte gardło nastolatki
Mariam była dzieckiem Galilei, ale w pewnym sensie także dzieckiem Betlejem. Pochodziła z Abellin, małej wioski przepięknie położonej na wzgórzu w pobliżu Nazaretu. Rodzice Jerzy i Mariam, katolicy obrządku greckomelchickiego, wydali na świat 12 chłopców. Wszyscy umarli. Z mroku tej tragedii wyłania się życie małej Arabki, jak ją nazywano. Zdesperowani małżonkowie pielgrzymują do Betlejem. Po pokonaniu pieszo tej samej drogi, którą przebyła niegdyś brzemienna Maryja, modlą się w Grocie Narodzenia. Proszą Matkę Jezusa o córkę. Obiecują, że dadzą jej na imię Mariam (arabska wersja imienia Maria) i ofiarują na służbę Bogu. Wkrótce, w wigilię święta Trzech Króli, 5 stycznia 1846 roku przychodzi na świat dziewczynka. Dwa lata później rodzi się jeszcze chłopak Paweł.

Rodzicom nie było dane długo cieszyć się wymodlonymi dziećmi. Umierają oboje, kiedy mała Mariam ma trzy lata. Dzieci dostają się pod opiekę krewnych. Wuj adoptuje Mariam, inny krewny jej brata Pawła. Kiedy Mariam kończy osiem lat, wraz z rodziną swojego opiekuna opuszcza Palestynę i przenosi się do Aleksandrii w Egipcie. Zgodnie z arabskimi zwyczajami, wuj postanawia trzynastoletnią dziew- czynę wydać za mąż. Ku zaskoczeniu wszy- stkich, dzień przed ślubem Mariam stanowczo odmawia zamążpójścia i deklaruje, że chce pozostać dziewicą. Wuj wpada we wściekłość. Życie w przybranej rodzinie staje się dla młodej Arabki nie do wytrzymania. Próbuje skontaktować się z bratem i powrócić do Palestyny.

Prosi o pomoc młodego muzułmanina służącego u wuja. Ten domaga się, by Mariam przeszła na islam. Kiedy stanowczo odmawia, muzułmanin wpada w furię i podcina jej gardło. Przekonany, że nie żyje, porzuca ją w ciemnej uliczce. Dzieje się to 8 września 1858 roku, w święto Narodzenia Maryi. Dziewczyna ocalała. Jakim cudem, pozostaje tajemnicą. Po latach Mariam opowiada, że obudziła się w grocie, w której ubrana na niebiesko zakonnica pielęgnowała ją i doprowadziła do zdrowia. Jest przekonana, że to sama Maryja. Potężna blizna na szyi Mariam świadczy o tym, że i męczeństwo, i cudowne ocalenie nie były wytworem religijnej egzaltacji.

Jestem „małe nic”
Cudownie ocalona pracuje odtąd jako służąca w różnych rodzinach. Z Aleksandrii udaje się do Jerozolimy, stąd do Bejrutu, wreszcie w 1863 roku do Marsylii, gdzie w rodzinie arabskich imigrantów jest kucharką. Ma dwadzieścia lat, ale wygląda na dwanaście. Jej jedyną własnością jest ubogie ubranie. Słabo mówi po francusku, nie ukończyła żadnej szkoły. Postanawia wstąpić do klasztoru. Pierwsze próby kończą się niepowodzeniem. Wreszcie w 1875 roku Mariam zostaje przyjęta do Zgromadzenia Sióstr św. Józefa na przedmieściach Marsylii. Gotowa do najcięższych prac, większość czasu spędza w kuchni i w pralni.

W domu sióstr józefinek otrzymuje dar stygmatów, które w swej prostocie uważa za objawy trądu. Stygmaty i stany ekstazy powtarzają się. Mistyczne zjawiska u młodej postulantki wywołują zamieszanie w klasztorze. Mistrzyni nowicjatu s. Weronika doradza Mariam wstąpienie do karmelitanek bosych w Pau, w południowej Francji. W maju 1867 roku Mariam opuszcza Zgromadzenie Sióstr św. Józefa, a w czerwcu rozpoczyna nowicjat w Karmelu w Pau. Otrzymuje imię Maria od Jezusa Ukrzyżowanego. Ponieważ jest praktycznie analfabetką, pozostaje siostrą konwerską (bez ślubów wieczystych). Nadzwyczajne mistyczne zjawiska narastają na niespotykaną skalę. To bynajmniej nie ułatwia jej życia. Mariam nazywa siebie „małe nic”. „Pokora jest szczęśliwa z bycia niczym” – powtarza.

Diabelskie kuszenie, śpiew w ekstazie
21 sierpnia 1870 roku kilka karmelitanek bosych z Pau wyrusza w drogę do Indii, by tam założyć klasztor w Mangalore. Na własną prośbę siostra Maria dołącza do fundatorek. Ciężko pracuje przy zakładaniu nowej fundacji. Także w Indiach doświadcza nadzwyczajnych łask mistycznych. Składa śluby zakonne 21 listopada 1871 roku. Wkrótce przeżywa najcięższy atak sił ciemności. Przez 40 dni Mariam zmaga się z szatanem. Siostry nie wiedzą, jak to wyjaśnić. W takiej sytuacji biskup odsyła s. Marię do klasztoru macierzystego w Pau.

Po powrocie do Pau jej dusza zdaje się rozkwitać. Niepiśmienna zakonnica, wykonująca najcięższe prace fizyczne, improwizuje podczas ekstaz pełne orientalnego wdzięku poezje. Lewituje ponad różanym krzewem w zakonnym ogrodzie i śpiewa: „Cały świat śpi. A Bóg tak pełen dobroci, tak wielki i godzien chwały w zapomnieniu! Nikt nie myśli o Nim! Spójrz, cała natura Go wielbi: niebo, gwiazdy, drzewa, zioła – wszystko Go wychwala; lecz człowiek, który poznał wielkość Jego czynów i powinien je ogłaszać – śpi! Chodźmy obudzić cały wszechświat!”.

Jeśli chodzi o obfitość i rozmaitość duchowych darów, Mariam mogłaby spokojnie konkurować z ojcem Pio. Lewitacje, stygmaty, ekstazy, bilokacja, mistyczne przebicie serca, umiejętność czytania w ludzkich sercach, proroctwa. Mariam jest jakby niesiona przez Ducha Świętego. Nieustannie powtarza modlitwę: „Duchu Święty – natchnij mnie…”. Osobiście pisze petycję do papieża Piusa IX, w której zwraca uwagę, że w Kościele zaniedbano nabożeństwo do Ducha Świętego, i prosi o jego ożywienie.

Klasztor jak wieża Dawidowa
Mariam oświadcza siostrom, że wolą Boga jest wybudowanie Karmelu w Betlejem. Wszystko i wszyscy są przeciwko. Potrzebny jest sponsor i zgoda Rzymu. Sponsorką staje się Berthe Dartigaux, młoda arystokratka z Pau, złączona z Mariam siostrzaną przyjaźnią. Rzym mnoży przeszkody. Mariam szturmuje niebo. W końcu nadchodzi upragniona zgoda. We wrześniu 1875 roku grupa karmelitanek przybywa do Betlejem. Mariam, idąc za głosem wewnętrznego objawienia, wskazuje miejsce pod budowę. Jest nią tzw. Wzgórze Dawidowe. Na kawałku kartki dzielna karmelitanka z wprawą architekta rysuje projekt klasztoru. Karmel ma swoim kształtem przypominać wieżę Dawidową, o której mówi Pieśń na Pieśniami.

Przez ostatnie trzy lata życia siostra Maria osobiście kieruje budową. Jak mówi, sama „cała pogrążona w piasku i w wapnie”. Czuwa nad robotnikami, nadzoruje dostawców, rozwiązuje spory. W tym samym czasie podejmuje inicjatywę budowy Karmelu w Nazarecie. Wedle jej wizji, Karmel w Betlejem ma być fortecą dla południowej Palestyny, Karmel w Nazarecie fortecą dla północnej części Ziemi Świętej. W czasie podróży do Nazaretu Mariam zatrzymuje się w rodzinnym Abellin. W drodze powrotnej wskazuje miejsce ewangelicznego Emaus, w którym Jezus spotkał się z dwoma uczniami po zmartwychwstaniu. Skąd wie, że to tu? Jak wszystko – bezpośrednio od Jezusa.

24 marca 1876 roku zostaje poświęcony kamień węgielny, a już 21 listopada tego samego roku do klasztoru wprowadzają się zakonnice. 12 sierpnia 1878 roku Mariam przewraca się tak nieszczęśliwie, że łamie sobie wielokrotnie lewe ramię. Następnego dnia pojawia się gangrena. U łoża umierającej zjawia się patriarcha Jerozolimy Vincenzo Bracco. Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego umiera cicho, bez agonii, 26 sierpnia 1878 roku, mając 33 lata. Zdoła jeszcze wyszeptać: „O Jezu, miłosierdzia”. Pochowano ją tu, w Karmelu w Betlejem. Proces beatyfikacyjny, otwarty w roku 1919, zakończył się uroczystą beatyfikacją, której dokonał Jan Paweł II 13 listopada 1983 r. w Rzymie.

Zapach róż
– Zwróciliście uwagę, Mariam zmarła 26 sierpnia, w święto Matki Bożej Częstochowskiej – kończy swoją opowieść siostra Rafaela. Ja przyjechałam tu z Karmelu z Częstochowy. Trzy pozostałe siostry Polki przyjechały z Dysa pod Lublinem, z Karmelu pod wezwaniem Maryi Częstochowskiej. To się tu wszystko przedziwnie klei. Spójrzcie, jak pięknie stąd widać Betlejem.

Siostra Lucyna Seweryniak, aktualna przeorysza, od 6 lat jest w Betlejem. Wspomina przeżycie z wiosny 2002 roku, kiedy grupa uzbrojonych Palestyńczyków zamknęła się w Bazylice Narodzenia. Wojsko izraelskie otoczyło teren. – Pamiętam bombardowanie przez trzy noce, ale tak zdrowo, że aż wylatywały szyby w klasztorze. Godzina policyjna, dźwięk samolotu krążącego nad głowami, schodzenie do piwnicy… Żadna z nas nie miała przecież przeżyć wojennych. Ten moment bardzo nas zjednoczył z Betlejem. Trzy z nas podjęły wtedy decyzję zostania tutaj na zawsze. Nie stoimy po żadnej stronie. Nienawiść i lęk powstają po obu stronach muru. Mamy oczy wpatrzone w Boga, modlimy się za jednych i za drugich. Jesteśmy jedynym Karmelem na terenie Autonomii Palestyńskiej. To rodzi wiele trudności, ale zdanie się na Boga pokazuje mi cuda. Żadnych zapasów nie mamy. Żyjemy z tygodnia na tydzień, ale nigdy się nie zdarzyło, żeby brakło pieniędzy. Jest nas tu aktualnie 9 sióstr: dwie z Francji, dwie z Madagaskaru, jedna z Filipin, cztery z Polski. Od czterdziestu lat nie ma powołań lokalnych. Choć ostatnio pojawiła się dziewczyna z Betlejem. Ujęła mnie tym, że zanim się przedstawiła, wyrzuciła z siebie: chcę żyć tak jak wy, dla Jezusa.
Oglądamy z zaciekawieniem pamiątki po siostrze Mariam: jej habit, łóżko, modlitewnik. Czujemy silny różany zapach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.